Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

A My swoje .... precz z komuną!

strona 2/6

27 lutego 2011, 16:49 / niedziela
27 lutego 2011, 17:19 / niedziela
no i jeszcze to odnośnik
1 marca 2011, 20:13 / wtorek
2 marca 2011, 01:43 / środa
2 marca 2011, 13:05 / środa
brawo, brawo, świetna robota,
jak porównać ilość Waszego zgromadzenia, z naszą ilością która była na gdańskich uroczystościach to . . . jest nad czym popracować,
a popracować warto, a nawet trzeba
4 marca 2011, 14:02 / piątek
Swieto bylo, minelo wiec teraz warto zerknac na nazwiska posłów, którzy głosowali przeciw ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci ,,Żołnierzy Wyklętych", bądź wstrzymali się od głosu. Zapamiętajmy ich dobrze.

I. Platforma Obywatelska:

1. Fedorowicz Jerzy Feliks - przeciw

2. Korzeniowski Leszek - przeciw

3. Olechowska Alicja - przeciw

4. Rzymełka Jan - przeciw

5. Zakrzewska Jadwiga – przeciw

II. Sojusz Lewicy Demokratycznej:

1. Ostrowski Artur - przeciw

2. Balicki Marek – wstrzymał się

3. Kamiński Tomasz – wstrzymał się

4. Kopyciński Sławomir – wstrzymał się

III. Niezrzeszeni:

1. Celiński Andrzej - przeciw

2. Kutz Kazimierz - przeciw
6 marca 2011, 02:14 / niedziela
7 marca 2011, 14:09 / poniedziałek
Odkryć prawdę
Trzeba ten film obejrzeć - jest zrobiony z wielką kulturą, troską o Polskę. Autorka próbuje odkryć prawdę o tym, w jaki sposób doszło do tak wielkiego skorumpowania kraju, jak to się stało, że nie można było przeprowadzić lustracji, rozliczyć zdrajców i zbrodniarzy. Kto nam zafundował taką Polskę, w której w komforcie żyją komuniści a polscy patrioci w biedzie? Jak to się stało, że dzisiejsza elita to dawni działacze komunistyczni i ich dzieci? - pyta Alina Czerniakowska. Odpowiedzi na te pytania udziela premier Jan Olszewski, wybitny historyk Leszek Żebrowski i dr Piotr Gontarczyk z IPNu.

Dokument Aliny Czerniakowskiej z roku 2007 nigdy nie był wyemitowany w telewizji. Stał się "pułkownikiem", bo cenzura, mimo likwidacji urzędu na ul. Mysiej w Warszawie, nadal istnieje i działa

odnośnik
odnośnik
odnośnik
8 marca 2011, 14:18 / wtorek
Hieronim Dekutowski ,,Zapora''

Hieronim Dekutowski rozpoczął swój szlak bojowy, walcząc jako ochotnik w kampanii wrześniowej. Następnie przez Węgry dotarł do Francji, gdzie wstąpił do Wojska Polskiego. W czasie inwazji na Francję walczył z hitlerowcami w polskich batalionach szturmowych. Już w Wielkiej Brytanii skończył szkołę podchorążych, kurs motorowo-pancerny i przeszkolenie dywersyjne.

W nocy z 16 na 17 września 1943 r. "cichociemny" ppor. Hieronim Dekutowski został zrzucony na teren okupowanej Polski. W październiku objął dowództwo IV kompanii oddziału partyzanckiego "Podkowy" działającego w ramach zgrupowania OP 8 na Zamojszczyźnie. Atakował uzbrojone wsie niemieckich osadników, walczył z wojskiem, likwidował niemieckich konfidentów,zwalczał bandytyzm. Oddziałem w sile od 40 do 60 ludzi dowodził do stycznia 1944 r., kiedy został przeniesiony do inspektoratu rejonowego Lublin.
Tu ujawniły się w pełni zdolności organizacyjne i dowódcze "Zapory". Dzięki połączeniu sześciu niewielkich, samodzielnych jednostek AK operujących w różnych rejonach powiatów lubelskiego i puławskiego stworzył najliczniejszy na Lubelszczyźnie oddział partyzancki typu lotnego. W maju 1944 r. oddział ten liczył ok. 100 żołnierzy, w czerwcu - 140, a w lipcu, tuż przed operacją "Burza" wraz z tzw. rezerwą - 200 żołnierzy.
W czasie okupacji niemieckiej oddział "Zapory" wykonał ok. 100 akcji zbrojnych, najwięcej spośród wszystkich jednostek okręgu lubelskiego. Jedna z takich akcji, pod Krężnicą Okrągłą 24 maja 1944 r., miała charakter regularnej bitwy. Oddział "Zapory" zaatakował z zasadzki kolumnę transportową złożoną z 16 samochodów niemieckich częściowo wypełnionych żołnierzami Wehrmachtu, esesmanami i żandarmerią. Wroga wspierały nawet samoloty wywiadowcze, które wiązkami granatów i ostrzałem broni maszynowej atakowały partyzantów. Tylko części niemieckiej kolumny udało się wycofać. Na placu boju hitlerowcy zostawili ok. 50 zabitych oraz dużą ilość uzbrojenia.
"Zapora" stopniowo zyskiwał wśród przełożonych i podwładnych uznanie jako doskonały dowódca, a wśród większości mieszkańców Lubelszczyzny - sławę bohatera.

"Cechowały go odwaga, szybkość decyzji, a jednocześnie ostrożność i ogromne poczucie odpowiedzialności za ludzi" - pisał o "Zaporze" w swoich wspomnieniach mec. Władysław Siła-Nowicki. "Znakomicie wyszkolony w posługiwaniu się bronią ręczną i maszynową, niepozorny, ale obdarzony wielkim czarem osobistym umiał być wymagający i utrzymywał żelazną dyscyplinę w podległych mu oddziałach, co w połączeniu z umiarem i troską o każdego żołnierza zapewniało mu u podkomendnych ogromny mir".

POD SOWIECKIM TERROREM :
W końcu lipca 1944 r. oddział "Zapory" został rozformowany. Broń w części przekazano wojsku sowieckiemu, a w części zakonspirowano. W drugiej połowie sierpnia "Zapora" usiłował jeszcze pójść ze swoim oddziałem na odsiecz ogarniętej powstaniem Warszawie, ale obecność wojska sowieckiego udaremniła ten zamiar.

Wkrótce rozpętał się sowiecki terror, który zawrócił do lasu zmęczonych latami walki żołnierzy AK i NSZ wyłapywanych teraz przez NKWD i UB, mordowanych lub deportowanych w głąb ZSRS. Szybko liczebność oddziałów skupionych wokół komendanta "Zapory" zbliżyła się do stanu sprzed sowieckiego "wyzwolenia". Odtworzone zgrupowanie podlegało najpierw Delegaturze Sił Zbrojnych, a następnie Inspektoratowi Lublin Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Dla podziemia niepodległościowego nastały czasy dramatycznych decyzji. Okresy heroicznej walki o przetrwanie były przeplatane próbami przedostania się na Zachód czy też ujawnienia się w ramach kolejnych "amnestii".

Zgrupowanie majora "Zapory" stanowiło bardzo silne ognisko oporu przeciw sowietyzacji Polski. Jego ludzie przeprowadzili blisko 60 akcji na terenie Lubelskiego, Rzeszowskiego i Kieleckiego. Rozbijano więzienia, posterunki milicji i bezpieki, uwalniano aresztowanych, wykonywano wyroki śmierci lub np. chłosty na szczególnie znienawidzonych "utrwalaczach władzy ludowej", broniono wsie przed samowolą UB i pospolitymi bandytami. Przez wiele miesięcy znaczne tereny Lubelszczyzny pozostawały faktycznie poza kontrolą ustanowionej przez sowietów władzy. Opóźniło to wprowadzanie komunistycznych porządków, utrwaliło społeczny opór wobec uzurpatorskiej władzy, a wielu byłym żołnierzom AK dało czas na ukrycie się. Opór ten został jednak okupiony wielką daniną krwi.
- Za okupacji niemieckiej z oddziału komendanta "Zapory" zginęło 14 żołnierzy w 80 udokumentowanych walkach, z których jedną uznano za bitwę - podkreśla Marian Pawełczak "Morwa", jeden z niewielu żyjących żołnierzy "Zapory". - Po wojnie w macierzystym oddziale "Zapory" straty wyniosły 133 żołnierzy, a w całym zgrupowaniu mu podległym - 240. Oprócz ostrej walki, w niektórych okresach codziennej, żołnierze wydawani byli przez donosicieli lub zaskakiwani przez pozorowane grupy UB.
8 marca 2011, 14:24 / wtorek
Hieronim Dekutowski ''Zapora''

ZDRADA:
Początek sekwencji wydarzeń, które bezpośrednio doprowadziły "Zaporę" i jego towarzyszy do śmierci w mokotowskich lochach, można datować na wiosnę 1947 r. Był to okres obowiązywania tzw. ustawy amnestyjnej i Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie zaproponował "Zaporze" rozmowy na temat ujawnienia podległych mu oddziałów. Choć wiadomo już było, że trzecia wojna światowa nie wybuchnie, a podziemie niepodległościowe słabnie, to jednak major "Zapora" dyktował warunki negocjacji. Znakomita konspiracja i wyszkolenie jego partyzantów, znajomość terenu, a także oparcie w wiejskiej społeczności Lubelskiego czyniły zgrupowanie "Zapory" przeciwnikiem bardzo trudnym do zniszczenia przez komunistyczne władze. Dlatego bezpieka pozornie przystała na stawiane przez niego warunki. Jednym z nich było uwolnienie z rąk UB aresztowanych wcześniej żołnierzy lubelskiego podziemia. Wśród nich był jednak agent UB. Kilka miesięcy później "wystawił" bezpiece "Zaporę" i jego ludzi. Potem "rozpracowywał" innych nieujawnionych jeszcze partyzantów.

Negocjacje z UB doprowadziły do stopniowego "wychodzenia z lasu" żołnierzy "Zapory". Na przełomie czerwca i lipca 1947 r. komendant ostatecznie rozwiązał swój oddział i złożył deklarację o ujawnieniu. Nikt rozsądny nie wierzył jednak, aby komuniści zapomnieli Dekutowskiemu i jego ludziom prawie trzyletnią walkę o niepodległość. "Zapora" musiał uciekać z kraju, co wykorzystała bezpieka, organizując za pośrednictwem podstawionego agenta fikcyjny przerzut na Zachód. W ramach misternej prowokacji, po otrzymaniu sfałszowanych dokumentów 16 października 1947 r. ośmiu ujawnionych wcześniej członków WiN kolejno bez broni zameldowało się we wskazanym lokalu w Nysie, gdzie czekało już na nich UB.
PROCES :
Podczas niejawnej rozprawy 3 listopada 1948 r. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, zasiadło 7 oskarżonych :
•Mjr Hieronim Dekutowski "Zapora" (ur. 1918) - cichociemny, komendant oddziałów leśnych Inspektoratu DSZ-WiN Lublin, a następnie dowódca zgrupowania partyzanckiego liczącego w szczytowym okresie ponad 300 ludzi;
•Kpt. Stanisław Łukasik "Ryś" (ur. 1918) - dowódca oddziału w zgrupowaniu "Zapory";
•Ppor. Roman Groński "Żbik" (ur. 1926) - dowódca oddziału żandarmerii zgrupowania;
•Por. Jerzy Miatkowski "Zawada" (ur. 1923) - żołnierz zgrupowania, a następnie adiutant "Zapory";
•Por. Tadeusz Pelak "Junak" (ur. 1922) - żołnierz "Zapory", członek siatki terenowej WiN;
•Por. Edmund Tudruj "Mundek" (ur. 1923) - żołnierz oddziału "Rysia" w 1944 r. wywieziony do ZSRR, od 1946 r. ponownie w jego oddziale;
•Por. Arkadiusz Wasilewski "Biały" (ur. 1925) - żołnierz zgrupowania, adiutant "Zapory".

oraz ich polityczny przełożony Władysław Siła-Nowicki. Oskarżeni dla ich poniżenia przebrani byli w mundury Wehrmachtu. W ostatnim słowie mjr "Zapora" nie prosił o najniższy wymiar kary, ale z godnością oświadczył, że decyzję pozostawia sądowi. 15 listopada 1948 r. skład orzekający pod przewodnictwem sędziego Józefa Badeckiego, który wcześniej skazał na śmierć m.in. rtm. Witolda Pileckiego, skazał go na 7-krotną karę śmierci, pozostali otrzymali podobne wyroki. "Zapora" wraz z podwładnymi trafił do celi dla "kaesowców", gdzie siedziało wówczas ponad 100 osób. Na przełomie stycznia i lutego 1949 r. podjęli oni próbę ucieczki - postanowili wywiercić dziurę w suficie i przez strych dostać się na dach jednopiętrowych zabudowań gospodarczych, a stamtąd zjechać na powiązanych prześcieradłach i zeskoczyć na chodnik przy ulicy Rakowieckiej. Kiedy do zrealizowania planu zostało ledwie kilkanaście dni, jeden z więźniów kryminalnych uznał, że akcja jest zbyt ryzykowna i wsypał uciekinierów, licząc na złagodzenie wyroku. Hieronim Dekutowski i Władysław Siła-Nowicki trafili na kilka dni do karceru, gdzie siedzieli nago, skuci w kajdany.
Wyroki śmierci na mjr. Hieronima Dekutowskiego "Zaporę" i sześciu żołnierzy z jego zgrupowania zapadły w listopadzie 1948 r. Wykonano je 7 marca 1949 r. w piwnicy mokotowskiego więzienia. Według protokołów wykonania wyroku, egzekucję zaczęto o godz. 19.00 od mjr. "Zapory". Po nim kolejno w odstępach 5-minutowych od strzałów w tył głowy ginęli: Stanisław Łukasik "Ryś", Roman Groński "Żbik", Edmund Tudruj "Mundek", Tadeusz Pelak "Junak", Arkadiusz Wasilewski "Biały", Jerzy Miatkowski "Zawada".
8 marca 2011, 14:35 / wtorek
Hieronim Dekutowski ''Zapora''
"Zapora" był tak znienawidzony przez komunistów, że - jak głosi jedna z wersji jego śmierci - oprawcy powiesili go w worku pod sufitem, podziurawili kulami i z satysfakcją patrzyli na kapiącą krew. Czy tak było? Nie wiadomo. Natomiast faktem jest, że komendant lubelskiego zgrupowania WiN szedł na śmierć zmasakrowany, z powybijanymi zębami, połamanymi rękami, zerwanymi paznokciami i siwymi włosami - choć miał zaledwie 31 lat. Dziesięć z nich poświęcił walce o niepodległą Polskę. Do dziś nie są znane miejsca pochówku "Zapory" i jego ludzi...
15 listopada 2007 roku Prezydent RP Lech Kaczyński, za zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polski, odznaczył Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski mjr Hieronima Dekutowskiego,

Nawet w III RP "Zapora" nie wszystkim się podoba. "Gazeta Wyborcza" w relacji z odsłonięcia pomnika napisała: "Podczas budowy pomnika na placu Zamkowym budowlańcy uszkodzili odsłonięte podczas prac fundamenty starej żydowskiej kamienicy. W obronie pozostałości po zniszczonym przez hitlerowców tzw. mieście żydowskim stanęli profesorowie, artyści, archeolodzy. W opublikowanym w ťGazecieŤ liście zastanawiali się, czy partyzanci zamordowani na Zamku Lubelskim właśnie tam nie powinni mieć swojego miejsca. Natomiast plac Zamkowy winien być zarezerwowany dla ofiar getta". Cóż, ludzie "Wyborczej" mają swoją historię i swoich bohaterów.
--------
Teledysk ze zdięciami majora Zapory i jego żołnierzy.Tekst napisany przez por. Jana Gabriołka ps. " Grot "jednego z podkomendnych mjr. Hieronima Dekutowskiego " Zapory odnośnik
-------------------------------------------------- -------------------------------------------------- -
W DUSZACH,W SERCACH ORZEŁ BIAŁY,W ŻYŁACH NIENAWIŚCI KREW.DUMNY POCHÓD POŚRÓD LASÓW NIEPOKORNYCH MŁODYCH LWÓW SPĘDZAŁ Z OCZU SEN SPOKOJNY STALINOWSKIM BRUDNYM PSOM CO ZATRULI MOC TEJ ZIEMI BOLSZEWIZMU SIEJĄC TRĄD
8 marca 2011, 14:46 / wtorek
Kilka zdięć majora Zapory
odnośnik
odnośnik
odnośnik
odnośnik
8 marca 2011, 14:56 / wtorek
Ciekawy epizod z działalnosci oddziału Zapory po 45 roku:
Bohdan Urbankowski w książce "Czerwona msza" napisał: "Zaczęło się od tego, że czterej żołnierze ;Zapory mieszkający w okolicach Chodla, zostali zaproszeni na tamtejszy posterunek. Dowódca posterunku MO/UB, Abram Tauber, był uratowanym przez jednego z nich Żydem, kilkakrotnie znajdował przytulisko w melinach Zaporczyków,po wejściu Rosjan został szefem UB w Chodlu. AK-owcy mogli spodziewać się jakiejś wdzięczności, tymczasem Tauber kazał ich wszystkich powiązać i własnoręcznie, jednego po drugim, zastrzelił. W odwecie Dekutowski rozbił posterunek w Chodlu. Data tego ataku - noc 5/6 lutego 1945 - oznacza początek Powstania Antysowieckiego na tych terenach".
8 marca 2011, 16:07 / wtorek
8 marca 2011, 16:27 / wtorek
9 marca 2011, 00:10 / środa
No to zarzucam wykładzik:
Narodowe Siły Zbrojne a Armia Krajowa wykład Leszka Żebrowskiego
cz.1 Powojenne represje,zakłamanie,antypropaganda odnośnik
cz.2 fałszywi historycy,działalność narodowa przed i po wrześniu 39 roku,cele taktyka i działania odnośnik
cz.3 różnice miedzy AK i NSZ,zagrożenie ukraińskie,zródła niemieckie o NSZ odnośnik
cz.4 próby scalenia NSZ i AK,liczebność organizacji,minusy jednoczenia odnośnik
cz.5Dokonania NSZ,udział w powstaniu,wybitne sylwetki odnośnik
cz.6 pytania uczestników odnośnik
cz.7 pytania ciag dalszy odnośnik

Wykład rewelka i rzeczy mało znane bo niektórzy nie rozróżniaja AK od NSZ,profesor wyczerpuje temat
9 marca 2011, 18:58 / środa
dobry dokument!!
9 marca 2011, 20:29 / środa
Przysięga NSZ: "Ja walkę o Wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia. Mając szczerą i nieprzymuszoną wolę służyć Ojczyźnie, aż do ostatniej kropli krwi - wstępuję do Narodowych Sił Zbrojnych. Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Trójcy Świętej Jedynemu, że wiernie będę walczył o niepodległość Polski. (...) W pełni świadomości celu pierwej śmierć poniosę aniżeli zdradzę. Tak mi dopomóż Bóg i święta Syna Jego Męko i Ty Królowo Korony Polskiej."

Bądź dumny, jesteś Polakiem!
16 marca 2011, 10:32 / środa
Zmieniając nieco temat wrzucam linki do programów o dwóch wybitnych pisarzach polskich a jednocześnie zdecydowanych i bezkompromisowych antykomunistów. Niestety z powodu swojch poglądów obaj pisarze są w Polsce bardzo mało znani mimo (a może właśnie dlatego) ich niewątpilwego talentu i ważnej roli w histori najnowszej literatury polskiej.

Józef Mackiewicz - odnośnik

Ferdynad Ossendowski - odnośnik

Historia z tablicą ku czci F.O. niezwykle symboliczna....
16 marca 2011, 10:57 / środa
October 15 -Niszcz czerwonych
odnośnik

Czekajac na wekend,czekając na mecz
w naszych sercach Lecha Gdańsk wybija świętą pieśń
przeciw komunistom co zniszczyli kraj
zawsze biała młodzież !! zawsze Lechia Gdańsk !!

ref:Niszcz komune,niszcz czerwonych trzymaj sie swych barw
Green gang Lechia Gdańsk,komunisto nie masz szans

Nie masz prawa bytu ty czerwony psie
komunistom i pedałom Lechia mówi nie !!
przegoniliśmy was z miasta w triumfie wielkich dni
nie wrócicie już do Gdańska tu rządzimy MY !!
16 marca 2011, 13:41 / środa
//////////////////////////
Trybunał Konstytucyjny uznał, że dekrety Rady Państwa PRL o wprowadzeniu w 1981 r. stanu wojennego, są niekonstytucyjne.

Trybunał Konstytucyjny zajmował się sprawą na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich, śp. Janusza Kochanowskiego.

Uznanie niekonstytucyjności dekretów otworzyły drogę do kwestionowania wyroków sądów stanu wojennego w sprawach niezwiązanych z działaniem na rzecz niepodległości. Wyrok TK umożliwi wznawianie postępowań karnych na korzyść skazanych w stanie wojennym za czyny formalnie kryminalne, np. oddalenie się z pracy uznawane za dezercję, nieprzestrzeganie godziny milicyjnej lub pobyt poza miejscem zameldowania bez zezwolenia.

Według IPN ok. 170 tys. osób ukarano według prawa wojennego za takie wykroczenia niezwiązane z działaniem na rzecz niepodległości - ich sprawcy nie mają obecnie prawa do odszkodowań.
\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\

Pierwszy krok do osądzenia czerwonych kurew i zadośćuczynienia ich ofiarom zrobiony. Co na to Adam "Odpieprzcie się od generała" Michnik, a także co sądzi o tym Bronisław "BBN" Komorowski?
16 marca 2011, 17:15 / środa
czerwoni obrońcy wolności na Węgrzech wezwali na pomoc kwiat ubekistańskiej żydokomuny

odnośnik
18 marca 2011, 03:28 / piątek
Jak siedzę przy komputerze lubię robiąc sprawy ważne lub mało istotne, śmieszne lub poważne, wielkie lub żałosne posłuchać takiej muzyki:
odnośnik
odnośnik
odnośnik
odnośnik
Trzy pierwsze warto też obejrzeć.
20 marca 2011, 23:41 / niedziela
21 marca 2011, 18:05 / poniedziałek
1947-A.Kołakowski wiadomo klasyka praktycznie wszystkie numerki ma rewelacyjne jak dla mnie,jeśli sie nie myle to pan Andrzej mieszka w Gdańsku

Buziek-Dobra robota,dzieki za linka :)

W najnowszym "Plus Minus" Rafał Ziemkiewicz pisze o kontrowersjach związanych z filmem "Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać". Produkcja ta opowiada o historii Mieczysława Dziemieszkiewicza, ps. "Rój", żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych, działacza polskiego podziemia antykomunistycznego na północnym Mazowszu, który walczył przeciwko powojennemu zniewoleniu, aż do 1951 roku, kiedy to został zabity przez aparat bezpieczeństwa PRLu. Problem z filmem o Dziemieszkiewiczu polega na tym, że decyzja o jego nakręceniu została podjęta w czasach, gdy TVP rządził "faszysta", czyli Piotr Farfał. "Faszysta" jako pierwszy w historii prezes TVP odważył się zlecić stworzenie filmu o tzw. "żołnierzach wyklętych", o których w czasach poprzedniego ustroju mówiono jako o "leśnych bandytach" zagrażających władzy ludowej. "Faszystę" Farfała wkrótce później "koalicja antyfaszystowska" zdołała usunąć ze stanowiska, film jednak zaczął powstawać, a jego reżyserem został Jerzy Zalewski, znany wcześniej z takich produkcji jak "Oszołom" (film o Michale Falzmannie, odkrywcy afery FOZZu) czy "Obywatel Poeta" (film o poglądach Zbigniewa Herberta, który pierwotnie został zblokowany decyzją najwyższych władz TVP, bowiem Herbert krytycznie wypowiadał się w nim o Michniku i III RP). Aktualnie film o "Roju" jest już gotowy, jednak, nie licząc zamkniętych pokazów dla kilkunastu wybranych osób, nigdzie nie jest wyświetlany. Dlaczego? Ano dlatego, że - jak słusznie zauważa Ziemkiewicz - władza w TVP na powrót została przejęta przez "kościec kadrowy uformowany w latach 80-tych", którego ojcowie lub dziadkowie w filmie Zalewskiego zostali przedstawieni jako "renegaci i szumowiny z UB, MO i KBW", którzy są bezpośrednio odpowiedzialni za morderstwo dokonane na Mieczysławie Dziemieszkiewiczu. Z uwagi na to pojawiły się naciski "z góry", aby filmu nie wyświetlać w kinach i nie emitować w TV, ewentualnie znacząco ocenzurować i puścić bez rozgłosu w nocy w jakiś dzień w środku tygodnia na TVP Kultura. Tak się robi politykę historyczną w naszym kraju.

Swoją drogą, aż dziwne, że reżyserzy i producenci w Polsce nie biorą się za "tematy partyzanckie" z lat 1944-1953. Przykłady hollywodzkich produkcji takich jak "Opór" czy "Bękarty Wojny" (które mniej lub bardziej dotyczą partyzantki) pokazują, że można zrobić na ten temat kasowy film, który przyciągnie do kin rzesze widzów, także tych "młodych, wykształconych i z dużych ośrodków". W Polsce, jak w mało którym państwie na świecie, partyzantka i ruch oporu mają olbrzymie tradycje i zasługi dla sprawy narodowej, a postać Mieczysława "Roja" Dziemieszkiewicza - jako bojówkarza o wolność - mogła by śmiało w świadomości mas zastąpić osobę np. Che Guevary (który w gruncie rzeczy był zacietrzewionym komunistą). Na prawdę dziwne, że temat ten jest w polskiej kulturze masowej tak przemilczany, a wszelkie próby jego podjęcia (tak jak w przypadku "Historii Roja, czyli w ziemi lepiej słychać") torpedowane przez decydentów. Być może powód takiej sytuacji jest bardzo prozaiczny? Być może w chwili obecnej całym światkiem polskiej pop-kultury rządzą jedynie potomkowie "renegatów i szumowin", stojących w drugiej połowie lat 40-tych po stronie UB, MO i KBW, którzy nie życzyliby sobie, aby tego typu filmy - obciążające ich ojców i dziadków - powstawały? Kto wie?
Zwiastun filmu odnośnik Nie moge sie juz doczekac tego filmu
21 marca 2011, 18:13 / poniedziałek
Wczesniej powstał juz o ,,Roju'' 30 minutowy film dokumentalny

Mieczysław Dziemieszkiewicz, rocznik 1925. Urodził się i wychował w pow. łomżyńskim. Jest to teren jego późniejszego działania w szeregach NSZ – NZW. Lata okupacji spędza w Makowie Podhalańskim pracując jako robotnik transportowy. Jednocześnie przewozi materiały konspiracyjne przekazywane mu przez brata Romana ps. Adam. Brat wspólnie z żołnierzami Czesława Czaplickiego ps. Ryś w maju 1945 roku rozbija więzienie w Krasnosielcu. Wiosną tego roku Mieczysław Dziemieszkiewicz zostaje wcielony do wojska w Warszawie. Na wieść o zastrzeleniu brata przez sowietów dezerteruje z wojska i wstępuje do oddziału partyzanckiego Mariana Kraśniewskiego „Burzy”, gdzie przyjmuje pseudonim „Rój”.

Film przedstawia dzieje niezwykłego człowieka, legendy powojennego podziemia niepodległościowego, i losy żołnierzy z nim związanych. Dokument przytacza relacje świadków i przywraca pamięć przechowywaną dotąd tylko w rodzinach żołnierzy wyklętych.

LINK DO FILMU odnośnik
21 marca 2011, 19:35 / poniedziałek
Ładny dokument.
Dziś z mojej prywatnej pracy domowej(niedawno złapałem się na tym że w gruncie rzeczy niewiele wiem o tych którzy odeszli, teraz to naprawiam) dzieje mjr Jerzego Jaskulskiego "Zagończyka", jeden z wybitniejszych dowódców podziemia zbrojnego, komendant okręgu kieleckiego WiN....

odnośnik
22 marca 2011, 19:50 / wtorek
23 marca 2011, 12:59 / środa
odnośnik
a tu w jaki sposób szkalowano pamięc o tym dzielnym góralu!!! co najgorsze wiele tych ubeckich bredni do dziś dnia podawane jest jako fakty historyczne.
23 marca 2011, 14:25 / środa
Niestety te kurwy się nie zmieniają.
/////////////
France Culture, prestiżowa radiostacja francuska. Ma udział w formowaniu opinii elit tego kraju. 26 lutego br., sobotnia – jedna z bardziej uznanych – audycja tego radia prowadzona przez filozofa, Alaina Finkielkrauta, tym razem poświęcona jest francuskiemu wydaniu książki Anny Bikont „My, z Jedwabnego”. Goście Finkielkrauta: historyk Jean-Charles Szurek i autorka Anna Bikont. Z ich udziałem słuchamy audycji przerażającej poprzez swoją jednostronność, która nadaje jej antypolski charakter.
Finkielkraut opierając się na książce Bikont tudzież opiniach swoich interlokutorów z Polski twierdzi, że dopiero teraz dowiadujemy się prawdy o polskim, morderczym antysemityzmie wojennym i powojennym, a za Jedwabnym odkrywamy kolejne jedwabne których było: 20?, 30?, może więcej. Bikont potwierdza.
Jakkolwiek jednostronność Francuzów wywołuje sprzeciw, w jakimś sensie można ją zrozumieć. Takie uzyskują informacje, a więc wyciągają z nich wnioski. Mniej usprawiedliwiony jest Szurek, który jest historykiem, a więc powinien cechować się krytycyzmem wobec jednostronnych źródeł. To, co uderza jednak najbardziej to postawa Bikont, która zna polskie debaty i wie o okolicznościach spraw, które są poruszane. Wie, ale nic na ten temat nie mówi.
Słyszymy więc o pogromie w Kielcach i ani słowa o komunistycznej prowokacji, która za nim stała. Informowani jesteśmy o eksplozji polskiego antysemityzmu w 1968 roku i francuski słuchacz wnosi, że było to spontaniczne działanie Polaków. Na temat faktu, iż akcja ta od początku do końca przeprowadzona została przez władze PRL-u, nic się nie dowie. Bikont twierdzi, że mordowanie Żydów nie kompromitowało w oczach AK i słuchacze nie mają powodu jej nie wierzyć, tak jak wierzą jej rozmówcy. O tym, że Polska była jedynym krajem pod okupacją, gdzie państwo podziemne karało śmiercią za wydawanie Żydów, Bikont się nie zająknie. Tak jak i o skali pomocy Żydom i cenie, którą płacili za to również zwykli Polacy. Szurek mówi o współczesnych ośrodkach antysemickich w Polsce, z których jeden tworzą „bracia Kaczyńscy”. Bikont milczy.
Najbardziej szokuje jednak sam początek audycji. Szurek stwierdza, że „młodzi historycy polscy” dowiedli, iż Polacy zamordowali w czasie wojny 200 tysięcy Żydów. Pamiętamy, że taka była liczba podana na początku przez Jana Grossa, który pod wpływem krytyki zredukował ją o 150 tysięcy. Już ten fakt powinien go definitywnie zdyskredytować jako historyka. Tymczasem jest on nadal fetowany na salonach III RP jako odważny i ważny uczestnik debaty o najnowszych dziejach naszego kraju. Ale nie Gross jest ważny.
Okazuje się, że jego pierwotne „ustalenia” zaczynają już obowiązywać na świecie. Trudno dziwić się Finkielkrautowi, że z tego faktu wyciąga niewesołe dla Polski wnioski. Bikont wie, że dane przytaczane przez Szurka są nieprawdziwe, nawet ich autor zredukował je do 25 procent. Słucha i nie mówi nic. Jest więc odpowiedzialna za to, że tego typu kłamstwa formują obraz Polski.
\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
W rozmowie tej pojawił się między innymi taki dialog:
JCS:Morderstwa na Żydach dokonane przez Polaków były częstym zjawiskiem, począwszy od 1942 roku. Szacuje się, że z rąk Polaków zginęło wówczas nawet 200 tysięcy Żydów.
AF:O Boże więc Jedwabne to nie pojedynczy przypadek!?
JCS: Wydarzenia w Jedwabnem miały miejsce na samym początku okupacji niemieckiej, kiedy Niemcy nie stosowali jeszcze szczególnego terroru wobec ludności polskiej. Istniało pozwolenie na zabijanie. Młodzi Żydzi komuniści cieszyli się z przybycia wojsk radzieckich w 1939 roku. I to jawiło się niewątpliwie jako zdrada wobec państwa polskiego.
Finkielkraut przytacza fragment książki Bikont, w którym jest mowa o tym że członkowie Armii Krajowej zabijali Żydów.
AF: Aż zimno się robi
AB: To prawda, AK to symbol tego co najlepsze w Polsce.

Anna Bikont to dziennikarka Gazety Wyborczej.
23 marca 2011, 14:51 / środa
23 marca 2011, 15:05 / środa
23 marca 2011, 17:08 / środa
No dobra a kto zablokował ekshumację w Jedwabnem ? Gdy prawda zaczeła wypływać na wierzch, gdy zaczęto znajdować łuski niemieckie a zamiast 3000 ofiar 200 ? Kto zablokował i na czyje polecenie, jest to pytanie za 10 ptk : ) Gdyby nie blokada to judki by nie mogły na nas pluć.

Film "Inka" o sanitariuszce Łupaszki
odnośnik
23 marca 2011, 17:30 / środa
ś.p. Lech Kazczyński niestety
24 marca 2011, 16:50 / czwartek
24 marca 2011, 18:36 / czwartek
W samo południe - "Historia Roja" była wyświetlana jako pokaz przedpremierowy w sopockim multikinie 1 marca. Warto obejrzeć
24 marca 2011, 21:42 / czwartek
Tak się zastanawiam nad Jaruzelskim. W sumie diabli wiedza, czy to autentyczny Jaruzelski, czy jakiś Rusek, który się pod niego podszył i wstąpił do armii Berlinga. Zresztą kij z tym. Szukałem pozytywów w jego działalności. próbowałem myśleć ICH kategoriami (to znaczy kategoriami, które ONI uważali za usprawiedliwienie): a więc "gdybyśmy tego nie robili my, to przyszliby inni, gorsi". szukałem choćby drobnych pozytywów. Mniejszych represji po 1956 roku, "odwilży" gierkowskiej i za nic w świecie nie mogłem się dopatrzeć czegokolwiek dobrego w tej jebanej komunie.

Dobra: trochę się nam udało. w związku z zapaścią gospodarczą nie lezą do nas Murzyni tabunami. mały plusik, jednak wynikający z minusa (owej zapaści). Czerwoni byli tak antyhiterowscy, ze stali się antyniemieccy, a nie wiedząc jak krzewić tę antyniemieckość bili w polskość "Kto ty jesteś - Polak mały", Sienkiewicz, husaria, Grunwald i wszystkie wojenki polsko - niemieckie lub polskio - krzyżackie w historii, piosenki o Biało - Czerwonej, hasła typu "jezyk łączy i jednoczy naród", czy często widoczne na tzw. "ziemiach odzyskanych" hasło "byliśmy, jesteśmy, będziemy"... no takie małe, niemal nieistotne drobiazgi, które jednak jakos wpływały na naszą mentalność.

I dopatrzyłem się jednego, zajebistego plusa. 1968 i podziękowanie za współegzystencję przedstawicielom Narodu Wybranego.
Jeden, jedyny plus całej tej pierdolonej, ponad półwiecznej (bo wciąż to ONI są u sterów) czerwonej katastrofy.
I co zrobił Jaruzelski? Powiedział, że w 1968 popełniono wielki błąd, za który przeprasza.

To mniej więcej tak, jakby ktoś wlazł ci do domu, ojca wsadził do szafy, matkę przywiązał do kaloryfera w kuchni, dziadka zamordował, dzieciom przypiął kule do nóg i wyrzucił przez okno śmierdzące skarpetki ze stołu (które zresztą sam przywlókł). A po latach ów panoszyciesl stwierdziłby, że wszystko było w porządku, ale tych skarpetek żałuje.
25 marca 2011, 23:54 / piątek
Jeśli ktoś lubi twórczość Leszka Czajkowskiego, to polecam tą stronkę. Wszystkie utwory w formacie mp3. Miłego słuchania

odnośnik
25 marca 2011, 23:58 / piątek
do wpisu wyżej:
oczywiście aby zapisać na dysku: klikamy prawym przyciskiem i wybieramy "zapisz element docelowy"
26 marca 2011, 00:16 / sobota
Czy ja dobrze widzę / słyszę? Według sądu Bolek nie jest Bolkiem.
Dobre, młodzieżowe.
To tak jakby powiedzieć, że woda nie jest płynna. A wiatr nie wieje. Ogień nie parzy.

Kurwy zawłaszczyły Polskę i śmieją się nam w twarz.
Zgniłek rozdaje najważniejsze w Polsce ordery. Nasze ordery. I nadaje tym, którzy nam plują na nas.

Hrabia "ortograficzny" przyjmuje z honorami zbrodniarza uprawiającego swoją ohydną działalność na polskim narodzie, zapraszając go do Belwederu na posiedzenia RBN-u.
Potem nawet chciał chama ciągać do Rzymu na święcenia Papieża. Tego samego, którego bydle próbowało ukatrupić.

Teraz sąd mówi, ze czarne jest białe, to znaczy że Bolek nie jest Bolkiem.

Kiedyś już to było. Konferencje prasowe rzecznika rządu Jerzego Urbana. Lubiłem sobie posłuchać tego pierdolonego komucha. Jak sobie posłuchałem gadek tego żydowskiego hujka, to potem chodziłem nabuzowany przez kilka dni.
26 marca 2011, 08:13 / sobota
tak a propo tego ścierwa w okularkach...
odnośnik
26 marca 2011, 18:46 / sobota
Dziś mija 66 rocznica "procesu szesnastu"

//////////////////
27 marca 1945 r NKWD aresztowało całe kierownictwo Podziemnego Państwa Polskiego, łącznie 16 osób. W historii stosunków międzynarodowych było to wydarzenie bez precedensu. Władze jednego koalicjanta aresztują przedstawicieli najwyższych władz drugiego suwerennego koalicjanta. I to koalicjanta, którego naród najdłużej toczył nieustępliwą walkę z najeźdźcą, walkę nie notowaną w innych okupowanych krajach, Płacąc za nią ponad 6 milionami ofiar.
O perfidii ówczesnych władz sowieckich świadczy wyjątkowo podstępny sposób aresztowania. Oto jego przebieg opowiedziany słowami Kazimierza Kobylańskiego, wiceprezesa Stronnictwa Narodowego, członka Rady Jedności Narodu.
"..,W początkach marca 1945 r...nawiązałem kontakt z niektórymi kolegami z naszego stronnictwa. Jeden z nich opowiedział mi o mającej się odbyć z inicjatywy władz radzieckich naradzie celem wypracowania modelu współpracy Podziemnego kierownictwa Polski z władzami sowieckimi. W naradzie winni uczestniczyć członkowie podziemnego rządu oraz przedstawiciele partii i stronnictw politycznych skupionych w Radzie Jedności Narodu (podziemnego Sejmu), a ze strony radzieckiej przedstawiciele naczelnych władz cywilnych i wojskowych z marszałkiem Żukowem na czele. Wraz z zaproszeniem otrzymaliśmy solenne zapewnienie swobodnego powrotu do domu, niezależnie od wyników narady. Wielu z nas głęboko się zastanawiało nad wiarygodnością tego zapewnienia, ale cel był tak ważny, ze należało zaryzykować nawet wolność osobistą.
Nadszedł dzień owej narady. Wyruszyłem z samego rana, oczywiście pieszo. Do Pruszkowa dotarłem ok. godz. 11-tej. W progu dużej willi powitał mnie płk Piemienow. W obszernym salonie oczekiwało już parę osób, m. in. Minister Adam Bień, wiceprezes RJN Kazimierz Bagiński, Stanisław Mierzwa - członek prezydium RN SL i ze 4 osoby, których nazwisk nie pamiętam. Co jakiś czas przybywały kolejne osoby, ale ciągle brakowało najważniejszych: delegata rządu, wicepremiera Jana Stanisława Jankowskiego, Komendanta Głównego AK gen. Leopolda Okulickiego i prezesa RJN Kazimierza Pużaka. Pułkownik Piemienow dwoił się i troił w zabawianiu gości. W pewnej chwili oficerowie NKWD wnieśli tace z trunkami i kanapkami. Pan pułkownik wzniósł toast " za pomyślność narady".
Czas upływał, gdzieś koło godz. 15-tej płk Piemienow oznajmił nam, że właśnie otrzymał radiogram z kwatery Żukowa i że panowie Jankowski, Okulicki i Pużak są już u marszałka Żukowa bo zostali dowiezieni wcześniej. Marszałek przeprasza, ale nie może się ruszyć ze swojej kwatery i zaprasza wszystkich do siebie, do Lublina. Polecimy samolotem.
Zaczęliśmy kolejno wychodzić. Przed willą stało mnóstwo żołnierzy z automatami, tworząc szczelny szpaler aż do podjazdu. " Nie denerwujcie się panowie, to eskorta honorowa ", uspokoił nas Piemienow. W otoczeniu tej eskorty wsadzono nas do samolotu i po paru godzinach loty wylądowaliśmy w więzieniu na Łubiance, w Moskwie... "

W czerwcu 1945 r rozpoczął się w Moskwie historyczny proces 16-tu, a właściwie 15-tu, bo jeden z aresztowanych (Antoni Pajdak) zachorował i został wyłączony ze sprawy.
- Antoni Pajdak, działacz WRN, zastępca Delegata Rządu na Kraj

Mimo absurdalnych zarzutów sąd wojskowy w składzie gen. Płk: W. Ulrich, mjr L. Dimitriew, Płk J. Letistow uznał oskarżonych za winnych zarzucanych im czynów i wymierzył następujące kary:
- gen Leopold Okulicki, Komendant Główny AK - 10 lat więzienia
- Jan Stanisław Jankowski, wicepremier - 8 lat więzienia
- Stanisław Jasiukowicz, członek Krajowej Rady Ministrów - 5 lat więzienia
- Kazimierz Pużak, Prezes rady Jedności Narodu -1,5 roku więzienia
- Adam Bień, członek Krajowej Rady Ministrów - 5 lat więzienia
- Aleksander Zwierzyński, prezes S.N. wiceprezes RJN - 8 miesięcy więzienia
- Kazimierz Bagiński, wiceprezes RJN - 1 rok więzienia
- Eugeniusz Czarnkowski - 6 miesięcy więzienia
- Józef Chąciński, prezes Str. Pracy - 4 miesiące więzienia
- Stanisław Mierzwa, czł. Orez. RN SL - 4 miesiące więzienia
- Zbigniew Stypułkowski, czł. Prezydium SN - 4 miesiące więzienia
- Franciszek Urbański, członek RJN - 4 miesiące więzienia
- Józef Stemler-Dąbski, członek Podziemnego Rządu - uniewinniony
- Kazimierz Kobylański, członek RJN - uniewinniony
- Stanisław Michałowski, wiceprezes Ruchu Zw. Demokratów - uniewinniony

W zamyśle sądu miało to świadczyć o bezstronności procesu. Co więcej przewodniczący gen Ulrich podkreślił, że sąd wymierzając tak łagodne kary wziął pod uwagę zwycięskie zakończenie wojny. Jednak mimo tej "łagodności kary" trzej oskarżeni tj L. Okulicki, J.S. Jankowski i S. Jasiukowicz do kraju nie wrócili. Zakończyli życie w sowieckim więzieniu. Tragicznym dopełnieniem haniebnego procesu jest fakt, iż przyglądali mu się z obojętnym spokojem nasi sojusznicy, którzy w wyniku porozumień w Teheranie i Jałcie oddali nasz kraj na pastwę sowieckiego totalitaryzmu.
\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
26 marca 2011, 18:53 / sobota
odnośnik Nagrania do pobrania(w IE prawy i "Zapisz element docelowy")
Projekt jest muzycznym hołdem złożonym przez młodych twórców rockowych(w większości) Narodowym Siłom Zbrojnym.
27 marca 2011, 20:17 / niedziela
satyrą też można walczyć z kłamstwami Grossa

odnośnik
27 marca 2011, 22:07 / niedziela
////////////
Włodzimierz Bilan (1903-1951), ps. "Marian", "Mariański", harcerz, dziennikarz, adwokat, działacz Ruchu Młodych Obozu Wielkiej Polski i Stronnictwa Narodowego, delegat rządu RP na wychodźstwie i więzień polityczny.

Był bez wątpienia w latach 30. - obok dr Józefa Liwo, posła na Sejm RP w latach 1930-35 i prezesa Zarządu Okręgu Rzeszowskiego SN oraz mjr. Władysława Owoca, prezesa zarządu powiatowego SN w Brzozowie - najwybitniejszym działaczem narodowym w zachodniej części województwa lwowskiego, a latach 1945-46 należał do czołowych działaczy konspiracyjnego SN w Kraju.
Począwszy od czasów gimnazjalnych, gdy jako harcerz w listopadzie 1918 r. bronił Przemyśla przed Ukraińcami, a w szeregach Sodalicji Mariańskiej formował swój katolicki światopogląd, całe dorosłe życie Włodzimierza Bilana - aż do śmierci w murach więzienia we Wronkach było wierną służbą idei Wielkiej Polski - Katolickiego Państwa Narodu Polskiego.
Urodził się 23.12.1903 r. w Przemyślu. Był najstarszym z dziewięciorga dzieci Michała (sierżanta armii austro-węgierskiej, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości pracownika służby więziennej) i Franciszki z d. Słodkiewicz. W 1925 r. ukończył II Państwowe Gimnazjum im. Kazimierza Morawskiego w Przemyślu. Na lata szkolne przypadają początki jego aktywności społeczno-politycznej. Należał do harcerstwa (był m.in. współzałożycielem Harcerskiego Klubu Sportowego "Czuwaj") oraz Organizacji Młodzieży Narodowej i Związku Młodzieży Filareckiej. W listopadzie 1918 r. uczestniczył w obronie Przemyśla (za co został odznaczony "Gwiazdą Przemyśla"), a w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. pełnił służbę wartowniczą na terenie miasta w ramach Obywatelskiej Legii Ochotniczej. Pełnił również funkcję prezesa Czytelni Uczniowskiej i Sodalicji Mariańskiej. Pisywał artykuły do wychodzącego od października 1921 r. miesięcznika "Ku świtom", organu przemyskiego hufca ZHP oraz był redaktorem wydawanego w latach 1921-22 pisma "Orlęta". W 1923 r. należał do inicjatorów akcji uczczenia pamięci "Przemyskich Orląt" poległych w walkach z Ukraińcami w Przemyślu oraz w bitwie pod Niżankowicami i wszedł w skład powołanego w tym celu międzyszkolnego komitetu.

