8 października 2021, 15:31 / piątek
Pozwolę sobie na prywatę i na waszym forum, w wasze wątki wrzucę swój. Chcę wam przedstawić książkę napisaną przeze mnie, o tytule Los Chuligans. Jest w niej dużo opisanych meczy Lechii, także te kultowe przy Traugutta: Lechia -Lech, Lechia-Ruch, wyjazd do Torunia, gdzie zaciekle walczyliśmy... o awans, wyjazd do Chojnic na Kolejarza (nie mylić z Kolejorzem) i inne. Książka to opis mojego aktywnego kibicowania Pomezanii Malbork i co się z tym wiąże także Lechii, od roku 97. Opisy zmagań kibicowskich na Pomorzu i nie tylko. Książka dostępna na allegro, Los Chuligans, gdyby ktoś był zainteresowany. Wrzucę fragment z wyjazdu do Torunia:
(...)
Pociąg z Gdyni wyruszył rankiem, po drodze z każdego kąta Trójmiasta zabierał Lechistów, my z Malborka dosiedliśmy się na ostatniej gdańskiej stacji, Gdańsk Główny, było nas pięciu. Pociąg, wjeżdżając na peron, był już pełny kibiców, którzy wystawali z okien, a po dworcu wnet poniósł się okrzyk: Lechia Gdańsk! Wsiadamy do ostatnich wagonów; przedziały i przejścia zapchane, więc zmuszeni byliśmy umościć się przy drzwiach –
tam jest w miarę luźno, lecz nie ma gdzie usiąść, poza podłogą. Drobna niewygoda zupełnie do zniesienia. Kiedy już nam się znudziło takie biwakowanie, przeszliśmy do wagonu restauracyjnego, zwanego Warsem. W nim oczywiście też pełno Lechistów, którzy spożywali napoje i napoje. Z restauracji zrobiła się knajpa, na dodatek już bez piwa, które zostało wykupione i wypite. Nie wiem jakim cudem, ale co chwila ktoś donosił skrzynki z piwem. Teraz to była mordownia: większość browar w łapie, pet w gębie i te głośne rozmowy przerywane odpowiednimi okrzykami. Ten błogostan na chwilę przerywa kanar, który w asyście policji chyba próbował sprawdzać bilety. Na ten widok Wars zaintonował kilkukrotnie typową kwestię dla pracownika pociągu: „Dzień dobry,
bilety do kontroli!”. Uprzedziliśmy gagatka, nie wiedział. co zrobić, więc przeszedł przez Wars, nie sprawdzając biletów. Kanar uśmiechnął się pod nosem, a smutni panowie idący jako obstawa pozostali smutni. Zajeżdżamy do Bydgoszczy, tam przesiadamy
się na pociąg osobowy do Torunia. Nie omieszkaliśmy zaznaczyć swojej obecności głośnymi okrzykami. Na dworcu białe kaski
pochowane po tunelach i innych zakamarkach – separują nas od pozostałych podróżnych, też zostali pozdrowieni. Dalej już podróż pociągiem osobowym do Torunia. Sam przyjazd do miasta słynącego z ojca Tadeusza i pierników był typowy dla takich meczy. Mnóstwo kibiców na peronie, dopiero teraz dotarło do nas, ilu wybrało się na ten wyjazd. Tłok jak na dworcu w Bombaju.(...)