Dawid Zapisek
strona 1/3
3 listopada 2007, 11:41 / sobota
Witam wszystkich kibiców-zarówno Lechii jak i Arki,którzy przeglądają to forum.
Dawid Zapisek jest 9-latkiem chorym na rdzeniowy zanik mięśni.Lechia Gdańsk wraz z Fundacją Trzeba Marzyć zorganizowała kwestę na prezentacji Lechii i ich meczach,aby pomóc zorganizować marzenie Dawida(wyjazd do Legolandu w Danii).W lipcu tego roku byliśmy całą rodziną w Danii-Dawid bardzo fajnie sie bawił i będzie miał dużo wspomnień z tego wyjazdu.
Piszę o nim,żeby przypomnieć dlaczego stał się tak ważny i znany.
Mój syn jest prawdziwym kibicem sportowym-piszemy do klubów o różne pamiątki i koszulki z podpisami-do tej pory udało nam się zrealizować wszystkie marzenia.
Na poprzednich derbach 10.10.2007 Dawid otrzymał od Klubu Arka Gdynia komplet sportowy i szalik.Miał też spotkanie z piłkarzami Arki.
Obecnie zostaliśmy zaproszeni na mecz do Gdyni-za co jesteśmy wdzięczni,bo w normalnych warunkach nie byłoby to możliwe.
Wszystkie gadżety,które do tej pory Dawid otrzymał będą miały swoje przeznaczenie-w odpowiednim czasie-zostaną wystawione na aukcję i licytacje.
Piszę o tym,żeby zakończyć wątek obecności mojego syna na meczu.
Otrzymuję bardzo dużo informacji pochlebnych i niecenzuralnych ,miłych słow i życzeń,a także przekleństw i wyzwisk.
Uważam,że jest to normalny odruch kibiców dwóch wrogich klubów.
Ale mam prośbę:Skupmy się na jutrzejszym meczu-dopingujmy swoje drużyny.
Niech wygra lepszy.
Z biało-zielonym pozdrowieniem
Sylwia Zapisek
Dawid
9 listopada 2007, 22:39 / piątek
Sylwia daj jakies namiary na siebie np-mail ,gg ,moze numer tel pozdro.
10 listopada 2007, 08:20 / sobota
Witam.
gg nie posiadam,ale podaję adres
sylwiaz43@wp.pl
lub
dawid-zapisek@wp.pl
:)
11 listopada 2007, 06:33 / niedziela
No, No, P. Sylwio, jeszcze tak z rok temu prowadzilismy tu na forum dyskusje, przypomina sobie Pani? Podziwiam Dawidka, i zazdroszcze mu ze ma tak ladna Mame (v.zdjecia na galerii)
Pomysle o czyms co mogloby Dawida uszczesliwic (HSV).
Jak cokolwiek zorganizuje to odezwe sie na @.
Trzymajcie sie
Pozdro z najwiekszej dzielnicy Gdanska Jurek L.
11 listopada 2007, 19:53 / niedziela
Oczywiście,że pamiętam.Początki zawsze są trudne.Teraz do wielu spraw nabrałam dystansu.Cieszę się,że Dawid odnalazł się w środowisku piłkarskim i kibiców.
Dziękuję za pozdrowienia i czekam na kontakt:)
17 listopada 2007, 00:29 / sobota
Bialo Zieloni Bracia spelnijmy najwieksze marzenie Dawidka-wyjazd do Egiptu.Co tu duzo mowic o tym chlopcu jest jednym z nas ma ta sama pasje i milosc do naszej ukochanej LECHII.Sprawmy zeby Dawidek poczul ze ma tez bialo-zielona rodzine w nas kibicach.Wkrotce podam kwote calego przedsiewziecia i numer konta pani Sylwi Zapisek.Wierze ze spelnimy jego marzenie bardzo szybko.Pozdrowienia z GB ps:Brat moze bedziesz pierwszy ktory wspomoze ta akcje.
17 listopada 2007, 12:11 / sobota
Jestem w temacie i dołączę się do akcji , daj znać co i jak , pozdrowienia dla Dawida i mamy Sylwii z Islandii !!
22 listopada 2007, 21:26 / czwartek
Egipt starożytny lub Egipt od A do Z
-wylot z Gdańska
-dzien wolny
-przeplynięcie promem do Hurghady
-dzien wolny
-Luxor-Dolina Królów,światynia Hatszepsut,kolosy Memnona,kompleks Karnak,
-rejs do Kom Ombo
-Assuan
-przejazd pociagiem do Kairu
-Kair-piramidy w Gizie,Sfinks,muzeum-
-Kair-cytadela,meczet koscioły,synagoga
12-15 dzien-wolne,mozliwosć skorzystania z wycieczek dodatkowych.
w cenie noclegi w hotelu,na statku,posilki 2xdziennie,na statku
3xdziennie,ubezpieczenie
Właśnie sprawdziłam oferte z Gdańska,na dzień 7.03.08to koszt
2690(osoba dorosła w pokoju 2-osobowym),1890(dziecko,przy 2 osobach
dorosłych)
TAK WYGLADA PLAN PODROZY O JAKIEJ MARZY DAWIDEK.KOSZT CALEJ WYPRAWY RAZEM Z KOSZTAMI OSOBY OPIEKUJACEJ SIE NIM(MAMY) WYNOSI OKOLO 4.500 zl.
28 maja 2012, 08:02 / poniedziałek
Pomimo że gw to piękny tytuł tego artykułu, brawo Dawid!
Aejaejao!!!
14-letni Dawid waży tylko 10 kg. Marzenie? Obejrzeć Euro. "Żeby żyć, trzeba mi dymu rac i dopingu"
Bywa że przed ostatnim gwizdkiem sędziego piłkarzom brakuje tchu. 14-letni gdańszczanin Dawid Zapisek wie, jak to jest, choć z powodu choroby nigdy nie kopał piłki
Dawid ciężko łapie powietrze. Zdaniem lekarzy, od dawna powinien oddychać przy pomocy respiratora. Chłopiec uparcie odmawia.
Właśnie w tej sprawie pewnego dnia przyszli do Dawida dwaj diakoni z seminarium. Patrzą: pokój obwieszony futbolowymi pamiątkami. Najwięcej barw Realu Madryt i Lechii Gdańsk. Blisko łóżka prywatne zdjęcie Ikera Casillasa, hiszpańskiego bramkarza. To zawodnik Realu, który dla Dawida jest uosobieniem wszystkiego, co w piłce nożnej najlepsze: talentu, pracowitości, sukcesów. I emocji, które ukochana drużyna potrafi dać - radość, wielką radość. Czasem szloch.
Dawid leżał na łóżku. Drobne, poskręcane ciało. Ręce i nogi tak chude, że dorosły człowiek z łatwością obejmie je kciukiem i palcem wskazującym. 10 kilo wagi. Tylko tyle - razem z głową, z której na świat spoglądają ciemne oczy, mądre i ciekawskie.
Z fachowych książek wynika, że ta choroba powinna go zabić co najmniej siedem lat temu. Z punktu widzenia medycyny - ciekawy przypadek.
Tak więc, jest to dziwne i zagadkowe. Dawid ma te swoje 10 kilo i prawie skończone 14 lat. Każdy kolejny przeżyty dzień jest dla niego jak finał piłkarskiej Ligi Mistrzów przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Z wysiłku ciężko oddychać.
Diakoni nie mieli szans, by go przekonać. Lekarze wcześniej też nie dali rady.
- Jak zmieni się moje życie, jeśli podłączycie mnie do respiratora? - zapytał.
- W zasadzie nie zmieni się - odpowiedzieli.
Ale Dawid, jak to Dawid, był dociekliwy. - Będę mógł jeździć na mecze?
No, nie bardzo.
Dawid nie chciał więc rozmawiać z diakonami o respiratorze. Zaproponował, by porozmawiali o śmierci. Oni najwyraźniej nie byli na to przygotowani, zmienili temat, chwilę posiedzieli i wyszli, wykonując grzecznościowe gesty.
Na pytanie, o co chodziło z tą śmiercią, Dawid odpowiada: - Chciałem się dowiedzieć, co oni o tym myślą, czym śmierć jest.
- A twoim zdaniem, czym jest?
- No, właśnie, sam chciałbym się dowiedzieć.
Sześć bramek za dużo
Najpiękniejsza chwila w życiu?
Chyba pierwsza wizyta na stadionie Santiago Bernabeu w Madrycie. Rok 2009, maj. Na trybunach 90 tysięcy kibiców. Real kontra Barcelona - słynne Gran Derbi, El Clasico. Bez szemrania płaci się duże pieniądze za takie bilety. Potrzeba było dobrej woli, by niezamożny i bardzo chory chłopiec z ulicy Łąkowej na Dolnym Mieście mógł tam się znaleźć.
Po pierwsze - Mariusz Pawełek, były bramkarz Wisły Kraków, który skontaktował się z Jerzym Dudkiem.
Po drugie - Jerzy Dudek, były bramkarz Realu Madryt, który oddał swoje bilety.
Po trzecie - darczyńcy, dzięki którym można było sfinansować koszt wyjazdu.
Dawid był na wózku, zajął z mamą miejsce w sektorze dla niepełnosprawnych. Jedno ze stu miejsc. Ten mecz miał być dla Madrytu świętem, skończył się upokorzeniem i łzami.
14. minuta - stadion szaleje, bo Sergio Ramos dośrodkowuje na pole karne Barcy i Higuain główką zdobywa bramkę dla Realu. Jest 1:0.
Ale cztery minuty później robi się remis - po strzale Henry'ego. Dawid Zapisek ma łzy w oczach.
W 82. minucie jest już 6:2 dla Barcelony. Zdobywca bramki Gerard Pique ściska się z kolegami z drużyny. Kibice Barcy są w siódmym niebie. Dziesiątki tysięcy fanów Realu siedzą ze spuszczonymi głowami i łzami w oczach. Dawid Zapisek wpada w szloch, nie jest w stanie go powstrzymać nawet po zakończeniu meczu. Trybuny pustoszeją, a chłopiec z Gdańska wciąż płacze. Wokół niego - poruszeni wolontariusze Realu.
- Nie widziałam jeszcze, żeby ktoś tak przeżywał mecz - mówi hiszpańska dziewczyna.
Real będzie pamiętał o Dawidzie. Mama pojedzie z nim do Madrytu jeszcze dwa razy (jak tu nie lecieć, jeśli w tanich liniach lotniczych zdarzają się bilety po 100 złotych). Oboje będą chcieli wejść na mecz - ale na Real trudno się dostać. Wolne miejsce dla chorego na wózku, to już w ogóle rarytas.
- Zadzwoniłam do wolontariuszki, Any - opowiada Sylwia, mama Dawida. - Powiedziała, że nie ma takiej możliwości. Ja jej na to, że jestem mamą chłopca z Polski, który tak bardzo płakał. I ta hiszpańska wolontariuszka powiedziała: "A to co innego, jasne że pamiętam". Załatwiła wejście.
Następnym razem nie było żadnych szans. I wtedy swoją wejściówkę oddał Dawidowi inwalida, przeszło 30-letni Felix Ventero, który sam porusza się na wózku. Sylwia też dostała bilet - od ojca Feliksa.
To twoje dzieci?
Bez takiej matki, Dawid po prostu by dogorywał - jak większość ciężko chorych. Sylwia sama mówi, że taki ma charakter: nie wie, co to jest sprawa nie do załatwienia. Gdy wyrzucą ją drzwiami, ona wchodzi oknem.
28 maja 2012, 08:05 / poniedziałek
Mieszkają na parterze kamienicy przy Łąkowej. Stuletni dom, który dawno temu był pewnie piękny. W korytarzu na suficie - stiukowe ozdoby, pokryte pajęczynami i kurzem. Tuż za progiem kamienicy uderza fetor piwnicznej wilgoci.
Mieszkanie Sylwii i Dawida jest skromne, ale czyste i zadbane. Wchodzi się drzwiami, wokół których jest wybiałkowany margines - miejsce, na którym zaprzyjaźnieni z Lechią kibice z innych miast składają flamastrem podpisy i podziękowania za gościnę.
Sylwia urodziła najpierw córkę - Danielę. To dziś już prawdziwa panna, chodzi do szkoły, cieszy się życiem.
Dawid przyszedł na świat cztery lata po Danieli. Lekarze szybko dali diagnozę - rdzeniowy zanik mięśni typu pierwszego. Większość chorych umiera przed drugimi urodzinami.
W szpitalu nie owijali niczego w bawełnę, i dobrze: - Dawid jest wyjątkowo silny, ale powinna pani się na to przygotować, że szósty, siódmy rok życia, i dziecka nie ma. To okrutna choroba.
Dawid był 6-latkiem, gdy Sylwia pojechała z dziećmi do Rzymu. Nocowali w klasztorze prowadzonym przez ojca Konrada Hejmo. Pielgrzymi poszli na plac św. Piotra, na Anioł Pański. Sylwia wsłuchiwała się w słabnący głos Jana Pawła II, któremu rwały się zdania. Był już bardzo chory. Wróciła do klasztoru smutna.
- Macie jakieś stosowne ubrania? - zapytała po obiedzie zakonnica. - Idziecie na audiencję do Ojca Świętego.
Sylwia nikogo o to nie prosiła. Myślała: "Jak pięknie, że ktoś nas dołączył do tego tłumu szczęściarzy, którzy idą na audiencję generalną".
Ale żadnego tłumu nie było. Sylwię z dziećmi zaprowadzono na trzecie piętro, do papieskiej biblioteki. Dziecięcy wózek Dawida musiała zostawić przy bramie wejściowej, więc niosła synka na rękach. Są zdjęcia z tego spotkania. 6-letni Dawid pucołowaty, nie taki wychudzony jak dzisiaj. Jeśli ktoś nie wiedział o chorobie, mógł pomyśleć, że dziecko po prostu jest zmęczone i dlatego matka niesie je na rękach.
Spodziewała się ledwie żywego, prawie niemówiącego papieża. Zobaczyła Jana Pawła II, który w ciągu kilku godzin od modlitwy na placu św. Piotra odzyskał siły. Mówił przyciszonym głosem, ale płynnie.
Konrad Hejmo: - Ojcze Święty, to jest rodzina z Gdańska.
- To twoje dzieci? - zapytał papież.
- Tak.
- Szanuję cię za to co robisz. Jesteś wspaniałą matką. Daleka droga przed yobą i wiele cierpienia. Będziesz cierpieć jak prawdziwa matka. I urodzisz jeszcze jedno dziecko.
Położył dłoń na głowie chłopca. Od tamtej chwili minęło już siedem lat. Dawid żyje wbrew temu, co medycyna wie o rdzeniowym zaniku mięśni typu pierwszego.
Madryt po królewsku
Na ilu już meczach byli razem? Stu?
Lechia Gdańsk, Wisła Kraków, Śląsk Wrocław i mnóstwo innych. Wielu piłkarzy poznaje Dawida. Bywa, że podchodzą, pytają czy można dłoń podać albo zrobić "żółwika". Tak, można, wciąż można - choć Dawid coraz słabiej unosi rękę.
Niektórzy zagadną: - No co tam, młody? Jaki dziś będzie wynik.
Dawid odpowiada, że 2:2 albo 1:0. Taka zabawa.
Jeden z pobytów w Madrycie był zupełnie wyjątkowy. O Realu mówi się "królewscy", bo to klub, z którym tradycyjnie sympatyzują królowie Hiszpanii. Wszystko musi być godne tego zaszczytnego miana. Według Sylwii zostali przyjęci przez klub właśnie tak - po królewsku.
28 maja 2012, 08:08 / poniedziałek
Wpuszczono ich do Valdebebas - ośrodka szkoleniowego Realu, który znajduje się pod Madrytem, w pobliżu lotniska Barajas. Potężny kompleks złożony z budynków i boisk, wszystko zajmuje w sumie 12 hektarów. Są tam biura, miejsca noclegowe, sale audio-wizualne, siłownie, dwie kliniki - odwykowa i medyczna, gdzie piłkarze przechodzą rehabilitację, poddają się testom wydolnościowym.
Valdebebas otoczone jest potężnym ogrodzeniem z drutem kolczastym na szczycie. Wewnątrz - patrole ochroniarzy z bronią palną. Wszystko dla bezpieczeństwa. Gdy rodzice przywożą dzieci na trening, sami nie mogą wejść do środka. Zostawiają pociechy przy pierwszej wartowni, stamtąd zabiera je na boisko specjalny bus.
Taksówkarz, który przywiózł Sylwię i Dawida do Veldebebas też nie mógł wjechać na teren ośrodka. Klub sprowadził dla przybyszów z Gdańska własny transport.
Wprowadzono ich do biurowca. Przyszedł sam trener Jose Murinho - od razu było widać, że on tu rządzi. Przywitał się, stanął do zdjęcia przy wózku Dawida, zamienił kilka słów.
Brat Xabiego Alonso zaprowadził ich do sali, która zawodnikom pierwszej drużyny służy do relaksu. W zasadzie miejsce prywatne.
- Pełno monitorów do gry w Playstation - opowiada Sylwia. - W pewnej chwili patrzymy, a jedna ze ścian podnosi się, odsłaniając widok na boisko treningowe. Rozjeżdża się na boki wielka szklana tafla i mamy przed sobą zawodników Realu, którzy ćwiczą na murawie zagrania. W tle piękna panorama Madrytu. Patrzę, a tam gdzieś w oddaleniu od boiska, na niewielkim balkonie, tłoczą się hiszpańscy dziennikarze.
Pełni szczęścia nie było, bo akurat na tym treningu zabrakło trzech piłkarzy: Ikera Casillasa, Karema Benzemy i Pepe. A Dawid tak chciał zamienić choć dwa słowa ze swoim ukochanym Cassilasem.
Na zakończenie wizyty, klub wezwał taksówkę. Madrycki taryfiarz nie mógł uwierzyć: - Naprawdę, byliście tu? Widzieliście trening? To kim wy, u licha, jesteście?
- Nikim - odpowiedziała Sylwia. - Po prostu kibicami z Polski.
Słowa do Ikera
Dla Dawida to niezwykłe szczęście, że Euro 2012 będzie rozegrane w Polsce i na Ukrainie. I jeszcze większe szczęście, że reprezentacja Hiszpanii ma swoją bazę w Gniewinie - 70 km od Gdańska.
To szansa, by w końcu spełnić największe marzenie - zobaczyć się z Casillasem.
Mają już obiecaną wejściówkę na otwarty trening Hiszpanów. Nawet dwie wejściówki w różnych terminach. Może Iker zgodzi się, na jednym treningu chwilę porozmawia, a na drugi przyniesie w prezencie koszulkę?
Iker będzie popisywał się wspaniałymi paradami. Silne ręce, silne nogi, kocia zwinność.
Gdyby Dawid umiał dość dobrze po hiszpańsku, napisałby może do swojego idola bardzo osobisty list. Brzmiało by to mniej więcej tak:
"Jak dobrze Iker, że masz tak wspaniały talent. Że nie urodziłeś się z taką chorobą, która nie wiadomo dlaczego w ogóle na świecie jest.
Jak dobrze Iker, że nie czułeś nigdy jak to jest jechać wózkiem po ulicy, gdy obok twoi rówieśnicy kopią piłkę. Jak to jest, gdy w Gdańsku na przystanku tramwajowym niektórzy patrzą na ciebie jak na coś strasznego i przerażającego. Jak czasem ludzie nie chcą cię dotknąć swoją dłonią, bo myślą, że ta choroba jest zaraźliwa. Jak kobiety w ciąży unikają twojego wzroku, bo boją się, że przeniosą coś na swoje dzieci.
Jak to dobrze Iker, że twoja mama nigdy nie musiała usłyszeć w przedszkolu integracyjnym od innej matki, żeby tu nie przychodzić. Że twoja obecność źle działa na inne dzieci. A obok stała wychowawczyni, słuchała tego i nie powiedziała ani słowa".
Ostatni mecz
Dawid nie chodzi do szkoły. Ma indywidualny tryb nauczania. Wiedzę chłonie jak gąbka wodę.
Rok po roku, na 1 czerwca, przygotowuje wykłady dla dzieci. Na Politechnice Gdańskiej i AWF mówił już o pasji i kibicowaniu. Za każdym razem w sali było około stu słuchaczy w wieku 8-12 lat. Powiedział im, że piłka nożna to o wiele więcej niż sport.
Teraz na Dzień Dziecka przygotowuje wykład o symetrii. Wygłosi go znowu na Politechnice. Będzie między innymi o tym, że dobro i zło są w świecie symetryczne.
- Jesienią zeszłego roku miał infekcję - mówi Sylwia Zapisek. - Lekarz powiedział, żebym pożegnała się z Dawidem i oswoiła z myślą o najgorszym. Ale on otworzył oczy i powiedział: "Nie bój się mamo, to jeszcze nie teraz".
Według Dawida, liczy się tylko ta chwila, która jest. Chłopiec nie chce respiratora, lekarstwa też by najchętniej rzucił w kąt.
- Żeby żyć, trzeba mi dymu rac, tego dopingu, głosów z tysięcy gardeł na stadionie - mówi.
Sylwia dwa razy to od niego usłyszała. Wie, że Dawid na swój sposób ma rację. I marzy, by nigdy nie przyszedł ten ostatni mecz.
30 maja 2012, 15:29 / środa
- Żeby żyć, trzeba mi dymu rac, tego dopingu, głosów z tysięcy gardeł na stadionie - mówi.
To zdanie tego mądrego chłopca mi wystarcza.
30 maja 2012, 15:41 / środa
Żeby każdy tak myślał to mielibyśmy teraz ponad 30 tysięcy na każdym meczu i najlepszy doping w kraju.
Dobry przykład chłopak daje. Starsi, uczyć się od niego!
31 maja 2012, 14:16 / czwartek
Mnie tylko drażni jedno. Dlaczego o chłopaku pisze się "ciężko chory Dawidek". To jakaś bzdura. Dawid ma już 14 lat. Może nie jest jeszcze dorosły, ale małym dzieckiem też już nie jest. Jest chory - ok, ale nie piszmy o nim, jak o upośledzonym małolacie, bo nim nie jest.
31 maja 2012, 14:32 / czwartek
To tak samej zasadzie ludzie piszą "pieniążki" zamiast normalnie napisać pieniądze.
31 maja 2012, 17:28 / czwartek
Przyjęło się Dawidek ponieważ pojawił się razem z Sylwią kilka lat temu i wtedy takie zdrobnienie miało rację bytu.
Faktem jest, że nie powinno się już zdrobniać jego imienia.
Pełen szacunek dla Mamy Dawida. Ta kobieta ma takiego powera, że aż trudno to opisać.
Trzymam kciuki za młodego kibica.
1 czerwca 2012, 21:42 / piątek
duchu 91....
Odnoszę wrażenie,że nigdy nie widziałeś z bliska Dawida.....bo gdybys choc raz ujrzał te kilkanaście kilogramów przy wieku 14 lat zrozumiałbyś dzlaczego jest Dawidkiem...
2 czerwca 2012, 08:02 / sobota
3 czerwca 2012, 00:27 / niedziela
piekarz 79
dokłądnie,kto nie zna chłopaka i nie widział z bliska(szczególnie w krótkim rękawie)to niech się nie wypowiada.wiele razy na wyjazdach widziałem cierpienie i ból na jego twarzy,ale na pytanie-co jest?pomóc? odpowiadał-nic,jest ok.z tego chłopaka jest konkretny twardziel i naprawdę chciałbym,żeby kibice sukcesu i płaczki lamentowe chociaż raz mieli odwagę pogadac z Dawidem i Sylwią,wtedy przestaliby skomleć na necie ,jechać obelgi na piłkarzy,LP i innych.
3 czerwca 2012, 11:55 / niedziela
100% poparcia Mormon.
Bierzcie z Niego i jego Mamy przykład.
4 czerwca 2012, 17:07 / poniedziałek
Piekarz 79
Wszystko się zgadza. Czy jednak jego stan upoważnia nas do nazywania go w ten sposób? Proponuję przy najbliższej okazji zapytać go, co o tym myśli.
To silny chłopak. Nawet jeśli niewielki ciałem, to nie - raz jeszcze proszę - nie traktujmy (i nie nazywajmy) go, jak dziecka.
Pozdrawiam.
5 czerwca 2012, 11:41 / wtorek
dobrze napsałeś-nie traktujmy jak dziecko.
wiem,że Dawid czekał na 13-te urodziny,bo stwierdził,że oficjalnie ma zdolność do czynności prawnych,myślał też że może wtedy raz dane mu będzie znaleźć się na młynie.
warto rzeczywiście zapytać samego Dawida,co woli i czy jemu to nie przeszkadza.
odnośnik
5 czerwca 2012, 18:20 / wtorek
6 czerwca 2012, 16:08 / środa
Dziś spełniło się chyba jedno z większych marzeń Dawida. Spotkał się z piłkarzami Hiszpanii na treningu
6 czerwca 2012, 19:53 / środa
Panorama pokazała urywki ze spotkania Dawida z Hiszpanami , przede wszystkim z Cassillasem od którego dostał koszulkę, warto mieć marzenia i walczyć o ich spełnienie...
7 czerwca 2012, 20:46 / czwartek
odnośniklink na stronę "gazety" apropo spotkania.
8 czerwca 2012, 11:57 / piątek
8 czerwca 2012, 14:04 / piątek
8 czerwca 2012, 22:02 / piątek
A ja - zdrowy chłop - obrastam w tłuszcz...
Szczere uznanie dla mamy Dawida za to, że ma serce tak wielkie jak miłość Dawida do futbolu. Gdyby nie ona to chłopak mógłby tylko pomarzyć w łóżku swojego pokoju o spotkaniu choćby z piłkarzami z Lechii.
Życzę młodemu aby w jego meczu życia (który i tak już wygrał) było jak najmniej zmęczenia i słabych momentów oraz jak najwięcej doliczonego czasu.
Dzięki takim ludziom człowiek wciąż wierzy w drugiego człowieka i uświadamia sobie, że czynienie dobra jest największą z cnót.
9 czerwca 2012, 08:42 / sobota
Świetnie to ująłeś. Bardzo trafnie.
9 czerwca 2012, 21:25 / sobota
czy Dawid otrzymał obiecaną (zdaje się, że od miasta) wejściówkę na jutrzejszy mecz?
10 czerwca 2012, 00:07 / niedziela
co do pytania o to czy ma
dla formalności... to co chce to ma
... i oby miał jak najdłużej
DAWID jest inspiracją dla nie jednego z nas... tyle
10 czerwca 2012, 22:09 / niedziela
Za TVP3-Dawid z mamą pojechał dzisiaj na mecz Hiszpania-Włochy.Czy bilety przekazało miasto czy jacyś ludzie dobrej woli nie zdradzono
11 czerwca 2012, 00:19 / poniedziałek
bilety przekazali nam "Ludzie dobrej woli" i ja im za to dziekuję:)
A WAM wszystkim za dobre słowa :)
odnośnik
21 lipca 2012, 21:12 / sobota
Bracia i Siostry !!
Stan Dawida niestety ostatnio mocno się pogorszył...
Oto wpis z jego konta na FB sprzed około 25 min:
"Modlimy sie....Dawid jest nieprzytomny....ale jeszcze oddycha....trzyma Mamę za rękę..."
Myślę, że jest to odpowiedni moment aby walkę Dawida wesprzeć modlitwą z naszej strony, by było mu dane być jeszcze na wielu meczach ukochanej Lechii...
21 lipca 2012, 21:16 / sobota
modle sie i trzymam kciuki! Dawid nie daj sie!
TYLKO LECHIA!
21 lipca 2012, 21:45 / sobota
Dawid jestem z Tobą.
21 lipca 2012, 21:48 / sobota
Dasz rade Wielki Kibicu!!!
22 lipca 2012, 00:22 / niedziela
Walcz Wielki Mały Lechisto!!!
22 lipca 2012, 12:41 / niedziela
Dawid trzymaj się Biało-Zielony Tczew z tobą !
22 lipca 2012, 12:56 / niedziela
Dawid dasz rade!!!
22 lipca 2012, 13:25 / niedziela
DAWID BIAŁO-ZIELONY STAROGARD GDAŃSKI JEST Z TOBĄ!
22 lipca 2012, 21:08 / niedziela
Dawid trzymaj się! Cały Sopot z tobą!
22 lipca 2012, 21:36 / niedziela
Jesteś i zawsze będziesz zwycięzcą, ale walcz, wierze w Ciebie
23 lipca 2012, 07:48 / poniedziałek
Trzymaj się Dawid !!! Biało zielony Chłopaku ;)
23 lipca 2012, 11:30 / poniedziałek
Wczoraj Dawid odzyskał przytomność:)
Aejaejao!!!
23 lipca 2012, 23:01 / poniedziałek
gw trójmiasto
Najbardziej znany niepełnosprawny kibic w Polsce, Dawid Zapisek z Gdańska, wygrał swój mecz ze śmiercią. - Odchodził, ale wrócił, choć nie mieliśmy już nadziei - mówi matka chłopca.
Roman Daszczyński: Co się stało?
Sylwia Zapisek, matka Dawida: Nie mam pojęcia. Mieliśmy w piątek jechać do Wrocławia na turniej Polish Masters. Dawid dostał zaproszenie na urodziny od Klubu Kibiców Niepełnosprawnych Śląska Wrocław. Mieliśmy tam zostać aż do czwartku, do pucharowego rewanżu Śląska z drużyną z Czarnogóry. Nie pojechaliśmy, ponieważ w piątek o godz. 6 rano Dawid obudził się i powiedział, że źle się czuje. Dla mnie od razu było jasne, że coś jest nie tak, bo on jest śpiochem.
To był początek kryzysu?
- Tak, było mu duszno, saturacja na poziomie 96 proc., gdy powinno być sto. Bardzo wzrosło tętno. Lekarka przyjechała, zbadała Dawida i powiedziała, że niestety, według niej zaczyna się infekcja, co zawsze w przypadku tak chorej osoby jest groźne dla życia. Ale to nie była infekcja. On normalnie rozmawiał, oglądał film i tylko pytał, czy nie jestem zła, że nie pojechaliśmy do Wrocławia. O godz. 2 w nocy Dawid powiedział, że boi się zasnąć. Położyłam się przy nim i mocno go przytuliłam. Obudził się następnego dnia o 9. To była sobota. Normalnie mówił, żartował. O 10.30 zasnął i zaczęło się odchodzenie.
Po czym pani poznała?
- Zobaczyłam, że gałki oczne zaczynają mu uciekać, że staje się bezwładny. Tylko mnie poznawał, łapał chwilowy kontakt. Zero reakcji na światło, na dotyk. Wezwałam lekarkę i księdza. Potem przyjechała druga lekarka, o godz. 18.30 powiedziała, że Dawid odchodzi. Została z nami do 1 w nocy. Niedziela to dzień czternastych urodzin Dawida. Bałam się, że nie doczeka, więc półtorej godziny przed północą przyniosłam mu i dałam wszystkie prezenty, często rzeczy od osób, które go osobiście nie znają, ale czytały o nim w gazetach, w internecie, odwiedzają na Facebooku, trzymają kciuki.
Jakie prezenty?
- Dwa nieśmiertelniki ze specjalnymi łacińskimi sentencjami: "Dum spiro, spero", czyli "Nie tracę nadziei, póki oddycham" i "Ad perpetuam (rei) memoriam", "Na wieczną rzeczy pamiątkę". To od koleżanki z Facebooka, Pauliny. Sama jest zdrowa, ale napisała kiedyś, że Dawid zafascynował ją swoją siłą, walką i ona sobie nie wyobraża lepszego mentora w życiu.
Mentora?
- Właśnie tak, mentora.
Jakie jeszcze prezenty?
- Książka "Sekrety La Roja", książka "Jestem kibolem" od Adama i Dominiki. Bilety na koncert Il Divo - to kwartet Portugalczyków, którzy wykonują utwory popowe w wersji operowej. Dostał też mały tablet, żeby mógł się kontaktować ze światem. Nawet nie wiem od kogo.
Ucieszył się?
- Był w śpiączce. Zaczęłam mu czytać "Sekrety La Roja". O północy przyszli przyjaciele, rodzina, kibice gdańskiej Lechii. W sumie 20 osób, nie wszyscy zmieścili się w pokoju Dawida. Zaśpiewaliśmy mu "Sto lat" i puściliśmy hymn Realu Madryt. Wszyscy mieli łzy w oczach. Potem znowu czytałam książkę i wpisy na Facebooku. O 3.37 otworzył gwałtownie oczy i krzyknął: "Borsuk". On mnie tak pieszczotliwie nazywa. Myślałam, że to koniec, zapytałam, czy chce do szpitala. Dawid dał tylko znać oczami, że nie. Przestałam płakać, postanowiłam, że będę silna, żeby tylko nie widział mojej rozpaczy. Trzymając go za rękę, powiedziałam, że jeśli chce, to ja mu pozwalam odejść.
Nie mówiła pani: żyj, nie opuszczaj mnie?
- Nie. Jeden Bóg wie, jak bardzo chcę, żeby Dawid był z nami jak najdłużej, ale wiem też, że nikogo nie można zatrzymywać na siłę, drugi człowiek nie jest naszą własnością. Lekarze dawali mu maksymalnie sześć, siedem lat życia, a on wytrwał już czternaście. Chcę i mogę mu pomóc, ale nie mogę go zatrzymać. Chyba w lutym oglądaliśmy z Dawidem program o dziewczynce, która tak samo jak on choruje na rdzeniowy zanik mięśni. Każdy w rodzinie zwrócił uwagę na coś innego: ktoś na matkę, na ojca, jak sobie radzą, jak wyposażone jest mieszkanie, co mówi lekarz. Dawid tylko zwrócił uwagę na oczy i mimikę tej dziewczynki. Odtworzyliśmy nagranie jeszcze raz i każdy z nas zamilkł. Oglądaliśmy ten program z wygodnego punktu widzenia, a Dawid jako osoba chora skoncentrował się na tej dziewczynce. Była podłączona do respiratora, ale nie było w niej chęci życia, jej oczy były puste. Dawid wymusił wtedy na mnie obietnicę, że nigdy nie podłączę go do respiratora. Nie mogłam odmówić. Dawid, jak to często bywa z dziećmi chorymi, jest nad wiek dojrzały i poważny.
23 lipca 2012, 23:04 / poniedziałek
cd
Coś powiedział w nocy, gdy wydawało się, że umiera?
- Nic, zaczął kaszleć. Myślałam, że się udusi. A on zaczął wracać. Lekarka przyjechała o godz. 4 nad ranem. Pielęgniarka trzy godziny później. Obudził się w niedzielę o 10.45 i normalnie zaczął rozmawiać, choć widać było, że jest wyczerpany. Zapytałam, czy pamięta, co się działo. Powiedział, że nie, że go nie było w domu. Nie wiedział nawet, że był ksiądz. Kojarzył jedynie, że czytałam "Sekrety La Roja".
Cały czas informowała pani na Facebooku o stanie zdrowia Dawida.
- Tak, to był jedyny sposób, by poradzić sobie z lawiną pytań, jaka na mnie spadła. Dostawałam setki SMS-ów, telefon co chwila dzwonił. Na Facebooku ponad 800 osób ma wpisaną stronę Dawida jako ulubioną, ale wejść na każdą informację jest od 6 tysięcy do 11 tysięcy. Ludzie pisali, że nie zgadzają się na ten "transfer najlepszego zawodnika". W skrzynce mejlowej znalazło się ponad 600 mejli z życzeniami na urodziny.
Co ludzie piszą do Dawida?
- Że zmienili swoje życie, że swoim przykładem Dawid daje lepsze wykłady niż te, których studenci słuchają na uczelniach. Że zmienili swoje nastawienie do osób niepełnosprawnych. Jeden z internautów pochwalił się, że jego żona spodziewa się dziecka i jeśli będzie syn, to na imię dostanie Dawid, żeby miał siłę i wolę walki. Kibic z Warszawy stwierdził, że Dawid jednoczy kibiców, modlili się za niego pod pomnikiem księdza Popiełuszki. Jakieś małżeństwo z Luksemburga wsiadło do samochodu i jadą do Gdańska, tysiąc kilometrów, żeby poznać Dawida. Ona pisze, że lepiej zrozumiała swojego męża kibica.
Pani żartuje...
- Ani trochę. Ta pani jest Polką, regularnie pyta mnie o zdrowie Dawida. Ale są też mejle od obcokrajowców, ludzie piszą z Peru, Anglii, Tunezji, Hiszpanii. Nie spodziewałam się, że walka Dawida z chorobą da ludziom tyle wiary i nadziei. Że będzie inspirowała tak wiele osób. Teraz dostaliśmy mejle od Beaty i Krystiana Plechów. To żona i syn naszego żużlowego mistrza Zenona Plecha. Napisali, jak bardzo żałują, że Dawid nie mógł być na meczu GKS Wybrzeże z Unią Leszno. Czekali na niego razem z Nickim Pedersenem, trzykrotnym mistrzem świata, który przygotował czapkę z autografem i chce się spotkać z Dawidem. Podali numer telefonu, mieli nadzieję, że zrobią prezent na urodziny.
Na Facebooku były też nieprzyjemne głosy.
- Tak, że jestem wyrodną matką, najgorszą na świecie, że powinno się mnie podać do prokuratury, że robię widowisko z umierania. Najgorsze, że to piszą matki innych chorych dzieci, które powinny mnie rozumieć. Jedna z nich uważa, że uporczywa terapia, jaką stosujemy, to jest morderstwo w biały dzień, że lepszy jest respirator. Weszłam na jej blog, zapytałam, czy pamięta, że papież nie pozwolił się podłączyć do respiratora. W ogóle nie odpowiedziała. Nie rozumiem tego, one powinny mnie wspierać, ale wolą atakować. Nie warto tego komentować. Pozytywnych mejli są tysiące, tych złych - nie więcej niż jeden procent.
Udział w Euro 2012, spotkanie z Ikerem Casillasem to rzeczywiście były dla Dawida tak ważne sprawy?
- Najważniejsze. To było spełnienie wszystkich marzeń. Nie żałuję niczego, co zrobiliśmy, podjęliśmy wielkie ryzyko, bo nie oszukujmy się, ale takie podróże, kibicowanie na meczach to w przypadku Dawida zawsze niesie zagrożenie dla zdrowia i życia. Ale udało się, miał radosny błysk w oku. Jako matka wiem, że mogę spokojnie spojrzeć w lustro.
Kryzys opanowany?
- Myślę, że tak, ale nie będę oszukiwać, że jest wspaniale. Wyję z rozpaczy, ale co - mam pokazać temu dziecku, że się boję? Mam mu to zrobić, kiedy on mi tyle razy pokazał siłę i hart ducha? Jest strasznie wymęczony, ale rozmawia, woła mnie, zaczyna przyjmować płyny. Nie mówię, że będzie superdobrze, ale mam nadzieję, że jeszcze Dawid z nami pobędzie. Już pod koniec sierpnia zaczynają się rozgrywki ligowe, a on ma co najmniej jeszcze jedno marzenie: chce zobaczyć, jak Real Madryt zdobywa Ligę Mistrzów.
24 lipca 2012, 14:23 / wtorek
Byliśmy wczoraj u niego sprawy nie układają się optymistycznie. Ale walczy z całych sił ma moc to zadziwia ma 14 lat a już został autorytetem dla mnie...
24 lipca 2012, 18:06 / wtorek
Wszyscy trzymamy kciuki za niego. Dawid to typowy walczak, trzymaj tak dalej chłopaku!