Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 251 (2/2011)

16 czerwca 2011

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

BEDI BUVAL ODCHODZI Z LECHII GDAŃSK

Miłe złego początki

Miał wszelkie dane ku temu aby na lata stanowić o sile ataku Lechii Gdańsk. Wspaniała szybkość, znakomita technika, niezłe wyczucie i niesamowicie łatwa umiejętność stwarzania sobie dogodnych okazji, a jednak już po roku podziękowano mu za grę. Dlaczego Bedi Buval ostatecznie nie został gwiazdą Biało-Zielonych?

MACIEJ KANCZAK
Gdańsk

Wejście do zespołu Tomasza Kafarskiego, 25-letni Francuza było imponujące. W pierwszych trzech meczach trzy razy wpisał się na listę strzelców (spotkanie w 1/16 finału Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze, a także ligowe potyczki z Cracovią i Legią Warszawa). Kibice oszaleli na jego punkcie, a eksperci zgodnie stwierdzili, że Lechia rzutem na taśmę ściągnęła do siebie mega-gwiazdę. Potem było już jednak tylko gorzej i gorzej.

Ostatecznie okazało się, że trzy gole strzelone na przełomie września i października były... jedynymi, które francuski atakujący strzelił dla zespołu z ul. Traugutta 29. Od jego ostatniego trafienia dla Biało-Zielonych minęło w sumie aż 1585 minut! Były gracz Panioniosu Ateny nie będzie miał jednak okazji do przerwania tej czarnej serii, bo już na początku czerwca, jako jedyny jak do tej pory zawodnik został wystawiony na listę transferową.

Dwa debiuty- dwa gole

Nim jednak okazało się, że balon oczekiwań związanych z Buvalem pękł z hukiem, który usłyszało całe Trójmiasto, przez pierwsze miesiące Francuz był w Gdańsku traktowany niczym zbawiciel. W drużynie Kafarskiego zadebiutował 15 września meczem 1/16 finału PP z Górnikiem Zabrze. Wespół z Abdou Razackiem Traore podzielił się łupem bramkowym, a Lechia wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 finału. Dwa dni później Buval wystąpił po raz pierwszy w Ekstraklasie. Do Gdańska przyjechała będąca wówczas bez punktów Cracovia, ale Biało-Zieloni i tak mieli z nią masę problemów. Rozwiązał je właśnie Bedi, który w 35 minucie strzelił gola na wagę trzech punktów.

W spotkaniu z Górnikiem, tym razem w lidze, wychowanek Boltonu Wanderers nie zagrał, na boisku pojawił się dopiero tydzień później w wyjazdowej potyczce z Legią Warszawa. Zagrał 80 minut i znów wpisał się na listę strzelców. Trzy bramki w trzech meczach i wspaniała średnia jednej bramki na spotkanie sprawiły, że kibice oszaleli na punkcie nowej gwiazdy Lechii, a działacze innych klubów zazdrościli gdańskim włodarzom niesamowitego nosa, jakiego mieli przy sprowadzaniu do siebie tego zawodnika.

- Mówiąc nieskromnie, rzeczywiście miałem wymarzony debiut. Nigdy nie udało mi się strzelić gola w pierwszym meczu swojej nowej drużyny, więc nie wiedziałem wcześniej jakie to wspaniałe uczucie. Poza tym strzelane gole wzmacniają moją pewność siebie i powodują, że forma rośnie - mówił po spotkaniu z „Pasami” w wywiadzie dla tygodnika „Futbol News” Buval.

Z wypiekami na twarzy opowiadał również o kulisach swojego transferu do Lechii.- Najlepsi piłkarze przebierali pewnie latem w ofertach, ale ja nie miałem tego szczęścia. Mówiąc jednak poważnie, dostałem kilka ciekawych propozycji. Gdański klub był jednak najbardziej zdeterminowany i najbardziej konkretny, więc zdecydowałem się na transfer. O Polsce i lidze polskiej wcześniej nie wiedziałem nic, ale każdy dzień utwierdza mnie w przekonaniu, że podjąłem właściwą decyzję przychodząc tutaj - przyznawał

Brak wsparcia czy umiejętności?

