Jerzy Kruszczyński
strona 1/2
27 czerwca 2005, 09:10 / poniedziałek
Dziś 47 lat kończy jeden z największych ulubieńców lechijnej publiczności - Jezry Kruszczyński. Król Strzelców II ligi 1984. Strzelił wówczas 31 bramek. Więcej w jednych rozgrywkach II ligi zdobył tylko w 1972 roku Andrzej Szarmach.
Jurek Kruszczyński przybył do Lechii latem 1983 roku z Arkonii Szczecin. Grał m.in. w legendarnych meczach z Juventusem, strzelając bramkę z karnego. Po zdobyciu korony Króla Strzelców II ligi i awansie do I ligi początkowo nie mógł się odnaleźć i w rezultacie przeszedł do Lecha, gdzie nadal strzelał wiele bramek. Potem wyjechał do Szwecji, na krótko jeszcze pojawił się w Lechii w II lidze. Grał też i strzelał bramki w meczu Lechia - Piast z okazji 20 rocznicy zdobycie pucharu, w 2003 roku.
Sto lat, panie Jurku.
27 czerwca 2005, 09:12 / poniedziałek
Oczywiście powinno być Jerzy Kruszczyński. Przepraszam.
27 czerwca 2005, 10:06 / poniedziałek
Kruszczyński nie przeszedł do Lecha dlatego że sie nie mógł odnaleźć w Lechii. Był najlepszym strzelcem Lechii w sezonie ale "nie pasował do koncepcji" trenerowi Łazarkowi i pop prostu musiał odejść.
27 czerwca 2005, 10:35 / poniedziałek
Jakie motywy kierowały W. Łazarkiem należy spytać W. Łazarka. Napisałem tak, bo po awansie do I ligi ukazały się wszystkie braki J. Kruszczyńskiego i stąd zapewne to nie pasowanie do koncepcji. Był najlepszym strrzelcem w Lechii fakt, ale Lechia była czały czas na dołach więc strzelał mniej niż oczekiwano. W Lechu się trochę doszlifował i znów strzelał tyle ile trzeba. Uważam, że wymienienie go na Oblewskiego, Bąka i G. Łazarka nie było rozsądne. To co, że trzech za jednego? Lech z nimi nie wiązał już przyszłości, a z Kruszczyńskiego miał niemały pożytek. Bardzo go brakowało w Lechii.
27 czerwca 2005, 10:36 / poniedziałek
Panie Jurku, sto lat! Byl Pan prawdziwym idolem mojego dziecinstwa. Choc tak krotko gral pan w Lechii, to trudno Pana zapomniec. Szacunek i podziw!
27 czerwca 2005, 11:59 / poniedziałek
Najlepszego Panie Jurku, dzieki Panu swiat w tamtych czasach wydawal nam sie mniej szary niz w rzeczywistosci...na meczyku wiadomo bylo, ze najpozniej w 20 minucie Lechia bedzie juz prowadzic 1:0 albo 2:0. Rysiu dosrodkowanie z prawej, Jurek siata - to byly czasy ! Mieszkalismy razem na jednym osiedlu (Wejhera)...Szarmach zreszta tez tam kiedys mieszkal. Tylko ja z naszego osiedla z tych co grali w Lechii (no dobra... w juniorach Lechii) nie wyplynalem na szerokie wody...
Chociaz... kto wie, jeszcze mam czas, moze mnie Kaczmarek w koncu przyuwazy....
27 czerwca 2005, 12:06 / poniedziałek
Szczerze życzę Wszystkiego dobrego Panie Jerzy, pamiętam doskonale Pana gole na Lechii, ehh łezka się kręci w oku...
27 czerwca 2005, 15:31 / poniedziałek
do StarszyLechista... hmmm moze i Szarmach tam kiedys mieszkal, ale pochodzi raczej z siedlec ;), dokladniej z kartuskiej. notabene ciagle mieszka tam jego brat.
a jesli chodzi o Jurka Kruszczynskiego... caly czas nie moge zrozumiec sensu i pomyslu jego wymiany. i czy nie wymieniono go tylko na Baka i G. Lazarka? tak czy siak zgodze sie z Tangensem... stracila Lechia, ale on sami na przejsciu do Lecha zyskal. a czy Kruszczynski z Lechii chcial odejsc? kibice wierzyli w wersje ze bardziej musial niz chcial i pamietam ze jak Lech gral w Gdansku to Kruszczynski nigdy nie zostal wygwizdany... ba zawsze witano go bardzo serdecznie. wiec sto lat panie Jurku sto lat.
