Kajetan Sawicz [lechia.gda.pl]: Żarko, jak oceniasz swój okres kariery w Polsce? Byłeś tutaj łącznie przez siedem lat!
- Żarko Udovicic: Nie spodziewałem się, że tak długo zostanę w Polsce. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Spędziłem w Polsce siedem lat i było to udanych siedem lat. Wiele fajnych rzeczy przeżyłem i było ich dużo więcej, niż tych złych. Ale trochę ich było, jak u każdego człowieka w życiu. Jestem zadowolony, ale tak wszystko się potoczyło, że nadal walczę o obywatelstwo i o paszport. Spędziłem tyle czasu w Polsce, że szkoda by było, gdybym nie powalczył o paszport. Wszyscy wiemy, że Serbia jest poza Unią Europejską, więc przydałoby mi się. Jestem w komunikacji z ludźmi i zobaczymy co będzie.
Dlaczego nie zostałeś w Polsce, kiedy odszedłeś z Rakowa?
- Po tym okresie w Rakowie, chciałem zostać w Polsce. Zdziwiło mnie to, że nie było żadnych ofert. Mało minut zagrałem w Rakowie i dlatego nie pojawiły się pewnie oferty, nie było żadnej, nawet z drugiego poziomu rozgrywkowego. Potem poczekałem i wróciłem do Ekstraklasy w swoim kraju i wróciłem do życia. Zagrałem w 90 procent meczów do tamtej pory.
Śledzisz wyniki i poczynania Lechii?
- Oczywiście. Powiem tak – jestem bardzo zdziwiony. Widziałem że ten skład się zmienił o 360 stopni. Tam zostali z mojego czasu tylko Janek Biegański i Kacper Sezonienko. Przyszło dużo młodych chłopaków. Powiedziałem: Dobra, to będzie takie typowe życie pierwszoligowe, dopóki tam coś nie zadziała. Ale naprawdę jestem zdziwiony i brawo dla trenera i drużyny.
Grałeś przez wiele lat na drugim poziomie rozgrywkowym w Serbii i w Polsce, w barwach Zagłębia Sosnowiec Jakbyś je porównał? Która liga jest lepsza?
- Nie ma szans, żeby to porównywać (śmiech). Nawet pierwszą ligę w Polsce i w Serbii. Bez sensu to porównywać. Jakość w Serbskiej Ekstraklasie jest dobra – jest dużo młodych zawodników. Mój klub (Mladost – przyp. red) zrobił takie trzy transfery w ostatnich dwóch latach, że czołówka Ekstraklasy by pozazdrościła.
Widziałem, że sprzedaliście za dobre pieniądze zawodnika do Crveny.
- Transfer młodego napastnika, Sremcevicia, to rekord transferowy pomiędzy klubami w Serbii (2 miliony euro – przyp.red). Wcześniej sprzedaliśmy Jojicia do Stoke City, a sezon temu Gordicia, do Manchesteru City. Nie wiem, jak porównywać mój zespół do Ekstraklasy… może to tak, jakby Korona Kielce sprzedała trzech piłkarzy w kwocie sześciu milionów euro. Tak jak mówiłem – jest jakość, brakuje trochę infrastruktury i organizacji. Jest różnica między Ekstraklasą w Serbii i w Polsce. Byłem w Polsce, widziałem, jak to powinno wyglądać. Na pierwszym miejscu chodzi mi o boiska, infrastrukturę. Jeszcze dużo jest do poprawy.
Pamiętam, że debiutując w Lechii w Ekstraklasie, zaliczyłeś mocny start – czerwona kartka z ŁKS-em. Jak generalnie wyglądały twoje początki w Gdańsku?
- Zadebiutowałem z Piastem w Superpucharze. To był wymarzony debiut – zwycięstwo, asysta. Potem ta pierwsza czerwona kartka. Wróciłem i też było dobrze. Pamiętam dwumecz Brondby, w Ekstraklasie z Filipem Mladenoviciem po lewej stronie wyglądaliśmy dobrze. Ale to się skończyło, bo przyszedł mecz z Arką. Tam już zaczęły się kłopoty. Ale początek był udany.
No właśnie, chciałem o to zapytać. Jesteśmy tuż przed Derbami Trójmiasta, a twoja sytuacja z sędzią w meczu derbowym z 2019 roku, po której otrzymałeś czerwoną kartkę wywoływała wówczas i chyba dalej wywołuje sporo kontrowersji. Co się tam stało?
- Powiem tak. Jak patrzę na te spotkania w europejskich ligach, tutaj w Serbii, to takich przykładów jest bez liku, że też tak piłkarze robią, nawet do pierwszego sędziego. Graliśmy bardzo fajny mecz, prowadziliśmy 2:0, straciliśmy pierwszą bramkę. Była sytuacja, że sędzia doliczył 9 minut. W ósmej minucie wykonałem długi sprint i położyłem się na murawie. Sędzia powiedział, że muszę opuścić boisko, pojawiły się służby medyczne. Chciałem od razu wrócić na boisku. Sędzia techniczny, Wojciech Myć, pamiętam imię i nazwisko. Z nim są same takie kontrowersyjne rzeczy wiązane. Chciałem wrócić na boisko, on mi nie pozwolił. Leci długa piłka – zamieszanie – gol dla Arki, 2:2 w ostatniej sekundzie meczu. On powiedział: teraz możesz wrócić. Ja tak go delikatnie popchnąłem. Jak miałem wrócić na boisko, skoro straciliśmy bramkę?
- Emocje, wszystko, ale nie uderzyłem go. Nie zrobiłem nic złego. A on od razu do głównego sędziego: Był kontakt, to czerwona kartka! W tym okresie w Polsce była jakaś akcja, szanuj sędziego. Przed Komisją Ligi w Warszawie dostałem zawieszenie do końca rundy, a nie zrobiłem nic takiego. Potem wrzucałem filmiki na Instagramie, co robią w Lidze Mistrzów. Jeszcze mocniejsze zachowania nawet wobec głównego sędziego. Potem ciężko było. Trenowałem. Znowu wróciłem na mecz ze Śląskiem i na finał Pucharu Polski. Wróciłem znowu z samego dna.
Ze Śląskiem i w finale Pucharu zagrałeś dobrze.
- Tak. Powiem tak, nie jest łatwo zagrać dobry mecz, po tym wszystkim co się wydarzyło. Potem była sytuacja z trenerem Stokowcem, ale jakoś dałem radę.
Z perspektywy czasu, nie masz żalu do Piotra Stokowca? Jak wyglądały wasze relacje? Jakim był trenerem?
- Relacje były trener-zawodnik. Nic więcej. Nie narzekałem, bo jak byłem na boisku, dawałem coś od siebie i bardzo cieszyłem się, że jestem w Gdańsku. Fajna drużyna, graliśmy fajne mecze i ta krótka przygoda w pucharach, czwarte miejsce w lidze. Naprawdę to był fajny okres.
Kto podjął decyzję, aby nie przedłużać z tobą kontraktu? To była decyzja klubu?
- Bardzo chciałem zostać. Pamiętam, że w maju było u mnie kilku kolegów z Serbii. Przyjechali zobaczyć mecz. Graliśmy u siebie z Piastem Gliwice i mieliśmy poczekać na decyzję, czy mam przedłużyć kontrakt, czy nie. Pamiętam, że wróciłem do gry i miałem tyle sytuacji w których mogłem mieć asystę nawet w tym meczu z Piastem… Bardzo chciałem nabić tam statystyki i liczby, żeby przekonać trenera Stokowca i wszystkich w klubie.
- Wtedy w klubie pojawił się Żelem. I myślę, że to była jego decyzja. Nawet nie chciał ze mną porozmawiać. Dlatego potem pomyślałem, że to tylko jego decyzja. Zadzwoniono do mnie z klubu, żebym był w klubie jutro, o godzinie 10. Siedzieliśmy w Gdańsku i mówię do kolegów: Jak mam jutro być w klubie, to przedłużą ze mną kontrakt, musimy zrobić imprezkę, zostaje! Bo oni przyjechali do mnie zobaczyć stadion, miasto, wszystko. Na drugi dzień tylko mi powiedziano, że taka jest decyzja klubu i tyle.
Wróciłbym jeszcze do spotkań derbowych. Jakie to uczucie dla piłkarza grać w takim spotkaniu? Grałeś kiedyś w tak dużym meczu w Serbii? Wiem, że spotkania z Partizanem czy z Crveną bywają gorące.