Kibice i eksperci jednak z czasem także zaczęli się w czymś utwierdzać- w przekonaniu, że Buval chyba jednak nie jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Do końca rundy jesiennej, w sześciu spotkaniach Francuz ani razu nie trafił do siatki rywali. Jego niemoc tłumaczono faktem, że jeszcze w pełni nie zaaklimatyzował się w Polsce i mimo wszystko wciąż dobrze nie był zgrany z partnerami z zespołu. Wszyscy wierzyli jednak, że po ciężko i sumiennie przepracowanym zimowym obozie wróci do dyspozycji z przełomu września i października.

Czas pokazał, że nie wrócił, choć akurat w zimowych sparingach zadziwiał wszystkich niebywałą skutecznością. W czterech meczach aż siedmiokrotnie wpisał się na listę strzelców! Żaden ligowiec w Polsce nie mógł pochwalić się podobną zdobyczą bramkową. Buval strzelał gole kolejno: OKS Olsztyn (jeden gol), Pogoni Sczecin (cztery gole), Zawiszy Bydgoszcz (jeden gol) i Tawriji Symferopol (jedna bramka). Zimowe ostre strzelanie sprawiło, że gdańscy fani w mig zapomnieli o słabszej postawie Francuza w końcówce rundy jesiennej.

W sondzie „Gazety Wyborczej Trójmiasto” kibice byli pytani ile bramek Buval strzeli wiosną. Ponad połowa respondentów stwierdziła, że więcej niż sześć. Niestety okazały się to jedynie pobożne życzenia, bo Bedi mimo najszczerszych chęci i faktu, że praktycznie w każdym meczu miał dwie lub trzy doskonałe sytuacje bramkowe, swojego dorobku już nie powiększył.

Nie dziwne więc, że tuż po zakończeniu sezonu Lechia podziękowała mu za współpracę. Co prawda kontrakt Francuza z Biało-Zielonymi opiewał na dwa lata, ale w umowie klub zastrzegł sobie klauzulę, z której zresztą skwapliwie skorzystał, że w przypadku gdy ten się nie sprawdzi, istnieje możliwość wcześniejszego rozstania się z zawodnikiem i tak też się stało. Jeszcze w maju, coraz częściej krytykowany piłkarz narzekał, że wobec kontuzji Tomasza Dawidowskiego i Piotra Wiśniewskiego, Lechia jest słabsza kadrowo, a sam nie zawsze otrzymuje pełne wsparcie od partnerów, ale raczej były to usprawiedliwienia szukane na siłę.

Faktem jest, że Buval nigdy nie był typowym łowcą goli. I widać to było po jego poczynaniach na boisku, że ewidentnie szuka gry, często cofa się po piłkę, rozgrywa ją, zaś jego zakres poczynań wykracza daleko poza pole karne. W poprzednich klubach w których grał, tylko w duńskim Randers FC przez dwa lata występów uzbierał 15 goli. Dla Boltonu Wanderers i Panthrakikosu nie trafił ani razu. W barwach paryskiego klubu Red Star zdobył jedną bramkę, a dla Panoniosu trzy, czyli tyle samo co dla Lechii. Ogółem 22 gole, zdobyte w zawodowej karierze, trwającej od 2005 r. to jednak trochę mało. Nikogo więc nie dziwi fakt, że Buval prawdopodobnie już nigdy nie założy biało-zielonego trykotu.

- Bedi to temat na dłuższy wywód, nie da się jego przypadku opisać w jednym zdaniu. Miał wszelkie dane ku temu, by zostać wielką gwiazdą nie tylko Lechii, ale i całej Ekstraklasy. Szkoda, że ostatecznie tak się nie stało – skomentował decyzję o pożegnaniu się z Francuzem trener Kafarski.

Bedi Buval w liczbach:

23 - tyle meczów rozegrał w barwach Lechii Gdańsk w Ekstraklasie, 2 - tyle goli strzelił w lidze (do tego jedno trafienie w PP), 1695 - tyle minut na boisku spędził w Ekstraklasie, 700 tys. euro - na tyle wycenia Francuza fachowy portal transfermarkt.de.

Wiadomo, że Buval jako wolny zawodnik potencjalnego nabywcy nie będzie nic kosztował. Pytanie jednak czy faktycznie Bedi jest wart tyle, ile podaje ów serwis?

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.032