Gdańsk: czwartek, 18 kwietnia 2024
AKTUALNOŚCI

M. Bąk: Walczę o powrót do pierwszej drużyny

16 marca 2016

Mateusz Bąk opowiada na łamach serwisu Polskiego Związku Piłkarzy o swoich zsyłkach do tzw. Klubu Kokosa.

Fragmenty:

Coraz głośniej o przypadkach karnych treningów i zsyłek do rezerw. Też spotkałeś się z czymś podobnym?
Mateusz Bąk Niestety, również miałem wątpliwą przyjemność brać udział w tego typu sytuacjach. Pierwszy raz w Lechii Gdańsk, jeszcze za poprzednich właścicieli, z sześć lat temu, jak wróciłem z Portugalii wraz z innymi zawodnikami niechcianymi w klubie. Trenowaliśmy w pięć-sześć osób, zawsze o dwunastej w południe na sztucznej nawierzchni. Drugi raz, krótko bo krótko, ale w Podbeskidziu, przed czterema laty.

Jak skończyły się sprawy?
Wtedy w Lechii jakimś czasie te osoby co zostały w klubie, wylądowały w rezerwach, ale chyba, jeżeli dobrze pamiętam, bez gry w meczach mistrzowskich. Natomiast w Podbeskidziu w styczniu, temperatura rano minus 15 albo i więcej... Biegaliśmy o 7 rano po 15 kilometrów, drugi trening siłownia. Wytrzymałem całe dwa dni! Stwierdziłem, że nie pozwolę robić z siebie wariata kosztem jednej pensji, bo tego dotyczył spór z prezesem.

Co czułeś w tamtym momencie? Jak odebrałeś sygnał klubu?
Odpowiedź na to co czuje zawodnik w takiej chwili musiałaby być ocenzurowana, nie oszukujmy się. Człowiek kocha piłkę nożną, trenuje całe życie nie po to by trafiać na takie sytuacje. Miłość jak to miłość, ma swoje lepsze i gorsze strony, na szczęście te momenty nie trwały u mnie tak długo. Podziwiam chłopaków co potrafili wytrzymać w takich sytuacjach kilka miesięcy. Prezes Podbeskidzia zastosował prostą taktykę. Rozmawialiśmy o rozwiązaniu umowy, spieraliśmy się co do jednej pensji. Wyciągnął asa z rękawa, a raczej kokos i wygrał... Szybko poległem.

A jak wygląda Twoja obecna sytuacja? Bywało lepiej…
Obecnie jestem w drugiej drużynie Lechii, gram w meczach mistrzowskich, ustalenia kontraktowe są respektowane, walczę o powrót do pierwszej drużyny.

Zsyłając do rezerw lub na indywidualne treningi, kluby powołują się zazwyczaj na rzekomą obniżkę formy zawodnika, choć wszyscy wiedzą, że decydują inne pobudki. Nie wydaje Cię się, że takie zachowanie szkodzi wszystkim? Klub i tak nie ma pożytku z piłkarza, który na pewno nie poprawi swojej formy i będzie do końca czuł się niepotrzebny.
Są sytuacje, że zawodnik wyraźnie odstaje i wtedy ląduje w rezerwach na normalnych zasadach. Ma możliwość pełnego treningu, trzymania formy i czas by rozejrzeć się za nowym pracodawcą. Gorzej jeżeli druga drużyna, bądź słynne już kluby kokosa, służą tylko i wyłącznie by się kogoś pozbyć, zmusić go do kapitulacji. Są po prostu kartą przetargową. Żadnemu zawodnikowi się nie uśmiecha w ten sposób trenować, pracować. Argument o rzekomej obniżce formy jest dla nas na tyle niekorzystny, że praktycznie niemożliwy do obalenia. Akurat w przypadku Radka Cierzniaka można było go obalić ze względu na błędy jakie popełniła Wisła Kraków w tej sytuacji. Przy "sprytnym" odsunięciu zawodnika, najpierw od grania, schowania go w cień, a potem od pierwszego zespołu, zawsze można powiedzieć, że zawodnik obniżył formę i wtedy nie ma jak się bronić. No bo jak? Ma brać za świadków kolegów z zespołu by zaprzeczyli tejże obniżce? Bądźmy poważni. Nie ma na to szans.

Cały artykuł na www.pzp.info.pl
(maw / lechia.gda.pl) 16 marca 2016, 12:02
REKLAMA
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.027