Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024
AKTUALNOŚCI

M. Nalepa: Matura, egzamin na prawo jazdy i ślub...

14 września 2019

Michał Nalepa w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" opowiada m.in. o tym co robi, aby nie być już rekordzistą po względem otrzymywanych żółtych kartek.

W poprzednim sezonie był pan rekordzistą, pierwszym piłkarzem, który pauzował po 12 upomnieniach i to już w październiku.

Michał Nalepa: - Wtedy wydawało mi się to normalne, ale gdy dziś o tym myślę, to nie było żadnego przypadku. Kary indywidualne wynikały z moich złych zachowań, sposobu poruszania się, ustawienia. Teraz mam większą świadomość, w których sektorach boiska można faulować, w przeszłości nie musiałem odbierać piłki, a jednak robiłem to za wszelką cenę i potem kończyło się kartonikiem. Wynikało to z mojej ambicji. W końcu doszedłem do wniosku, że nie każdy pojedynek muszę wygrać, niekiedy cenniejsze jest zachowanie spokoju. Lepiej nie faulować, pozwolić przeciwnikowi odegrać piłkę do tyłu. Nie powiem, że nie dostanę już żółtej kartki, ale na pewno nie będę ich zbierał aż tyle.

Które statystyki są dla pana najważniejsze?

Procent wygranych pojedynków, szczególnie w obronie. Zależy mi przede wszystkim na tym, by mieć wysoki wskaźnik zwycięskich walk w powietrzu.

Jak pan sądzi – jakie miał statystyki po ostatnim meczu z Lechem?

Wydaje mi się, że dość dobre.

80 procent dokładnych podań, jeden niecelny strzał, raz pan faulował, 56 procent wygranych pojedynków, tylko 33 procent w powietrzu.

Ale to też nie jest jednoznaczne, bo niekiedy od razu jest się na straconej pozycji. Podanie jest na tyle lekkie, że napastnik ma bliżej do piłki, spada prosto na jego głowę. Ale generalnie 56 procent to jednak dość słaby wynik.

Pięć razy grał pan z Lechem, trzy z tych spotkań wygrał. Który mecz z Kolejorzem najmocniej utkwił panu w pamięci?

Porażka 0:3 w marcu 2018 roku. To był mój pierwszy występ po pięciomiesięcznej przerwie. I mimo że przegraliśmy, to ja sam uwierzyłem, że moja sytuacja może się poprawić, że mogę pójść do przodu. Nie zawsze porażka oznacza, że wszyscy wypadli słabo. Według wyliczeń jeden zawodnik ma zaledwie dwa procent wpływu na wynik. Nie można się więc za mocno skupiać na samym rezultacie. Ważne, by koncentrować się na swoich zagraniach. Ja muszę uważać na to, by dokładnie zagrać do Błażeja Augustyna, bo na to mam bezpośredni wpływ w danej chwili.

Majowy mecz z Lechem był szczególny jeszcze z jednego powodu – tamtego dnia zdawał pan maturę.

Pojechałem na egzaminy przed tym spotkaniem. Matura jest raz w roku, nie mogłem jej przełożyć, musiałem pojawić się w Szczecinie w tym konkretnym dniu. Zresztą nie uważam, aby w czymkolwiek mi to przeszkodziło, żeby egzaminy przełożyły się na moją grę. Zdałem, choć przyznam, że denerwowałem się zdecydowanie bardziej niż na meczach. Matura, egzamin na prawo jazdy i ślub to trzy wydarzenia, podczas których stresowałem się najmocniej. Bo na boisko wychodzę co tydzień, do tego jestem przyzwyczajony.

Puchar Polski, trzecie miejsce w lidze, europejskie puchary, narodziny drugiego syna, zdana matura. To najważniejsze pana pół roku nie tylko w pana karierze, ale i życiu?

Jeśli to wszystko poskładam, to zdecydowanie najlepsze. W ostatnich miesiącach czułem się naprawdę mocny.

Cały wywiad w "Przeglądzie Sportowym"
(raz / Przegląd Sportowy) 14 września 2019, 10:01
REKLAMA
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.069