Chorzowski Ruch miał być teoretycznie najłatwiejszym przeciwnikiem biało-zielonych od czasu awansu do II ligi. Po korzystnych rezultatach z faworytami do awansu - Jagiellonią, Podbeskidziem, Widzewem oraz Zagłębiem, lechiści mieli pewnie pokonać "Niebieskich" i zdobyć komplet punktów na własnym stadionie.
Wydarzenia na boisku potoczyły się jednak nie do końca tak, jak oczekiwali tego zawodnicy, trenerzy i sami kibice. Już w 12. minucie czerwoną kartką został ukarany świetnie radzący sobie w defensywie, Paweł Pęczak. Od tego czasu gdańszanie zmuszeni byli do gry w dziesiątkę.
Lechiści nie cofnęli się jednak i nie ograniczyli wyłącznie do wybijania piłki z własnego pola karnego, ale przez pierwszą połowę co chwilę przeprowadzali akjce ofensywne i stwarzali zagrożenie pod bramką gości. W 33 minucie biało-zieloni pokazali, że nawet w osłabieniu nie wolno ich lekceważyć. Sędzia podyktował rzut wolny, który wykonał Sławomir Wojciechowski i skierował piłkę do siatki jak za swoich dobrych lat. Godpodarze utrzymali jednobramkowe prowadzenie do przerwy.
Druga połowa okazała się całkiem inna w wykonaniu gdańszczan, którzy cofnęli się do rozpaczliwej defensywy. Najpierw w 60 minucie wyrównał Śrutwa, a nieco ponad 20 minut później na prowadzenie wyprowadził gości Wawrzyńczok.