Nie milkną echa wydanej świeżo autobiografii Flavio Paixao, na łamach Interii opowiada o czym ona będzie.
Nie chciałem napisać czegoś pustego. To musiało płynąć z mojego serca. Dlatego pisałem od siebie. W dwóch czy trzech momentach... popłakałem się. Zawarłem tam bardzo osobiste historie. Opisałem na przykład opowieść ze Szkocji, gdy po pierwszym meczu Hamilton Academical trener powiedział mi, że już mnie nie potrzebuje. Po zaledwie kilku dniach w klubie! Większość piłkarzy by się załamała i poddała się, a ja przekułem złość w motywację. I na koniec sezonu byłem podstawowym zawodnikiem, a trener mnie uwielbiał. Potraktowałem trudną sytuację jako wyzwanie. Miałem takich historii dziesiątki. W życiu zrealizowałem różne cele i wiem, że sposób, w jaki je osiągałem, może być inspirujący. Jestem żywym dowodem na to, jak wiele daje wewnętrzna siła.
Dlaczego zdecydowałeś się na publikację książki właśnie teraz? Nie lepiej było poczekać do zakończenia kariery?
- To był impuls, który wysłała mi Dominika. W tej chwili jestem kapitanem Lechii, jej liderem, czołowym strzelcem. Jestem więc przykładem na to, że rady, które przekazuję ludziom, dają efekt.
Jesteś zadowolony z postawy Lechii? W lidze zajmujecie szóste miejsce, do podium tracicie cztery punkty.
- Plasujemy się na szóstym miejscu, ale jestem przekonany, że uda nam się skończyć znacznie wyżej. Jestem w Polsce od sześciu lat, sporo widziałem i mogę powiedzieć, że obecnie mamy jeden z najlepszych stylów w Ekstraklasie. Nasz start nie był co prawda najlepszy, ale do końca jeszcze wiele meczów. Drużyna pracuje ciężko, rozumie, czego oczekuje trener. To musi przynieść punkty.
W sobotę jedziecie do Warszawy na spotkanie z Legią, która po raz ostatni przegrała 1 października...
- A my przegraliśmy w dwóch ostatnich meczach. Ale to futbol. Teraz jesteśmy podrażnieni i mamy świetną motywację, aby w Warszawie sprawić niespodziankę. Pojedziemy tam po zwycięstwo.
W poprzednim sezonie byłeś piątym najlepszym strzelcem ligi. W tym znów jestem wśród faworytów do walki o koronę króla strzelców. W tej klasyfikacji rywalizujesz obecnie z Tomášem Pekhartem, Jesúsem Jiménezem czy Mikaelem Ishakiem. Jak oceniasz swoje szanse?
- Zawsze skupiam się na teraźniejszości, bo jeśli dziś dam z siebie wszystko, to na koniec sezonu może uda mi się wygrać coś dodatkowego. Ale nie mogę myśleć o tym w tej chwili, bo zgubię koncentrację. Mogę ci jednak powiedzieć z ręką na sercu, że w ogóle nie zerkam na ten ranking. Totalnie mnie to nie interesuje. Wiem tylko jedno: że obecnie mam siedem bramek.
Czytaj całość