Ligo Mistrzów, nadch- buforowanie...
Absolutnie hitowy dla polskich kibiców mecz Ligi Mistrzów Bayern Monachium - FC Barcelona dostępny do oglądania przez Internet był jedynie na... powiedzmy, średnio legalnych przekazach. Dlaczego? Otóż dla Polsatu niemożliwym było przewidzieć, że spotkanie to przyciągnie rzeszę fanów, więc serwery usługi Polsat Box najzwyczajniej w świecie nie wytrzymały naporu zainteresowanych. W ten sposób dla tysięcy odbiorców niemożliwe było zobaczyć w legalny sposób powrót Roberta Lewandowskiego na Allianz Arenę.
-odzimy!
Jak już ktoś dorwał się do transmisji, to czekały na niego w studio eksperckie opinie Tomasza Hajto. Ciężko powiedzieć, że autor opinii pokroju "Kiedy klub w barażach do Premier League wygra jeden mecz nawet 7:0, ale drugi przegra 1:0 to wtedy jest dogrywka" siebie przejść nie mógł, bo to niemal niemożliwe. Nie oznacza to jednak, że nie spróbował. Przykład? Wyraźnie faulowany Dembele dla większości, a dla byłego trenera Jagiellonii czy GKSu Tychy piłkarz Barcelony zrobił krok do przodu, a następnie kopnął w rywala. Kurtyna.
Miszczowie jenzyka Polskiego
No, ale komentarz chociaż był porządny. Jerzego Mielewskiego lubię słuchać. Z reguły wiążę go z rolą prowadzącego audycje wokółmeczowe, ale również jako komentator daje radę. Sprawia wrażenie przygotowanego do transmisji, lubię jego styl prowadzenia komentarza, podoba mi się jego głos. Jakby to skwitowała szanowna Barbara Kwarc - jest git. Jako dodatkowy plus dla nadawców należy też wypisać jego wszechstronność, gdyż Mielewskiego można również spotkać przy okazji transmisji siatkarskich, gdzie zresztą wydaje się pasować niczym ciepły szalik do styczniowego mrozu. Co prawda nie należy on do mojej ścisłej topki komentatorów sportowych, jednak zdecydowanie zdaje egzamin bycia słuchalnym. To jest wyróżnienie, zwłaszcza w redakcji sportowej Polsatu. Całe szczęście, że moja Stal od dłuższego już czasu gra w Ekstraklasie. Nie muszę więc co tydzień mierzyć się z tytanami mikrofonu pokroju Cezarego Kowalskiego, Marcina Feddka czy Janusza Kudyby. Wszystkie zalety wymienione przy Jerzym Mielewskim nie znajdują zastosowania podczas słuchania tej grupy... mówców. Na komentatora moim zdaniem trzeba sobie zasłużyć, a ci panowie zdecydowanie odstają poziomem od wymagalnego minimum. Chociaż... Realia, w jakich "zaprezentowane" zostały pierwsze dwie rundy Pucharu Polski mogą świadczyć o tym, że szanowny Polsat darzy swoich widzów niezwykłą estymą, pozwalając nie wysłuchiwać między innymi trójki opisanej w poprzednim akapicie. Oni ochronili nasze uszy i intelekt!
Telewizja Polsat w sposób wzorcowy transmituje Puchar Polski...
Mówiąc jednak poważnie - fakt, że na antenie Polsatu mieliśmy zobaczyć zaledwie cztery spotkania rundy rozgrywanej na przełomie sierpnia i września jest absolutnie skandaliczny. I to jest skandal wielopłaszczyznowy. Jak inaczej nazwać sytuację, w której przeciętny Polak może legalnie obejrzeć więcej spotkań pierwszej rundy Pucharu Niemiec niż Pucharu Polski?
Wymienię więc te mecze pierwszej rundy PP, które dane było nam obejrzeć: Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Legia Warszawa we wtorek, 30 sierpnia; ŁKS - PGE FKS Stal Mielec w środę, 31 sierpnia oraz Wielkie Derby Śląska, w których Ruch Chorzów podjął na stadionie przy Cichej drużynę Górnika Zabrze w czwartek, 1 września.
Zaraz zaraz, miały być cztery mecze, a są trzy. Ktoś tu w kulki leci... Ano leci. I nie jestem to ja. W rzeczony czwartek miała bowiem odbyć się transmisja spotkania Ruch Wysokie Mazowieckie - Śląsk Wrocław, ale z niewytłumaczalnych powodów nadano wówczas wspomnienie tegorocznego finału PP oraz skróty z trwających wówczas Mistrzostw Świata w siatkówce. Wyszły więc ostatecznie trzy mecze.
To, w jaki sposób przedstawione zostały spotkania Wieczystej Kraków z Radunią Stężyca (relacja radiowa CF Sport, ekipy przeprowadzającej na YouTube transmisje live z meczów krakowskich drużyn) czy też Skry Częstochowa z Wisłą Płock (również relacja radiowa, aczkolwiek z kamerą prezentującą komentatorów na youtubowym kanale Nafciarzy) zakrawa na żarty. I nie jest to absolutnie przytyk do CF Sportu czy do ekipy prasowej Wisły Płock. Zrobili, co mogli działając w ramach przygotowanych przez posiadający wszelkie prawa do transmisji Pucharu Polski Polsat.
