FUTBOLFEJS.PL: Miałeś trudny początek w Lechii. Był taki moment, że pomyślałeś: kolejna pomyłka?
Miloš KRASIĆ: Nie było łatwo, gdy trenerem był Thomas von Heesen, ale uważam go za dobrego trenera. Być może nie potrafił stworzyć odpowiedniej atmosfery, ale generalnie, jeśli chodzi o treningi, nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. OK, nie grałem zbyt dużo z jego kadencji, ale nie załamywałem się, wiedziałem, że muszę pracować i czekać. Wierzyłem w siebie. Przyszedł trener Piotr Nowak i moja sytuacja się zmieniła.
A ja słyszałem historię, że u von Heesena byłeś już tak zniechęcony, że wychodziłeś na trening z niezasznurowanymi butami.
To nieprawda. Normalnie trenowałem na każdych zajęciach. Nie jestem człowiekiem, który obraża się i po trzech czy czterech miesiącach zabiera torbę i wraca do domu tylko dlatego, że wcześniej był zawodnikiem Juventusu. To nie ja. Każdy trener ma swoją filozofię. Jeden stwierdzi, że Krasić nie pasuje mu do koncepcji, ale wiem, że może przyjdzie następny i zechce ze mnie skorzystać. W Turynie przez pierwszy rok grałem, byłem podstawowym zawodnikiem. Po roku przyszedł Conte, zmienił system z 4-4-2 na 3-5-2 i doszedł do wniosku, że Krasić do niego nie pasuje. Trudno. Nie znaczy to, że przez to inaczej trenowałem. Że chciałem zabierać rzeczy i wracać do rodziny do Serbii.
W Lechii było zupełnie odwrotnie – przyszedł trener Nowak, zmienił system na 3-5-2 i Krasić zaczął grać.
Tak, ale teraz gram na innej pozycji – w środku boiska. Conte uznał, że ja w środku grać nie potrafię i widział mnie tylko na skrzydle, gdzie miałbym biegać cały mecz do przodu i do tyłu przy linii bocznej. A to było trudne dla mnie. Nigdy nie dał mi szansy zagrać tu, gdzie gram teraz.
A ty wiedziałeś, że jesteś w stanie grać na środku?
Tak, bo gdy trafiłem do CSKA Moskwa pierwszy trener w tym klubie, z którym miałem do czynienia, ustawiał mnie właśnie w środkowej linii jako takiego pół-lewego pomocnika w systemie 3-5-2. Przez kolejne 5 lat grałem jako lewoskrzydłowy w ustawieniu 4-4-2.
Conte o tym nie wiedział?
Nie, on widział mnie tylko na skrzydle.
W jednym z wywiadów powiedziałeś: „im dłużej mieszkam w Moskwie, tym bardziej kocham to miasto”. Czy gra w Rosji to był najlepszy czas w twojej karierze?
Tak, zdecydowanie. Zwłaszcza trzy pierwsze lata. Bardzo dobry był też pierwszy rok w Turynie, ale Moskwa pod każdym względem była najlepsza i sportowo, i życiowo. Stała się moim drugim domem. Po dwóch latach miałem kilka ciekawych ofert – z Paris Saint-Germain, z Werderu Brema. Powiedziałem jednak prezydentowi CSKA, że nigdzie nie chcę odchodzić, bo jestem szczęśliwy w Rosji. Wychodzę z założenia, że jeśli gdzieś czuję się bardzo dobrze, to po co to zmieniać. Po co znowu przechodzić aklimatyzację, przyzwyczajać się do nowego miejsca, do nowych ludzi. Po sześciu latach w CSKA przyszła oferta nie do odrzucenia, Juventus zaproponował 15 mln funtów. Ja też po sześciu latach doszedłem do takiego momentu, że wiedziałem: jeśli zostanę dłużej, to będzie już ze mną gorzej. Zagrałem w Lidze Mistrzów, strzeliłem w niej pięć goli. Stwierdziłem, że to jest moment, aby odejść.
Pod względem mentalnym tobie, jako Serbowi, łatwiej się dogadać z Rosjanami, Włochami czy Polakami?
Wydaje mi się, że najbliżej mi do Rosjan. Włochy to ładny kraj, ludzie są sympatyczni, dobrze ubrani, nie przejmują się specjalnie niczym, jest tam dobre jedzenie, ale wśród Rosjan czułem się lepiej?
A w Polsce?
Tutaj też dobrze się czuję, moja rodzina również. Bardzo podoba nam się Gdańsk.
Cały wywiad na Futbolfejs.pl