lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 294 (1/2024)
18 kwietnia 2024


ROZMOWA Z PIŁKARZEM LECHII GDAŃSK

Dominik Piła: Przestawiłem się na prawą obronę

Lechia Gdańsk za niecały miesiąc rozpocznie zmagania w Ekstraklasie. Jednym z piłkarzy Biało-Zielonych, który zna smak gry w 1. lidze i na najwyższym poziomie rozgrywkowej w Polsce jest Dominik Piła. Zawodnik wspomniał nam również, czy już się czuje prawym obrońcą, a także, co zadecydowało o spadku Lechii w sezonie 2022/2023.

DAMIAN NITKA
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12653/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Dominik, jak to jest być jednym z piłkarzy o najdłuższym stażu w Lechii?

- To jest miłe odczucie. Patrząc na inne drużyny, nie jesteśmy doświadczonym pod tym względem zespołem. W niektórych klubach zawodnicy grają po kilka lat ze sobą. Jestem w Gdańsku dwa lata i czuję się tutaj dobrze. Dużo przeżyłem razem z chłopakami.

Ten czas w Lechii jest pełen różnych emocji. Wpierw razem z Lechią spadłeś z Ekstraklasy, aby rok później do niej z powrotem awansować.

- Myślę, że w przyszłości w mojej karierze już nie doznam aż takich emocji jak przez ten czas w Lechii. Spadek i tamta sytuacja w klubie mocno wpłynęła na moją formę, na mnie jako osobę i rodzinę. W kolejnym sezonie wszystko się odwróciło o 180 stopni. Na wszystko się patrzyło pozytywnie. Przez ten czas były dobre i negatywne doświadczenia. Myślę, że zaprocentują one w przyszłości.

Wróćmy do twojego pierwszego sezonu w Gdańsku. Co wtedy twoim zdaniem zadecydowało wtedy o spadku?

- Trudno mi wskazać jeden konkretny czynnik. To była składowa wielu rzeczy jak problemy w klubie, czy finansowe aspekty. To wszystko składało się na to, jak wyglądaliśmy na boisku. Było dużo spraw, które rozstrzygaliśmy w szatni. Nie grało wtedy bardzo dużo rzeczy.

Gdy podpisywałeś kontrakt z Lechią, klub walczył o europejskie puchary i był liczącą się siłą w Ekstraklasie. Potem był ten katastrofalny sezon spadkowy. Pojawiły się u ciebie takie myśli, że żałowałeś transferu do Lechii?

- Byłem wtedy pewny, że chciałem odejść z Głogowa. Miałem kilka ofert z różnych klubów i ostatecznie wtedy zdecydowałem się na Lechię. Skończyła sezon na czwartym miejscu, jest klubem z tradycjami w świetnym mieście i gra na pięknym stadionie. Lechia w kolejnym sezonie występowało w eliminacjach europejskich pucharów, więc większa liczba piłkarzy dostawała minuty. Doliczając Puchar Polski, występowaliśmy na trzech frontach. Jak się zastanawialiśmy w moim otoczeniu, to transfer do Lechii wówczas wydawał się optymalną decyzją. Nie żałuję tego wyboru. Nikt się nie spodziewał tego, co się wydarzyło później. Wszyscy byli w szoku, jak spadaliśmy z hukiem z Ekstraklasy.

Rok temu sytuacja była naprawdę trudna. Klub znalazł się na skraju upadku. Nastąpiła kompletna rewolucja kadrowa. Każdy zna historię, jak nie mogliście skompletować składu na sparing. Były u ciebie obawy, co dalej z karierą?