Okazało się jednak, że dało się przeprowadzić transmisję internetową bez maczania w niej paluchów Polsatu. Na kanale Łączy Nas Piłka mogliśmy zobaczyć spotkanie KKS-u Kalisz z Widzewem (swoją drogą, absolutny hit naładowany emocjami od pierwszego gwizdka do ostatniego rzutu karnego w serii jedenastek) oraz - dla kontrastu - niezwykle jednostronny pojedynek rezerw Legii z Wisłą Kraków. Nasuwa się pytanie - czy wspomniany już wcześniej CF Sport nie miał możliwości (poza możliwością prawną) przeprowadzić transmisji meczu Wieczystej z Radunią?
Wśród spotkań niedostępnych do obejrzenia w żaden sposób (z wyłączeniem wybrania się na stadion, niemożliwego dla całkiem sporej części zainteresowanych) znalazł się chociażby pojedynek beniaminka 1 Ligi, Stali Rzeszów z beniaminkiem Ekstraklasy - Koroną Kielce. Sensacyjne porażki Podbeskidzia i GKS-u Tychy w Zielonej Górze i Bydgoszczy można było śledzić jedynie na Flashscorze i innych aplikacjach z wynikami sportowymi. Rywalizacja dwóch pierwszoligowców - Arki i Górnika Łęczna? Najlepiej było te mecze zwizualizować poprzez tweety obu klubów. Jakże fałszywie i nieelegancko w tym kontekście brzmią słowa Cezarego Kowalskiego, który na antenie przy okazji spotkania Bruk-Betu Termaliki z Legią stwierdził, że jego stacja buduje renomę Pucharu Polski...
...liczba transmisji z rundy na rundę rośnie
Według informacji podanej przez Jakuba Kwiatkowskiego, rzecznika prasowego PZPN Polsat ma obowiązek pokazać minimum 28 spotkań danej edycji Pucharu Polski. Moją reakcją na tę informację było sprawdzenie, ile pojedynków jest rozgrywanych w sezonie 22/23 na szczeblu centralnym PP. Wyszło 70, choć jest to zaniżone o jeden mecz z powodu wycofania się GKSu Bełchatów, przez co Górnik Polkowice przeszedł rundę wstępną bez gry. 28 meczów z 70 to dokładnie 40%. 32 drużyny biorące udział w tym sezonie w Pucharze Polski nie doczekały się transmisji żadnego swojego meczu (niektóre z nich grały również w rundzie wstępnej).
Wśród nich znajdziemy między innymi ekstraklasową Miedź Legnica, pierwszoligowców w postaci GKSu Tychy, Podbeskidzia Bielsko-Biała, Arki Gdynia, Skry Częstochowa, Chojniczanki Chojnice, Odry Opole oraz Stali Rzeszów, reprezentantów drugiej ligi - między innymi Garbarnię Kraków, rezerwy Lecha i Śląska, Znicz Pruszków czy Stomil Olsztyn, ambitnych trzecioligowców - Wieczystą Kraków, Stal Stalowa Wola et. al.
Żadną niespodzianką niestety nie będzie, jeżeli do tej listy dołączą kolejne drużyny. Aż 11 z 16 spotkań 1/16 finału PP to pary drużyn, które nie były transmitowane w tej edycji Pucharu. W tym aspekcie pozytywem można nazwać fakt, że by wypełnić opisany wcześniej wymóg umowy z PZPNem, Polsat w tej edycji musi przeprowadzić jeszcze 25 transmisji z 31 możliwych do pokazania spotkań.
Wołam, wraz z Wami wszystkimi
Na zakończenie naskrobałem jeszcze parę słów do Polsatu. Ogólnie. Nie podejrzewam, że takie coś się wydarzy, ale mam nadzieję, że przeczytają te słowa ludzie odpowiedzialni za sport w tej stacji. Tym większą ją mam - że może wpłynie to na poziom obsługi klienta piłkarskiego w Polsce. Prawdopodobnie będzie to nadzieja płonna, ale za to jest za darmo i nikt mi jej nie zabierze - w przeciwieństwie do usługi Polsat Box, za którą trzeba płacić i która może nagle przestać działać.
Drogi Polsacie, Wasze podejście do kibiców piłkarskich jest na podobnym poziomie co poczucie humoru człowieka, który te 30 lat temu wymyślił nazwę dla całej stacji - Tadeusza Drozdy. Zignorowanie Pucharu Polski, fatalni eksperci, koszmarni komentatorzy, ich nieprzygotowanie, lapsusy językowe, a również i wierutne kłamstwa, dwa kable w ziemniaku służące za serwery. Śmiechu warte. Poziom usług oferowanych przy okazji którychkolwiek posiadanych w waszym portfolio rozgrywek powinien jednak równać do innej osoby, która brała czynny udział w przygotowaniach do rozpoczęcia nadawania sygnału. Niechże wszystko, co związane jest z każdym sportem nadawanym przez Polsat było jak najbliżej sztuce muzycznej, którą tworzył niestety już Świętej Pamięci Grzegorz Ciechowski, autor podkładu do pierwszej oprawy graficznej. A jeżeli nie, to wróćcie na holenderskie transmitery, skąd żeście się 30 lat temu przywlekli. Dużo nie stracimy.