Łukasz Zwoliński udzielił wywiadu portalowi "Łączy Nas Piłka". Mówi w nim m.in.:
Derby Trójmiasta miały niecodzienny przebieg. To efekt tęsknoty za meczami, stawki spotkania, czy po prostu przypadku?
Z pewnością nie można na podstawie pierwszych meczów oceniać, kto jest w jakiej formie. Jeszcze na to za wcześnie. Pamiętajmy, że doświadczamy niecodziennej sytuacji. Musimy podchodzić do wszystkiego z głową, dbać o siebie. Mamy przykład z Bundesligi, ile tam było kontuzji mechanicznych, wynikających z braku normalnych treningów.
W jaki sposób znalazłeś się w Lechii?
Kiedy byłem z Goricą na obozie przygotowawczym, zadzwonił do mnie trener Piotr Stokowiec, który przedstawił swoją wizję i swój pomysł na mnie. Odegrał bardzo dużą rolę w tym, że jestem w Lechii. Podał mi przykład Krzysztofa Piątka, który pod jego wodzą się rozwinął. Zażartował: „Zobacz jednego tak przygotowałem, że jest w Milanie”. Zaproponowali mi długoletni kontakt, a w mojej obecnej sytuacji życiowej to był priorytet. Nie ukrywam, że liczyłem na stabilizację, bo zmieniło się trochę w moim życiu osobistym. Czekałem na debiutancką bramkę w Lechii, żeby podzielić się swoją radością z powodu zbliżających się narodzin córki. Żona rodzi pod koniec lipca, mamy spokój, stabilizację. Pojawiło się sporo ofert, ale w większości było one od czerwca, kiedy byłbym wolnym zawodnikiem. Lechia była konkretna, więc nie zastanawiałem się długo.
Tutaj też walczysz o konkretne cele. Ta perspektywa zapewne miała wpływ na twoją decyzję?
Tak. Każdy z nas uprawia sport, aby coś w nim osiągnąć. Nie inaczej jest ze mną. Chciałbym zrobić jakiś sukces w piłce. Uważam, że Lechia daje mi tę możliwość.
Czytaj całość