Po bardzo udanej rundzie jesiennej najpopularniejsza „jedenastka” Gdańska zajmowała 6 miejsce w tabeli ekstraklasy. Ponadto Lechia awansowała do ćwierćfinału krajowego Pucharu. Niezmiennym jednak pozostał cel wyznaczony drużynie przez klubowe władze: minimum 8 miejsce w tabeli i walka o jak najlepszy wynik w PP. Już w marcu zaczęły pojawiać się zarzuty o minimalistycznym podejściu klubowych włodarzy, o braku motywacji dla zespołu, który oczami niektórych mógłby walczyć nawet o 4 miejsce. Już po fakcie, oceniając sytuacje na spokojnie, muszę jednak przyznać rację… zarządowi. Czemu? Z dwóch zasadniczych przyczyn. Primo: nie zmienia się zasad w trakcie gry, a te ustalono przed sezonem – minimum 8 miejsce. Secundo: przy naprawdę ładnej dla oka i efektywnej jesienią grze niemal wszyscy zapomnieli, że kadrowo Lechia niewiele odstaje od zespołu, który sezon wcześniej niemal cudem uniknął degradacji.
Od 1 stycznia do 28 lutego trwało „okienko” transferowe. Wobec jesiennych kłopotów z zestawieniem formacji defensywnej oczywistym wydawało się pozyskanie obrońców. Tym bardziej, że zmiany w kadrze rozpoczęły się od podziękowania, między innymi właśnie obrońcom: Jakubowi Kawie (wypożyczenie) oraz Jackowi Manuszewskiemu. Dodatkowo okazało się, że „najbardziej pożądanym”, przynajmniej zdaniem samego zainteresowanego, obrońcą polskiej ligi jest Peter Čvirik. W zespole pozostało jedynie 5 nominalnych defensorów, w tym nie grający wcześniej w ekstraklasie Maciej Osłowski. Odpowiedzią na kłopoty kadrowe w tej formacji było przyjęcie Rafała Kosznika, piłkarza, który swoją życiową formę prezentował jesienią 2008 r. Po wyjeździe na Cypr praktycznie w piłkę nie grał i o tym przekonaliśmy się właśnie w minionej rundzie. Jak źle to wyglądało niech świadczy fakt, że wielu kibiców pomiędzy Frane Čačic’em a „Kosą” postawiło znak „=”.
Drugim pozyskanym graczem był Olegs Laizans określany nawet, z racji rzekomo atomowego strzału z dystansu, mianem „Armaty z Łotwy”. Dość szybko zacząłem dziękować opatrzności, że gracz ten nie został zakontraktowany, a jedynie wypożyczony. Reasumując – pozyskani gracze w żadnym razie nie zastąpili piłkarzy, którzy zimą opuścili zespół. Zimowe okno transferowe osłabiło Lechię, co przełożyło się również na wiosenne rezultaty.
Rundę wiosenną rozpoczynano przy Traugutta z poczuciem bezpiecznego dystansu nad strefa spadkową oraz znaczną 6 - punktową przewagą nad 9 miejscem w tabeli. Podkreślano też, że Tomasz Kafarski dysponuje szeroką i wyrównaną kadrą, gdzie do gry na każdej z pozycji kandyduje kilku piłkarzy. Już po pierwszych dwóch meczach, znając ostateczną tabelę ekstraklasy, okazało się, że Lechia utrzymała się w lidze. Pierwsza w historii ligowa wygrana na stadionie Śląska oraz awans do pucharowego półfinału okraszony wyjazdowym triumfem nad Wisłą napawały optymizmem. Nie zepsuł tego nawet przegrany w nietypowych okolicznościach mecz z Legią, bo drużyna potrafiła podnieść się w kolejnym meczu, w Lubinie.
Patrząc z perspektywy czasu, kluczowym w tej rundzie okazał się pierwszy tydzień kwietnia. Zaplanowano w nim dwa mecze, oba przy Traugutta. Najpierw, w ½ PP Lechia grając w bardzo mocno niecodziennym zestawieniu uległa Jagiellonii. O tym meczu oraz jego otoczce napisano już dziesiątki, jeśli nie setki opinii. Koniec końców, trener Kafarski przyznając się do błędu związanego z zestawieniem wyjściowej jedenastki, wziął odpowiedzialność na siebie. Ten mecz sprawił jednak, że budowany miesiącami, do tej pory niemal nieskazitelny wizerunek młodego, ambitnego szkoleniowca został zniszczony. Jednak wyzywający i wprost znieważający trenera kibice grubo przesadzili! Nie wiem, co działo się w głowie Tomasza Kafarskiego 6 kwietnia, gdy ustalał skład, ale pewny jestem, że działał on w jak najlepszej wierze w pozytywny wynik oraz umiejętności podopiecznych. Potwierdził też, że jego słowa o wyrównanej kadrze były stwierdzeniem, w które wierzył. Niestety bardzo się mylił, gdyż nie wszyscy piłkarze stanowili pełnowartościowych zmienników dla swoich kolegów z drużyny.
