Przenalizowaliśmy wszystkie rezultaty Biało-Zielonych osiągane w sezonach 2008/2009 – 2022/2023 i na podstawie tego opisaliśmy trzy najlepsze oraz najgorsze momenty Lechistów w Ekstraklasie w tym stuleciu. W naszej klasyfikacji w pierwszej kolejności braliśmy pod uwagę passę meczów, która kończyła się tym samym rezultatem (wygraną bądź porażką), a kiedy dochodziło do sytuacji że dana seria kończyła się na tej samej liczbie np. czterech porażek, uwzględnialiśmy liczbę dni, w których gdańszczanie potrafili zdobywać bądź tracić punkty. Co ciekawe, doszło do dość niespotykanej sytuacji, ponieważ wspominając passy zwycięstw Lechii, musieliśmy opisać cztery takie sytuacje, ponieważ jesienią 2019 oraz 2021 roku gdańszczanie osiągali dobre rezultaty cztery razy z rzędu w takim samym odstępie czasowym.
SERIE ZWYCIĘSTW LECHII W EKSTRAKLASIE
27.10.2018 – 30.11.2018 (5 meczów)
Zaczęło się od zwycięstwa w Derbach Trójmiasta (2:1) osiągnięto w dramatycznych okolicznościach, ponieważ w ostatnich minutach meczu niezawodny podczas spotkań takiej rangi Flavio Paixao celnym uderzeniem głową zapewnił prymat w Trójmieście na co najmniej kolejne pół roku. Trzy punkty smakowały tym bardziej okazale ze względu na to, że gdańszczanie awansowali na pozycję lidera Ekstraklasy po 13.kolejce i do końca rundy zasadniczej żaden zespół nie potrafił dotrzymać kroku Lechii. Tydzień później podopieczni Piotra Stokowca w pragmatycznym stylu (typowym dla tamtej drużyny) pokonali na wyjeździe Lecha Poznań 1:0. Wynik spotkania ponownie ustalił Portugalczyk, który wolejem sprzed pola karnego pokonał Jasmina Buricia. Tamta wiktoria miała również wymiar historyczny. Na sukces w stolicy województwa wielkopolskiego Biało-Zieloni czekali wówczas aż 52 lata, a biorąc pod uwagę statystyki dotyczące rywalizacji obu zespołów na najwyższym poziomie rozgrywkowym nawet o 4 lata dłużej. Również skromnie pokonali zespół sprzymierzony kibicowsko z poprzednim rywalem Lechii, czyli Cracovię u siebie 1:0. Warto wspomnieć, że spotkanie 15. kolejki, półmetku rundy zasadniczej, miało szczególną oprawę z powodu uroczystości związane z Narodowym Świętem Niepodległości. Lechiści męczyli się z dobrze dysponowaną defensywą drużyny prowadzonej przez Michała Probierza, ale na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry, nie kto inny jak Flavio Paixao, znalazł drogę do bramki. Warto również wspomnieć dobrą postawą Dusana Kuciaka, który kilkukrotnie instynktownie bronił strzały z bliskiej odległości, a nawet obronił „11” wykonywaną przez Hernandeza (choć wcześniej sam sprokurował ten stały fragment gry nieprzepisowo zatrzymując przeciwnika). Pierwsze spotkanie rundy wiosennej (granej awansem jeszcze jesienią) zapowiadało się znakomicie, ponieważ do Gdańska przyjechała Jagiellonia Białystok (3:2), która zwłaszcza pod koniec 2018 roku deptała po piętach Lechii w tabeli. Zaczęło się od pewnie wyegzekwowanego rzutu karnego przez Flavio Paixao w 37.minucie spotkania. Tak się złożyło, że dla napastnika było to…37. trafienie dla Biało-Zielonych w Ekstraklasie, zostając tym samym samodzielnym liderem w tej