Gdańsk: wtorek, 16 kwietnia 2024
AKTUALNOŚCI

M.Bajić: umiem dostać kartkę i zrobić przewrotkę!

16 maja 2020

Były pomocnik Lechii, Serb Marko Bajić udzielił obszernego wywiadu TVP Sport, zdradza wiele ciekawych smaczków.

Bajic występował w Lechii w latach 2009-12, w 58 meczach ligowych zdobył dwa gole, za to piękne.

O czasie w Gdańsku Serb mówi, m.in.:

Lecieliśmy do Wilna. Samolot po prostu skakał w powietrzu góra-dół, góra-dół. Strasznie się bałem. Patrzę w bok, a tam Seba Małkowski – chłop dwa metry wzrostu – ściągnął krzyżyk z szyi i się modli! Patrzę, Surma też się modli. I tylko Dawidowski i jeszcze dwóch się śmieją:

– Dam ci dychę jak wylądujemy. A jak się rozbijemy, to przynajmniej nie będę musiał płacić.

Lądujemy i biegnę do kierownika, który przyjechał samochodem ze sprzętem. Wszyscy biegli.

– Panie kierowniku kochany, weźmie mnie kierownik w stronę powrotną.

Ale trzeba było wracać samolotem. Lądujemy w Gdańsku i jest komunikat. Bomba na lotnisku! Dramat. Okazało się, że ktoś zostawił torbę. Stres niesamowity. Nigdy więcej.

– I tu zaczyna się druga część historii.
Tak jest. Bardzo się boję latania, więc jak mieliśmy zgrupowanie w Turcji, to pojechałem samochodem. Byłem wtedy w Belgradzie. Dostaję wiadomość, że lecimy na obóz do Antalyi. Od razu powiedziałem, że ja nigdzie nie lecę.

– Dajcie mi dwa dni to przyjadę samochodem.

Wypożyczyłem samochód. Skodę octavię, ale dzwonią z klubu:
– Marko, jak będziesz jechał do Antalyi, to weźmiesz rzeczy z Gdańska. Pojechałem więc z Belgradu do Gdańska, a tam mi załadowali auto sprzętem treningowym. Piłki i znaczniki. Wszystko. No, ale tego nie liczę do tej słynnej podróży, bo w Gdańsku wyspałem się, umyłem i pojechałem dopiero po dwóch dniach. Wsiadłem do auta i przejechałem ponad 6500 kilometrów. Nikomu tego nie mówiłem, ale słuchaj dalej. Zatrzymałem się w Belgradzie i poszedłem na imprezę. Wypiłem ze dwa piwka. O czwartej rano przychodzi tato:

– Hej tato! Chcesz się z nami napić!?

– Jakie napić!? Ty masz dzisiaj autem jechać do Turcji.

Zabrał mnie do domu. Zdrzemnąłem się kwadrans, góra pół godziny i pojechałem dalej. Podczas całej podróży wypiłem aż 18 energetyków.

– Auto się nie popsuło?
– Nie, ale nie miałem nawigacji. Tato mi wyciął mapę i przykleił do deski rozdzielczej. W Bułgarii był kryzys. Zabłądziłem i trafiłem do jakiegoś lasu. Droga kończyła się dziurą w ziemi. Jak w horrorze. Paranormal Activity. Jeszcze mi się rezerwa zapaliła.

– Ale dojechałeś szczęśliwie?
– Jestem w Turcji. Tamtejsi kierowcy to wariaci, gorzej było tylko w Libii. Tak na marginesie, to wszystkim Libijczykom powinni zabrać prawo jazdy! O 3 w nocy wchodzę do hotelu. Mówię, że Marko Bajić, że Lechia Gdańsk i pokazuję paszport. A obsługa każe mi spieprzać! Co zrobić? Wsiadłem do samochodu, pojechałem do jakiegoś lasu. Cholera wie, gdzie to było. Położyłem się i zasnąłem. Telefon się rozładował. Ładowarki nie miałem. Dwa dni mnie wszyscy szukali, ale w końcu się wyspałem.

Czytaj całość wywiadu z Marko Bajiciem
(MiKe / TVP3 Gdańsk) 16 maja 2020, 14:17
REKLAMA
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.039