M. Pietrowski: W drużynie nie ma pewniaków
1 września 2012
Wywiad z pomocnikiem Lechii Gdańsk Marcinem Pietrowskim.
Ostatnio był pan rzucany po różnych pozycjach. Występował pan na bokach obrony, w środku pomocy oraz bokach pomocy. Chcieliśmy się zapytać, na której pozycji czuje się pan najlepiej?
- Całe życie grałem w środku pomocy ale ostatnio trener szukał prawego obrońcy i wypróbował mnie na tej pozycji. Wyglądało to nie najgorzej i trener mi jakoś zaufał. Później przerzucił mnie na lewą obronę, bo też brakowało tego lewego obrońcy i teraz potrzebował wypełnienia luki w środku no i postawił na mnie i tak to wygląda.
U trenera Janasa nie występował pan za dużo, a od przyjścia trenera Kaczmarka występuje pan w pierwszym składzie. Co spowodowało to, że stał się pan pewniakiem?
- Wydaje mi się, że to nie jest odpowiednie słowo „pewniak”, bo w zespole nie ma pewniaków. Każdy walczy na treningach o to, żeby wyjść w podstawowej 11-nastce i tak samo wygląda to z mojej strony. Pokazuję się na treningach i trener uznaje, że jestem odpowiednią osobą, żeby wyjść w pierwszym składzie.
Jak pan myśli? Czy Lechię stać na ukończenie sezonu w górnej części tabeli?
- Wydaje mi się, że jest za wcześnie na deklaracje. Myślę, że takie deklaracje będzie można składać po rundzie jesiennej. Na razie gramy o to, żeby zdobyć trzy punkty w każdym spotkaniu i pokazać się z dobrej strony kibicom.
W tym momencie Korona Kielce jest w dużym osłabieniu. Czy nie jest to idealny moment aby to wykorzystać?
- Zgadzam się, ale jak widać po naszym zespole. Mamy szeroką ławkę i między pierwszym a drugim meczem zaszło kilka zmian i były to zmiany na lepsze. W Koronie również teraz będą zmiany i wcale nie musi być to słabsza Korona.
Jak pan wie dzisiaj wieczorem odbędzie się spotkanie o Superpuchar Europy. Zagrają Atletico Madryt i Chelsea Londyn. Czy ma pan faworyta w tym spotkaniu?
- Nie, nie mam faworyta w tym spotkaniu. Osobiście nie kibicuje żadnej z tych drużyn.
Czy kibicuje pan jakiemuś klubowi zagranicznemu?
- Oczywiście wzorem do gry w piłkę jest Barcelona. Jednak nie mam takiego klubu, za który trzymam mocno kciuki.
Autor: Rylec i rafz
REKLAMA