Drugi ze wspomnianych meczów, przeciwko bytomskiej Polonii, miał odbyć się 10 kwietnia. Rozegrano go jednak, ze względu na katastrofę pod Smoleńskiem, dopiero 10 dni później. Przełożenie tego, a także kolejnego spotkania sprawiły, że terminarz nakazał rozegranie biało –zielonym 8 meczów w ciągu26 dni.
Lechia, obok walczących również w pucharowych szrankach, „Jagi” i Ruchu, zmuszona została do rozegrania największej ilości meczów. Ponadto, w każdej niemal kolejce, a także do rewanżowego meczu w Białymstoku, gdańszczanie przystępowali do gry po krótszej o 1 bądź 2 dni przerwie na wypoczynek. Zapowiadając tę część rozgrywek, w tekście „Paradoks” pisałem „Angielski terminarz - 8 meczów w 26 dni, to jak na polskie warunki dawka zabójcza! To także niespodziewana okazja, aby sposób ustalania składu a’la „Kafar” okazał się ponownie zwycięski. „Jeden skład dziś, inny za 3 dni” – to maksyma, która ma szanse sprawić, że ten, moim zdaniem niezwykle udany sezon, nie zostanie zapamiętany przez kibiców jako rozczarowujący, gdyż Lechia „zawiodła” w Pucharze odpadając w półfinale…”. Jak czas pokazał właśnie ta „szeroka i wyrównana” kadra zawiodła. Niektórzy z graczy pokazali, że nie można, a nawet nie powinno się, opierać na nich zespołu, którego zadaniem będzie przyciągnięcie na PGE Arena Gdańsk 40 – tysięcznej publiczności. Fakt, że przekonaliśmy się o tym już teraz, a nie np. dopiero za rok, stanowi jeden z nielicznych pozytywów rundy wiosennej.
Puentą zakończonej w maju rundy wiosennej jest rezygnacja z usług 8 graczy. Po tym, czym „uraczyli” nas ostatnio grający w biało – zielonych barwach zawodnicy trudno jest zresztą polemizować z tymi decyzjami. Co więcej, pozostali w kadrze zespołu piłkarze, w przypadku kontynuowania kwietniowo - majowej passy wyników również mogą się liczyć z podobnym losem. Zagadką jest natomiast to, komu przyjdzie zastąpić odchodzące z Lechii osoby. Czy grzech zaniechania z zaprzepaszczonego zimowego okna transferowego zostanie zmyty? Od razu pragnę zauważyć, że nikt, kto kibicuje biało – zielonym, nie oczekuje na kolejne „wzmocnienie szerokiej kadry zespołu” Młodej Ekstraklasy, bo jak pokazuje życie - wyniki tej drużyny stanowią zaprzeczenie opinii o dobrej pracy Lechii z młodzieżą. Zamiast pozyskiwać zdolnych, na miarę ostatniej lokaty w rozgrywkach (ME) młodzieńców, czas na zakontraktowanie 3 – 4 zawodników, którzy będą wiodącymi postaciami drużyny walczącej o miejsce wyższe niż 8…
Po raz pierwszy od 2001 roku, poczynania piłkarzy Lechii, przełożyły się na spadającą frekwencję na meczach we Wrzeszczu. Wpływ na to miało wiele elementów. Nie tylko sportowych, ale też ekonomicznych. O ilości kibiców na trybunach decyduje skala sportowych emocji oraz wyniki. Niestety wiosną przy Traugutta zabrakło obu tych czynników.
Kończąc rozliczenia z minionym sezonem chciałbym podziękować sztabowi trenerskiemu i medycznemu a także piłkarzom za 8 miejsce w ekstraklasie, co stanowi najlepszy wynik od 49 lat, a także za dotarcie do półfinału Pucharu Polski. Ponadto z tego sezonu zapamiętać warto rekordowe wyjazdowe 6:2 z Cracovią, kolejne dwa derbowe zwycięstwa, dobrą grę w obu spotkaniach przeciwko triumfatorowi rozgrywek – Lechowi, niespotykanie skuteczną – co nietypowe dla Lechii – grę na wyjazdach oraz… kandydujący do miana najpiękniejszej bramki sezonu gol strzelony przewrotką przez Marko Bajić’a. Za to wszystko DZIĘKUJĘ!