Gdańsk: wtorek, 16 kwietnia 2024
AKTUALNOŚCI

Siedzimy cicho i wolimy pokazywać siłę na boisku

16 września 2016

- Teraz mamy szansę zapisać się w historii klubu, historii, która jest uboga w trofea - mówią Jakub Wawrzyniak i Sebastian Mila w specjalnym wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego"

[fragmenty]

PS: Przyjechałem do Gdańska w zasadzie zapytać o jedno – czy Lechia jest gotowa na walkę o mistrzostwo Polski?

JAKUB WAWRZYNIAK: Zdecydowanie tak. Pozycja wyjściowa jest dobra, w końcu zaczęliśmy wygrywać na wyjazdach. Idzie to we właściwym kierunku, ale w szatni nie ma wielkiej radości, celebrowania zwycięstw. Staramy się nie jarać tym, że nieźle to wygląda. No wygląda nieźle, ale możemy grać jeszcze lepiej.

SEBASTIAN MILA: O mistrzostwie mówiliśmy przed sezonem. Teraz już mniej, siedzimy cicho i wolimy pokazywać siłę na boisku. Nie wszystko wygramy, pewnie po jakimś słabszym meczu będziemy musieli odpowiadać na pytania, czy to się uda. Ale cel już dawno mamy ustawiony.

Legia śpi na dole, nie wiadomo, czy przebudzi się Lech, a wy wkraczacie w rolę faworyta. Wygląda na to, że o Lechii będzie coraz głośniej. Jako drużyna jesteście do tego przygotowani?

MILA: Oby tak się stało, bo nas to jeszcze mocniej zmobilizuje. Stanie się jednym z elementów pozytywnego kopa, którego dostajesz dzięki dobrej grze, a nie masz w biznesplanie przed sezonem.

Nie jesteście Piastem z ubiegłego sezonu, w którym brakowało doświadczonych zawodników, a walka o mistrzostwo była dla nich czymś nowym.

MILA: Mamy Miloša Krasicia, „Dyzio” Wojtkowiaka, Mario Maloča grał w Hajduku, a „Wolak” w Legii. Dla Marco czy Flavio Paixao też częste wygrywanie i rosnące wymagania nie są obce.

WAWRZYNIAK: Obaj mają nosy zadarte, ale w pozytywnym sensie. Nie ma w tym nic złego.

MILA: Weźmy bramkarza, Milinkovicia-Savicia. Mówią, że młody, 19 lat. Ok. Ale dwa lata był w Manchesterze United, witał się z Fergusonem. To czego ma się bać? Jeżeli przebierałeś się z takimi tuzami w szatni, to już niczego się nie boisz. To jest siłą tej drużyny. Niedawno przyszedł kapitan drugiej Benfiki, grał w młodzieżowej reprezentacji Portugalii. Nas nie można przestraszyć. Ta drużyna też była pod tym kątem budowana, prezesi długo nad tym siedzieli. Na początku też przecież dostali po uszach, inni śmiali się z Lechii. Jak przychodziłem, to koledzy pukali się w czoło: „Gdzie ty idziesz?”. A prezes Mandziara opowiadał o długofalowym projekcie, wiedziałem, że to się uda.

W niedzielę zagracie z Lechem, nie pamiętam, żeby Lechia była faworytem takiego meczu… A wy jesteście.

MILA: Kuba, to chyba ten moment, w którym reflektory coraz bardziej świecą na nas…

WAWRZYNIAK: Nie lubię przed meczem mówić o tym, kto jest faworytem.

MILA: Faworytem byliśmy też z Bruk-Betem… Dla nas to kolejny egzamin, bardzo ważny. Musimy wygrywać. Jak nas zapytasz we wtorek, o co gramy, to powiemy, że najważniejszy jest mecz z Puszczą w Pucharze Polski. W szatni nie ma rozprężenia. Jedynie dzień po meczu odpoczywamy, regenerujemy siły, ktoś musi dojść do zdrowia po lekkich urazach. Ale nic więcej. Mieliśmy niedawno spotkanie z psychologiem, Kuba potwierdzi, że wszyscy z zaciekawieniem na to chodzą. Najlepsze jest to, że każdy ma sam sobie wyrobić opinię, nie wspólnie z innymi, ale samodzielnie. Czy jest mu to potrzebne, czy pomaga?

W tabeli za ten rok oprócz Zagłębia Lubin zdobyliście najwięcej punktów w ostatnich dziewięciu miesiącach.

WAWRZYNIAK: No, ale wiosna już za nami. Nie wracamy do niej.

Tabela pokazuje wasz progres.

WAWRZYNIAK: Sportowo drużyna jest bardzo mocna. Najpotężniejszy progres wykonaliśmy w szatni pod względem przygotowania mentalnego i tego, jak ze sobą funkcjonujemy.

MILA: Masz rację, to się zazębiło.

Już wiosną?

MILA: Przełomowy był zimowy obóz w Turcji, kiedy przyszedł trener Nowak i ustaliliśmy zasady. Z innymi chłopakami zaczęliśmy się poznawać, teraz wyskoczymy razem na ryby czy spotkamy się na urodzinach dziecka. To są momenty, w których spaja się zespół. My porozmawiamy o piłce, żony o innych sprawach, a maluchy się pobawią. Nie jesteśmy drużyną, która ma pychę. To widać po naszych wypowiedziach, tego, jak ze sobą żyjemy. Wielu z nas już sporo osiągnęło, parę tytułów pozdobywało, ale mamy do tego dystans. „Wawrzyn”, ja czy „Peszkin” byliśmy mistrzami, ale to za nami. Nikt nam tego nie zabierze, ale czas napisać nową historię.

WAWRZYNIAK: Pamiętam, jak do Legii przyszedł Michał Żewłakow. Utytułowany piłkarz, mistrz Belgii i Grecji, reprezentant Polski. Trener Skorża powiedział mu na powitanie, że jego nie interesuje, co zdobył, tylko to, co mogą razem zdobyć.

MILA: Chcemy coś po sobie pozostawić. Chcemy, żeby po zakończeniu kariery, gdy ktoś nas spotka w Gdańsku, powiedział, że przyjemnie było przychodzić na mecze takiej drużyny. Nas nie motywują premie, jakie możemy zdobyć za mistrzostwo, ale to, co po nas zostanie w Lechii. To jest coś droższego i trudniejszego do zrobienia.

WAWRZYNIAK: Seba ma większe doświadczenie, bo zaczynał w Gdańsku jako nastolatek i dużo lepiej zna historię Lechii. Słyszałem o jej problemach z przeszłości, że przetrwała tylko dzięki kibicom, którzy mocno ją wspierali. Wydaje mi się, że tamta sytuacja i gra w A klasie wytworzyła w nich duży związek emocjonalny z klubem, który widać do dzisiaj. Po podpisaniu kontraktu zaskoczyło mnie, jak wielu spotykałem kibiców na ulicach Gdańska w barwach Lechii, w biało-zielonych bluzach, czapkach czy kurtkach. I teraz mamy szansę zapisać się w historii klubu, historii, która jest uboga w trofea.

Czytaj cały artykuł
(raz / Przegląd Sportowy) 16 września 2016, 20:18
REKLAMA
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.030