lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 269 (4/2019)
27 marca 2019


HISTORIA HOLENDRA W GDAŃSKU

Ricardo Moniz w Lechii

W marcu 2014 roku doszło w Lechii do zmiany trenera. Michała Probierza zastąpił Holender Ricardo Moniz. Został pierwszym od przeszło pół wieku zagranicznym trenerem Biało-Zielonych.

LECHIAHISTORIA.PL
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12545/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Od momentu przejęcia klubu przez tajemnicze niemiecko-portugalsko-szwajcarskie-nie-wiadomo-jakie konsorcjum dni Michała Probierza jako trenera Lechii wydawały się policzone. Jego los został w praktyce przypieczętowany na zimowym obozie w Turcji, gdy pewien opalony manager oznajmił, że może łatwo sprawić, by stosunek pracy Probierza wkrótce dobiegł końca. Oczywiście użył nieco innego sformułowania, ale łapiecie o co biega. Od tej pory zawsze pełen wigoru trener Michał był coraz bardziej przygaszony.

Gdy po ligowej przegranej z Lechem lechiści prawie stracili szanse na awans do czołowej ósemki, los trenera zawisł na ostatnim włosku. Gwoździem do trumny okazał się pucharowy remis 1:1 z Jagiellonią. Wynik ten wyeliminował lechistów z rozgrywek na poziomie ćwierćfinału. Tego dla konsorcjum było za wiele, to był właściwie pretekst, na który czekano. Przeczuwał to także Probierz, zakładając na mecz dres, choć wcześniej zawsze wkładał garnitur. Znamienny był też fakt, że większościowy udziałowiec Lechii Franz Josef Wernze, obecny w Gdańsku tego dnia na trybunach, nie zamienił z trenerem Biało-Zielonych nawet słowa, mimo, że był na to czas przez cały dzień, a i Probierz przecież biegle włada narzeczem Goethego.

Zresztą zejdźmy na ziemię. Już przed meczem partnerka jednego z piłkarzy na VIP-ach znienacka zagaiła partnerkę jednego z asystentów trenera: – Twój mąż został zwolniony razem z trenerem? Kobiety są z Wenus i czasem trudno za nimi nadążyć, ale żeby potrafiły przepowiadać przyszłość? Nie chce nam się wierzyć, tak samo jak w to, że Probierz po spotkaniu w szatni powiedział piłkarzom Lechii: nie wiem jak z waszym pucharem, ale ja gram dalej. Żarty na bok, faktem jest, że za kilkanaście dni Michał pracował już w… Białymstoku, gdzie zastąpił… Piotra Stokowca.

Tak na serio, Probierzowi bardzo zależało na pracy w Gdańsku, spodobało mu się tu i snuje plany by na starość osiąść nad morzem na stałe. Zresztą każdy Hanys marzy by o tym, by tu zamieszkać. Żal po zwolnieniu tylko w pewnym stopniu ukoiła sowita odprawa, za którą jak głosi kolejna stugębna plotka Michał kupił sobie chawirę w Neptun Parku.

Po remisowym meczu z „Jagą” Probierz został poproszony na górę i zwolniony z funkcji. Pizdnął drzwiami tak że futryna prawie doleciała do wieży ciśnień. Wybiegł za nim równie rozbawiony, co opalony menago z szyderczym: a gdzie jest trenerek?

RONALDO

I wtedy w zastępstwie objawił się ON. Nie cały na biało, jak w kawale, ale na konferencji w płaszczu a la Ricardo Tubbs z serialu Miami Vice. Lub Tom Cruise z Topguna. Też Ricardo, tyle że MONIZ. Holender z przeszłością trenerską m.in. jako asystent w Tottenhamie, Red Bull Salzburg (to ten austriacki ślad) i Hamburger SV (skąd znał głównego orędownika zatrudnienia nad Motławą – trenera/inwestora Thomasa von Heesena).

Asystentów Moniza – Ryszarda Robakiewicza i Tomasza Untona dobrano pod kątem znajomości języka niemieckiego. Szybko okazało się, że w Gdańsku, mimo niemieckiej przeszłości miasta, o wiele bardziej łapią angielski. Zaczęły się jaja, bo trener Robakiewicz język Szekspira znał tak sobie.

Naczelną dewizą Moniza była ciężka praca, raz nawijał w szatni, że grajki mają pracować jak Ronaldo, który ostatni po zajęciach zamyka drzwi. „Robak” przetłumaczył: nie zdziwcie się, jak przez te drzwi wejdzie zaraz Ronaldo. Chłopcy zaraz beka, nie szło wytrzymać. A Moniz się wkurzył, nie wiedząc o co chodzi.

Ricardo został zaprezentowany w czwartek, a w sobotę był już pierwszy mecz z Piastem Gliwice. Zdążył zrobić ledwie dwa treningi. Najważniejsze – skumał, że najlepszy piłkarsko jest „Wiśnia”, na którego wołał „Wizi”, co nawet do Piotrka przylgnęło, bo jeszcze dziś czasem Mateusz Bąk tak do niego mówi.

Rafał Janicki wspomina – Od początku było ostro. Na pierwszym treningu w czwartek tak nam spompował nogi, że koniec. O co tu chodzi? W piątek to samo, znów dwie godziny zajezdni. Asystent mówi: czemu on nie kończy treningu, jutro mecz! Wychodzimy na spotkanie ligowe, a tu i wytrzymałość jest i szybkość jest!

Po wylądowaniu w Gdańsku Ricardo pierwsze kroki skierował, co naturalne, do osiadłego tu od lat rodaka, Jana de Zeeuwa. Zadzwonił też do „Bobo” Kaczmarka, który przez asystenturę u Leo Beenhakkera był dobrze umocowany w piłce holenderskiej. Długo gadali przez telefon, ale gdy pytamy trenera Kaczmarka, czy to on z de Zeeuwem napisali Monizowi skład na pierwszy mecz z Piastem, „Bobo” stanowczo zaprzecza: – Dostał ode mnie pełną informację, dlaczego jest tak źle w drużynie (na trzy mecze przed końcem sezonu zasadniczego traciła trzy punkty do czołowej ósemki – przyp. red.). Poza tym tradycyjne trenerskie życzenia: niech lucky lady nad tobą czuwa i niech Bóg ma cię w swojej opiece.

Pan Bóg wyraźnie opuścił Zaura Sadajewa, który tuż po przerwie na samym środku placu gry zdeptał filigranowego Victora Nikiemę i wyleciał z boiska. Lechia już wtedy prowadziła 1:0 po pięknym strzale Piotra Grzelczaka, wyjątkowo nie z woleja. Mimo gry w osłabieniu lechiści nie ustawali w atakach. Prowadzenie podwyższył Maciej Makuszewski. – Strzeliłem jak Eric Cantona – cieszył się po meczu „Maki”, dla którego był to premierowy gol w biało-zielonych barwach. – Spora w tym zasługa trenera Ricardo Moniza, który po tym, jak nie wykorzystałem dobrej sytuacji do przerwy, uspokoił mnie. Powiedział, że przyjdzie kolejna i mam zachować więcej zimnej krwi. Podziałało, dlatego tuż po bramce podziękowałem mu za tę radę.

Ostatecznie skończyło się wynikiem 3:1 dla Lechii, a za tydzień po golach „Grzela” i „Makiego” z kwitkiem zostało odprawione Zagłębie Lubin.

Cały artykuł na Lechiahistoria.pl




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT