Przerwa Surmy trwała dwa dni, a nie dwa miesiące
27 października 2011
W ostatnim meczu z Lechem Poznań Łukasz miał nieprzyjemne zderzenie z jednym z lechitów.
- Nawet nie wiem, z kim miałem to starcie i specjalnie mnie to nie interesuje. Takie rzeczy w futbolu się zdarzają i do nikogo nie mam pretensji. Dawno temu, grając jeszcze w Ruchu Chorzów, miałem rozbity łuk brwiowy - przypomniał 34-letni piłkarz. Mimo urazu kapitan Lechii dotrwał do końca meczu.
Po zakończeniu spotkania na rozciętej powiece założono mu 10 szwów. Surma nie wziął udziału w niedzielnym rozruchu, za to pofatygował się do okulisty.
- Od razu po meczu z Lechem ćwiczyć nie mogłem, bo uraz był zbyt świeży. Wolałem też dmuchać na zimne i sprawdzić stan swojego lewego oka, na które nic nie widziałem. Na szczęście było to spowodowane tylko opuchniętą powieką - wyjaśnił pomocnik Biało-Zielonych
Pomimo tej kontuzji Łukasz Surma nie zamierza odpoczywać i nawet na chwilę nie chce rozstawać się z futbolem.
- Po obejrzeniu mojego oka okulistka powiedziała mi, że wrócę do gry zapewne za dwa miesiące. Zgodziłem się z podanym przez panią doktor liczebnikiem. Mam zamiar wrócić do zajęć za dwa... dni. (...)W piątek czeka nas mecz na nowym stadionie we Wrocławiu ze Śląskiem i wierzę, że dane mi będzie na nim wystąpić. Po prostu chcę i muszę zagrać. Z powodu takiej „agrafki" nie będę przecież nie wiadomo jak długo odpoczywać - podsumował z uśmiechem kapitan Lechii.
Surma nie tylko wybiera się na mecz do Wrocławia, ale nie ma nawet zamiaru chronić rany żadnym opatrunkiem.
- Nigdy z niczym takim nie grałem i wiem, że bardziej by mi to przeszkadzało, niż mnie chroniło przed czymkolwiek. Szwy będą, bo mam je nosić siedem dni. Najwyżej poproszę „Robsona" (Robert Dominika, specjalista odnowy biologicznej – przyp.red), aby przed grą zabezpieczył ranę maścią ochronną- zdradza nam pomocnik.
autor: Wiktoria Charuk
REKLAMA