historycznej klasyfikacji Klubu. Radość gdańszczan trwała krótko i po 120 sekundach Poletanović mocnym uderzeniem z 25. metra wyrównał stan gry. Przed zejściem do szatni szczęśliwie piłkę w bramce umieścił Jarosław Kubicki, ale w drugiej połowie Jagiellończycy nie poddali się i dopięli swego kilkanaście minut po zmianie stron. Novikovas precyzyjnym uderzeniem tuż przy słupku nie dał szans na skuteczną interwencje Alomeroviciowi. Ostatnie słowo należało jednak do gdańszczan. Dośrodkowanie Mladenovicia na gola zamienił Michał Nalepa. Co ciekawe, Lechia Gdańsk wygrała mecz oddając zaledwie… trzy celne strzały. To się nazywa 100-procentowa skuteczność! Piąte zwycięstwo z rzędu Klub osiągnął w meczu przyjaźni ze Śląskiem Wrocław (0:2) po golach Michała Nalepy oraz Lukasa Haraslina, choć dużo szczęścia miała Lechia w listopadowy wieczór. Gospodarze czterokrotnie obijali obramowanie bramki Dusana Kuciaka, ale – jak to ładnie ujął w wywiadzie pomeczowym trener gdańskiego zespołu – „Nie mówmy o szczęściu. U nas była bardzo dobra organizacja i porządek, a w piłce gra się na bramki”. Znakomita passa Klubu została zatrzymana bezbramkowym remisem z Legią Warszawa. W badanym okresie, nigdy Lechia nie miała tak dobrej passy w elicie.
17.09.2010 – 17.10.2010 (4 mecze, 30 dni)
Lechiści w elicie to jednak lubią grać w miesiącach jesiennych….W sezonie 2010/2011 taka seria przydarzyła się między wrześniem a październikiem. Najpierw Biało-Zieloni pokonali u siebie Cracovię 1:0, a cegiełkę do zdobycia trzech punktów dołożył Bedi Buval. Dla francuskiego napastnika był to debiut przy Traugutta 29 i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że…dopiero w dniu meczowym został zatwierdzony do gry. Zwyżkująca forma gdańszczan nie była przypadkiem, co udowodniło spotkanie z Górnikiem Zabrze (5:1). Biało-Zieloni nie dali żadnych szans rywalom po golach Traore (dwa razy), Bajicia, Buzały oraz Sazankova, honorową bramkę dla gości zdobył Wodecki. Tak się złożyło, że zespoły mierzyły się po raz drugi w ciągu tygodnia. Kilka dni wcześniej drużyny stanęły w szranki w Pucharze Polski (na etapie 1/16 finału; gdańszczanie tamto spotkanie wygrali 2:0). Rozpędzeni Biało-Zieloni nie mieli sobie równych również tydzień później w spotkaniu z Legią Warszawa. Na Stadionie im. Wojska Polskiego odnieśli przekonywujące zwycięstwo 3:0. Worek z bramkami rozwiązał Buval, a pod koniec meczu Hubert Wołąkiewicz oraz Paweł Nowak dokończyli dzieło. To była pierwsza wygrana na terenie rywala od 49 lat. Dobra forma gdańszczan, zwłaszcza zdobywcy drugiego gola, nie umknęła uwadze Franciszkowi Smudzie, ówczesnemu selekcjonerowi reprezentacji Polski. Obrońca dostał powołanie do kadry narodowej i zagrał w towarzyskim spotkaniu z Ekwadorem. Po przerwie reprezentacyjnej Lechiści podjęli u siebie Arkę Gdynia (1:0). Tym razem zwycięstwo gdańszczanom zapewnił Piotr Wiśniewski na niecały kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry. W ciągu miesiąca dobre wyniki podopiecznych Tomasza Kafarskiego miały swoje odzwierciedlenie w tabeli. Z 9.pozycji awansowali na najniższy stopień podium.
31.08.2019 – 28.09.2019 (4 mecze, 28 dni)
Zwycięski marsz rozpoczął się od wyjazdowej wygranej z Piastem Gliwice (2:1). Gole na wagę trzech punktów zdobyli skrzydłowi: Sławomir Peszko oraz Żarko Udovicic. W tamtych czasach Biało-Zieloni mieli patent na gliwiczan, zwłaszcza na ich stadionie. Miesiąc wcześniej tam sięgnęli po Superpuchar Polski. Takim samym rezultatem zakończyło się kolejne spotkanie Lechii w sezonie 2019/2020. Tym razem przeciwnikiem gdańszczan był Lech Poznań. Wynik otworzył Sławomir Peszko, który wykorzystał szybki atak gospodarzy zainicjowany na lewym skrzydle. Prowadzenie podwyższył Michał Nalepa. Obrońca znakomicie odnalazł się w polu karnym poznaniaków po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Mladenovicia. W pierwszej połowie oglądaliśmy jeszcze bramkę „do szatni” Gytkjaera. Duży wkład w zwycięstwo miał Dusan Kuciak swoimi interwencjami przed doliczonym czasem gry. Trzecią wiktorię z rzędu gdańszczanie odnieśli ponownie strzelając dwa gole, ale nie tracąc żadnej w rywalizacji z Koroną Kielce. Miło tamto spotkanie z pewnością wspomina Marcin Gajos, który golem na 1:0 zaliczył debiutancką bramkę na Bursztynku. Zdobycie trzech punktów przypieczętował Lukas Haraslin. Pomocnik w pełnym biegu przełożył piłkę z prawej na lewą nogę, gubiąc defensorów gości i przymierzył w same „okienko” bramki. Lechiści coraz śmielej pukali do ścisłej czołówki Ekstraklasy i przez moment byli nawet liderami w tabeli po wygranej nad Legią Warszawa (1:2). W stolicy Polski błysnął duet środkowych obrońców – Błażej Augustyn oraz Michał Nalepa. Obaj potrafili znakomicie wykończyć dogrania odpowiednio Karoli Fili i Lukasa Haraslina. Ostatecznie po 10.kolejce zajmowali trzecią lokatę.
18.09.2021 – 16.10.2021 (4 mecze, 28 dni)
Bez wątpienia jesienią 2021 roku w Lechii Gdańsk zadział tzw. efekt nowej miotły. Przypomnijmy, że po remisie z Radomiakiem Radom (2:2) z funkcji trenera został zwolniony Piotr Stokowiec. Jego miejsce zajął Tomasz Kaczmarek. Przygodę z gdańskim zespołem rozpoczął od punktu zdobytego w Małopolsce z Wisłą, ale potem uwolnił potencjał drużyny, czego dowodem jest seria czterech zwycięstw zdobywanych tydzień po tygodniu. Zaczęła się ona od skromnego zwycięstwa nad Piastem Gliwice po golu Łukasza Zwolińskiego. Jeszcze lepiej Biało-Zieloni zaprezentowali się z Górnikiem Łęczna, gromiąc ich na własnym terenie 4:0. Cieszyć mogła znakomita postawa napastników, ponieważ każdy zawodnik tej formacji, który pojawił się na placu gry, wpisał się na listę strzelców (Flavio Paixao dwukrotnie i po razie Kacper Sezonienko oraz Łukasz Zwoliński). Tydzień później Lechia pokonała u siebie Legię Warszawa 3:1. W tamtym meczu nie tylko wynik się „zgadzał”, ale również styl zdobytych trzech punktów. Wszystkie bramki zdobywane przez gospodarzy były zwieńczeniem odważnych akcji oraz strategii nastawionej na dominację nad przeciwnikiem. Przed przerwą na mecze reprezentacji gdańszczanie awansowali na pozycję wicelidera i tak wysoką lokatę utrzymali po spotkaniu z Termalicą Nieciecza, dzięki dwóm golom autorstwa Flavio Paixao oraz Conrado w przeciągu… 58 sekund.
