Brytyjski premier David Cameron zwołał w środę nadzwyczajne posiedzenie sztabu antykryzysowego Cobra po tym, jak dwaj sprawcy brutalnie zabili mężczyznę na ulicy w Londynie. Według źródeł rządowych napaść jest traktowana jako możliwy atak terrorystyczny.
Brytyjski rząd potraktował sprawę bardzo poważnie /AFP
- Premier poprosił minister spraw wewnętrznych (Theresę May) o zwołanie posiedzenia Cobry - poinformowała kancelaria premiera. Media zwracają uwagę, że zwoływane są one tylko w sprawach, które mogą mieć znaczenie dla bezpieczeństwa państwa.
Jak podaje BBC z powołaniem się na źródła rządowe, napaść, do której doszło ok. godz. 16.20 czasu polskiego, traktowana jest jako możliwy atak terrorystyczny.
Do zdarzenia doszło w biały dzień
Według cytowanych przez BBC świadków zdarzenia dwaj napastnicy w wieku około 20 lat, o nieeuropejskich rysach, nożem przypominającym maczetę zaatakowali mężczyznę idącego ulicą w dzielnicy Woolwich we wschodnim Londynie. Jak podała agencja PA, obcięli mu głowę, wznosząc okrzyki "Allahu akbar" (Bóg jest wielki).
Według świadków, napastnicy przeciągnęli ciało ofiary na środek ulicy i tam je zostawili. Wymachując bronią palną i nożami, domagali się od znajdujących się w pobliżu ludzi, by robili im zdjęcia. - O wszystkim zapomnieli, martwili się tylko o to, czy robią im zdjęcia - mówił jeden ze świadków.
Brytyjskie telewizje pokazały młodego, czarnoskórego mężczyznę z zakrwawionymi dłońmi, który groził londyńczykom: "Przysięgam na wszechmocnego Allacha, że nie przestanę z wami walczyć. Przepraszam, że kobiety musiały na to patrzeć, ale w naszym kraju nasze kobiety muszą patrzeć na takie same rzeczy. Nie będziecie tu bezpieczni" - wykrzykiwał w stronę kamery.
Policjanci otworzyli ogień
Przedstawiciel Scotland Yardu Simon Letchford poinformował, że policjanci otworzyli ogień do dwóch mężczyzn, którzy ich zdaniem byli uzbrojeni. Mężczyźni z ranami postrzałowymi zostali przewiezieni do dwóch różnych szpitali. Letchford potwierdził, że zginęła jedna osoba.
Poseł z miejscowego okręgu Nick Raynsford twierdzi, że ofiarą napaści padł jeden z żołnierzy stacjonujących w pobliskich koszarach, jednak nie zostało to oficjalnie potwierdzone. Według jednego ze świadków zaatakowany mężczyzna miał na sobie koszulkę z nazwą wojskowej organizacji dobroczynnej.
Na miejscu tragedii natychmiast zwiększono środki bezpieczeństwa; teren patrolują śmigłowce, najbliższe ulice zablokowano.
FILM
odnośnik