Gdańsk: czwartek, 18 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 285 (1/2022)

9 stycznia 2022

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

NOWY TRENER REZERW LECHII

Tomasz Byszko: Doceniam otrzymaną szansę od klubu

Tomasz Byszko został nowym trenerem czwartoligowej drużyny rezerw Lechii. Cały rok 2021 przepracował w sztabie szkoleniowym pierwszego zespołu Biało-Zielonych, a wcześniej przez kilka lat pracował jako trener w Akademii Lechii.

BARTONI

Dzień dobry Panie trenerze, ostatnio został Pan w jakiś sposób awansowany, bo klub powierzył Panu trenowanie drużyny rezerw, zastąpił Pan na tym stanowisku trenera Macieja Durasia, ale jednocześnie będzie Pan kontynuował współpracę z pierwszym zespołem. Jak to ma dokładnie wyglądać?

- Dzień Dobry ! Wyglądać to będzie następująco. Dalej będę współpracował z trenerem Tomkiem, ale oczywiście swoją główną uwagę poświęcę wraz ze sztabem drugiemu zespołowi, tak aby ci chłopcy mieli jak najlepsze warunki do rozwoju. Chcemy, żeby ta praca przynosiła owoce i za jakiś czas te młode osoby były przygotowane do przejścia z akademii do pierwszego zespołu. Celem tego projektu jest to, żeby zawodnicy z drugiego zespołu byli jak najlepiej przygotowani pod względem piłkarskim i motorycznym, ale przede wszystkim pod względem wiedzy, czego będzie się od nich wymagać w pierwszej drużynie.

Kiedy się Pan dowiedział, że zostanie Panu powierzona taka funkcja? Po zakończeniu rundy jesiennej w IV Lidze rozmawiałem z trenerem Durasiem i wtedy nic nie zapowiadało, że szykuje się zmiana koncepcji w drużynie rezerw.

- Informacja z klubu dotarła do mnie przed świętami, więc miałem niewiele czasu na przestawienie się do nowej roli. Śmieję się nawet z żoną, że urlop, który miałem pomiędzy świętami, a nowym rokiem poświęciłem na pracę zamiast na wypoczynek, bo trzeba było wszystko dobrze przygotować do pracy z drugim zespołem.

Faktycznie miał Pan mało czasu na przygotowania. Pierwsza drużyna już wyjechała na obóz przygotowawczy, ale Pan został w Polsce. Rozumiem więc, że większość tych obowiązków będzie jednak dotyczyć drugiej drużyny.

- W tym okresie, w którym teraz jesteśmy sprawa jest oczywista. Pierwszy zespół pojechał na obóz, a ja jako pierwszy trener muszę zostać na miejscu i dowodzić obowiązkami, które są przy drugim zespole. Do 24 stycznia, kiedy pierwszy zespół wróci z obozu jestem oddany tylko i wyłącznie pracy przy drugiej drużynie, żeby jak najlepiej wykorzystać ten czas, i żeby przekazać wszystkie informacje, które zostały przygotowane w tym krótkim okresie między świętami, a Nowym Rokiem dla chłopaków. Jest kilka rzeczy, których nie dowiedzą się z boiska, trzeba ich uświadomić i pokazać im elementy gry, które chcemy wprowadzić, żeby im to zobrazować, i żeby było to łatwiej wprowadzić w trening.

Napisał Pan kiedyś po stażu w Ajaxie Amsterdam coś takiego: "Drużyny Ajaxu dążą do gry systemem 1-4-3-3. Chcą grać ofensywny i atrakcyjny dla oka futbol. Założeniami przewodnimi jest gra od bramkarza i konstruowanie akcji od tyłu. Jeżeli odbierają piłkę, chcą jak najszybciej zagrać do przodu z pominięciem linii pomocy, co wiąże się z szybkim zdobywaniem terenu i tworzeniem sobie sytuacji bramkowej. Robią to poprzez zagranie dłuższej piłki. Zasada 5 sekund, kiedy chcą odebrać piłkę i korzystać z dezorganizacji gry przeciwnika. Zawsze starają się grać wysokim pressingiem, tak żeby przeciwnik nie rozgrywał akcji od własnej bramki." - bardzo mi się spodobał ten opis, jest krótki, ale treściwy i ciekawi mnie, jak trener Byszko chciałby opisać swoją drużynę rezerw za pół roku?