Po zdaniu egzaminu maturalnego W. Bilan rozpoczął studia na wydziale prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, które ukończył w 1932 r. W tym czasie rozwinął aktywną działalność w strukturach ruchu narodowego. Został członkiem Młodzieży Wszechpolskiej (był wieloletnim członkiem zarządu i wiceprezesem koła MW na UJK oraz członkiem zarządu Bratniej Pomocy Studentów UJK) i Związku Ludowo-Narodowego (ZL-N), a w końcu 1928 r. Stronnictwa Narodowego (po przekształceniu ZL-N w SN). W październiku 1926 r. był jednym z inicjatorów powołania w Przemyślu Zrzeszenia Młodzieży Narodowej (ZMN), które w grudniu tego roku przystąpiło do Obozu Wielkiej Polski (OWP). Po powstaniu w kwietniu 1927 r. Ruchu Młodych OWP, na bazie przemyskiego ZMN utworzony został przemyski okręg Ruchu Młodych (RM). Przez krótki okres W. Bilan pełnił funkcję kierownika RM OWP na województwo krakowskie, a następnie północną część województwa pomorskiego. W czasie kampanii przed wyborami do Sejmu i Senatu w marcu 1928 r. został sekretarzem narodowego komitetu wyborczego w okręgu tczewskim (nr 29) i pracował w redakcji wychodzącego w Tczewie "Gońca Pomorskiego". Po powrocie do Przemyśla, od końca marca 1928 r. W. Bilan był przewodniczącym ZMN, kierując jednocześnie okręgowym komitetem RM. W listopadzie tego roku objął również funkcję redaktora naczelnego tygodnika "Ziemia Przemyska". Z krótką przerwą w latach 1930-31, kierował tym pismem do września 1939 r. pisując z reguły artykuły wstępne (opozycyjne wobec władz sanacyjnych oblicze ideowe "Ziemi Przemyskiej" powodowało częste ingerencje cenzury i konfiskaty - w maju i czerwcu 1934 r. W. Bilan musiał drukować kilka numerów we Lwowie, a od lutego 1936 r. do sierpnia 1937 r., chcąc utrzymać pismo, zmuszony był nawet przenieść jego wydawanie do Poznania). Od czasów studenckich był również działaczem Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół".
cdn.
27 marca 2011, 22:11 / niedziela
30.06.1929 r. W. Bilan wziął udział w kongresie SN w Poznaniu zorganizowanym z okazji 10. rocznicy podpisania Traktatu Wersalskiego, a następnie odwiedził Romana Dmowskiego mieszkającego wówczas w Chludowie pod Poznaniem, wręczając mu trzy oprawione okolicznościowe numery "Ziemi Przemyskiej" wraz z dedykacją. W roku następnym w dniach 3-4 maja uczestniczył w zjeździe Ruchu Młodych OWP w Gdyni, będącym wielką manifestacją młodzieży narodowej.

Aktywność polityczna W. Bilana i kierowanego przezeń ZMN wzbudziła zaniepokojenie władz. 13.07.1930 r. w czasie spaceru nad Sanem został on napadnięty i pobity przez sierżanta Stanisława Pilara, podoficera z 38. Pułku Piechoty w Przemyślu. Inspiratorem pobicia Bilana był ówczesny dowódca 38. pp płk Wacław Kostek-Biernacki, który publicznie miał oświadczyć, że na młodzież narodową trzeba wziąć kije i rewolwery. Kilka dni po pobiciu W. Bilan opublikował na łamach "Ziemi Przemyskiej" artykuł Moja odpowiedź. Napiętnował w nim stosowane przez władze sanacyjne metody walki z opozycją (w tym przede wszystkim angażowanie do niej Wojska Polskiego, przez co podważano jego autorytet w społeczeństwie), przypominając przypadki pobić działaczy narodowych (m.in. b. ministra Jerzego Zdziechowskiego) przez oficerów WP. Przemyski korpus oficerski dopatrzył się w tym artykule obrazy WP i ogłosił bojkot osoby W. Bilana oraz "Ziemi Przemyskiej". Z Bilanem solidaryzował się wówczas gen. Józef Haller publikując w "Ziemi Przemyskiej" list otwarty w tej sprawie. Dopiero po 5 latach, w połowie 1935 r., gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz, komendant Garnizonu Przemyskiego (od 1934 r. dowódca stacjonującej w Przemyślu 22. Dywizji Piechoty Górskiej), po złożeniu przez Bilana deklaracji, że nie było jego intencją obrażenie armii, odwołał ten bojkot.

28.03.1933 r. minister spraw wewnętrznych płk Bronisław Pieracki rozwiązał Obóz Wielkiej Polski. Jednocześnie rozwiązane zostało Zrzeszenie Młodzieży Narodowej jako organizacja filialna OWP. W. Bilan wraz z kilkunastoma młodymi przemyskimi narodowcami został wówczas na ponad dwa tygodnie aresztowany. Jeszcze w kwietniu tego roku objął kierownictwo - powstałej w oparciu o członków ZMN - przemyskiej Sekcji Młodych SN, a w lipcu został wiceprezesem Zarządu Podokręgu Przemyskiego SN (oprócz Przemyśla obejmował on powiaty Dobromil, Sanok, Brzozów i Krosno). W kwietniu 1934 r. po śmierci dotychczasowego prezesa Józefa Kostrzewskiego stanął na czele Podokręgu Przemyskiego SN. Kierował nim - i jednocześnie strukturami Stronnictwa w powiecie przemyskim - do września 1939 r. Jako prezes Podokręgu Przemyskiego SN został wybrany przez Radę Okręgową SN we Lwowie na członka Rady Naczelnej SN. Pełnił tę funkcję do września 1939.

W latach 1935-1939 W. Bilan był z ramienia Stronnictwa radnym miasta Przemyśla, pełniąc funkcję wiceprzewodniczącego Klubu Narodowego. W okręgu wyborczym, w którym kandydował wybory przeprowadzano aż trzy razy (w maju i listopadzie 1934 r. oraz w styczniu 1935 r.), gdyż dwukrotnie ich wyniki zostały unieważnione. Dzięki m.in. aktywności W. Bilana patronami przemyskich ulic zostali brygadier Czesław Mączyński dowodzący obroną Lwowa i Józef Kostrzewski, działacz narodowy i pierwszy po odzyskaniu niepodległości burmistrz Przemyśla. Na forum rady miejskiej W. Bilan skutecznie zabiegał o uczczenie pamięci obrońców Przemyśla (pomnik "Orląt Przemyskich" został wreszcie odsłonięty 11.11.1938 r.) oraz rozwiązanie przemyskiej żydowskiej loży masońskiej "B'nai B'rith" - "Synowie Przymierza" (nastąpiło to 27.11.1938 r. - kilka dni po podpisaniu przez prezydenta RP dekretu o rozwiązaniu zrzeszeń wolnomularskich).

W czasie wyborów samorządowych w maju 1939 r. lista SN w okręgu w którym kandydował W. Bilan została unieważniona (w sumie unieważniono wówczas listy SN w 4 na 10 okręgów wyborczych w Przemyślu). Wniesione protesty nie zostały rozpatrzone do wybuchu wojny.

