odnośnikProkuratura prowadzi śledztwo w sprawie ubiegłorocznych barażów, w których o drugą ligę grały Arka Gdynia i Śląsk Wrocław. Według "Gazety Wyborczej" w meczach tych Arce mogli pomagać sędziowie i obserwator PZPN.
W pierwszym meczu we Wrocławiu był remis 0-0. Gospodarze mieli jednak zastrzeżenia do sędziego Marka Mikołajewskiego, który pod koniec pierwszej połowy ukarał czerwoną kartką Krzysztofa Szewczyka. To dlatego działacze Śląska zwrócili się do prezesa PZPN Michała Listkiewicza, by rewanż w Gdyni poprowadził międzynarodowy arbiter. Nie udało się - mecz sędziował Piotr Siedlecki ze Szczecina.
Spotkanie w Gdyni miało dramatyczny przebieg. Po półgodzinie sędzia wyrzucił z boiska napastnika Śląska Tomasza Kosztowniaka. W końcówce czerwoną kartkę dostał także Paweł Sasin (dziś zawodnik Lecha Poznań). Arka wygrała 2-1, zapewniając sobie utrzymanie. Po spotkaniu wrocławscy trenerzy i piłkarze narzekali, że arbiter robił wszystko, aby Śląsk nie wywalczył awansu.
Śledztwo w sprawie meczu prowadzi wydział VI wrocławskiej prokuratury do spraw zwalczania przestępczości gospodarczej, który równocześnie nadzoruje dochodzenie w sprawie korupcji w polskiej piłce nożnej (m.in. aresztowanie sędziów Antoniego F., Zbigniewa R., działacza Marcina Ż. i obserwatora Mariana D.). Sprawdzane są kontakty szkoleniowców Arki z sędziami i obserwatorem. Policja analizuje billingi telefoniczne, a w kręgu jej zainteresowań są m.in. trener gdyńskiego klubu Wojciech Wąsikiewicz oraz szara eminencja polskiej piłki Ryszard Forbirch (obaj przed laty pracowali w Amice Wronki).
Z informacji "GW" wynika, że z sędzią Piotrem Siedleckim tuż przed meczem w Gdyni kontaktował się obserwator Andrzej Libich z Warszawy, a zgodnie z przepisami i regulaminem PZPN jest to zabronione. Dodajmy, że obsada sędziowska była wówczas tajna i do ostatniej chwili wiedział o niej tylko wyznaczający arbitrów Jerzy Goś.