Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024
AKTUALNOŚCI

P. Stolarski: nie zastanawiałem się, czy odmówić Legii

25 sierpnia 2018

Paweł Stolarski w ubiegłym tygodniu przeszedł na zasadzie transferu definitywnego z Lechii Gdańsk do Legii Warszawa. Na łamach "Przeglądu Sportowego" opowiada m.in. o swojej decyzji.

[fragmenty]

W pana przypadku sprawdziło się powiedzenie „do dwóch razy sztuka”.

Paweł Stolarski: W wieku 18 lat, kiedy byłem zawodnikiem Wisły Kraków, miałem propozycję z Warszawy. Wtedy wybrałem Lechię. Z drugiej okazji skorzystałem i nie zastanawiałem się, czy odmówić Legii.

Czemu wtedy pan nie chciał? Powiedział pan: „Legia to klub nie dla mnie, a znaczenie miały animozje na linii Kraków – Warszawa”.

Paweł Stolarski: Nie do końca o to chodziło. Czułem wtedy, że nie jestem gotowy do przeprowadzki do stolicy i walki o grę w Legii. Zawsze coś dzieje się w jakimś celu. Jestem zawodnikiem, który nie lubi jeść chochlą, bo można się zakrztusić, tylko łyżką. W tamtym momencie sportowej przygody z piłką uznałem, że Lechia będzie lepszym wyborem. Cztery lata spędzone w gdańskim zespole wiele mi dały, ukształtowały jako piłkarza i mężczyznę. Zyskałem życiowo, dorosłem pod każdym względem, to był ważny rozdział w moim życiu.

Kiedyś były trener Lechii Piotr Nowak powiedział, że bardziej niż głową na boisku gra pan sercem.

Paweł Stolarski: To było dawno. Czasem może brakować umiejętności, ale zaangażowania – nigdy. Tego mi nikt nie odmówi, w ostatniej minucie zasuwam tak samo jak w pierwszej. Jestem charakternym zawodnikiem, walczę o każdą piłkę, żadna nie jest stracona, zostawiam na boisku serce. Lubię trenować z wysoką intensywnością, wtedy podczas meczu jest łatwiej.

W styczniu skończy pan dopiero 23 lata, a Legia jest już czwartym klubem w dorosłym futbolu.

Paweł Stolarski: Tak jak mówiłem, wolę jeść łyżką niż chochlą. Kiedy odchodziłem z Wisły do Lechii, nie było łatwo, bo pierwszy raz opuściłem dom rodzinny. Wiadomo, nie ma jak u mamy... Na rodziców zawsze mogłem liczyć, a w Gdańsku musiałem radzić sobie sam. Wszystko było na mojej głowie, ale się ogarnąłem. Kiedyś, za granicą, nikt nie będzie się pieścił, bo na moje miejsce będzie paru następnych graczy. To była dobra lekcja życia. Po pół roku w Lechii zostałem wypożyczony do I-ligowego Zagłębia Lubin, w którym spędziłem sezon 2014/15. Na Dolnym Śląsku miałem grać i nabierać doświadczenia, ale przeszkodziła kontuzja mięśnia czworogłowego. To był trudny moment, bo długo się leczyłem. Przetrwałem i wzmocniłem się psychicznie. Rozegrałem tylko osiem meczów – niewiele, ale awansowaliśmy do ekstraklasy. Po sezonie zastanawiałem się, co będzie, bo wyjechałem z Gdańska grać, a meczów było mało. Trener Piotr Stokowiec chciał, żebym został w Zagłębiu, jednak Lechia nie wyraziła zgody i wróciłem nad morze. Przebijałem się do podstawowej jedenastki i z czasem się w niej zadomowiłem.

Cały wywiad
(raz / Przegląd Sportowy) 25 sierpnia 2018, 11:17
REKLAMA
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.036