Conrado: Cierpieliśmy przez Piotra Stokowca
9 grudnia 2021
W listopadzie Conrado udzielił wywiadu dla brazylijskiego kanału YouTube Canal Outra Liga, który prowadzi Jorge Kadowaki. Lewy obrońca wypowiedział się na tematy związane z Lechią Gdańsk.
Kluby w Europie zazwyczaj poszukują Brazylijczyków na inne pozycje niż twoja. Jak ty, lewy obrońca, trafiłeś do Polski?
- To była dla mnie niespodzianka. Nie spodziewałem się, że będę grał tak daleko za granicą, głównie przez to, jaką mam pozycję na boisku. Grałem na wahadle, a do Polski rzadko trafiają południowoamerykańscy zawodnicy, więc jest to dla mnie niespodziewana szansa, że gram tu od 2 lat. Jestem na dobrej drodze i mam nadzieję, że na niej pozostanę.
Kiedy tu przyjechałem, ludzie z klubu nie wiedzieli, jak zareaguję na życie tutaj. