Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024
AKTUALNOŚCI

Podsumowanie sezonu 2014/15

30 czerwca 2015

Przedstawiamy nasze podsumowanie sezonu 2014/2015 w wykonaniu Lechii Gdańsk.

Letnie szaleństwo transferowe

Temat ten był wałkowany wielokrotnie, więc nie będziemy wypominać po raz kolejny wszystkich nazwisk i liczb piłkarzy, który przyszli i odeszli z Lechii mówiąc przy tym, że była to rewolucja, a część z nich pachniała układami menedżerskimi. Powiemy krótko – mamy nadzieję, że było to pierwsze i ostatnie takie okienko w historii Lechii Gdańsk. Część transferów wypaliła, a kilka okazało się absolutnymi niewypałami. Mamy nadzieję, że włodarze naszego klubu wyciągnęli z tego odpowiednie wnioski. Liczymy, że ściągać będziemy zawodników takich jak Borysiuk, czy Colak, a nie Miranda, czy Malbasić.

Fatalna jesień

Zespół w pierwszych trzech kolejkach pomimo słabej gry punktował, lecz potem, może zbyt szybko, nadszedł mecz z potentatem – Lechem Poznań. Wówczas po bezmyślnym faulu Sadajewa i czerwonej kartce Biało-Zieloni stracili prowadzenie i zostali pokonani. Od tamtego momentu było coraz gorzej. Lechia nie punktowała regularnie, nie grała dobrze, krótko rzecz ujmując – rozczarowywała. Zespół osuwał się coraz niżej w tabeli nie potrafiąc pokonać takich drużyn jak Górnik Łęczna, GKS Bełchatów, Korona Kielce, Ruch Chorzów, czy Pogoń Szczecin. Kulminacją była kompromitacja w Pucharze Polski ze Stalą Stalowa Wola. Wówczas trenerem nie był już Joaquim Machado, lecz Tomasz Unton, którego ta rola kompletnie przerosła. Pod koniec rundy zespół przejął Jerzy Brzęczek. Zdołał wygrać z Piastem i zremisować z Jagiellonią, lecz przegrał z Podbeskidziem i Lechem. Po rundzie jesiennej Biało-Zieloni zajmowali czternaste, ostatnie bezpieczne miejsce w ligowej tabeli. W zasadzie nie było za co Lechii pochwalić.

Trenerzy

Latem z Lechią pożegnał się Ricardo Moniz. Otrzymał on propozycję pracy w TSV Monachium. Zastąpił go Joaquim Machado, którego rekomendował ówczesny dyrektor sportowy, Andrzej Juskowiak. Niestety jego wybór okazał się fatalny. Nie potrafił zrozumieć jednej rzeczy – w naszej lidze jednym z najważniejszych czynników jest porządne przygotowanie fizyczne. Dogłębnie przeanalizował to po swoim zwolnieniu Marek Szutowicz. Portugalczyk był zagubiony i w trakcie rundy został zwolniony. Zastąpił go Tomasz Unton. Bardzo go szanujemy za przeszłość w Lechii, lecz rola pierwszego szkoleniowca kompletnie go przerosła. Jeszcze przed końcem rundy został zwolniony. Nowym trenerem został Jerzy Brzęczek. Było wielu sceptyków, co do jego zatrudnienia. Początkowo ich rozumieliśmy, lecz wiosną okazało się, ze można mu zaufać. Wyprowadził zespół z dolnych rejonów tabeli, awansował do czołowej ósemki i był bliski wywalczenia europejskich pucharów. Ostatecznie to ostatnie się nie udało, lecz w przyszłym sezonie jest to jak najbardziej możliwe. My jesteśmy skłonni zaufać Jerzemu Brzęczkowi.

Przepracowana zima

Po źle przepracowanym letnim okresie przygotowawczym i beznadziejnej rundzie jesiennej wszyscy w klubie zapewniali intensywnie przepracowaną zimę. Zarząd – pożegnanie się z kilkoma zawodnikami i sprowadzenie nowych, przede wszystkim doświadczonych i takich, którzy będą faktycznymi wzmocnieniami. Sztab szkoleniowy – ciężką pracę i przygotowanie drużyny do walki o awans do czołowej ósemki. Piłkarze – chęć rehabilitacji za jesień w ich wykonaniu. Biało-Zieloni dobrze prezentowali się w sparingach i przekonywali, że są dobrze przygotowani i pod względem fizycznym i czysto piłkarskim. Do zespołu dołączyli doświadczeni Wawrzyniak, Wojtkowiak i Mila, czy ( jak się później okazało jeden z lepszych obrońców w lidze) Gerson. Przed rundą wiosenną mieliśmy podstawy do optymizmu.

Doświadczenie zawsze w cenie

Latem do Lechii przyszło wielu piłkarzy. Nawet jeśli byli już rozpoznawalni (jak Borysiuk, Łukasik, czy Pawłowski) to wciąż byli jeszcze młodzi. Szybko okazało się, że w zespole zwyczajnie brakuje doświadczenia. Zimą wzmocniono pozycje, które tego wymagały, lecz sprowadzono właśnie zawodników mających już za sobą lata gry. Jakub Wawrzyniak – wiele osób się z niego śmieje, ale na naszą ligę jest to piłkarz ponadprzeciętny. Raz, że sam grał wiosną bardzo dobrze, a dwa, że zdejmował presję z innych. Wniósł wiele dobrego do drużyny. Grzegorz Wojtkowiak – kiedy tylko nie był kontuzjowany i grał był najrówniej grającym zawodnikiem. Podobnie jak Wawrzyniak – oprócz zwykłej klasy piłkarskiej sporo dawało jego doświadczenie. Sebastian Mila – sportowo niestety przez dłuższy czas nie dawał zbyt wiele i dopiero pod koniec rundy wszedł na wyższy poziom. Nie wolno natomiast pominąć aspektu poza boiskowego – ocieplenie wizerunku, ściągnięcie kibiców na trybuny. Dodatkowo po otrzymaniu opaski kapitańskiej również ściągał presję z reszty składu. Niektórzy mówili – „po co ściągać emerytów?”. Odpowiadamy – dlatego, że w składzie nie mogą być tylko młodzi zawodnicy. Ktoś musi kierować szatnią.

Wiosenny marsz w górę tabeli

Po rundzie jesiennej Biało-Zieloni zajmowali 14 miejsce w tabeli. Stało się jasne, że trzeba odrzucić przedsezonowe zapowiedzi o pucharach, a skupić się najpierw na oddaleniu się od strefy spadkowej, a potem na gonieniu czołowej ósemki. Lechia miała zaledwie 4 punkty przewagi nad 15-stym miejscem. Na szczęście ligową wiosnę Lechia rozpoczęła dobrze. Na początku przyszło pierwsze od wielu lat zwycięstwo u siebie z Wisłą Kraków. Potem zwycięstwa z GKS-em Bełchatów, Górnikiem Zabrze, Pogonią Szczecin, Górnikiem Łęczna, czy wreszcie z Legią Warszawa. Po drodze były remisy z Zawiszą Bydgoszcz i Ruchem Chorzów. Zdarzyły się też porażki, które nie powinny mieć miejsca z Cracovią, Śląskiem i Koroną. Po tej ostatniej skomplikowała się kwestia awansu do grupy mistrzowskiej, lecz na szczęście inne zespoły pomogły Lechii. Biało-Zieloni zakończyli sezon zasadniczy na ósmym miejscu.

Było tak blisko…

Przed faza mistrzowską strata do czwartego miejsca, dającego awans do europejskich pucharów, była niewielka. W sercach kibiców znów pojawiła się nadzieja. My też w spełnienie tego celu wierzyliśmy. Fazę mistrzowską Lechia zaczęła od zwycięstwa z Pogonią, a następnie przyszedł remis z Wisłą Kraków po dobrej grze. Potem Biało-Zieloni wygrali z Górnikiem Zabrze. Potem przyszła porażka z Lechem Poznań. Wówczas Lechia dalej zajmowała czwarte miejsce. Niestety końcówka sezonu była fatalna. Lechiści przegrali ze Śląskiem Wrocław, zremisowali z Legią Warszawa i przegrali z Jagiellonią Białystok. W każdym z tych meczów mieli swoje okazje, lecz zawiodła skuteczność. Tym razem ten mankament zabolał bardziej niż zwykle, gdyż przez to Lechia nie zajęła upragnionego miejsca dającego europejskie puchary. Kilka razy w niewytłumaczalny sposób piłka nie wpadła do bramki.

Marketing

Nieprzypadkowo postanowiliśmy poświęcić działowi marketingu oddzielny akapit. Kierujemy bowiem do ludzi za niego odpowiedzialnych wielkie gratulacje. Przez cały sezon wykonali kawał dobrej roboty. Rok temu dyrektorem działu marketingu został Janusz Biesiada. Zapowiadał aktywne działanie na polu marketingu i zachęcanie kibiców do przychodzenia na mecze. Wysyłano do szkół darmowe vouchery, organizowano różne akcje promocyjne. Jesienią ze względu na wyniki ciężko było ściągnąć nowych fanów na trybuny. Wiosną za to się udało. Szczególne ukłony ślemy w stronę Tomasza Koprowskiego i Kacpra Sucheckiego, ale także do innych osób, których nie znamy z nazwiska a być może również wykonali sporo pracy. Wielkim sukcesem okazał się crowdfundingowy projekt „Biało-Zielona PGE Arena”. Liczymy, że projekt zostanie wkrótce zrealizowany, a szatnia zyska odpowiednie barwy. Kulminacją był mecz z Legią Warszawa, pobity rekord frekwencji i fantastyczna oprawa zrealizowana w ramach wspomnianej wcześniej akcji. Liczymy na podobne działanie w przyszłym sezonie.
(rafz / lechia.gda.pl) 30 czerwca 2015, 14:03
REKLAMA
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.034