Ku zdumieniu wielu nowym nabytkiem okazał się Maciej Gajos, któremu właśnie wygasł kontrakt z Lechem Poznań.
Kibice "Kolejorza" powitali ten ruch wiwatami i szyderą - pobyt Gajosa w Wielkopolsce przyniósł spory niedosyt, mimo nie najgorszych jak na środkowego pomocnika statystyk (121 meczów - 16 goli), apetyty były znacznie większe. Maciek przychodził bowiem do Lecha po udanym 3-letnim pobycie w Jagiellonii Białystok (94 mecze - 18 goli), gdzie dołączył do ścisłej ligowej czołówki graczy na swej pozycji, w dodatku przybywał w kwiecie wieku, miał 24 lata.
Czemu w Poznaniu Gajosowi nie wyszło? Nawet tak wytrawny znawca jak red. Radosław Nawrot z poznańskiej "Gazety Wyborczej" nie do końca wie co było przyczyną niepowodzenia: - Ciekawy przypadek Gajosa, był kiedyś wielką gwiazdą, potencjalnie kandydatem do kadry, a w Lechu bardzo się stoczył.
W Lechii pomocnik podpisał 3-letni kontrakt, spotkał tu trenera Piotra Stokowca, który dobrze go znał ze wspólnej pracy w Białymstoku. Początek w Lechii Gajos miał dość dyskretny, choć zaliczył w Superpucharze asystę przy bramce Jarosława Kubickiego. W meczu u siebie z Brondby w ogóle nie zagrał, a w rewanżu wszedł na plac w 57. minucie, następnie został brutalnie zweryfikowany, zresztą jak cała druga linia biało-zielonych. Potem oprócz meczu z Wisłą Płock, w którym zaliczył asystę drugiego stopnia przy golu Artura Sobiecha, nie wychodził w podstawowej jedenastce.
Aż wreszcie w spotkaniu ze swym poprzednim klubem Lechem Poznań, śpiący do tej pory "Król Maciuś" zagrał od początku i się przebudził.
Czytaj więcej w artykule