Aby raz na zawsze rozwiać wątpliwości dotyczące derbów trzeba zapytać naocznego świadka meczu z 20 czerwca 1984 roku i to nie byle jakiego. Darek "Makaron" był wówczas przywódca biało-zielonej armii, także niżej łapcie relację z pierwszej ręki.
Wolf z Sopotu wszystkich trzymał, nie gadałem z nim za wiele, ale był kozaczek, małolaci go lubili, za nim w ogień szli. Mówię do niego: słuchaj Wolf, jedziesz ostatnią kolejką i zbierasz wszystkie niedobitki, żeby nikomu się krzywda nie stała. Ja pojechałem drugą, na pierwszą jakoś się nie załapałem. Przyjeżdżam na stadion, stoimy koło górki, trzeba wejść od kortów, ale się nie da, bo śledzie kamieniami rzucają. Naszych przyjechała następna kolejka, potem kolejna, jakiś tysiąc nas było. Ich pięć-sześć stów, ale byli wyżej i mieli kamienie poukładane. Przez tę kamionkę wśród naszych poszło hasło, że dziś siedzimy nie tam gdzie zawsze, tylko na górce. Wdarliśmy się, kto nie zdążył uciec do morza lądował w szpitalu, katowaliśmy ich strasznie. To był spontaniczne, gdyby Arka nie rzucała kamieniami pewnie poszlibyśmy na swoje miejsca. W przerwie meczu przyszedł taki pijany arkowiec patrzy i oczom nie wierzy: kur… moją górkę zajęli.
Byłem wtedy takim guru od dopingu, ale na tym meczu ping pong mi skoczył. Ten z jednej strony wyskakuje z Wałęsą, ten z Solidarnością, wkurzyłem się i mówię: od dziś jest tak, że pięć minut polityki i jedziemy wtedy na wszystkich. Sam osobiście będę skandował hasła. Stąd się wzięło słynne pięć minut dla polityki.
U nas też bywało ciekawie. Od lat 70. XX wieku zaczęły się zadymy. Pamiętam taki mecz przegraliśmy 0:1, Szybalski strzelił i wiatr wepchnął piłkę do bramki, w gazecie powinni wiatr wpisać jako strzelca gola. Żeby załapać się na wszystkie atrakcje o 7:30 wyszedłem z domu, na stadionie byłem o 8:15, niektórzy byli od 6 rano, mecz był o 12. Arki było jakieś pięć tysięcy, naszych dycha, śledzie siedzieli na łuku między zegarem, a trybuną krytą. Co chwila ktoś wyskakiwał i manewry były. Nie banda na bandę, ale po kilka osób z każdej strony się tłukło, śmiesznie to wyglądało. Płotek był taki do kolan, nie było problemem przeskoczyć.
Całość wywiadu z legendarnym "Makaronem" na stronie LechiaHistoria.pl