27 czerwca 2005, 17:05 / poniedziałek
Pamietam pierwszy mecz pana Jurka w Lechii - z Lechem o Superpuchar w 1983 roku. Lechia wygrala 1-0. Kto strzelil gola ? Oczywiscie pan Jurek :)
27 czerwca 2005, 17:42 / poniedziałek
Waldek !
A co ty za herezje tu wypisujesz !
Sprawdzilem dorobek Szarmacha w II lidze !
W sezonie 1971/72 - 15 strzelonych bramek !- gdzie mu do rekordu naszego Jurka Pozdrawiam
27 czerwca 2005, 18:37 / poniedziałek
Jak tak, to jeszcze lepiej. Znaczy Wikipedia kłamie. Powołałem się na
odnośnik . A nie pamiętam ile strzelił Szarmach, bo nigdy nie intersowały mnie osiągnięcia Arki.
Czyli Jurek II-ligowym Królem Wszechczasów?
27 czerwca 2005, 19:36 / poniedziałek
Jerzy Kruszczyński był the best i wszystkiego dobrego Panie Jurku! To były czasy!
ps. Waldek, co do G. Łazarka to oczywiście zgoda, ale Oblewski i Bąk to jednak były wtedy mega firmy jak na ligę i wymiana dwóch takich kolesi za jednego p. Jurka, to był mega strzał... teoretycznie. To tylko świadczy o tym jakim JK był piłkarzem, że go za tych dwóch wymieniono. No niestety, nie potencjał piłkarski zadecydował, że w Lechii się do końca nie sprawdzili... Zwłaszcza p. Mirek. Tak ja to czuję po latach, i na dziś. Oczywiście mogę sie mylić i chetnie poznam Twoje zdanie. pozdro
27 czerwca 2005, 20:24 / poniedziałek
Witaj, Tomek. Ja nigdy nie uważałem się za eksperta w kwestiach szkoleniowych i unikam wypowiedzi, czy X był lepszy od Y. Ale swoim dyletanckim okiem widzę to tak: do Oblewskiego jakoś nie mogłem nabrać przekonania, G. Łazarek - beztalencie, Bąk raczej zawiódł. Pękala był jaki był, ale on nie przyszedł z Lecha, więc nie był wymieniony za Jurka. Jurek zaś strzelał bramki dla Lecha i jeśli chodzi o mnie to zdecydowanie bym wolał żeby został. Co nie zmienia faktu, że Lechia potrzebowała wzmocnień, ale czy za taką cenę?
Swoją drogą, kto pamięta jak to było z grą Kruszczyńskiego w Lechu? To był transfer definitywny czy wypożyczenie?
Dla mnie Jerzy Kruszczyński jest idolem wszechczasów. Polubiłem go jeszcze bardziej niż Puszkarza czy Głownię. Więc nigdy nie uznam jego odejścia za dobry interes.
Pozdrawiam kibiców, szczególny ukłon dla tych z lat 80-tych i oczywiście raz jeszcze dla Jubilata.
tg
27 czerwca 2005, 21:43 / poniedziałek
Jesli mozna slowko - pamietam wlasna reakcje na fakt, ze Bolo i Baczek przyszli do Lechii. Byla wtedy pozytywna. Pokladalem duze nadzieje zwlaszcza w Oblewskim. Niestety - z perspektywy czasu uwazam, ze wymiana nie byla pozytywna. Choc dalej uwazam, ze "Bolo" byl prawdziwym "walczakiem" i za to ma moj respekt. Lubilem i lubie go. Lazarek i Bak niestety zawiedli.
Serdeczne zyczenia dla Jurka Kruszczynskiego! z okazji jubileuszu!
