Lechia bez Kubickiego, jak bez ręki

„Kebsi” doznał kontuzji zwichnięcia stawu barkowo-obojczykowego.

Na konferencji prasowej trener Piotr Stokowiec mówił o przerwie w treningach, która potrwa do lutego czy wręcz do marca. Zawodnik ma więc z głowy cały okres przygotowawczy.

To poważny problem dla Lechii gdyż od przyjścia do Gdańska z Lubina latem 2018 roku Kubicki z miejsca wskoczył do składu biało-zielonych i właściwie do momentu odniesienia kontuzji go nie oddawał. W sezonie 2018/19 Jarka zabrakło tylko w spotkaniu z Koroną w 7. kolejce (2:0 z Koroną u siebie – udanie zastąpił go Mateusz Sopoćko) oraz w meczu w przedostatniej 36. kolejce (1:2 na wyjeździe z Lechem – w jego miejsce zagrał Patryk Lipski). Poza tym Kubicki grał od deski do deski w lidze (poza domowym spotkaniem z Piastem Gliwice, w którym otrzymał czerwoną kartkę) oraz we wszystkich sześciu spotkaniach Pucharu Polski. O takich zawodnikach mówi się, że to „synkowie trenera” i faktycznie Piotr Stokowiec w systemie przez siebie preferowanym zaczynał zestawienie składu od gracza, którego wcześniej prowadził w Zagłębiu Lubin.

W bieżących rozgrywkach sezonu 2019/20 mamy sytuację bliźniaczą – Kubicki od 46. minuty wchodził tylko w meczach, w których był wystawiony skład teoretycznie rezerwowy – z Wisłą Kraków u siebie (0:0) i z Gryfem Wejherowo na wyjeździe (3:2). Jego absencja była szczególnie odczuwalna w rewanżu z Brondby, gdy piłkarz doznał zatrucia pokarmowego, nie zagrał w ogóle, a druga linia biało-zielonych została totalnie zdominowana przez Duńczyków. Znalazło to odzwierciedlenie w wyniku – Lechia przegrała 1:4 po dogrywce i odpadła z rywalizacji.

Jarkowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. Podobnie jest z jego kolegami z drużyny, którzy w meczu z Wisłą Kraków (1:0 na wyjeździe) po zwycięskim golu ładnie pokazali że o Kubickim pamiętają.