- Był u mnie bardzo duży niepokój, gdy patrzyłem, jak zawodnicy hurtową odchodzą z klubu. Ze mną się nikt nie kontaktował, nikt się nie odzywał. Jedyne informacje, jakie zbierałem to z Internetu. Nie wiedziałem, co dalej będzie ze mną i klubem. Jedyne co mi pozostało to wiara, że wszystko się poukłada. Potem nastąpiła zmiana właściciela. Następnie rozpoczęły się pierwsze treningi i sparingi, gdzie nie było nas wielu. Ale to wzmocniło więzi w zespole. Na początku byliśmy m.in. ja, Conrado, Kacper Sezonienko oraz zawodnicy, którzy wrócili z wypożyczeni jak Jan Biegański, Łukasz Zjawiński, Tomek Neugebauer oraz chłopcy z Akademii. Mieliśmy grupę, która się mocno ze sobą zżyła. Myślę, że przyjmowaliśmy bardzo dobrze zawodników, którzy do nas z czasem przychodzili. Wszyscy się sprawnie adaptowali, przez co nie traciliśmy zbyt wielu punktów na początku. Przez to później mogliśmy zbudować przewagę i zakończyć ten sezon mistrzostwem.

Czy faktycznie od razu zakładaliście, że waszym celem jest awans? Początki, o których wspomniałeś, zdecydowanie łatwe nie były.

- Faktycznie, kiedy na samym początku dopiero do nas przychodzili zawodnicy, trudno było założyć sobie sytuację, że będziemy grać o mistrzostwo 1. ligi. Potem przyszedł Luis Fernandez i kolejni piłkarze. Widzieliśmy ich jakość. Zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy punktować solidnie, aby mieć podłoże pod przyszłość. Oni potrzebowali trochę czasu, aby się zaadaptować. Każdy wiedział, że są oni dobrymi zawodnikami, ale nic nie dzieje się z dnia na dzień. W naszych głowach była wiara i cel, aby jak najlepiej punktować na początku sezonu.

Kiedy ty uwierzyłeś, że bezpośredni awans jest faktycznie możliwy? Każdy wskazuje na inne wydarzenie. Osobiście uważam, że przełomowe było spotkanie na jesień z GKS-em Tychy. Dyrektor Jakub Chodorowski podkreśla jak ważny był zimowy obóz i sparing ze Szachtarem Donieck, kiedy świetnie zaprezentowaliście się na tle klasowego rywala.

- Czuliśmy się mocni po okresie przygotowawczym. Po wygranej już na wiosnę ze Zniczem Pruszków, kiedy zobaczyłem, że potrafimy punktować na wyjazdach, gdy nie wszystkie okoliczności nam sprzyjają, osobiście uwierzyłem, że możemy skończyć na pierwszym miejscu.

Najlepszy moment poprzedniego sezonu?

- Oczywiście wygrane Derby. To był magiczny moment. Zwycięstwo w Krakowie też było znakomite. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną lepszą od Wisły, która też jest dużym klubem.

Widać, że liderów w szatni jest kilku. Rifet Kapić w ostatniej rundzie pełnił funkcję kapitana. Stał się on takim faktycznym przywódcą całej waszej grupy?

- Myślę, że tak. Rifet jest doświadczonym piłkarzem, każdy ma do niego duży szacunek i kieruje nami na boisku.

Jesteś w trochę żartobliwy sposób, ale jest też w tym część prawdy, nazywany lechijnym Łukaszem Piszczkiem. W twoim przypadku jest trochę na odwrót. Przychodziłeś do Gdańska jako ofensywny skrzydłowy, a w ostatnim czasie zostałeś cofnięty na bok obrony. Zadomowiłeś się już na prawej stronie defensywy?

- Na początku sezonu trochę z przymusu już grałem na prawej obronie. Później ponownie wróciłem na skrzydło. Następnie trafili do nas zawodnicy na te pozycje jak Camilo Mena i Maksym Khlan. Widziałem, że robi się duża konkurencja. Oni sobie dobrze zaczęli radzić i trzeba było poszukać nowej roli dla mnie. Trener postawił mnie na prawej obronie. Czuję się tam dobrze. Gramy zazwyczaj ofensywnie. Kiedy jestem po prawej stronie z Camilo mamy dużo miejsca i robimy zamieszanie z przodu. Mi to odpowiada. Niekiedy mam problemy z grą w defensywie, a wiem, że tego będzie więcej w Ekstraklasie. Pracuję ciężko nad tym aspektem w okresie przygotowawczym. Skupiam się mocno nad poprawą gry w defensywie. Myślę, że już się przestawiłem na prawą obronę.

Przez większą część sezonu rywalizowałeś z Dawidem Bugajem o miejsce w pierwszym składzie. W pierwszej rundzie Dawid grał częściej, ale na wiosnę to ty wygrałeś rywalizację. Co o tym zadecydowało?

- Wydaję mi się, że razem trenowaliśmy na zbliżonym poziomie. Trener miał na pewno duży ból głowy, kiedy wybierał skład. Do pewnego momentu myślałem, że zaczniemy drugą rundę, tak jak kończyliśmy pierwszą, czyli z Dawidem na prawej obronie. W pierwszym meczu z Wisłą Płock miał on lekki uraz, ja wskoczyłem i zagrałem dobry mecz. Potem złapaliśmy dobrą serię, a ja dobrze się prezentowałem.

Po odejściu Dawida Bugaja i Bartosza Brzęka na wypożyczenie zostałeś jak na razie jedynym prawym obrońcą w klubie. Lechia jednak prawie na pewno sprowadzi kogoś na twoją pozycję. Jest u ciebie bojowe nastawienie na zbliżającą się rywalizację?

- To nie jest komfortowa sytuacja, jak jesteś jedynym zawodnikiem na daną pozycję. Brakuje wtedy rywalizacji, a ona jest potrzebna do rozwoju. Samemu trenując na prawej obronie tego mi trochę brakuję. Jak ktoś przyjdzie, będziemy walczyć o skład. Będę robił wszystko, aby trener postawił na mnie.

Nie ma więc obaw, a jest wręcz pragnienie rywalizacji?

- Tak, dokładnie. Ona jest potrzebna na każdej pozycji.

Jesteś jednym z tych piłkarzy w drużynie, którzy grali w Ekstraklasie i 1. lidze. Czy faktycznie różnica poziomów pomiędzy tymi rozgrywkami jest duża?

- Uważam, że jest duży przeskok. Myślę jednak, że aż tak bardzo go nie odczujemy. Tak jak wszyscy widzieli drugą rundę mieliśmy bardzo dobrą, pokazywaliśmy naszą jakość. Utrzymywaliśmy się przy piłce, rozgrywaliśmy składne akcje. Przez to, jaką mamy jakość w zespole na poszczególnych pozycjach. Myślę, że będzie nam łatwiej się zaadaptować na poziom Ekstraklasy. Sam jestem bardzo ciekawy i nie mogę się doczekać, jak to będzie wyglądało. Chcemy siebie zweryfikować na tle pozostałych drużyn.

Jak minął wam pierwszy etap przygotowań? Podobno dostajecie mocno w kość.

- Po mocnym okresie przygotowawczym w Turcji, wiosna nam bardzo dobrze wyszła. Teraz trenujemy jeszcze ciężej, do tego dochodzi upalna pogoda. Dyrektor techniczny Kevin Blackwell wprowadził angielską szkołę przygotowań. Doszli też nowi asystenci z Anglii, którzy wprowadzają swoje metody. Treningi są bardzo wymagające. Każdy zawodnik mówi, który wyjeżdżał z Polski, mówi, że za granicą obciążenia, a w szczególnie na Wyspach, są znacznie większe. Te warunki przyszły do nas. Musimy sobie z nimi radzić. To na pewno zaprocentuje w trakcie meczów. Ale ten okres przygotowawczy jest dla nas bardzo wymagający. Pod względem mentalnym i kondycyjnym bywa ciężko. Czasami "nogi nie dojeżdżają", można powiedzieć, że "pływasz" na treningach. Radzimy sobie z tym. Pamiętamy, że obóz w Turcji bardzo nam pomógł. Liczymy, że to, co robimy w okresie przygotowawczym sprawi, że w trakcie sezonu będziemy świeżsi i będziemy dobrze pod względem motorycznym wyglądać w Ekstraklasie.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2025. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT