Polonia - Lechia 1:0. Nowy sezon, stare problemy
29 lipca 2011
Piłkarze gdańskiej Lechii nie wyciągnęli wniosków z poprzedniego sezonu. Biało-Zieloni znowu grali ładnie i efektownie. Co z tego skoro przegrali na inaugurację T-Mobile Ekstraklasy z Polonią Warszawa 0:1.
Podopieczni Tomasza Kafarskiego od początku spotkania starali się narzucić swój styl gry rywalom. W efekcie w pierwszym kwadransie wykonywali aż cztery rzuty rożne i mieli jedną, świetną okazję do zdobycia bramki. W środku pola piłkę wywalczył Łukasz Surma i dalekim, prostopadłym podaniem uruchomił Ivansa Lukjanovsa. Łotysz znalazł się sam przed Sebastianem Przyrowskim, ale bramkarz gospodarzy dwukrotnie obronił jego strzał.
Po niemrawym początku, do roboty wzięli się ostro gracze Jacka Zielińskiego. Najpierw po efektownej akcji Łukasza Trałki, w słupek trafił Andres Sultes. Chwilę później po zamieszaniu w polu karnym Lechii po rzucie rożnym, w poprzeczkę trafił Tomasz Jodłowiec. W pierwszej połowie dla „Czarnych Koszul” gola mógł zdobyć jeszcze Sultes, ale mimo, że minął Sebastiana Małkowskiego, nie potrafił skierować piłki do siatki. Wcześniej powinna paść jednak bramka dla gdańszczan. Abdou Razack Traore, który wyraźnie rozkręcił się w ostatnim kwadransie pierwszej części, znalazł się blisko bramki Przyrowskiego, ale zamiast podawać do lepiej ustawionych partnerów, zdecydował się na strzał z bardzo ostrego kąta, który nie był celny.
W drugiej połowie Lechia zaczęła grać swój futbol. Szybka i kombinacyjna gra sprawiała, że piłkarze Polonii momentami byli bezradni. Co z tego jednak skoro w wielu sytuacjach brakowało albo wykończenia albo ostatniego podania. Wśród lechistów brylował przede wszystkim debiutujący w zespole Mateusz Machaj, który nie bał się odważnych zagrań i gola próbował strzelić nawet z... rzutu rożnego. Kroku w drugiej połowie próbowali mu dotrzymać zwłaszcza Traore i Tomasz Dawidowski, który rozkręcał się z minuty na minutę. Najbliżej szczęścia w drużynie z Gdańska w drugiej połowie był Surma, ale po szybkiej wymianie podań, gdy kapitan Lechii znalazł się na szóstym metrze przed bramką gospodarzy, trafił prosto w Przyrowskiego.
Ta sytuacja podziałała mobilizująco na Polonię, która od tego momentu na boisku już niepodzielnie rządziła i dzieliła. Sygnałem ostrzegawczym dla Lechii były dwa mocne uderzenia z dystansu Tomasza Brzyskiego i Bruno. Pierwszy był niecelny, drugi Małkowski obronił z trudem. „Małek” jednak nic do powiedzenia nie miał w 79. minucie, kiedy po kapitalnym dośrodkowaniu rezerwowego Pawła Wszołka, z bliska piłkę do siatki wpakował w końcu Bruno. Po tej bramce Lechia nie potrafiła się już podnieść. Efektem bezradności gdańszczan było brutalne wejście Surmy, który bezpardonowo zaatakował Łukasza Trałkę i zasłużenie został wyrzucony z boiska.
W doliczonym czasie gry w polu karnym Polonii padł jeszcze Traore po starciu z Jakubem Tosikiem, ale sędzia nie zdecydował się odgwizdać rzutu karnego. Sytuacja problematyczna, ale chyba decyzja była słuszna, bo choć Tosik ostro zaatakował Razacka, to z pewnością ten gdyby chciał, mógł utrzymać równowagę. Obiektywnie więc Lechia nie zaprezentowała się źle i swojej postawy w Warszawie na pewno nie musi się wstydzić. Gorzej, że znów efektowna gra nie przekłada się na efektywność, zaś część piłkarzy w trudnych sytuacji, zamiast zachować zimną krew, panikuje i nie potrafi wziąć odpowiedzialności na swoje barki.
Polonia Warszawa – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
Bruno 79'
Polonia:Przyrowski - Baszczyński (90' Tosik), Jodłowiec, Kokoszka, Brzyski - Bruno, Piątek, Trałka, Jeż, Sultes (75' Wszołek) - Sikorski (90' Cani).
Lechia:Małkowski - Pietrowski, Bąk, Vućko, Hajrapetjan - Nowak, Surma, Machaj - Lukjanovs (84' Andruskievicius), Traore, Dawidowski (73' Wiśniewski).
Widzów: 4000
Sędziował: Paweł Pskit (Łódź)
Żółte kartki: Bruno, Sikorski – Traore
Czerwona kartka: Surma
REKLAMA