- Jestem w szerokim składzie kadry, ale to nie koniec. Muszę teraz udowodnić, że zasługuję na miejsce w grupie, która pojedzie do Francji. W ostatnim czasie wszystko potoczyło się po mojej myśli. Zmiana Budnesligi na ekstraklasę wyszła mi na dobre. Pewnie dziś siedziałbym na ławie jak Paweł Olkowski w FC Köln i Euro przeszłoby mi koło nosa. Miałem słabsze mecze w Lechii, ale końcówka mi wyszła. Byłem cierpliwy i w końcu nadeszła moja chwila. W najlepszym momencie – mówi dla "Przeglądu Sportowego" Peszko.
– Pierwszy raz odkąd jestem w Gdańsku, kibice bili mi brawa. Gdy schodziłem z boiska podczas meczu z Legią, krzyczeli: „Dziękujemy”. Długo na to czekałem. Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Teraz powinno być już z górki.
– Po meczach ligowych spotykałem się z asystentami trenera Nawałki. Mówili: „Fajnie, że zamykasz strefę. Sporo wracasz do obrony”. I dodawali: „Tylko popracuj nad grą w przodzie”. Nie interesowały mnie indywidualne statystyki. Powtarzałem: „Niech tylko Lechia wygrywa, a liczby niech poprawiają sobie inni, na przykład Kuświk”.
Cały artykuł w "Przeglądzie Sportowym"