Gdańsk: piątek, 13 czerwca 2025

Tygodnik lechia.gda.pl nr 294 (1/2024)

18 kwietnia 2024

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

ROZMOWA Z WYCHOWANKIEM LECHII

J. Kałuziński: Na spadek Lechii nałożyło się wiele czynników

Wychowanek Lechii Gdańsk, grający obecnie w Antalyasporze, w rozmowie z Mikołajem Pietrzakiem i Kajetanem Sawiczem opowiedział między innymi o swoich początkach w kadrze Polski, jak wspomina trenera Stokowca czy Badię i czy gdyby nie postać Adama Mandziary, to dalej grałby dla Bialo-Zielonych.

KAJETAN SAWICZ, MIKOŁAJ PIETRZAK

Mikołaj Pietrzak: Jakie są największe różnice między turecką Superligą a polską Ekstraklasą?

- Jakub Kałuziński: Zawsze powtarzam, że po wyjeździe jest największa różnica jeśli chodzi o jakość piłkarską. To też się przekłada na intensywność grania i wydaje mi się, że są lepsi zawodnicy w tych lepszych ligach niż w Ekstraklasie. Nie ma dużej różnicy, jeśli chodzi o podejście taktyczne, ale jakość ligi tureckiej przewyższa Ekstraklasę.

MP: Jaki zawodnik z twojego klubu, bądź przeciwnika, zrobił na tobie największe wrażenie?

- Z mojego klubu to mamy takiego Szweda w drużynie - Samiego Larssona. Wcześniej grał w Feyenoordzie. Skrzydłowy, czasem dziesiątka, który jest przezawodnikiem i ma dużo jakości. Jeśli chodzi o całą ligę, to chyba te gwiazdy, jak Dżeko czy Mertens. Widać u nich mądrość na boisku, było co podpatrzeć i z kim rywalizować.

Kajetan Sawicz: Odczułeś ten mityczny przeskok intensywności w treningach między Polską a Turcją?

- Wydaje mi się, że nie. Wyjeżdżając rok temu do Antalyi przygotowywałem się sam przed sezonem i nie czułem dużego przeskoku. Ale przeskok jest na pewno, bo jakość zawodników jest większa, a to napędza intensywność. Jest różnica intensywności, ale po swoim przykładzie mogę powiedzieć że bardzo szybko się dostosowałem.

KS: Łapiesz już coś po turecku, czy porozumiewasz się tam po angielsku?

- Po angielsku. Ale krótkie zwroty, wyrazy czy zdania jak pójdę do restauracji czy do sklepu to się dogadam.

KS: Dlaczego akurat padło na Turcję? Miałeś konkretne oferty z innych krajów? Czy tam chciałeś grać?

- Wcześniej były oferty, czy zainteresowania z innych krajów, takich jak Włochy czy Belgia. Ale tak po prostu się stało. Niektóre tematy nie wypaliły, w niektórych trzeba było poczekać, a Antalya była konkretna, ówczesny trener Nuri Sahin był bardzo konkretny. Ja też widziałem siebie w tym projekcie, więc szybko na to się zdecydowałem.

KS: Jakim trenerem jest Nuri Sahin?

- Ambitnym. To po pierwsze. Chce wygrywać i dąży do perfekcji w każdej sytuacji. Widać u niego taką czutkę piłkarską. Wie kiedy zwolnić, kiedy dać więcej w treningu. Ja się bardzo dużo od niego nauczyłem, mogłem czerpać bardzo dużo i cieszę się, że natrafiłem na niego na swojej drodze.

MP: Ile prawdy jest w tej plotce o transferze do Borussii Dortmund?

- Nie. To była plotka. Ktoś z dziennikarzy przekręcił moje słowa, które powiedziałem w jednym z wywiadów. Kto wie, może kiedyś się to wydarzy. Ale na razie nie ma takiego tematu. Żeby to bardziej wyprostować, że na odchodne, jak (Sahin) żegnał się z klubem i przechodził jako asystent do Borussii to mi powiedział, że możliwe, że nie pracowaliśmy tylko w tym klubie. A ludzie to zinterpretowali: Obiecuje cię, że zabiorę cię do Borussii. Tak to wyglądało.

MP: Adam Buksa pomógł ci w aklimatyzacji w Antalyasporze?

- Tak, zdecydowanie. Trafiłem tam w tym samym momencie, co Buksik. Miałem może nie obawy, ale nie wiedziałem, jak to będzie wyglądać, jak wejdę do drużyny. Z rodakiem na pewno było łatwiej. Tym bardziej, że Adam przychodził w renomie europejskiego zawodnika, który już był na tym poziomie i grał już w kadrze. Złapaliśmy dobry kontakt, cały czas go trzymamy.

KS: Adam pomógł ci też w kadrze?

- Też. Zdecydowanie. Jak przyjechałem, to zgrupowanie już trwało. Od razu wolne miejsce przy stoliku było obok niego. Wziął mnie pod skrzydło, wprowadził do tego wszystkiego. Więc było mi łatwiej.

KS: Pierwszy raz na kadrze – były jakieś rytuały dla „świeżaka”?

- Zaśpiewać musiałem, na samym początku. Widziałem się może z trzydzieści minut z chłopakami, poszedłem na kolację i już musiałem śpiewać. Więc to był taki mały chrzest. Ale nie było więcej takich rzeczy.

KS: Twoja kariera to dobry przykład, jak dużo może zmienić się w rok – w zeszłym roku spadek, teraz dobry sezon w Turcji i debiut w kadrze. Wszystko jest w porządku, woda sodowa nie odbija? Bo to był bardzo szybki przeskok.

- Wydaje mi się, że nie odbija. Tak, na pewno dużo się wszystkiego działo. Ja też wyjeżdżając do Turcji z Polski nie sądziłem, że wszystko pójdzie aż tak szybko. Cieszę się z tego powodu, nie chcę przestawać, chcę iść dalej w górę. Wiadomo, osiągnęło się coś bardzo szybko, ale mam większe cele i ambicję.

MP: Jak dużym szokiem był dla ciebie telefon od selekcjonera Probierza?

- Był szokiem. Ja dostałem telefon w niedzielę, dzień po meczu z Macedonią Północną, w kadrze U-21. Dostałem telefon awaryjny, że mam być gotowy, czy jestem w Polsce. Telefon konkretny, że mam przyjeżdżać, dostałem w poniedziałek rano. Był zaskoczeniem, ale takim pozytywnym.

MP: Jak przyjęto cię na kadrze?

- Dobrze. Tak jak już wspominałem – Adam wziął mnie pod swoje skrzydło, pokazał wszystko od środka. Mogę powiedzieć, że atmosfera była naprawdę dobra. Pierwszy dzień był niewiadomą, wchodziłem z niepewnością, jak to będzie wyglądać. Ale od pierwszego treningu było wszystko okej. Mogłem się skupić na radości z tego i na treningu.

KS: Byłeś rozczarowany, jak dowiedziałeś się, że nie pojedziesz na EURO? Czy miałeś to wkalkulowane.

- Miałem wkalkulowane. Na pewno była na to nadzieja i wiedziałem, że nie było tej kadry podanej przed meczem z Ukrainą. Po cichu na to liczyłem, ale rozczarowania nie było. Byłem bardzo zadowolony, że mogłem tam być, że mogłem zadebiutować. Cieszę się, że mam takie doświadczenie, że jak następnym razem tam będę, to będę mógł już myśleć o czymś innym.

KS: Jak oceniłbyś występ naszej kadry? Bo było ładnie stylowo, ale trochę wyszło jak zwykle.

- Wydaje mi się, że nie był to słaby występ. Wyniki były takie, że nie udało się awansować z grupy. Była to bardzo ciężka grupa. Styl mógł się podobać w niektórych momentach. Może to dać optymizm, że ta kadra może iść w dobrą stronę.

MP: Jak zmotywowało cię odsunięcie od młodzieżowego składu Lechii U-18?

- (śmiech) Była taka sytuacja kiedyś, że wracaliśmy z jednego meczu i zostawaliśmy kartony pizzy na parkingu. Trochę mieliśmy pod górkę, trochę sytuacji się wydało wcześniej. Później na następny dzień te kartony zostały porozrzucane przez wiatr, bo kosz był pełny i mi, jako kapitanowi się dostało mocno. Straciłem wtedy opaskę kapitańską. Był jeden taki mecz, gdzie nie zagrałem od początku, gdzie dla mnie to było szokiem. Teraz z tego mogę się śmiać, a wtedy chciałem udowodnić niektórym osobom, że się mylą.

MP: Jest jakiś trener z Akademii, któremu zawdzięczasz najwięcej?

- Na pewno mogę wyróżnić każdego trenera, z którym pracowałem. Każdy dał mi cząstkę tego, gdzie jestem teraz. Nie chcę tutaj nikogo wyróżniać, bo każdy dołożył cegiełkę do tego, że jestem w tym miejscu, w którym jestem.

KS: Ty i Kacper (Urbański) jesteście przykładem na to, że Akademia Lechii Gdańsk działa jak należy, czy raczej, brutalnie to ujmując, byliście wyłowieni z morza przeciętności?

- Przez ten długi okres w Lechii, gdzie ja byłem, to było bardzo dużo zawodników, którzy mieli potencjał na to, aby grać na wysokim poziomie. Taka jest też maksyma, że nie przebija się dużo chłopaków i nieliczne jednostki się przebijają do zawodowej piłki. Ale przykład EURO, gdzie było czterech, można powiedzieć, wychowanków Lechii Gdańsk, to może pokazać, że Akademia pracuje czy pracowała w określony sposób. I mam nadzieję, że będzie to podtrzymywane i coraz więcej zawodników z Lechii będzie dochodzić do zawodowego poziomu, czy później do reprezentacji Polski.

MP: Jaki jest największy zmarnowany talent, z którym grałeś?

- Ciężko mi powiedzieć. Dużo ich było.

KS: A co odsiewa takich zdolnych zawodników? Intensywność treningów, mental?

- Głowa i wchodzenie w taki wiek, że trzeba odróżnić niektóre rzeczy, odstawić, albo wiedzieć, kiedy je odstawić. Później są takie sytuacje, że jak ktoś ma potencjał, a napotyka trudności, to niektórzy się szybko poddają. To czasem może zabijać dalszą chęć czy motywację u zawodników.

KS: Jak wspominasz Piotra Stokowca? Bo w Lechii zadebiutowałeś za jego kadencji, a na przykład Sławek Peszko w swojej biografii pisał negatywne rzeczy na jego temat.

- Mogę powiedzieć, że ostatnio widziałem się z trenerem Stokowcem. Był na kadrze, przyjechał do Warszawy. Chwilę porozmawialiśmy. Ja od siebie mogę powiedzieć, że trener Stokowiec dał mi zadebiutować. U niego postawiłem pierwsze kroki w seniorskiej drużynie i w Ekstraklasie. Były dobre momenty, były te gorsze, tak jak ta czerwona kartka z Jagiellonią, po której nie grałem cztery miesiące, miałem swoją nauczkę. Ale ja zawsze o trenerze Stokowcu będę wypowiadał się w superlatywach. Nie mogę o nim powiedzieć złego słowa.

KS: Jak bardzo w ostatnich sezonach w Lechii szatnię rozdzierał konflikt Dusana Kuciaka i Flavio Paixao?

- Dużo rzeczy się działo w tamtym czasie w Lechii. I w szatni, i w gabinetach. Ludzie mówią, że to był konflikt między Dusanem a Flavio. Może były takie sytuacje i na pewno były, ale o wiele więcej rzeczy wpływało na to, jak to wyglądało. Można zsumować multum rzeczy, które wpływały źle na szatnie, czy miały swoje konsekwencję też w przyszłości. Nie sądzę, że było to największym problemem, choć ten problem na pewno był. O wiele więcej rzeczy się nakładało na to, że koniec końców Lechia spadła z Ekstraklasy.

KS: David Badia to był dobry trener? On przychodził na z góry już skazanie, na ścięcie? Bo tak to się skończyło.

- W tamtym momencie mieliśmy jeszcze szansę na utrzymanie. Kiedy przyszedł, to wszyscy poczuli nowy powiew. Bo było źle. Myśleliśmy, że będzie lepiej. Plan trenera Badii nie wyszedł za dobrze i rezultat był, jaki był. Każdy pamięta. Ale ja nie uważam, że trener Badia był słabym trenerem, bo miał swój plan, ale on nie wypalił. On nie był problemem. Wszystko się nawarstwiało i tak się zdarzyło, nie inaczej.

KS: Co czułeś, kiedy na kilka godzin przed wylotem na obóz dowiedziałeś się, że na niego nie lecisz?

- Rozczarowanie. To było ponad półtora roku. Nie mam żalu. Jestem w takim momencie i miejscu, że może tak miało być. Może to miało mi pokazać, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. To była nauczka, to było doświadczenie. Teraz już nie ma żalu, ale wtedy na pewno był i to było duże rozczarowanie, że wychowanek, osoba, która spędziła życie w klubie musiała zostać odstawiona na boczny tor.

KS: Gdyby nie postać Adama Mandziary, to grałbyś dalej w Lechii?

- Nie wiem. To jest takie wróżenie z fusów i gdybanie. Nie wiadomo co by było, gdyby wcześniej nie było właściciela, czy podpisałbym kontrakt, czy nie. Koniec końców wyszło na to, że ja się obroniłem i ja jestem w miejscu, gdzie po tamtej sytuacji, mogę pokazać wszystkim, że nie zasłużyłem na takie coś, a po drugie, obroniłem się piłkarsko. Nie chcę oceniać, co by było gdyby, ale cieszyć się tym, gdzie jestem.

KS: Lechia ci wisi jeszcze jakieś pieniądze?

- Nie. Po wyjeździe do Turcji zostało wszystko uregulowane.

KS: A jak to wygląda w Turcji? Słabsze kluby w tym kraju również z tego słyną.

- To jest normalne w Turcji, że czasem są przestoje, ale koniec końców wszystko jest okej. Nie narzekam na to.

MP: Jakim piłkarzem stałeś się w Turcji? Masz więcej zadań defensywnych, niż ofensywnych?

- To na pewno. Tomasz Kaczmarek ustawił mnie na pozycji 6 i od wtedy musiałem się przyzwyczaić, żeby grać bardziej z tyłu. Po wyjeździe do Turcji Nuri Sahin też mnie widział jako szóstkę, z zadaniami w rozgrywaniu. Miałem w tym pomagać, to przeze mnie były rozgrywane wszystkie akcje. Ale defensywny pomocnik musi bronić i to też mnie na pewno ukształtowało i złapałem więcej pojęcia taktycznego i zachowań boiskowych.

KS: To odejście Sahina spowodowało, że skończyliście na 10 miejscu w tabeli? Bo kiedy on odchodził, byliście na czwartym czy piątym miejscu.

- Po odejściu Nuriego mieliśmy dobry okres. Mieliśmy siedem meczów bez porażki i cały czas trzymaliśmy się szóstego, siódmego miejsca. Ale potem dopadł nas kryzys, trochę też przestaliśmy grać o coś i brakowało celu i ambicji w zespole. Potem nałożyły się problemy różnego typu, m.in. z transferami, więc skończyliśmy na dziesiątym miejscu. Nie chcę gdybać, ale gdyby Nuri był cały czas w zespole to być może bylibyśmy wyżej w tabeli.

MP: A jaka jest dla ciebie najbardziej optymalna pozycja? Sześć, czy wcześniej osiem, czy tak jak jeden z trenerów w Akademii uważał – prawe skrzydło? Bo uważał cię za dobrego prawoskrzydłowego.

- (śmiech) Sześć i osiem, to jest dla mnie optymalna pozycja. Czuję się dobrze przy piłce i lubię cały czas ją mieć, więc te pozycje są dla mnie optymalne. A mówiąc o tym skrzydłowym, to jak mieliśmy po 15, 16 lat to wyszedłem na mecz z Arką na skrzydle. Po dziesięciu minutach się zamieniłem, bo zupełnie mi to nie opowiadało.

KS: Masz jakieś marzenia piłkarskie? Pewnie jedno odhaczyłeś już w czerwcu, ale masz swoją wymarzoną ligę bądź klub do grania?

- Na pewno są marzenia. Teraz te marzenia, które były rok temu, staja się celami. Na pewno są marzeniami dalej, ale to są rzeczy, do których chciałbym dążyć i jak pokazał ten rok, mogę do tego dążyć. Jestem po debiucie w reprezentacji. Chciałbym tam znaczyć więcej i utrzymywać się na tym poziomie, iść cały czas w górę. Jest dużo marzeń, nie chcę zatrzymywać się na tym, co osiągnąłem. Oby było zdrowie, oby nic nie przeszkadzało.

KS: Tak na koniec. Spotykamy się w trakcie EURO 2024. Wybiegasz myślami w tak daleki horyzont, jak na przykład EURO 2028? Gdzie wtedy chciałbyś być? Wizualizujesz sobie to?

- Nie. Jestem po dobrym sezonie, praktycznie jestem dwa dni przed rozpoczęciem przygotowań do następnego. Jestem zawodnikiem Antalyasporu i chcę dobrze przygotować się do sezonu. A co będzie, to czas pokaże.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2025. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.042