Pobicie, permanentne problemy z cenzurą, aresztowanie, próby pozbawienia mandatu radnego nie wyczerpywały listy szykan na jakie był narażony ze strony władz sanacyjnych. Wkrótce po XI Walnym Zjeździe Związku Harcerstwa Polskiego w lutym 1931 r. (nowym przewodniczącym ZHP wybrano wówczas wojewodę śląskiego Michała Grażyńskiego), podharcmistrz Bilan znalazł się w grupie instruktorów reprezentujących nurt katolicko-narodowy w harcerstwie, którym cofnięto stopień i których usunięto ze związku.
cdn.
27 marca 2011, 22:15 / niedziela
W marcu 1939 r. ukończył aplikację i zdał egzamin adwokacki, ale do wybuchu wojny nie otrzymał pozwolenia na prowadzenie własnej kancelarii. Opuścił Przemyśl na krótko przed jego zajęciem przez Niemców (15 września) i dotarł w okolice Stryja, gdzie zastała go agresja sowiecka. Wrócił do Przemyśla, został aresztowany przez Niemców i przez kilka tygodni był więziony na Zamku w Rzeszowie. Po zwolnieniu z więzienia wraz i innymi przemyskimi narodowcami (m.in. Leonem Uchwatem) zorganizował siatkę przerzutów granicznych przez Karpaty na Węgry. Jednak już w pierwszej połowie stycznia 1940 r. została ona rozbita przez gestapo. Wśród ponad 20 aresztowanych wówczas osób była żona Bilana - Michalina oraz czterech jego braci (Aleksander, Tadeusz, Mieczysław i Bolesław). Żonę wkrótce zwolniono z uwagi na zaawansowaną ciążę, a bracia po wielomiesięcznym śledztwie zostali wywiezieni do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Sam W. Bilan uniknął aresztowania, gdyż nie było go wówczas w Przemyślu. Od tej pory był poszukiwany przez gestapo. Po nieudanych próbach przedostania się na Węgry, od kwietnia 1940 r. do końca okupacji pod nazwiskiem Słodkiewicz ukrywał się w Miechowie, gdzie jego ojciec był naczelnikiem więzienia. Utrzymywał kontakty z działaczami SN (Władysławem Owocem, komendantem Okręgu Krakowskiego Narodowej Organizacji Wojskowej, Józefem Haydukiewiczem, prezesem Zarządu Okręgu Krakowskiego SN oraz mieszkającym w Miechowie b. posłem na Sejm i działaczem SN Tadeuszem Lechem), nie angażował się jednak bliżej w działalność konspiracyjną. Nie przyjął propozycji, aby objąć stanowisko prezesa zarządu powiatowego Stronnictwa w Miechowie, ani nie zgodził się na proponowaną mu latem 1944 r. przez Józefa Haydukiewicza pracę w Centralnym Wydziale Propagandy ZG SN. Jednym z powodów odmowy aktywnego włączenie się w działalność podziemia narodowego był rozłam do jakiego w lipcu 1942 r. doszło w SN w związku ze scaleniem NOW z AK.

Mieszkając w Miechowie W. Bilan napisał szkic historyczno-wspomnieniowy U źródeł wrześniowej katastrofy oraz opracowanie dokumentujące zbrodnie niemieckie na narodzie polskim, które w 1945 r. próbował bezskutecznie wydać drukiem.

Wiosną 1945 r. W. Bilan zamieszkał w Krakowie. W końcu kwietnia 1945 r. skontaktował się z nim ks. Jan Stępień ps. "Dr Jan", stojący na czele Centralnego Wydziału Propagandy (CWP) ZG SN, proponując mu funkcję kierownika działu prasowego w CWP. Bilan zgodził się i od końca maja 1945 r. do połowy czerwca 1946 r. redagował "Centralny Biuletyn Wewnętrzny", powielany dwutygodnik przeznaczony dla członków ZG SN. W czerwcu 1945 r. został wpisany na listę adwokatów Izby Adwokackiej w Krakowie. Mimo pracy w konspiracyjnych strukturach SN należał do zwolenników koncepcji legalizacji Stronnictwa Narodowego. Utrzymywał bliskie kontakty ze Stanisławem Rymarem, który kierował krakowska grupą Komitetu Legalizacyjnego SN.

W grudniu 1945 r. W. Bilan spotkał się kilkakrotnie w Krakowie i Katowicach z Edwardem Sojką ps. "Majewski", przybyłym z Londynu wysłannikiem prezesa SN Tadeusza Bieleckiego. Oprócz reorganizacji władz Stronnictwa w kraju, celem misji Sojki było powołanie sieci delegatur rządu RP na wychodźstwie, które miały zapewnić przepływ informacji między władzami RP w Londynie a Krajem oraz udzielać wsparcia finansowego działaczom podziemia i ich rodzinom. W. Bilan zgodził się objąć stanowisko delegata rządu na województwo wrocławskie. W organizację delegatury dolnośląskiej zaangażował się aktywniej po rezygnacji z pracy w CWP w połowie czerwca 1946 r. Jego współpracownikami, którzy opracowywali dla niego raporty dotyczące życia politycznego, gospodarczego i kulturalnego na Dolnym Śląsku byli: Michał Więckowski ps. "Pyra", dr Franciszek Kącki ps. "Jeleń" (kierownik komórki wydawniczej), ks. Jan Stępień ps. "Dr Jan" (zastępca delegata), Jan Kornecki ps. "Chłopecki" oraz w mniejszym stopniu prof. Karol Stojanowski. Funkcję łączniczki pełniła Maria Zwolińska "Wanda". Otrzymywane raporty W. Bilan przekazywał delegatowi rządu na województwo krakowskie Mieczysławowi Pszonowi ps. "Szyszka". Od października 1945 r. utrzymywał również bliskie kontakty z działaczami Komitetu Ziem Wschodnich (przede wszystkim ze Zbigniewem Nowosadem, Kazimierzem Próchnikiem i Stanisławem Zielińskim).
cdn.
27 marca 2011, 22:18 / niedziela
Wieczorem 1.12.1946 r. W. Bilan został aresztowany przed swym mieszkaniem w Krakowie (ul. Kordeckiego 3 m. 6) przez funkcjonariuszy UB z Warszawy. W końcu grudnia przewieziono go do więzienia na Mokotowie. Po prawie rocznym śledztwie zasiadł wraz z ks. J. Stępniem, J. Korneckim i F. Kąckim na ławie oskarżonych przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie. Rozprawie w dniach 18-26.11.1947 r. przewodniczył sędzia mjr Roman Abramowicz. Sąd ten uznał go winnym, że:

a) w okresie od maja 1945 r. do dnia zatrzymania tj. do dnia 1 grudnia 1946 r. na terenie Polski działając z zamiarem usunięcia przemocą Krajowej Rady Narodowej. Rządu Jedności Narodowej, brał udział w nielegalnym związku "Stronnictwo Narodowe" i ekspozyturze b. "rządu londyńskiego" - "Delegatura", gdzie występując pod pseudonimem "Mariański" pełnił funkcję naczelnego redaktora w Centralnym Wydziale Propagandy Stronnictwa Narodowego (...). b) w okresie od lipca 1946 r. do dnia zatrzymania tj. do dnia 1 grudnia 1946 r. występując pod pseudonimem "Mariański" działając na szkodę Państwa Polskiego, pełnił funkcję delegata ekspozytury b. "rządu londyńskiego" na okręg wrocławski pod kryptonimem "Piaski", zorganizował sieć wywiadowczą we wspomnianym okręgu (...).
29.11.1947 r. został skazany na karę śmierci, utratę na zawsze praw publicznych i obywatelskich praw honorowych oraz przepadek mienia.
19.01.1948 r. prezydent B. Bierut skorzystał z prawa łaski i - najprawdopodobniej dzięki interwencji Stanisława Grabskiego - zamienił W. Bilanowi karę śmierci na dożywotnie więzienie.

Włodzimierz Bilan zmarł w szpitalu więziennym we Wronkach 21.04.1951 r. Wg oficjalnej wersji przyczyną śmierci był rak żołądka. Istnieje jednak hipoteza, że mógł zostać zamordowany przez współwięźnia-kryminalistę. Został pochowany na miejscowym cmentarzu, przy czym jego żonie i dzieciom władze komunistyczne nie pozwoliły wziąć udziału w pogrzebie. Od kilku lat Włodzimierz Bilan jest patronem jednej z ulic Przemyśla.
//////////////////////////
28 marca 2011, 04:00 / poniedziałek
ze swojej strony moge polecic

odnośnik
30 marca 2011, 13:08 / środa
BastionPrawicy
24 marca 2011, 18:36 / czwartek
W samo południe - "Historia Roja" była wyświetlana jako pokaz przedpremierowy w sopockim multikinie 1 marca. Warto obejrzeć

Słyszałem o tym pokazie,niestety byłem w tyrce w tym dniu,jeśli miałes okazje obejrzeć ten film to zapodaj jakas mała recenzje :)
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.506