27 czerwca 2005, 22:37 / poniedziałek
Wszystkiego najlepszego dla szanownego jubilata!!!Jerzy Kruszczynski faktycznie
był niekwestionowanym idolem biało-zielonych,szkoda ze tylko 2 sezony.
Jednak dla mnie gdybym miał wybierac Puszkarz czy Kruszczynski- wybór jest
tylko jeden:zawsze i wszedzie Zdzisiu Puszkarz moim idolem bedzie!To jest
cała dekada w historii Lechii,Dzidek to jest ikona klubu z Traugutta,to symbol
przywiazania do barw i miasta,gwiazda Kruchego swieciła bardzo krótko aczkolwiek bardzo mocnym blaskiem,był typowym egzekutorem i rasowym
napastnikiem-krolem pola karnego.Ale czy mentalnie był tak bardzo zwiazany
z Lechią?Osobiscie wątpię.
27 czerwca 2005, 23:29 / poniedziałek
Sto lat Panie Jurku!!! Wprawdzie grał w Lechii tylko 2 sezony, ale w tym czasie uczynił dla Biało-Zielonych tak dużo, że będzie pamiętany w Gdańsku przez pokolenia! Rysiu Polak - Jurek Kruszczyński - to był fenomenalny duet!
28 czerwca 2005, 08:37 / wtorek
Czy był mentalnie związany z Lechią? Oczywiście, że tak. Pochodził ze Szczecina, w Lechii grał tylko dwa sezony, więcej grał w Lechu, a jednak gdy mówił o Lechii zawsze świeciły mu się oczy (przenośnia, nigdy z nim na żywo nie rozmawiałem), zawsze mówił z największą sympatią, rozrzewnieniem i chciał wracać (kilka razy czytałem w prasie). Nie wahał się przyjechać na XX-lecie Pucharu Polski.
Zdzisiek był rodowitym gdańszczanienem, to zupełnie inna sprawa. Ale jest coś takiego, czego nie umiem określić. Do Zdzicha zdążyłem się przyzwyczaić, a na dźwięk słowa "Kruszczyński" secrce od razu skacze. Może właśnie dlatego, że to żywa legenda., jakby piękny sen, który szybko się skończył i trzeba było wracać do rzeczywistości.
Ale oczywiście argumentację D.g. uznaję i... przyznaję rację. Co innego jednak rozsądek, a co innego serce. Pozdrawiam.
tg
28 czerwca 2005, 11:37 / wtorek
Tangens to oczywiste serce nie sługa!:-))) rowniez pozdrawiam
28 czerwca 2005, 23:53 / wtorek
Dwa lata temu zrobiliśmy piwny meeting w Wielkim Błękicie w Brzeźnie: kibice kontra Jurek Kruszczyński & family.
Było mnogo i całkiem simpatico :))
Jurek dużo opowiadał o "tamtych czasach". Dla niego to był najwspanialszy okres w życiu i karierze.
Po latach mogliśmy sobie z nim pogadać jak z kolegą, ale w "tamtych czasach" był dla mnie zaraz po prawicy po Dzidku Puszkarzu.
Jurek, do zobaczenia na Traugutta !!!
27 czerwca 2008, 10:26 / piątek
Dzisiaj okrągła 50-tka. Następnych 100 lat w zdrowiu !!!
Dziękuję za niezapomniane chwile przy T29. W moich wspomnieniach pozostajesz tuż za Ździchem Puszkarzem.
27 czerwca 2008, 10:53 / piątek
Wszystkiego najlepszego dla Jurka Kruszczyńskiego!!! Fenomenalny napastnik - obysmy doczekali się zawodnika z podobnym talentem do strzelania bramek. Wpis dedykuję m.in. Pawłowi Buzale :-)
27 czerwca 2008, 11:48 / piątek
Wszystkiego najlepszego życzę supersnajperowi. Ehh, te Jego karne.
27 czerwca 2008, 16:45 / piątek
Wszystkiego najleprzego 100 lat najleprzy duet napastników z Polakiem w 2 lidze
27 czerwca 2008, 19:45 / piątek
Jurku, sto lat życzę, dla mnie byłeś i będziesz lepszy niż Platini, Rossi, Boniek i chuj wie kto.
FOREVER LECHIA
27 czerwca 2008, 19:50 / piątek
odnośnikHistoryczny mecz Lechia Gdańsk - Juventus Turyn 2-3.
Bramka na 2-1, KRUSZCZYńSKI
27 czerwca 2008, 20:25 / piątek
Prawdziwy egzekutor!Na 60 bramek strzelonych przez Lechie w 2 lidze 31 to bramy Kruszczyńskiego. Razem z Rysiem Polakiem tworzyli morderczy duet Lechii:)
Sto lat!!!
28 czerwca 2008, 10:36 / sobota
STO LAT !!! Panie Jurku.
Jurek Kruszczyński, jest lepszy niż Czerniatyński !!!
4 listopada 2010, 11:53 / czwartek
Wprawdzie sprzed 3 tygodni, ale możliwe, że nie wszyscy czytali:
Derby Kruszczyńskiego: Ja strzelałem, ja stawiałem
W sezonie 1983/1984 Lechia dwukrotnie wygrała w II lidze derby Trójmiasta z Arką. I to wysoko - 3:0 w Gdańsku i 4:1 w Gdyni. Bohaterem tamtych spotkań był Kruszczyński, który w każdym meczu strzelił po trzy bramki.
Grzegorz Kubicki: Co porabia król strzelców derbów Trójmiasta?
Jerzy Kruszczyński: A jaki tam ze mnie król. Siedzę sobie w Szwecji, w Gislaved, już od 21 lat. Pracuję w fabryce produkującej plastikowe elementy, trenuję zespół w III lidze. U nas to najmocniejszy jest żużel - właśnie zdobyli wicemistrzostwo Szwecji. Jeszcze pięć lat temu sam grałem w piłkę, a ostatnio trenowałem też swoje córki.
Dobre są?
- Już nie zajmują się, ale jedna z nich była naprawdę niezła. Wcześniej trenowała kickboxing, potem lekkoatletykę, ale w piłce była świetna. Teraz jest jednak w ciąży. 16 grudnia na świat przyjdzie nowy lechista, czeka już na niego koszulka z nazwiskiem Kruszczyński.
Czyli będzie chłopak.
- Nie wiem, córka nie chce wiedzieć. Chłopak czy dziewczyna, strój Lechii jest już przygotowany - koszulka, spodenki, getry i dresik. Jak dzidziuś będzie miał pół roku, może rok, to ubiorę go w ten strój i wyślę zdjęcie do programu meczowego Lechii. A propos - w niedzielę oczywiście jestem, przyjeżdżam już w sobotę!
Przyjedzie pan ze Szewcji specjalnie na derby?
- Oczywiście. Zawsze, kiedy jestem, Lechia wygrywa, więc moja obecność jest obowiązkowa. Czekam też, aż w końcu ktoś pobije mój rekord. Czuję, że to już niedługo...
Żartuje pan? Strzelić sześć bramek w derbach to nie jest prosta sprawa.
- Spokojnie, Lechia ma teraz dobrych piłkarzy, powinni dać radę (śmiech).
Pamięta pan jeszcze swoje hat-tricki?
- Same bramki średnio. W Gdańsku wygraliśmy 3:0, zagraliśmy dobry mecz i mogliśmy wygrać jeszcze więcej. Arka miał ze dwie, trzy sytuacje, ale to wszystko. W rewanżu w Gdyni widać było, że Arka się nas boi. Już po drugiej bramce straciła resztki ochoty do gry, wygraliśmy łatwo 4:1. Strzeliłem w tych meczach sześć bramek, ale byłem tylko wykonawcą. Nie byłoby tych goli, gdyby nie cały zespół, a zwłaszcza Rysiu Polak. Ale mi się z nim super grało.
Rozumiem, że po obu meczach koledzy zaprosili pana na jakąś dobrą kolację?
- Gdzie tam, to ja stawiałem. Za to, że mi pomogli. Po pierwszym meczu w Gdańsku spotkaliśmy się z kolegami w domu, przy piwku. Po drugim, wracając z Gdyni, zajechaliśmy do dyskoteki Atrium. Ale wielkich szaleństw nie było. Znów po piwku i do domu.
Jaka atmosfera towarzyszyła wtedy derbom?
- Ciśnienie było straszne i rosło z każdym dniem. W tamtym sezonie mieliśmy dwa cele - awansować do I ligi i wygrać oba mecze z Arką, pokazać, kto tu rządzi. Grałem w różnych derbach - także Szczecina czy Poznania, ale tych z Trójmiasta nie da się porównać z żadnymi innymi. To była zupełnie inna atmosfera. Kiedy wychodziłem z tunelu na boisko wydawało mi się, że na trybunach siedzi całe Trójmiasto. I dla tych ludzi chcieliśmy nie tylko wygrać, ale i zagrać jak najładniej. W życiu każdego człowieka - prywatnym czy służbowym, pojawiają się pojedyncze dni, kiedy jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie nie 100, ale 110 proc. Ja takie dni przeżywałem właśnie w czasie derbów.
4 listopada 2010, 11:56 / czwartek
Jak wyglądały ostatnie dni przed meczem?
- Ostatnie dwa, zarówno przed pierwszym, jak i drugim spotkaniem, spędziliśmy w Starogardzie Gdańskim, na obiektach MOSiR. Warunki mieliśmy super, byliśmy odcięci od świata. Co robiliśmy? Przede wszystkim dużo rozmawialiśmy. I to każdy z każdym - piłkarze, trenerzy, masażyści. Wszystkie uwagi były cenne, bardzo pomocne. Nie było jednak gadki: "słuchajcie, musimy to wygrać!". My po prostu wiedzieliśmy, że jesteśmy lepsi. Sztuką było zachowanie koncentracji i odpowiednia mobilizacja.
Apogeum napięcia odczuwaliście pewnie w szatni?
- Tam była już cisza. Każdy przebierał się w milczeniu, choć jednocześnie bacznie się obserwowaliśmy. Jeden drugiego. Ważne były humor, mina czy spojrzenie kolegi. Dopiero jak coś było nie tak, zaczynała się rozmowa. Najpopularniejszy tekst był taki: "wyluzuj się, przecież zrobisz chłopaka, jak będziesz chciał". Drużyna była dla nas wtedy drugą rodziną.
Czy klimat zbliżających się derbów dało się wyczuć również na mieście?
- Były dwie grupy kibiców - bardziej śmiali i ci mniej odważni. Pierwsi podchodzili na ulicy i mówili wprost, żebyśmy strzepali tyłki rywalom. Inni chyba wstydzili się podejść, zatrzymywali się tylko w pewnej odległości i krzyczeli głośno: "Lechia Gdańsk, Lechia Gdańsk!". Kibice zaczepiali nas wszędzie - na chodniku, plaży, na Monciaku, przychodzili na treningi. Pamiętam, że kilka dni przed rewanżem w Gdyni spacerowałem z żoną i dziećmi w Sopocie, podszedł do mnie kibic i poprosił o kolejnego hat-tricka. Bardziej z grzeczności odpowiedziałem, że da się zrobić, ale potem słowa dotrzymałem. Żona to czasami miała nawet do mnie pretensje - bo spacerujemy z dziećmi, a ja co chwilę się zatrzymuję, żeby z kimś o meczu pogadać. Ale ja już taki byłem...
Kibice wywierali na was presję przed derbami?
- Byli z nami. Nie wywierali presji, ale prosili tylko, abyśmy udowodnili na boisku, że jesteśmy dużo lepsi. Chociaż tuż przed samym meczem napięcie rosło błyskawicznie. Kiedy wjeżdżaliśmy autokarem na stadion, rzucali się na nas kibice, którzy pukali w drzwi i okna i krzyczeli: "Jedziecie z nimi!". Autokar aż cały chodził.
W karierze strzelił pan bramki m.in. Juventusowi Turyn czy w barwach Lecha Poznań - Barcelonie. Da się je porównać z trafieniami w derbach?
