W czasie letniego okresu transferowego takich, jak powyżej, informacji pojawia się wiele, dziesiątki, może nawet setki. Ponieważ infrastruktura sportowa kwitnie, w przeciwieństwie do poziomu sportowego naszej piłki nożnej, która to piłka znalazła się na samym europejskim dnie, postanowiłem napisać taki oto artykulik.
25 lipca 2010 nastąpił wyjątkowo uroczysty moment zawieszenia wiechy na budowanym, na EURO 2012, jak to zauważył Premier Donald Tusk, prawdopodobnie najpiękniejszym stadionie świata. Była to jedna z niewielu uroczystości, podczas której może zakręcić się łezka w oku. Budowa nowych autostrad, ekskluzywnych galerii handlowych, pięknych osiedli mieszkalnych jest czymś naturalnym, zwyczajnym. Do tego już przywykliśmy, to nic nowego. Uświadomiłem sobie, że nie samo zorganizowanie wielkiej imprezy sportowej jest prawdziwym wyczynem, ale wybudowanie obiektu sportowego typu hala, a jeszcze lepiej, stadionu piłkarskiego z prawdziwego zdarzenia, jest niemalże cudem. Mamy teraz trochę tej europejskiej kasy i oprócz „orlików” możemy zbudować coś większego.
Powiedział jeszcze Premier, że czterdzieści lat temu marzyłby zagrać w drużynie Lechii. Podobne marzenia, choć kilkanaście lat wcześniej, miałem i ja. Spełniły się. Tak, byłem zawodnikiem pierwszej drużyny, może tylko utalentowanym, może zwyczajnym, jak większość z nas, chłopaków z Wrzeszcza. Najważniejsze, że byłem. Zastanawiam się czasami nad zjawiskiem obsesyjnego przywiązania do barw klubowych. Przecież przez cały swój żywot kibicowałem i kibicuje Barcelonie, Realowi, i od czasu tragicznej katastrofy lotniczej pod Monachium, Manchesterowi U. Inni fani mają też swoich ulubieńców, drużyny włoskie czy brazylijskie, którym kibicują. Kibicowanie „wielkim”, a sentyment do tego pierwszego klubu, to zupełnie dwie różne sprawy. Zapewne nazwa i barwy klubowe to wartości ponadczasowe, przyznane nam, starym romantykom, na zawsze.
Jak taki stan rzeczy przekłada się na dzisiejsze realia. Czy, aby mój sentyment nie jest zbyt staromodny, czy też dzisiejsze czasy uciekły nam poza granicę naszej wyobraźni? Widzę jednak, że całkowicie zanika pojęcie „wychowanka”. Który klub może pochwalić się jakimś „wychowankiem”, grającym w pierwszym zespole? Który dzisiejszy klub ma swoją ikonę, takiego na przykład Raula Gonzalesa, kilkanaście lat związanego ze swoim ukochanym Realem. Ikon wyraźnie ubywa. Kiedyś młody adept sztuki piłkarskiej marzył, tak jak Premier Tusk, jak ja, jak my wszyscy chłopcy z podwórka, o pokonywaniu kolejnych szczebli sportowej kariery, szczebli trampkarzy, juniorów młodszych, juniorów starszych, rezerw i w końcu pierwszej drużyny.
Zadaje sobie pytanie, czy można porównywać tamte, dawne czasy z dzisiejszymi? Czy nasi chłopcy są gorsi od zakupionej za granicą mizerii i dlaczego zamyka im się drogę do marzeń? A może sport to już tylko przemysł sportowy, który żeby istnieć musi kupować, promować, sprzedawać i zarabiać. Dlaczego nie ma już małych Koryntów, Bońków, Lubańskich, Szołtysików czy Szarmachów? To nasze „polskie”, to co najlepsze, obija się teraz na drugorzędnych ławach, niezłych europejskich klubów, tylko, że ławy te przeznaczone są tylko dla „rezerwowych”.
A Kamerun? Świetni czarni chłopcy, szybcy i sprawni, z perfekcyjną techniką, radośnie bawili się piłka, przy wspaniałej publice, na pięknym szczecińskim stadionie. Takie pozostaną im wspomnienia, fajne, prawda? Może by tak wrócić do czasów CWKS-u, Budowlanych, Kolejarza lub Gwardii, a wtedy biali chłopcy zaczną również bawić się piłką i cieszyć z każdego pokonanego szczebelka kariery sportowej. Może benedyktyńską pracę, która nie przynosi żadnych sukcesów, zmienić w przyjemność potrenowania w gronie kolegów. Wtedy nie usłyszymy już więcej śmiesznych wypowiedzi: idę do pracy, dobrze wykonałem swoją pracę, odwaliliśmy kawał dobrej roboty itd.. Niczego nie odwalajmy, bawmy się.
Siedzę sobie przed telewizorkiem i z przyjemnością oglądam mecze, pełnych gracji i radości siatkarek, pełne ekspresji mecze naszych siatkarzy. Gapie się w ekran i już wiem, jaka dyscyplina staje się dyscypliną narodową. Szkoda tylko, Panie Lato, że przegrywa piłka nożna...
Gunga