Był pan przeważnie pewnym punktem obrony. Wyjątkiem były mecze z Cracovią: gol samobójczy w meczu ligowym w Gdańsku, potem czerwona kartka w finale Pucharu Polski w Lublinie.
- Wielka szkoda tego finału. Graliśmy najlepszy mecz z tych przeciw Cracovii, pierwsza połowa przebiegła dokładnie tak jak sobie zaplanowaliśmy, mieliśmy kontrolę nad meczem. Przed spotkaniem dużo rozmawialiśmy, że przegraliśmy z nimi pięć kolejnych meczów i że musimy wyciągnąć wnioski. Tak właśnie było, aż do mojego faulu.
Proszę opowiedzieć co stało się w 79. minucie.
- Cracovia wychodziła z kontrą, chciałem przerwać wślizgiem akcję Pelle van Amersfoorta. Wszystko byłoby dobrze tylko noga niepotrzebnie poszła do góry. Nie chciałem tego zrobić, to była głupota. Przez to przegraliśmy to spotkanie. Po meczu przeprosiłem Holendra.
Wiedział pan, że sędzia wyciągnie czerwoną kartkę?
- Wszystko działo się bardzo szybko. Oglądałem potem powtórkę i przyznaję, że wykluczenie było zasłużone. Chociaż widziałem też gorsze faule, za które były tylko żółte kartki.
Co stało się później? Nie mógł pan zostać na ławce.
- Poszedłem do szatni i tam oglądałem resztę spotkania na laptopie. Było jakieś pół minuty opóźnienia, dlatego najpierw słyszałem radość po bramkach, dopiero potem widziałem na ekranie co się stało.
Czytaj całość