- Nie grałem takich derbowych spotkań w Serbii. Z Crveną czy z Partizanem grałem. To są fajne mecze, dużo kibiców przychodzi. Ale powiem tak… W Polsce grałem w Zagłębiu Sosnowiec z GKS-em Katowice, gdzie poczułem tą atmosferę. Gdzie był komplet widzów, i w Katowicach, i w Sosnowcu. Można było poczuć atmosferę derbów. Oczywiście, Lechia i Arka to było coś. Szkoda tylko, że w Gdyni nie było naszych kibiców. Wystarczyło mi to, co działo się przed meczem, pod hotelem. Jak fajnie nas kibice pożegnali. To są sytuację takie, które pamiętasz na całe życie. Potem też, po meczu, poczekali na nas. Szkoda, że ich nie było w Gdyni, ale i tak można było poczuć tę atmosferę derbów. To było fajne uczucie.
- Może i też dlatego była ta sytuacja z sędzią. Było dużo emocji, nagle tracimy bramkę, a mamy mecz pod kontrolą. Był komplet widzów, a była cisza na trybunach, bo graliśmy dobrze. Jakbym go uderzył w twarz, to okej. Uderzyłem go, dostaje karę. Ale nie zrobiłem nic złego. Potem był mecz u nas w Gdańsku, ale była korona. Pytałeś mnie, czy śledzę. Wiem, że idzie mecz derbowy. Wiem, że będzie tyle kibiców, co z Brondby (będzie nawet więcej – przyp. red). Wiem, co tam się wydarzy na stadionie i zazdroszczę po prostu.
Z kim trzymałeś się w szatni Lechii? Trzymałeś się ze swoimi rodakami z Serbii?
- Można powiedzieć, że to była taka grupa Bałkańska, bo był jeszcze Mario Maloca, on jest Chorwatem. Poza tym ja, Zlatan Alomerovic, Filip Mladenovic. Dodałbym tu jeszcze Macieja Gajosa. To była taka grupa, z którą trzymaliśmy się poza boiskiem.
Masz jeszcze kontakt z Maćkiem? Poszedł w egzotycznym kierunku, bo gra w Indonezji.
- Mam kontakt. Jesteśmy w kontakcie przez Instagrama. Mamy swoją grupę, ale mam większy kontakt z Mario Malocą i Zlatanem. Najbardziej z Filipem, byłem na jego ślubie, jestem chrzestnym jego dziecka. Byłem u niego na Sylwestrze w Grecji, spędziłem u niego parę dni.
Jesteś zadowolony ze swoich dwóch lat w Lechii? Myślisz, że gdyby nie covid i problemy z sercem, byłoby jeszcze lepiej?
- Jestem zadowolony. Na początku powiedziałem, że nie może być wszystko idealnie. Ale ja bardziej pamiętam te fajne rzeczy, a było ich sporo. A te złe? Chciałbym nie pamiętać, a wiem że i po tych złych ja zawsze wracałem i zawsze było jeszcze fajniej niż wcześniej. I po tym covidzie i po tej sytuacji z trenerem Stokowcem ja znowu wróciłem. Śląsk, finał pucharu. Nie może być lepiej. A dwa tygodnie wcześniej tylko trenujesz.
Wiem, że w czerwcu kończy ci się kontrakt z Mladostem. Co dalej?
- Wróciłem do życia, po tym jak grałem mało w Rakowie. Gram regularnie, bez żadnych kontuzji, a to jest najważniejsze. Mam ofertę, aby przedłużyć kontrakt. Jestem w domu. Powiem tak: zastanawiam się. Bo liczby mam fajne, tylko tak trochę pół żartem powiem tak, zobaczę, czy ktoś obserwuje mnie z Polski, tylko żeby nie patrzył na dowód i na to jaki rocznik jestem (śmiech). Liczby mam w tym sezonie naprawdę fajne, gramy w play-offach i gramy z najmocniejszymi drużynami. Nie ma nic lepszego, niż to. Jestem zadowolony. Jeszcze parę lat mogę pograć w piłkę.
Myślę, że na tym możemy zakończyć. Dziękuje, że zgodziłeś się na rozmowę.
- Mi też bardzo miło, że mnie pamiętają ludzie z Gdańska. To jest pozytywne.