- Właśnie go Pan przeczytał.

Dokładnie w ten sam sposób?

- Myślę, że na pewno będziemy kilka rzeczy dokładać, ale ten opis, który pan przytoczył jest bardzo zbliżony do tego co zaczęła grać Lechia trenera Tomasza Kaczmarka. Mówię tutaj o graniu od bramki, o konstruowaniu akcji, o szybkiej reakcji po stracie piłki. Więc myślę, że ten opis wypisz-wymaluj opisuje grę pierwszego zespołu, ale także tego co będziemy chcieli przenieść na drugi zespół i czego będziemy chcieli uczyć chłopaków.

Ilu z tych młodych zawodników z drugiego zespołu, to piłkarze, z którymi Pan współpracował, na którymś etapie pańskiej pracy w Lechii?

- Właściwie z większością, bo przy roczniku 2002 pracowałem jako asystent trenera Maćka Durasia. 2005 rocznik prowadziłem samodzielnie przez ponad 2 lata. Z rocznikiem 2004 miałem mniej styczności, ale pracując w szkole byłem trenerem wspierającym, więc praktycznie wszystkich tych chłopaków znam od ładnych kilku lat. Cały czas miałem możliwość przyglądania się ich rozwojowi. Zapadła decyzja, żeby kilka osób do kadry drugiej drużyny zostało dołączonych z młodszych roczników, bo doszliśmy do wniosku, że w danym momencie są już gotowi, żeby rywalizować z tymi chłopcami o grę w IV Lidze, ale też przede wszystkim o to, by jakość treningu w drugim zespole rosła.

Niedawno do sztabu dołączył trener Emanuel Ribeiro. Z wypowiedzi trenera Kaczmarka wynika, że ma z Panem współpracować przy drugiej drużynie. Jest Pan entuzjastą portugalskich metod szkoleniowych, więc ciekawi mnie, czy miał Pan coś wspólnego z przyjściem tego trenera do Lechii?

- Nie. Z Emanuelem nie znaliśmy się wcześniej. Poznaliśmy się tutaj w sztabie.

Rozumiem. A na czym ma polegać wasza współpraca w drugim zespole?

- Emanuel odpowiadał przede wszystkim za rozwój indywidualny zawodników w Szachtarze Donieck, którzy wchodzili z drugiego zespołu do pierwszego i myślę, że jego rola tutaj będzie podoba ze względu na jego doświadczenie w wielu zagranicznych klubach.

Ma Pan takie poczucie, że w pewien sposób Lechia próbuje sobie wyszkolić Pana jako szkoleniowca do pracy w pierwszej drużynie w przyszłości? Najpierw dołączył Pan do sztabu Piotra Stokowca, teraz będzie Pan kontynuował pracę przy pierwszym zespole i jednocześnie dostaje do poprowadzenia drugi zespół.

- Myślę, że to pytanie jest bardziej skierowane do innych osób. Ja otrzymałem teraz takie zadanie. Na pewno jestem wdzięczny klubowi za to, że mam dalszą możliwość pracy przy pierwszym zespole, co jest dla mnie ogromnym doświadczeniem. Wiem jaki obowiązek teraz na mnie spada i raczej nie wybiegam za daleko w przyszłość. Mamy dużo pracy do wykonania z tymi chłopcami, żeby ich jak najlepiej przygotować. Będę kontynuował pracę, którą wykonał trener Maciek. Na pewno wdrożymy kilka nowych rzeczy z pierwszego zespołu, bo to było głównym zamysłem tego całego projektu. Tak jak wspomniałem, nie wybiegam za daleko w przyszłość i skupiam się na obowiązkach, które obecnie zostały mi powierzone.

Ale praca pierwszego szkoleniowca w Ekstraklasie jest jednym z pańskich marzeń?

- Tego się nie da ukryć. To jest cel długoterminowy, który sobie obrałem, że chciałbym kiedyś spróbować swoich sił jako pierwszy trener w zespole ekstraklasowym. Czy tak będzie? Zobaczymy, na razie pracuję tak jak umiem, tak jak mogę i daję z siebie wszystko co najlepsze, żeby pomóc klubowi w organizacji szkolenia, a teraz w drugim zespole pomóc tym chłopcom przenieść się z drugiej drużyny do pierwszej.

Pociągnę jeszcze ten temat Ekstraklasy. Załóżmy, że Trener Byszko przebiera w ofertach i może wybrać dowolny klub w Ekstraklasie, poza Lechią oczywiście, żeby było uczciwie gdzie by trener poszedł?

- Przede wszystkim nie myślę, że chodzi o klub i nazwę. Najważniejsza jest organizacja klubu, podejście osób zarządzających klubem. Najchętniej pracowałoby się w takim klubie, gdzie trener może zbudować zespół na swoich zasadach.

Czyli Raków Częstochowa.

- Powiedzmy, że Raków Częstochowa i model trenera Papszuna, który od kilku lat się sprawdza i dobrze to wygląda w polskich warunkach. To można tak na szybko powiedzieć, a nazwa i znaczenie klubu nie są aż tak istotne, ale jeżeli rozmawiamy o Ekstraklasie to baza szkoleniowa i jakość zawodników to podstawa do dalszej pracy.

W zeszłym roku pracował Pan trochę z trenerem Stokowcem, trochę z trenerem Kaczmarkiem. Czego się Pan nauczył od obu tych szkoleniowców?

- Myślę, że na pewno ciężkiej pracy i wytężonego myślenia na temat poszczególnych zawodników, ale też treści treningowych, które potem muszą układać się w całość. To się przekłada potem na obraz naszej gry w meczu. Konsekwencji w swojej pracy i podejmowania decyzji, które nie zawsze są łatwe, co miałem możliwość zaobserwować. Przykładowo po moim pierwszym meczu w Ekstraklasie z Jagiellonią za trenera Stokowca stwierdziłem, że takiego doświadczenia nie zagwarantuje ci żadna książka, bo w 36 minucie Kałuziński dostaje żółtą kartkę, a chwilę później drugą za rzucenie piłki i od tego momentu gramy w 10. Wtedy można uczyć się reakcji trenera, co się dzieje w szatni, jakie przesunięcia zrobić, żeby dalej w tym meczu zostać. To były takie najlepsze i najważniejsze smaczki i dalej są, bo mogłem się przez pół roku uczyć od trenera Piotra, a teraz mam możliwość uczyć się przy trenerze Tomku. Są to na pewno dwie inne osobowości, dwa inne style pracy. Trener Piotr był zwolennikiem piłki pragmatycznej, dostosowanej do zawodników, opartej na kontrataku i dobrej, zorganizowanej defensywie. Teraz zespół Lechii trenera Kaczmarka gra odważnie w ofensywie, z większym ryzykiem i dużo wyżej niż grała Lechia trenera Piotra, ale też nie zapominajmy, że trener Piotr zostawił tutaj bardzo dużo dobrego pod kątem wyniku w lidze i Pucharze Polski.

Z pańskiej perspektywy osoby pracującej z Piotrem Stokowcem, ta decyzja klubu o rozstaniu z nim w tamtym momencie była dla Pana zrozumiała?

- Ja nie byłem tak blisko tego wszystkiego

Ale spojrzał Pan w komunikat prasowy i był Pan zaskoczony, czy nie?

- Myślę, że każdy ze sztabu był zaskoczony. To była informacja, którą otrzymaliśmy nagle, ale takie jest życie trenera. Taka jest piłka nożna, trzeba było to zaakceptować i pracować dalej.

Ten sztab trenera Stokowca był bardzo zgrany. Wszyscy w nim współpracują ze sobą od dawna. Gdy przyszedł do Lechii trener Kaczmarek, to musiał w zasadzie od zera zbudować własny sztab. Pan pozostał jednak dalej przy pierwszej drużynie. Jak wygląda taki proces budowania sztabu i czy pomógł Pan w jakiś sposób trenerowi Kaczmarkowi korzystając z tych doświadczeń z pracy z trenerem Stokowcem?

- Trener wcześniej zaczerpnął informacji o wielu innych osobach, które były na tamtą chwilę na rynku trenerskim. Przede wszystkim wrócił do nas trener Maciej Kalkowski, czyli trener mocno związany z Lechią, mający biało-zielone serducho i myślę, że to trener Maciej bardziej pomógł swoim doświadczeniem zbudować sztab. Na pewno trener Tomasz miał swoje przemyślenia i je wykorzystał przed przyjściem tutaj. Moja osoba nie brała udziału w tworzeniu sztabu szkoleniowego. Osoby bardziej doświadczone się tym zajęły i taka jest chyba kolej rzeczy.

Teraz spadła na pańskie barki dość duża odpowiedzialność, więc jednak chyba to zaufanie ze strony trenera Kaczmarka jest.

- Bardzo się cieszę, że trener mnie wytypował do tego projektu. Jeżeli rzeczywiście możemy mówić o zaufaniu, to myślę, że przez te pół roku trener zdążył mnie poznać i zobaczył jak pracuję. Doceniam to, że dostałem od klubu szansę na poprowadzenie drugiej drużyny, bo to tak naprawdę moja pierwsza praca z drużyną seniorską.

Pan długo trenował drużyny juniorskie, więc jest to idealna okazja by poruszyć temat szkolenia. Mam takie poczucie, że nawet na rynku krajowym Lechii uciekają drużyny, które jeszcze kilka lat temu były na podobnym poziomie, jak np. Pogoń Szczecin. Jak bardzo jednak możemy w Lechii Gdańsk niwelować różnicę wynikającą np. z infrastruktury za pomocą jakości szkoleniowej?

- Temat rzeka i można o nim bardzo długo opowiadać, ale ja myślę, że fajnie by było mieć w Lechii lepsze warunki infrastrukturalne, ale my też nie mamy złych warunków. Współpracujemy ze szkołą i możemy trenować młodsze drużyny pod balonem. Mamy Traugutta do dyspozycji pod pierwszy zespół i grupy młodzieżowe. Wynajmujemy boisko w Sopocie, więc mamy model podobny do Slavii Praga, gdzie ośrodki treningowe w liniach prostych dzieli zawsze jakieś 10km. Nie ma co się zasłaniać bazą, po prostu ona jest dość widoczna. Gdziekolwiek się nie pojedzie na staż zagraniczny, to ta infrastruktura jest potężna i rzeczywiście robi wrażenie. Dlaczego o tym mówię? Bo gdy mówimy, że ktoś nam odjeżdża, to jeżeli rodzic spojrzy na akademię Lechii i porówna to do takiej, gdzie wszystko jest na miejscu pod stadionem, to wiadomo, że jego pierwsza wizualna reakcja jest taka, że tutaj wszystko jest świetne. Mało kto zagłębia się w to co potem się robi z tą młodzieżą, jaki jest plan szkolenia. Myślę, że to jest istotne. Trenerzy, którzy muszą podejść do tego profesjonalnie i poradzić sobie w takich warunkach jakie są. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że tego nie ma, tego nie ma, tego nie ma i się obrazić na wszystko. Warto jest podnieść rękawicę i walczyć, bo warunki może nie są światowej klasy, ale nie są najgorsze. Są bardzo dobre do tego, żeby wykonać dobrą pracę z tymi zawodnikami. Nie przeszkadzają w niczym, żeby wyszkolić kolejnego Filę, kolejnego Urbańskiego, czy innych zawodników, którzy teraz pukają do bram pierwszego zespołu, albo już w nim są. Jeżeli mamy tak szerokie pytanie, to taka jest moja pierwsza, krótka odpowiedź, która mi przychodzi na myśl. Dobre szkolenie opiera się na dobrej organizacji, dobrych trenerach i dobrych zawodnikach, a nie na otoczce, która jest dookoła, choć ona też jest istotna.

Ilu takich dobrych zawodników Lechia obecnie ma w swoich drużynach młodzieżowych?

- W każdej drużynie juniorskiej mamy kilku utalentowanych zawodników. Cała sztuka polega na tym, żeby tych zawodników umiejętnie doprowadzić do najwyższej drużyny akademii, a później przetransferować z akademii do pierwszego zespołu, co też robimy. Na chwilę obecną mamy 6 zawodników z akademii, lub zawodników, którzy przyszli do nas i spędzili w naszej akademii jakiś czas i teraz są w pierwszym zespole. Antek Mikułko, Filip Koperski, Jakub Kałuziński, Kacper Sezonienko, Mateusz Żukowski czy Tomek Makowski. Są także na obozie Bartosz Brylowski, Maciej Zagraba, Kuba Racieniewski czy Krystian Okoniewski. Ten ostatni to chłopak, który w wieku 14 lat przyjechał do nas 600 kilometrów z Zamościa i przeszedł szczeble od U14 do drugiej drużyny i puka do pierwszego zespołu. Myślę, że mamy sporo tych chłopaków, a będziemy robić wszystko, by było ich jeszcze więcej.

Wspomniał Pan wcześniej, że praca z trenerem Stokowcem i Kaczmarkiem pozwoliła Panu zaobserwować proces podejmowania trudnych decyzji. Wiadomo, że młodym zawodnikom może zdarzyć się jakiś wybryk, wyjście na miasto. W jaki sposób trener Byszko reaguje na wyskoki zawodników?

- Na pewno ważna jest rozmowa z takim zawodnikiem i naprowadzenie go na dobrą ścieżkę. To jest podstawa by w danym momencie uświadomić go, że jeżeli chce być profesjonalistą i grać na najwyższym poziomie, to musi ograniczyć takie rzeczy do zera, by zawsze być przygotowanym do treningu, i żeby omijały go kontuzje. Każda kontuzja osłabia organizm i przeszkadza w dalszym rozwoju. Myślę, że to jest pierwszy krok. Nie reaguję pochopnie, staram się dowiedzieć co się wydarzyło. Nie oszukujmy się, każdy z nas był młody i każdy z nas robił głupie rzeczy. Tym chłopakom trzeba pomóc, a nie za każdy wybryk wyrzucać z klubu.

Zdarzały się trenerowi takie problemy wychowawcze?

- Myślę, że w każdym klubie zdarzały się i będą się zdarzać. To są młodzi chłopcy i trzeba im pomóc, trzeba ich nakierować i ich uświadamiać.

Podkreśla Pan wagę pracy psychologicznej z zawodnikiem. Niedługo po trenerze Stokowcu odszedł jednak z klubu Paweł Habrat, z którym wdrożyliście w akademii plan przygotowania mentalnego. Jak to teraz wygląda w Lechii?

- Dalej w klubie jest Natalia Breza, która też pomagała wdrożyć ten plan. Uważam, że trening mentalny to ważny aspekt, szczególnie u młodzieży, którą dość często dotyka brak wiary w siebie i swoje umiejętności, gdzie myślę, że poszczególnymi zagraniami psychologicznymi możemy pomóc zawodnikom odnaleźć się. Praca nad głową i stresem, który ich spotyka np. na boisku jest bardzo ważna. Zawodnicy są różni, niektórzy w ogóle nie będą odczuwać tego stresu, wyjdą na boisko i będą robić swoje, a są zawodnicy, którym trzeba pomóc. Myślę, że ta praca jest istotna. Nie zawsze uważam, że to musi być konkretnie psycholog, mogą to być trenerzy, którzy mają dobre relacje z zawodnikami, ale też mają wiedzę, jak w danych sytuacjach postępować, albo jak pewne sytuacje rozpoznawać. Dużo rzeczy wyciągnąłem od Pawła Habrata. Parę godzin przesiedziałem będąc trenerem U15 z naszą psycholog Natalią, z którą dyskutowaliśmy w jaki sposób do danego zawodnika podejść, jakie komunikaty przekazywać, albo jak stworzyć profil zespołu i jak z nim pracować, żeby instrukcje, które chcemy przekazać były dla zawodników zrozumiałe i przede wszystkim, żeby piłkarze te informacje przyswajali, a nie je odbijali od siebie. Myślę, że to jest bardzo istotny i fajny aspekt, który ma wiele narzędzi działających w zakresie psychologii i teambuildingu, co pozwala zespół scalić.

Dobrze, że poruszył Pan ten temat teambuildingu. Mateusz Żukowski nie pojechał na obóz z pierwszą drużyną, więc w dość naturalny sposób spada on do drugiego zespołu. Teraz Pan jako trener rezerw musi coś z tym zrobić, bo mimo że istnieje jakiś konflikt pomiędzy Mateuszem i klubem, to sam zawodnik raczej nie zaakceptuje takiej sytuacji, że od dzisiaj jest piłkarzem rezerw. A jeżeli zaakceptuje, to będzie chciał grać i może w jakiś sposób zablokować kogoś innego, kto by dostał szansę. Jak Pan sobie radzi w takiej sytuacji?

- Nie chciałbym poruszać spraw kontraktowych. Mateusz sam musi podjąć decyzję. Dopiero wtedy zostaną wykonywane jakiekolwiek ruchy i klub na pewno o tym poinformuje. Ja na pewno nie chcę wyprzedzać decyzji klubu, ani o tym opowiadać. W przypadku takiej sytuacji myślę, że Mateusz jest na tyle ambitnym zawodnikiem, że jego celem nie jest gra w IV Lidze, a bycie dalej w Ekstraklasie, albo jeszcze wyżej.

Piłkarska Polska żyje obecnie tematem wyboru nowego selekcjonera. Ma Pan wśród polskich trenerów jakiegoś swojego faworyta?

- Bardzo dużo spekulacji było o trenerze Piotrze jeszcze dużo wcześniej, przed zatrudnieniem Paulo Sousy. Teraz jak trener długo nie miał pracy i zaczęła się ta cała saga z wyborem selekcjonera, to przez myśl mi przeszło, że może znowu być jakaś możliwość zatrudnienia trenera Piotra. Jak mam być szczery, to nie mam jakiegoś swojego kandydata na chwilę obecną. Myślę, że dobrze, żeby była to osoba z dużym doświadczeniem międzynarodowym jeśli nie będzie to trener z Polski. Uważam jednak, że reprezentację Polski powinien poprowadzić trener z Polski, trener stąd, znający zawodników. To jest w moim odczuciu bardzo istotna rzecz.

Kiedyś prowadził trener projekt "Dzielę się wiedzą". Niestety nie da się już znaleźć tej strony na Facebooku. Co się stało, że trener przestał się dzielić wiedzą?

- Strona „Dzielę się wiedzą” powstała jeszcze przed moim wyjazdem do Ajaxu. Była to strona dla trenerów, którzy nie mieli dostępu do materiałów, którzy nie mogli sobie pozwolić na wyjazdy. Udostępniałem tam wiele materiałów szkoleniowych. Ci co z nich skorzystali, to bardzo się cieszę, że mogłem przez tyle lat w tym uczestniczyć. Jeszcze przed tym rokiem zmieniłem nazwę strony na „All4coach”, gdzie bardziej skupiałem się na zagadnieniach taktycznych. Niestety z racji braku czasu prowadzę ją już tylko na Twitterze od czasu do czasu. Muszę się przyznać, że na Facebooku została ona zablokowana ze względu na używanie materiałów z Ligi Mistrzów. Facebook zabrał mi moje dziecko, że tak powiem.

Próbował się trener odwoływać?

- Próbowałem, ale jak widać nieskutecznie.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.046