Bartosz Naus: Gdy przychodził Pan do klubu, Lechia była w bardzo złej sytuacji, bo znajdowała się w strefie spadkowej. Dzisiaj jest trochę lepiej, bo znalazła się nad kreską. Jakby pan podsumował ten czas, odkąd jest pan w klubie?
- To jest bardzo istotne, że w trudnym momencie dla Lechii udało się zebrać zespół na tyle, aby finalnie być nad strefą spadkową. Zdobyliśmy 12 punktów - połowę możliwych do osiągnięcia. Można się zastanawiać, czy to dużo, czy mało, ale w tej sytuacji, w której była Lechia, trzeba traktować je optymistycznie. Bardzo ważne jest dla nas, że na zimę jesteśmy nad kreską. Nie zapominamy, że to było trudne pół roku, które oczywiście nie satysfakcjonuje nas i nikogo z gdańskiej społeczności. Patrzę w przyszłość. Przed nami intensywny czas. Lechia potrzebuje czasu i poczucia, że wszyscy idą w jednym kierunku. Mam nadzieję, że udało się to zaszczepić przez dwa miesiące w drużynie. To było istotne na początku, aby dotrzeć do piłkarzy, popracować nad “mentalem”, aby wróciła pewność siebie. Przez dwa miesiące mojej pracy były momenty lepsze i gorsze, jeżeli chodzi o poziom sportowy. Musimy teraz popracować, aby była większa stabilizacja. Wierzę w tę grupę ludzi, ale liczę, że wzmocnimy się w odpowiedni sposób.
BN: Przed meczem z Górnikiem Zabrze gruchnęła wiadomość, że gdyby piłkarze nie wygrali tego spotkania, to treningi potrwałyby trochę dużej.
- Wypowiadałem się na ten temat już wcześniej. Mogę mówić o rzeczach, na które mam wpływ, czyli odpowiednie przygotowanie zespołu do meczu. Klub wydał oświadczenie. Nie chciałbym się już do tego odnosić.
Damian Nitka: Jeśli chodzi o aspekty sportowe, to dlaczego Lechia trenuje jeszcze dwa tygodnie po zakończeniu rundy jesiennej? Inne kluby z Ekstraklasy postępują podobnie, ale przecież Ekstraklasa nie wraca do gry chwilę po mundialu. Nie lepiej byłoby aby piłkarze polecieli na urlopy i dłużej odpoczęli?
- My byliśmy też w trochę innej sytuacji niż reszta ligi. Graliśmy o tydzień dłużej. Oceniliśmy, że potrenujemy jeszcze dwa tygodnie nad elementami, nad którymi trzeba popracować. Później piłkarze będą mieli dwa tygodnie urlopu i dwa tygodnie indywidualnych treningów w pełni monitorowanych i rozpisanych przez sztab szkoleniowy. Ponownie spotkamy się 2 stycznia. Gdybyśmy kończyli jak większość Ekstraklasy, to prawdopodobnie te przygotowania odbywałyby się trochę w innej formie. Pewnie na początku byłyby dwa tygodnie wolnego, potem okres treningów, później znowu przerwa świąteczna i powrót do zajęć. My wybraliśmy taką drogę z racji tego, że Lechia grała o tydzień dłużej i nie możemy zapominać, że miała krótszą przerwę latem przez puchary. Te wszystkie aspekty trzeba brać pod uwagę. To jest w ogóle inny czas dla każdego trenera, bo są Mistrzostwa Świata w nietypowym terminie i trzeba się do tego dostosować. Normalnie do połowy grudnia byłyby ligowe mecze. Jeśli chodzi o kontrolę treningu i obciążeń mamy pełną wiedzę, jak wyglądają piłkarze.
BN: Analizując te mecze, od kiedy przyszedł pan do klubu, to jakie spotkanie było dotychczas najlepsze? To z Zagłębiem Lubin?
- Na pewno wygraliśmy ten mecz w sposób przekonujący. Mieliśmy kontrolę nad spotkaniem. Jeśli chodzi o pojedyncze elementy, to też fragmenty meczów z Legią dały nam dużo do analizy, mimo niekorzystnego wyniku. Wszystkie pokazały, jak wiele jest pracy przed Lechią i ile jest do poprawy. Musimy brać pod uwagę cały kontekst, czyli w jakim momencie ja przejmowałem ten zespół, w jakiej sytuacji była drużyna, jaka atmosfera była wokół klubu. Te wszystkie czynniki trzeba brać pod uwagę. To jest duży materiał dla całego sztabu do analizy, ale też do wniosków, jakie trzeba przedstawić zarządowi klubu.
DN: A najgorszy? Od razu nasuwa się spotkanie z Piastem.
- Miałem większe oczekiwania odnośnie meczu z Piastem. Wydawało mi się, że jesteśmy w takim momencie, że powinniśmy zagrać zdecydowanie lepiej. Ten mecz pokazał nam, że nie możemy zasnąć i trzeba cały czas racjonalnie podchodzić do sprawy, że przed nami bardzo trudne pół roku.
BN: Te 6 punktów w ostatnich dwóch meczach na pewno bardziej poprawiłoby sytuację klubu. Dało trochę więcej spokoju.
- Mieliśmy takie oczekiwania. Po dobrych spotkaniach, choć przegranych z Legią, mieliśmy apetyt na 6 punktów. Jednak spoglądając szerzej, wyznaczaliśmy cele krótkoterminowe. Teraz już mam pogląd na całość tego okresu i z tego staram się wyciągać wnioski.
BN: Przejął pan drużynę w trudnym momencie, mówi pan o potrzebie przygotowania zespołu. Tuż po pańskim przyjściu były robione badania wydolnościowe. Ciekawi nas to, jak wyglądało to w tamtym momencie. Drużyna była źle przygotowana do sezonu, czy wszystko było w porządku?
- Za każdym razem, kiedy przejmuję klub staram się mieć możliwość optymalnej pracy. Do tego trzeba zebrać, jak najwięcej danych i takie badania do tego służą. Nie będę mówić, co było wcześniej, przede mną. Podjąłem się tej pracy i nie zamierzam szukać wymówek, czy zespół był dobrze lub źle przygotowany. Trzeba było zrobić wszystko, aby to zoptymalizować według mojej filozofii pracy. Każdy trener ma inne metody. Staramy dobrać tak obciążenia i środki treningowe, aby ten zespół szedł do przodu w każdej dziedzinie. Nie tylko w taktyce i technice, ale również motoryce.
DN: Obecnie mówi Pan, że najważniejsze były punkty i cele krótkoterminowe, co jest zrozumiałe. Chcielibyśmy spojrzeć w przyszłość. Jak ma grać Lechia Marcina Kaczmarka? Bliżej jej będzie do tej Piotra Stokowca, czyli wyrachowanej, oddającej piłkę rywalom i stawiającej na defensywę, czy do tej Tomasza Kaczmarka, która przynajmniej starała się brać ciężar za prowadzenie gry na siebie?
- Jestem przede wszystkim trenerem skutecznym. Zostałem zatrudniony w Lechii w określonym celu, żeby wyciągnąć ją z dołka, w którym się znalazła. Do tego potrzeba czasu. Nie jestem w stanie powiedzieć dzisiaj, jak to będzie wyglądało wiosną, bo na to składa się wiele czynników. Teraz chcemy ściągnąć kilku piłkarzy. Mam nadzieję, że te transfery będą udane. Uważam, że Lechia potrafi grać w piłkę i powinna grać ofensywnie. Do tego wszystkiego trzeba mieć odpowiednich wykonawców, odpowiednio stworzoną kadrę. Mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, szczególnie po ostatnim czasie, że Lechia nie będzie starała się lepiej grać w kwestii kreowania sytuacji, stwarzać więcej szans, ale przede wszystkim grać skutecznie. Tylko tym możemy zachęcić ludzi do przychodzenia na stadion.
BN: Lechia jest w o tyle ciekawym momencie, że wygasa wiele kontraktów i są to głównie zawodnicy pierwszego składu. Często piłkarze doświadczeni, na których ciężko wyobrazić sobie budowanie kadry za dwa, trzy sezony.
- Nie patrzę teraz dwa czy trzy sezony w przód. Najpierw trzeba zrobić na tyle dużo, aby wyprowadzić Lechię na prostą. Jeszcze dwa miesiące temu była na ostatnim miejscu w tabeli. Musimy mieć to na uwadze. Zarząd klubu z pewnością zdaje sobie sprawę, że kończą się kontrakty. Okienko zimowe nie jest tak łatwe, jak letnie. Nie ma wtedy tak wielu jakościowych piłkarzy, jak w czerwcu. Musimy patrzeć na naszą sytuację i rewolucji nie będzie ale kilka transferów jest bardzo potrzebnych. Niezależnie od sytuacji, w każdym klubie, w którym pracowałem, miałem filozofię, że trzeba zespół odpowiednio bodźcować. W każdym okienku transferowym trzeba reagować, aby podnosić rywalizację. Myślę, że podobnie o tym myśli zarząd klubu, właściciel, żeby zadziałać w odpowiedni sposób i wzmocnić zespół.
DN: Czyli rozumiemy, że ogólnie chciałby Pan przedłużenia tych kontraktów?
- To zależy. To jest bardzo duża grupa, a przedłużenia zależą od wielu czynników. To jest kwestia planowania kadry, wizji, filozofii zespołu na przyszłość. Dziś zastanawiamy się, aby w odpowiedni sposób skorygować kadrę, żeby była wystarczająco mocna. Im większa rywalizacja tym większa szansa, że Lechia będzie grała lepiej na wiosnę.
BN: Można mówić, że to nie jest problem na dziś, ale ci piłkarze zaraz będą mogli podpisywać kontrakty z innymi klubami.
- Oczywiście. Władzom klubu przedstawiłem już swoje zdanie na temat tych piłkarzy, których chciałbym mieć dalej w Lechii. To jest kwestia rozmów zarządu z zawodnikami, menadżerami, chęci tych zawodników, aby zostać w Gdańsku. Niektórzy mogą mieć inne plany. Niektórzy są już bardzo długo w Lechii i może będą chcieli zmienić otoczenie. To jest dosyć trudne. Będziemy musieli sobie z tym poradzić.
BN: Na jakich pozycjach chciałby Pan wspomnianych wzmocnień?
- Nie będę mówił o konkretach. W zasadzie w każdej formacji przydałoby się trochę świeżej krwi. Około trzech, czterech piłkarzy będziemy chcieli pozyskać.
DN: Do Rady Nadzorczej Lechii przyszedł Sławomir Czarniecki. W komunikacie klubu pojawiła się informacja, że będzie on odpowiedzialny m.in. za kwestie transferowe. Będzie pan z nim współpracował w tej kwestii? Przejmie on rolę takiego dyrektora sportowego?
- Rozmawiałem z nim wielokrotnie. Kilka tygodni temu mówiło się, że dołączy on w takiej lub innej funkcji związanej z działem sportowym. To człowiek z takim doświadczeniem, że będziemy dużo na ten temat rozmawiać. Między 7 a 12 grudnia mamy zaplanowaną taką naradę. Uważam, że to wartość dodana, bo to człowiek, który ma doświadczenie pracy w klubie z Bundesligi. Z pewnością będzie miał ciekawe spojrzenie.
BN: Flavio Paixao zapowiedział koniec kariery po sezonie, a jednym z zawodników, któremu kończy się kontrakt jest Łukasz Zwoliński. Wydaje się, że w ataku wzmocnienie jest wręcz obowiązkiem. Rumuński portal “ProSport” pisał o zainteresowaniu Lechii Danielem Paraschivem. Jest coś na rzeczy?
- O personaliach nie będę rozmawiać. Staramy się być aktywni na tym rynku, ale nic konkretnego nie powiem.
DN: Przechodząc do potwierdzonej decyzji, to poinformowano o skróceniu wypożyczenia Jana Biegańskiego do GKS-u Tychy. Naciskał Pan, aby tego piłkarza ponownie sprowadzić do Gdańska?
- Chciałbym zobaczyć Jana Biegańskiego, porozmawiać z nim, zobaczyć jak funkcjonuje i postrzega rzeczywistość. Takie spotkanie przed nami. Jest to reprezentant Polski w swojej kategorii wiekowej. Gra w I lidze. Trzeba znaleźć optymalne wyjście dla piłkarza i dla nas, co jest najlepsze w danej sytuacji. Ogólnie, z młodymi zawodnikami trzeba tak podchodzić do sprawy, aby poszukać dobrego rozwiązania. Wiadomo, że oni potrzebują gry, aby się rozwijać. Nie zawsze jest to możliwe na poziomie Ekstraklasy z różnych względów. Czasami podejmuje się decyzje na tu i teraz, bo nie ma komfortu. Teraz trzeba było szukać punktów w każdym meczu, przez co wprowadzanie młodych piłkarzy było utrudnione. Dlatego chciałbym się przyjrzeć wszystkim zawodnikom, którymi dysponujemy. Pewnie będziemy podejmowali określone decyzje w zależności od tego, jak kadra będzie wyglądać, kogo uda nam się pozyskać. Jan Biegański jest jednym z tych zawodników, którym chciałbym się przyjrzeć.
DN: Czyli widzi pan dla niego jakąś większą rolę niż odgrywał wcześniej w Gdańsku? Przyszedł jako duży talent, na początku dostawał swoje szanse, ale potem było ich coraz mniej.
- Oglądałem Biegańskiego w kilku meczach I ligi, kiedy komentowałem spotkania w Polsacie. Jest to zawodnik, który regularnie gra na tym poziomie. Ale zanim go ocenię chcę go zobaczyć z bliska, w treningu.
BN: Odnośnie młodszych piłkarzy, to ciekawią nas pańskie plany na najbliższy czas związane z Krystianem Okoniewskim, któremu też kończy się kontrakt i Antoniego Mikułki, który według nas traci czas, grając w Centralnej Lidze Juniorów.
- Wiadomo, że Mikułko na ten moment ma małe szanse, aby wskoczyć od razu do ekstraklasowego składu. Trzeba się zastanowić, jaką wybrać dla niego ścieżkę, ale też trzeba pamiętać, o tym co dla nas najważniejsze, czyli o Lechii, która musi się utrzymać. Chciałbym bardzo, aby jak najwięcej tych młodych zawodników pukało do kadry pierwszej drużyny i mogło w niej zagrać. Swoje minuty dostawał Kałuziński, ostatnio w pierwszym składzie zagrał Koperski. Kacper Sezonienko prezentował się całkiem przyzwoicie, ale pod koniec niestety złapał kontuzję. Bardzo liczę na tych chłopaków, że będą robić postępy. Sam wywodzę się z juniorów Lechii. Dostałem kiedyś szansę jako młody człowiek. Wiem, jakie to jest ważne. Ale przede wszystkim poziom sportowy będzie decydować, bo mamy cel do zrealizowania.
BN: Udało się ugasić konflikty w drużynie? Tajemnicą poliszynela był konflikt między Flavio a Dusanem.
- To jest jeden z elementów, o którym się dużo mówiło. Wydaje mi się, że często wyniki kreują atmosferę i podobnie było tutaj. W momencie, gdy drużynie nie idzie, to pojawiają się niesnaski. Na początku moim zadaniem było to, żeby z każdym piłkarzem porozmawiać indywidualnie, dotrzeć do nich i przekonać, że jak nie będziemy razem w trudnym momencie, to nic się nie uda. Nie miałem żadnych zastrzeżeń w okresie mojej pracy do zaangażowania i podejścia, do poczucia obowiązku i odpowiedzialności, jeśli chodzi o tę grupę ludzi. Jestem o tym przekonany.
BN: Demokratyzacja decyzji o zmianie kapitana w tym pomogła?
- Podjąłem taką decyzję, że w tym momencie najlepsze dla zespołu będzie to, że sami z siebie wybiorą kapitana i radę drużyny. Aby było to transparentne i w pełni demokratyczne. Trzeba było to zrobić, aby oczyścić klimat i atmosferę.
DN: Zakończmy najbardziej aktualnym piłkarskim tematem. Znajduje trener czas na oglądanie Mistrzostw Świata?
- Oczywiście, że oglądamy. Mamy nawet sztabowy typer. Jest mocna rywalizacja. Śledzimy z zainteresowaniem każdy mecz.
BN: Jaka jest według Pana najciekawsza drużyna do oglądania?
- W tej kwestii nie ma większych niespodzianek. Miałem wątpliwości przed mundialem, czy Francuzi mogą grać na swoim najwyższym poziomie. Okazuje się, że nawet bez pięciu ważnych graczy, to jest tak mocny zespół, że tych braków nie widać. Bardzo przyjemnie ogląda się ich grę.
DN: Kto trenera negatywnie zaskoczył?
- Negatywnym zaskoczeniem jest Belgia, bo typowałem ich jako jednego z głównych faworytów. Wydawało mi się, że te pokolenie, które odchodzi, spręży się.
DN: Jakie ma Pan ogólnie wnioski z tego turnieju?
- Jest dużo fajnych spotkań, dużo świeżości. Te zespoły, które przed mistrzostwami były skazywane na porażkę też pokazują ciekawy futbol. To są fajne mistrzostwa do oglądania. Miałem wątpliwości, bo to eksperyment, aby grać zimą. W dodatku wiadomo, że odbywają się w Katarze. Jednak większość meczów jest na bardzo dobrym poziomie.
BN: Jak ocenia Pan grę Polaków? Pojawia się wiele głosów krytycznych odnośnie stylu drużyny narodowej.
- Dla mnie, jako osoby związanej z polską piłką najważniejsze jest to, aby reprezentacja osiągała sukcesy. Dobrym wynikiem byłoby wyjście z grupy (przyp. red. rozmowa została przeprowadzona przed meczem z Argentyną). Ja, jak każdy kibic, chciałbym oglądać reprezentację, która gra ładnie. Zdaję sobie jednak sprawę z pragmatyzmu i z tego, że cel dla trenera Michniewicza jest najważniejszy. Nie zamierzam obecnie kadry ani krytykować ani chwalić. Trzymam bardzo kciuki za polską reprezentację.