Możemy grać brzydko, ale dla nas liczy się skuteczność i punkty - mówił po spotkaniu trener Piotr Stokowiec.
Plan ten udało się zrealizować w stu procentach. Lechia grała brzydko, oddawała piłkę Pogoni praktycznie przy każdej możliwej okazji. To goście częściej operowali futbolówką, to oni byli stroną przeważającą. Ich problem zaczynał się jednak, gdy przychodziło wejść w pole karne. Tam nie do końca wiedzieli co zrobić. Trzeba też zauważyć, że to nie łyżwiarstwo figurowe – tu nikt punktów za styl nie przyznaje.
Przyznaje się je natomiast za zwycięstwo, a Lechia w sobotni wieczór odniosła już trzynaste w całym sezonie. Żeby zobrazować jak gigantyczny progres zanotował gdański klub na przestrzeni ostatnich miesięcy, wystarczy szybki rzut oka na poprzednie rozgrywki, w których to udało się wygrać zaledwie dziewięciokrotnie.
Lechia była skuteczna i znów pokazała ile w polskiej lidze znaczą stałe fragmenty gry. Bramka na 1:0? Bajeczne uderzenie Filipa Mladenovicia z rzutu wolnego. Samo okienko, bramkarz nie miał absolutnie nic do powiedzenia. Trudno będzie o ładniejszego gola w tej kolejce. Gol na 2:1? Kapitalne dośrodkowanie Daniela Łukasika z rzutu wolnego, z którego skorzystał Flavio Paixao. Warto podkreślić, że biało-zieloni ponownie wyszli na prowadzenie w najmniej oczekiwanym momencie. To Pogoń się rozkręcała z minuty na minutę i jeśli gdzieś pachniało drugim golem, to bardziej w obozie przyjezdnych. Tymczasem futbol po raz kolejny pokazał, że jest brutalny i mało ma wspólnego ze sprawiedliwością. Lechii raczej nie należały się tego wieczora trzy punkty, natomiast któryś już raz w tym sezonie zostały one niemal wyszarpane z gardła przeciwnikowi. Oczywiście nie byłoby tego wszystkiego bez solidnej gry w defensywie, jazdy na tyłkach czy bez tzw. gryzienia trawy. To jest coś z czego słyną gdańszczanie.
Trener Stokowiec wielokrotnie przyznawał na konferencjach prasowych, że nie chce, by jego zespołowi coś się udawało. Chce, żeby jego zespół na wszystko zasłużył ciężką pracą i dobrą postawą na boisku.
Po meczu z Pogonią słychać było głosy, że Lechia miała mnóstwo szczęścia, że nie powinna wygrać, że kiedyś ten fart wreszcie się skończy. Trudno jednak mówić o szczęściu, skoro powtarza się to już któryś raz w tym sezonie.
Bo czy w meczu z Cracovią Lechia zasłużyła na zwycięstwo? Niekoniecznie. We Wrocławiu? Gdyby piłkarze Śląska trafiali w bramkę, a nie notorycznie w poprzeczki, mogło być różnie. Nawet derby Trójmiasta wygrane zostały praktycznie w ostatniej akcji meczu – tam też być może bardziej sprawiedliwy byłby remis. Coś jednak sprawia, że Lechia te zwycięstwa przyciąga. Były trener Lechii Piotr Nowak lubił powtarzać, że zwycięstwa są nawykiem. Być może wreszcie biało-zieloni złapali ten nawyk. To jest właśnie ta różnica w porównaniu z poprzednimi sezonami. Lechia już nie raz potrafiła takie mecze remisować, a nawet przegrywać.
***
Nic dziwnego, że trener Pogoni Kostja Runjaić po meczu był bardzo zdenerwowany. Twierdził, że tylko jeden zespół chciał grać w piłkę i bynajmniej nie byli to gospodarze. - Jeśli nadal mamy nie grać w piłkę, ale wygrywać, to w porządku, niech tak będzie - skontrował Patryk Lipski.
- To nie jest też tak, że przez cały sezon tylko się bronimy. Mamy swój styl gry, który przynosi efekty. Mamy szybkich skrzydłowych, czekamy na kontry. To jest styl Atletico Madryt czy reprezentacji Francji, która zdobyła mistrzostwo świata nie grając pięknie. Nam i kibicom wcale to nie przeszkadza - podsumował Lipski.
Ale czy można o liderze Lotto Ekstraklasy, zespole, który strzelił 36 goli (tylko Jagiellonia ma więcej - o jedno trafienie) mówić, że gra tylko defensywnie? W Gdańsku już nie raz przerabiano piękną grę, a punktów z tego nie było. Teraz postanowiono pójść inną, wydaje się, że właściwą drogą.
Oczywiście wpływ na taką, a nie inną grę mają choćby kontuzje. W sobotę nie mógł wystąpić Lukas Haraslin czy Rafał Wolski, a Patryk Lipski opuścił boisko niedługo po przerwie z uwagi na kolejny uraz. Obecnie jest u lekarza i czeka na diagnozę czy konieczna będzie dłuższa pauza. Przez to w Lechii nieco brakuje kreatywnych i nieszablonowych zawodników, dlatego też gra z Pogonią nie była zbyt płynna i ograniczono się do kontr. Podobnie powinno to wyglądać w najbliższym meczu (sobota, godz. 20.30, wyjazd do Kielc). Natomiast gdyby zgadzał się również wynik, kibice raczej by nie narzekali.