Lechia może stracić czterech piłkarzy
25 lutego 2020
Jak podaje "Przegląd Sportowy" kilku zawodników wysłało wezwania do zapłaty. Jeśli nie do północy nie dostaną pieniędzy będą mogli rozwiązać kontrakty z winy klubu.
Najstarsza polska gazeta sportowa piórem Izy Koprowiak informuje:
"Pierwszym krokiem, by było to możliwe, jest wysłanie do klubu wezwania do zapłaty. Gracze Lechii już ten krok wykonali. Jeśli klub przez 14 dni ich nie spłaci, mogą rozwiązać umowę z winy klubu. 25 lutego mijają dokładnie dwa tygodnie od wysłania pism przez trzech z nich, za kilka dni przez czwartego. Wieczorem Lechia wciąż nie uregulowała tych zaległości, co oznacza to, że w środę zawodnicy mogą przystąpić do ostatecznego ruchu. Wystarczy, że złożą oświadczenia o rozwiązaniu kontraktu z winy klubu i będą wolnymi zawodnikami. Ich umowy w tym momencie przestaną obowiązywać, co jednak nie sprawi, że Lechia nie będzie musiała im zapłacić.
Po pierwsze: klub musi do końca marca uregulować należności finansowe do 31 grudnia 2019 roku – jest to wymóg w procesie licencyjnym. Następnie będzie zobowiązany wypłacić tym piłkarzom wynagrodzenia do dnia przedwczesnego rozwiązania umowy. Ale to jeszcze nie koniec. Zawodnicy mają prawo wystąpić o roszczenia odszkodowawcze, czyli o pieniądze, które klub powinien im zapłacić do końca trwania kontraktu (jeśli zawodnik zwiąże się z innym klubem i będzie miał niższe wynagrodzenie, wtedy otrzyma różnicę).
Jeśli piłkarze otrzymają wynagrodzenia należne im do 31 grudnia, reszta nie powinna mieć wpływu na najbliższy proces licencyjny. Co nie oznacza, że Lechii nic nie grozi. Jeśli piłkarze złożą pismo do Wydziału Dyscypliny z informacją, że klub nie realizował ich podstawowych obowiązków wynikających z kontraktów, wtedy może on zostać ukarany: zakazem transferowym, finansowo, a nawet odjęciem punktów.
Czterech piłkarzy zdecydowało się na ten krok, ale zaległości dotyczą większość drużyny. Wielu zawodników nie otrzymało pensji od listopada, klub wciąż nie wypłacił premii za zdobycie Pucharu Polski i zajęcie trzeciego miejsca w lidze.
Środa może być więc bardzo burzliwym dniem w Gdańsku. W tej sytuacji trudno nie patrzeć sceptycznie na grudniowe zapewnienia prezesa Mandziary, że trzyma rękę na pulsie."
REKLAMA