Gdańsk: czwartek, 18 kwietnia 2024
AKTUALNOŚCI

B. Kaczmarek: Układ "L, L, L", reszta to przystawki

14 marca 2017

Szkoda, że w klubie nie grają piłkarze, którzy z nim się utożsamiają, wychowankowie, ludzie stąd. Myślę, że to mogłoby znacząco wpłynąć na frekwencję - mówi dla "Rzeczpospolitej" były trener Lechii Bogusław Kaczmarek.

[fragmenty]

Rz: Doczeka pan w tym sezonie w końcu tego wymarzonego, pierwszego w historii tytułu mistrzowskiego dla Lechii Gdańsk?

Bogusław Kaczmarek: Panie redaktorze, już od dawna powtarzam, że w tej zabawie zwanej naszą ekstraklasą powinien się liczyć tylko układ „L, L, L", a cała reszta to wyłącznie przystawki. Trzy razy „L" to oczywiście Lechia, Lech i Legia. Takie wybryki jak sensacyjny wicemistrz Polski z poprzedniego sezonu Piast Gliwice nie będą się zbyt często powtarzać. Piast awansował do pucharów tylko po to, by w pierwszej rundzie odpaść z Dolnym Karabachem, oczywiście z szacunkiem do wszelkich mniejszych zespołów... Wszystkie te kluby na „L" mają solidne podstawy do tego, by odnosić sukcesy. Piękne stadiony, przy czym ten Lechii uważam za prawdziwą bombonierkę – widziałem wiele obiektów w Europie i na świecie i uważam, że wśród stadionów o pojemności 35–50 tysięcy miejsc nie ma ładniejszego. Lechia, Legia i Lech mają znakomite bazy treningowe, dobrych piłkarzy, którzy otrzymują na czas dobre pensje. W dodatku każdy z tego tercetu mieści się w dużym, nowoczesnym mieście, bo o urokach Trójmiasta nie muszę chyba pana redaktora przekonywać, prawda?

Nie musi pan. Lechia jest liderem i stoi przed historyczną szansą. To klub z Gdańska jest taki silny czy drużyna Piotra Nowaka skorzystała na kryzysie Lecha w pierwszej części sezonu i zamieszaniu w Legii?

Lechia ma olbrzymi potencjał piłkarski, rozwiązań techniczno-taktycznych w tym zespole jest całe mnóstwo. Nie można więc pozycji Lechii sprowadzać tylko do tego, co się działo u głównych konkurentów. Nie można jednak też ukrywać, że zamieszanie w Legii, które teraz ciągnie się w postaci konfliktu właścicieli, było wodą na młyn dla klubu z Gdańska. W powiedzeniu o tym, że niezgoda rujnuje, jest jednak mnóstwo prawdy.

Kiedy w końcu w Gdańsku zapanuje moda na Lechię? Bo wciąż największym problemem tego klubu jest tragiczna frekwencja.

Tego właśnie kompletnie nie rozumiem. Może tych uroków Trójmiasta, o których już wspominałem, jest jednak zbyt dużo? Może to miasto oferuje takie mnóstwo rozrywek, że ludzie wybierają inne, a nie mecze lidera na pięknym stadionie? Szkoda, że w klubie nie grają piłkarze, którzy z nim się utożsamiają, wychowankowie, ludzie stąd. Myślę, że to mogłoby znacząco wpłynąć na frekwencję. Nie mówię nawet o takich statystykach, jakie są na Zachodzie. Ale przykładu nie trzeba szukać daleko, wystarczy spojrzeć na Warszawę. Stadion przy Łazienkowskiej stał się w stolicy modny, a jak 20 tysięcy ludzi śpiewa przed pierwszym gwizdkiem „Sen o Warszawie", to ciarki przechodzą po plecach. Bardzo czekam na to, aż w końcu w Gdańsku będzie podobnie.

Cały artykuł: Rzeczpospolita.pl
(raz / lechia.gda.pl) 14 marca 2017, 20:40
REKLAMA
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.031