- Ale mi pan pytanie zadał... Z Juventusem strzeliłem bramkę drużynie, która miała w składzie sześciu mistrzów świata plus Platiniego i Bońka. Przy okazji meczu z Włochami miałem też zaszczyt spotkać się z Papieżem. Barcelona to była i jest jedna z najpotężniejszych drużyn światowej piłki, a może nawet najpotężniejsza. Bramki strzelone tym zespołom postawiłbym więc na równi z tymi z derbów. Chociaż nie. Te z Arką były ciut ważniejsze.
Po bramkach strzelonych Arce był pan pewnie bohaterem Gdańska?
- Bohaterem to może nie, ale fajnie było. Na Zaspie był taki mięsny, gdzie zawsze coś na mnie czekało na zapleczu. Bez kolejki, wszystko ładnie spakowane. A że obok mięsnego był zaraz rybny, to dostałem jeszcze jakiegoś węgorza. Promocje miałem też na stacji benzynowej. Ale nie było tak, że brałem za darmo. To wynikało z życzliwości ludzi, a ja odwdzięczałem im się zawsze jakąś koszulką czy karnetem na Lechię. Pamiętam też, że dwa czy trzy tygodnie po rewanżowym meczu w Gdyni zatrzymała mnie policja. Jechałem z żoną i dziećmi, dopiero co odwieźliśmy teściów do Gdyni na pociąg. W Sopocie załapali nas na radar. Nie da się ukryć - przekroczyłem prędkość o kilka kilometrów, byłem gotowy na mandat. Podchodzi policjant i mówi: "O, pan Kruszczyński. Ma pan szczęście, że nie jestem kibicem Arki, bo dostałby pan taki mandat, że ho, ho...". Pozwolił mi jechać dalej, a na koniec dodał: "Widzę, że na drodze jest pan tak samo szybki, jak na boisku, ale niech pan lepiej uważa". Ale ja nigdy na jezdni nie szarżowałem.
Obserwuje pan obecną Lechię?
- Oczywiście. Śledzę jej mecze, wyniki i grę, rozmawiam z ludźmi. I widzę, że wokół obecnej drużyny wytwarza się ostatnio taki sam klimat, jaki towarzyszył nam przed blisko 30 laty. Ciężko to określić, ale jest taka atmosfera... ciepła. W Gdańsku zebrała się grupa ludzi, którzy chcą coś osiągnąć. To tak, jakbym widział nas w szatni przed derbami.
* Jerzy Kruszczyński urodził się 27 czerwca 1958 r. w Szczecinie. Był jednym z ulubieńców kibiców w Gdańsku. Zdobył z Lechią Superpuchar Polski w 1983 r., w sezonie 1983/1984 został królem strzelców II ligi. Ma swoją gwiazdę na stadionie przy ul. Traugutta. Oprócz Lechii grał także w Pogoni i Arkonii Szczecin, Lechu Poznań, a później w Szwecji
4 listopada 2010, 12:01 / czwartek
Sorki, zapomniałem dodać: gazeta.pl Trójmiasto 16.10.2010
Linka z wiadomych przyczyn nie wstawiam...
5 listopada 2010, 09:48 / piątek
rany Julek, te sklepy jeszcze są..przy ul. Opolskiej i do dzisiaj sprzedają tam najlepszą i świeżą rybkę:))
14 czerwca 2011, 13:33 / wtorek
odnośnikZ wizytą w Gdańsku przebywał wraz z żoną Ireną, Jerzy Kruszczyński - zdobywca z Biało-Zielonymi Superpucharu Polski z 1983 roku, król strzelców II ligi w barwach Lechii w sezonie 1983/84.
Podczas dwudniowego pobytu była okazja do spotkania z kolegami z boiska i przyjaciółmi. - Jurek Kruszczyński był także gościem Klubu, zwiedził PGE Arenę i przekazał pamiątki do powstającego Muzeum Lechii Gdańsk – mówi Zbigniew Zalewski, kustosz klubowego muzeum.
Wśród przekazanych pamiątek są m.in. dwa puchary, które Kruszczyński otrzymał w plebiscycie „Głosu Wybrzeża” dla najlepszego piłkarza Wybrzeża w 1983 i 1984 roku. Ponadto do klubowego muzeum trafią koszulki Gislaveds FF – zespołu, w barwach którego popularny „Kruchy” kończył karierę zawodniczą.
Jerzy Kruszczyński, który od kilkunastu lat mieszka w Szwecji, zapowiedział już swoje przybycie w lipcu na otwarcie PGE Areny Gdańsk.
14 czerwca 2011, 13:44 / wtorek
Obyśmy się jeszcze kiedyś doczekali takich Lechistów, łezka w oku się kręci jak się czyta;)
Węgorz spod lady, to były czasy hehe:D
Miło że przekazał pamiątki do muzeum.
Aejaejao!!!
14 czerwca 2011, 15:28 / wtorek
Mógłby przy okazji przekazać to COŚ naszym napadziorom. :)
Ale to robota na dłużej.
14 czerwca 2011, 17:04 / wtorek
Witam WAS!!!
Fajnie sie czyta Pana Jurka wspomnienia o tamtych czasach i tamtej histori!
Wiele prawdy i tamtych chwil sie pojawia na nowo w pamieci, ale jedno jest nie nieodwracalne, niezmienialne, oczywiste i po wsze czasy, - z tekstu J. Kruszczyńskiego:
"...zaczepiali nas wszędzie - na chodniku, plaży, na Monciaku, (sezon 1983-84r)..."
Sopot byl, jest i bedzie po wsze czasy Lechii Gdansk!!!
I to mnie bardzo cieszy
Pzdr Zolw (wiadomo skad)
14 czerwca 2011, 18:06 / wtorek
to godne podkreślenia i szacunku. On zawsze pamięta o Lechii..
Jurek wróć!
14 czerwca 2011, 18:31 / wtorek
Żółw, jesteś teraz szczery?
Pozdrawiam el
14 czerwca 2011, 18:41 / wtorek
Żółw, Czarny mnie przeraża i mówi, że mi w dupsko wiedziesz motórem, więc może dodam: to beka.
Bez urazy ;)
A Jerzy K. No cóż. To se ne wrati... (?)
14 czerwca 2011, 19:19 / wtorek
pamiętne czasy Kruszczyński Grembocki Bolo....
14 czerwca 2011, 19:26 / wtorek
Ryszard Polak...
14 czerwca 2011, 20:16 / wtorek
Tadziu Fajfer, Marek Kowalczyk...
14 czerwca 2011, 21:42 / wtorek
i bajerant nad bajeranty - Aleksander Cybulski:)
15 czerwca 2011, 00:39 / środa
S.P. Andrzej Salach.
15 czerwca 2011, 18:51 / środa
Puszkarz
15 czerwca 2011, 21:39 / środa
1983 , Kruszczyński , to najpiękniejszy okres Lechii dla mnie .
Kruszczyński to Barcelona , Głownia , Jastrząb , Puszkarz to Real .
Było też wielu świetnych w tych czasach biało-zielonych .
Wtedy Lechia miała duszę . Zostały tylko wspomnienia .
16 czerwca 2011, 17:58 / czwartek
A pamietacie jak Oblewski strzelił gola motorowi na 4-0 z połowy boiska.
16 czerwca 2011, 18:09 / czwartek
pamiętam za to jak spuszczał Ruch do 2 ligi...z woleja:)
16 czerwca 2011, 18:18 / czwartek
Eljot, ja Ci korwa nie motocyklem mym kochanym a szprychami po zebrach i kierą w dupsko wjade to przestaniesz plesc bzdury na trzezwaka, taka Beka:-)))
trzym fason i ukruc bajere, to Ci sie zycie wydluzy:-)))) taka beka!!!
Trzym sie pismaku i bez urazy, ale Ci korwa tego nie za pomne, a zeby masz porachowane;-))) taka beka:-))))))))))))))))))))
Pzdr Cie Eljot cieplutko:-))) taka BEKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zolw (wiadomo skad)
16 czerwca 2011, 18:21 / czwartek
Rucha z woleja to Mirek Pękala... Tak na 99%. Po rogu zdaje się.
Jerzy K. to super herbatnik :-). Taki nasz Messi. Bez żadnej przesady.
16 czerwca 2011, 18:36 / czwartek
Żółw - jak mi nie wbijesz szprychy w oko, to Cię nie znam.
Pozdro :)))