NAJDŁUŻSZE SERIE PORAŻEK LECHII W XXI WIEKU W EKSTRAKLASIE
31.10.2015 – 02.12.2015 (5 meczów, 32 dni)
Najbardziej niechlubna seria zaczęła się od porażki u siebie z Legią Warszawa 1:3. Porażka z wyżej notowanym rywalem raczej zaskoczeniem nie była, choć po wcześniejszych spotkaniach (cztery mecze bez porażki) niektórzy już zaczęli stawiać Lechię do jednego z kandydatów do Mistrzostwa Polski. Potem gdańszczanie musieli uznać wyższość Ruchu Chorzów. W tamtych latach spotkania obu ekip w Ekstraklasie obfitowały w mnóstwo goli (m.in. w trakcie kampanii 2012/2013 był remis 4:4, a rok później 3:3). Nie inaczej było w listopadowy wieczór. Gdańszczanie po niespełna pół godzinie gry przegrywali 0:3. Rozmiary porażki zmniejszył Mateusz Mak. Pomocnik Lechii dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w drugiej połowie. Biało-Zieloni mogli nawet mecz zremisować, zdołali strzelić nawet bramkę w doliczonym czasie gry, ale nie została ona uznana, ponieważ 18-letni debiutant Michał Żebrakowski znajdował się na pozycji spalonej w momencie kiedy umieścił piłkę w siatce. W trzecim kolejnym meczu bez wygranej zespół von Heesena zainkasował ponownie trzy gole. Cracovia wykorzystała grę w przewadze (w 6.minucie Michał Mak został wyrzucony z boiska za próbę kopnięcia w twarz Deleu) i wypunktowała bojaźliwą grę Klubu od samego początku spotkania. Bliska odblokowania złej passy Lechia była podczas potyczki z Lechem Poznań (0:1). Grzegorz Kuświk w pierwszej połowie nie wykorzystał jedenastki, posyłając futbolówkę w poprzeczkę, a potem w tą samą część bramki już po składnej akcji oddał próbę Maciej Makuszewski. Ostatecznie skuteczniejsi byli goście, a konkretnie Kasper Hamalainen, wykorzystując bierną postawę defensywy Biało-Zielonych. Idealnym momentem na przełamanie była rywalizacja z Pogonią Szczecin, która nie wygrała od sześciu meczów. Spotkanie dwóch zespołów znajdujących się w dużym dołku padło łupem zespołu ze stolicy województwa zachodniopomorskiego. Z przebiegu meczu gdańszczanie byli lepszą drużyną, ale nie potrafili przełożyć przewagi w posiadaniu piłki oraz większej liczby strzałów na gole. Kluczową akcję dla losów potyczki zakończył Rafał Murawski. Pomocnik Portowców w drugiej minucie doliczonego czasu wykorzystał złe wybicie Rafała Janickiego i pokonał bramkarza Lechii. Zarząd Klubu, dzień po porażce w Szczecinie, postanowił rozwiązać umowę z von Heessen z powodu słabych wyników zespołu.
10.04.2023 – 06.05.2023 (5 meczów, 26 dni)
Rozpoczęła się w Poniedziałek Wielkanocny, a zakończyła się w trakcie „przedłużonego” weekendu majowego. Zgodzimy się wszyscy, że okres pomiędzy kwietniem a majem 2023 roku zapisał się w historii Klubu, ale historii, której nie chcemy sobie przypominać… Gdy jesteś zespołem walczącym o utrzymanie, twoim nadrzędnym zadaniem jest walka o każdy punkt. Inaczej do tej sprawy pochodził ówczesny szkoleniowiec David Badia, który podczas rywalizacji z Jagiellonią Białystok postanowił postawić „autokar” w swoim polu karnym, kiedy gdańszczanie utrzymywali bezbramkowy remis. Tak naprawdę rezultat mógł już się zmienić w pierwszej połowie za sprawą Jesusa Imaza, ale Hiszpan dwa razy się pomylił z.. jednego rzutu karnego. Za pierwszym razem po udanej interwencji Kuciaka sędzia pozwolił na powtórkę, ponieważ Słowak zbyt wcześnie oderwał nogę od linii bramkowej, a potem ponownie bramkarz wyczuł intencje strzelającego. Co się odwlecze, to nie uciecze – mawia stare polskie przysłowie i w 84. minucie Romanczuk wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Wdowika. Pięć dni później Lechię pogrążył gol samobójczy Joela Abu Hanny w rywalizacji z Pogonią. Cały czas Biało-Zieloni mieli stratę pięciu punktów do bezpiecznego miejsca, gwarantującego utrzymanie w elicie. Do końca sezonu pozostało sześć kolejek i każda kolejna porażka nieuchronnie zbliżała Klub do degradacji. Wszystkie nadzieje pokładano w sobotnim spotkaniu z Cracovią. Choć zespół zdobył pierwszą od 448 minut bramkę, to ostatecznie nie pomogła ona ekipie w zdobyciu cennych punktów. Gdańszczanie przegrali na własnym terenie 1:2. Na horyzoncie zbliżała się rywalizacja z Rakowem Częstochowa, która była na dobrej drodze do zdobycia historycznego Mistrzostwa Polski. To było starcie pociągu TGV z towarowym. Podopieczni Marka Papszuna pewnie pokonali gości 4:0, przewyższając kulturą gry oraz rozmachem w poczynaniach ofensywnych. Passa porażek zakończyła się po nieudanym meczu z Zagłębiem Lubin (1:3) i jednocześnie pozbawiła ona szans na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po 15 latach Klub znalazł się poza krajową elitą. Jedyne co pozostało drużynie wtedy to zaśpiewać sobie refren utworu Sunrise Avenue „Holwyood Hills” : „Bye, bye Hollywood Hills. I’m gonna miss you wherever I go I’m gonna come back to walk these streets again. Bye, bye Hollywood Hills forever”
14.03.2009 – 11.04.2009 (4 mecze)
Powroty do Ekstraklasy nie są łatwe, co pokazał sezon 2008/2009. Zespół co prawda utrzymał się w elicie, ale pod koniec tamtej kampanii złapał zadyszkę, która mogła założony cel skomplikować. Pasmo rozczarowań rozpoczęło się po przegranej z Cracovią 1:3 na wyjeździe. Warto dodać, że za kadencji Jacka Zielińskiego spotkania poza Trójmiastem nie były – pisząc delikatnie – specjalnością Lechii. Gdańszczanie przegrali wówczas piąty mecz z rzędu na terenie rywala. Po utracie punktów z Polonią Bytom (0:1) na T29, kibice zaczęli skandować niezbyt miłe epitety w stronę sternika Biało-Zielonych. „Zieliński, co wy robicie?” albo " Panie trenerze, za co pan forsę bierze?" – to tylko niektóre z „lżejszych” opinii nt. pracy szkoleniowca, inne nie nadają się do cytowania. Nic dziwnego, że niezadowolenie rosło. Biało-Zieloni spadli na 13.pozycję z zaledwie dwoma „oczkami” przewagi nad strefą spadkową. Sztab szkoleniowy, widząc mankamenty w postawie swoich podopiecznych, dokonał wielu roszad w składzie, które ostatecznie nie dały efektu. Piłkarze nadal nie potrafili zdobyć choćby jednego punktu w delegacji i przegrali w Wodzisławiu Śląskim z tamtejszą Odrą 0:1. Dzień po przegranej zarząd Klubu zdecydował się zwolnić Zielińskiego z posady trenera, a misję uratowania drużyny przed powrotem do 1. Ligi powierzono Tomaszowi Kafarskiemu. Debiut kościerzynianina nie wypadł pomyślnie. Lechiści nie dali pokonać GKS-u Bełchatów (1:2), choć zaprezentowali się znacznie lepiej optycznie niż w poprzednich spotkaniach.
Być może ostatnie tygodnie dla Lechii i wszelkie kłopoty finansowo-organizacyjne nie napawają optymizmem przed rozpoczęciem nachodzącej kampanii, to mamy nadzieje że – podobnie jak rok temu – im bliżej końca sezonu, tym lepiej Klub będzie funkcjonował, a co za tym idzie, będzie poprawiał nasze wyliczenia w tych „pozytywnych” statystykach!