Martin Kobylański przed tygodnie w Pucharze Niemiec ustrzelił hat-tricka w wygranym mecz z Herthą Berlin. Były napastnik Lechii w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" porusza wątek gry w Gdańsku.
Głośniej było dopiero po transferze do Lechii. Jak wspomina Pan grę w Polsce? Co poszło nie tak, że zagrał Pan tylko 27 minut?
- Spędziłem w Gdańsku rok, od stycznia do stycznia, czyli w zasadzie dwa sezony. To były dla mnie bardzo ciężkie 12 miesięcy. Wydaje mi się, że sportowo i pozaboiskowo był to najtrudniejszy rok w życiu. Nie grałem, dlatego psychicznie musiałem radzić sobie z nowymi wyzwaniami. Nie chcę już wracać do tego okresu gry w Lechii. Nie dostałem tam szansy. Niech każdy odpowie sobie sam czy 27 minut to szansa. Dla mnie to była sytuacja, w której byłem wrzucony w końcówce meczu na parę minut i tyle. Cieszę się, że ten okres minął i wróciłem do Niemiec. Lokalnie moje nazwisko często przewijało się w mediach, gdy grałem w Preussen, ale wiadomo, że nie jest to duży klub.