lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 274 (2/2020)
29 stycznia 2020


BYŁY OBROŃCA BIAŁO-ZIELONYCH

Sebastian Madera: dwie wieże w Gdańsku

Środkowy obrońca Sebastian Madera gdy grał w Lechii nie brał jeńców. Dziś pracuje w Akademii Lecha Poznań, dlatego wzięliśmy go na spytki przed niedzielnym meczem w Poznaniu. Mecz Lech – Lechia rozpocznie się w niedzielę o 17.30.

MIKE
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12570/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Sebastian, w ciągu trzech lat, w których byłeś w Lechii rozegrałeś 44 spotkania ligowe, w których zdobyłeś trzy gole. Jak byłeś na chodzie nie zawodziłeś, ale dużo czasu uciekło przez kontuzje…

- Na początek chciałem wyrazić zdziwienie, że ktoś o mnie, skromnym ligowym wyrobniku pamięta. To bardzo miłe. To był świetny czas pod każdym względem, może oprócz zdrowia.

No właśnie, szlachetne zdrowie…

- Jak silnik pod maską nie pracuje to długo nie pociągnie, ot cała prawda. Nawet jak przychodziłem do Lechii to miałem kontuzję. Około dwóch miesięcy zajęło mi dojście do formy. Zadebiutowałem z Bełchatowem i od razu bramka na początku. Wejście smoka, wygraliśmy 3:1.

Tamten sezon to walka o utrzymanie, ostatecznie przypieczętowane wygraną z Legią 1:0 u siebie.

- Było nerwowo. Tą wygraną sprawiliśmy, że nasz los był w naszych rękach, nie musieliśmy patrzeć na innych. To zupełnie inna, o wiele cięższa sytuacja gdy walczysz o utrzymanie niż o najwyższe cele. Jeden fałszywy krok i po tobie. Na szczęście udało się. Śmiem twierdzić, że gdyby nie trener Paweł Janas mogłoby być różnie. On zachowywał pełen spokój i to przechodziło na drużynę. A przecież nie był przyzwyczajony do gry o utrzymanie.

Zdania ówczesnych członków drużyny są podzielone. Starsi mówią, że Janas miał wszystko pod kontrolą, a młodzi że do końca, jak oni mówią: „ogarniał”.

- Z racji wieku o wiele mi bliżej do zdania starszyzny. Ale nie tylko. Młodzi niewiele wiedzą o życiu, mam nadzieję że do dziś zmądrzeli. Trochę czasu już minęło. Janas, mega fachowiec i dobry człowiek. Wszystko miał poukładane.

Po Janasie nastąpiła era trenera „Bobo” Kaczmarka. Pewnie masz jakieś ciekawe historie związane z tym szkoleniowcem-gawędziarzem.

- Trochę tego było. Pamiętam jak przed którymiś zajęciami trener nam tłumaczy co będziemy robić i nagle wypadł mu ząb „jedynka”. Leżeliśmy ze śmiechu. Zaraz po tym jak znaleźliśmy ząb.

Wtedy do Gdańska wrócił Jarek Bieniuk. Za trenera Probierza pisało się o powołaniu was do reprezentacji. Weszliście na dobry poziom.

- Gazety pisały o „dwóch wieżach”. To był dobry czas, płacono na czas, miałem w tym zakresie złe doświadczenia z Widzewa, gdzie były opóźnienia po pół roku. Nie było złotych klamek, bogactwa, ale to co obiecano – tak było. Moja żona wróciłaby do Gdańska chętnie choćby dzisiaj.

Na początku tamtego sezonu napęd dał wam remis z Barceloną. Była obawa, że skończy się masakrą.

- Szczerze to ja się bałem. Ale wierzyliśmy w metody trenera Probierza. Zremisowaliśmy 2:2, a mój kolega z obrony Jarek Bieniuk, wyszedł do góry jak nigdy wcześniej i zdobył gola.

Z przyjściem nowych właścicieli sytuacja w szatni zrobiła się napięta.

- To nie było w porządku, że nowi zawodnicy dostawali kontrakty o niebo lepsze od nas. Ja już nie chciałem grać w tej nowej Lechii. Trener Probierz też jakby zrobił się przygaszony, chodził jak struty. To się przeniosło na zespół.

Ty zacząłeś wtedy wojenkę z całym światem.

- Nie wytrzymałem presji. Nie ukrywałem, że chcę odejść do Jagielloni gdzie poszedł Probierz. Nie potrafiłem opanować złości, że tak to się potoczyło i wylądowałem w rezerwach. Dziś może rozegrałbym to inaczej, więcej bym skorzystał od trenera Ricardo Moniza, którego z perspektywy czasu uważam za dobrego fachowca.

Z Probierzem spotkałeś się potem w „Jadze”.

- Pokłóciliśmy się o moją dietę. On megamocny, jak z tego filmu ja też niepokorny. Pożarliśmy się być może dlatego, że jesteśmy do siebie podobni? Trafiła kosa na kamień, ale to on był szefem i w Jagiellonii skończyło się tak jak w Lechii. Potem wszystko sobie wyjaśniliśmy i dziś funkcjonujemy na zdrowych zasadach. A Michał zrobił w Białymstoku dobry wynik. Zdobyliśmy brązowe medale i to w dużej mierze dzięki zawodnikom grającym wcześniej w Lechii. Z Przemka Frankowskiego Probierz zrobił kadrowicza, Patryka Tuszyńskiego sprzedał za milion euro.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT