Po raz pierwszy od dłuższego czasu na największych piłkarskich imprezach formatu mistrzostw Europy lub świata zabrakło czynnego zawodnika Lechii, jednak biało-zielonych wątków na trwającej imprezie pojawiło się sporo. W samym studiu mundialowym Telewizji Polskiej roi się od ekspertów związanych w przeszłości z gdańskim klubem. Są to: Jerzy Brzęczek, Sebastian Mila, Jakub Wawrzyniak, Jarosław Bieniuk, Łukasz Trałka i Bartosz Jurkowski.
Natomiast po zielonych murawach katarskich aren biegało aż czterech byłych piłkarzy Lechii - jeden w reprezentacji Polski, czyli Przemysław Frankowski oraz trzech w zespołach zagranicznych - Serbowie Vanja Milinković-Savić i Filip Mladenović oraz Kanadyjczyk Steven Vitoria. Okazuje się, że to najliczniejsza reprezentacja obcokrajowców klubu z rodzimej Ekstraklasy, ponieważ poza wymienionymi wcześniej piłkarzami to grono uzupełniają były zawodnik Legii Warszawa, Chorwat Josip Juranović oraz bramkarz reprezentacji Kanady Milan Borjan (eks-Korona Kielce).
Przemysław Frankowski nie zawiódł
Najważniejszy z punktu widzenia każdego kibica Lechii Gdańsk był Przemysław Frankowski. Wychowanek Biało-Zielonych wypadł z całej czwórki najlepiej, zarówno pod kątem drużynowym, jak i indywidualnym. 27-letni skrzydłowy był jednym z podstawowych zawodników polskiej drużyny. Na ławce rezerwowych rozpoczął tylko pierwszy mecz z Meksykiem, w którym pojawił się na boisku w 72. minucie (zmienił Sebastiana Szymańskiego). W trzech kolejnych meczach grał już od początku, a zdecydowanie najlepiej wypadł w starciu z Arabią Saudyjską. W dużym stopniu przyczynił się do zdobycia pierwszej bramki, kiedy opanował trudne długie podanie i kapitalnie odegrał piłkę do Matty Casha. Ten dośrodkował do Roberta Lewandowskiego, a całą akcję efektownym strzałem pod poprzeczkę wykończył Piotr Zieliński. Z kolei w drugiej połowie Frankowski mógł zaliczyć ładną asystę, kiedy bardzo precyzyjnie dośrodkował na głowę Arkadiusza Milika, ale napastnik Juventusu Turyn trafił w poprzeczkę. Słabiej wypadł w przegranym 0:2 spotkaniu z Argentyną (zmieniony w przerwie przez Jakuba Kamińskiego). Jednak to spotkanie wypada przemilczeć z uwagi na postawę całej drużyny reprezentacji Polski, w którym styl gry tzw. „Czesław Ball” przyprawiał o ból oczu nie tylko kibiców z Polski. W 1/8 finału z Francją Frankowski spisał się całkiem solidnie, chociaż przytrafiła mu się fatalna strata w pierwszej połowie, po której Francuzi mieli idealną sytuację do zdobycia bramki.
Biało-Zielona Serbia
Fazy grupowej na turnieju w Katarze nie przebrnęli Milinković-Savić oraz Mladenović. Ich reprezentacja typowana była przez niektórych ekspertów do miana czarnego konia mistrzostw. Boiskowa rzeczywistość zweryfikowała jednak negatywnie aspiracje Serbów do osiągnięcia sukcesu w Katarze. Milinković-Savić był podstawowym bramkarzem. Rozegrał w całości wszystkie trzy grupowe mecze. Po pierwszym z nich przegranym 0:2 z Brazylią, był jedynym chwalonym zawodnikiem swojego zespołu. Gdyby nie jego interwencje, porażka mogłaby być dużo wyższa. W dwóch kolejnych spotkaniach były Lechista wpuścił aż sześć bramek. Niestety dla naszego byłego bramkarza duży udział w tym mieli jego koledzy z obrony, którzy zachowywali się w formacji defensywnej wręcz karygodnie. Solidnie broniący Milinković-Savić często był po prostu kompletnie bezradny. To, co pozostało niezmienne u rosłego bramkarza Serbii, to jego elektryzująca charyzma, która już za czasów spędzonych w Lechii była dla Vanji charakterystyczna.
Swój moment na mundialu miał także Filip Mladenović. Wobec urazu Filipa Kosticia z Juventusu, były piłkarz Lechii wyszedł w pierwszym składzie na przytaczany mecz z Brazylią. Niestety były boczny obrońca Biało-Zielonych nie wyróżnił się w tym spotkaniu niczym szczególnym. Być może wynikało to z zadań głównie defensywnych, jakie prawdopodobnie postawił przed nim selekcjoner. Kilka razy próbował swoich akcji w ofensywie, jednak nie miały one przełożenia na wynik sportowy konfrontacji. W 66. minucie został zmieniony przez Dusana Vlahovicia i więcej na boisku już się nie pojawił.
Kanadyjczycy zaskoczyli, Vitoria nie
Postawa zespołu reprezentacji Kanady na turnieju pozytywnie zaskoczyła wszystkich kibiców i znawców piłkarskiego rzemiosła. Mimo że drużyna z motywem klonowego liścia na fladze przegrała wszystkie trzy mecze, ich porywająca momentami gra w meczach z dużo silniejszymi rywalami zyskała sympatię milionów kibiców na całym świecie. Niestety dla sympatyków Biało-Zielonych imponowała gra tylko do przodu, bo w defensywie, której filar miał stanowić Vitoria, było już miernie. Nasz były obrońca zagrał we wszystkich spotkaniach w pełnym wymiarze czasowym. Niestety nie zachwycił. Siedem straconych bramek przez Kanadę w trzech meczach stanowi niechlubną wizytówkę formacji obronnej Kanadyjczyków. Sam Vitoria przy kilku straconych bramkach mógł zachować się lepiej. Niemniej jednak sam występ na turnieju rangi mistrzowskiej można uznać dla 36-letniego defensora za ukoronowanie jego sportowej kariery. Również dla nas, kibiców Lechii, udział byłego zawodnika naszej ukochanej drużyny stanowi kolejny miły akcent Mistrzostw Świata w Katarze.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto