Lechia szukała bardzo długo napastnika, na początek przedstawię Wam czterech Panów: Bedi Buval, Aleksandr Sazankow, Fred Benson i Josip Tadić. Każdy z nich przychodził po to by prowadzić atak Lechii. Ba, nawet Benson strzelał bardzo dużo w Holandii i mógł zostać gwiazdą ligi. Jak można tą czwórkę nazwać? Rozczarowanie. Buval ustrzelił zaledwie dwie bramki w 23 spotkaniach, Sazankow jedną w dziesięciu spotkaniach, ten Pan był po prostu za słaby. Benson, również tylko raz wpisał się na listę strzelców w naszej lidze, co ciekawe wrócił do Holandii i grał o parę klas lepiej. No, a Tadić nie strzelił ani jednej bramki. Całą czwórkę bez żalu pożegnano w Gdańsku.
Mohammed Rahoui – uczył się podstaw piłki we Francji, zaliczył kilka klubów w tym kraju, po czym wyjechał do Algierii, nie wiem jakim cudem wypatrzyli go tam skauci Lechii, ale podpisał kontrakt z Lechią. W sumie zagrał trzy spotkania i wrócił skąd przyszedł – bardzo duży szrot.
Julian Ripoli – przychodził jako młody zdolny Francuz, odszedł jako niewypał, który nie powąchał nawet murawy. Taka historia tego transferu.
Mavroudis Bougaidis – nadzieja Greckiej piłki, wicemistrz Europy u-19 z 2012 roku. W Gdańsku liczyli, że Grek się rozwinie, po czym sprzedadzą go za duże pieniądze, nic mylnego. Nie sprawdził się w Ekstraklasie i wrócił do kraju.
Cały artykuł na PiłkarskaPrawda.pl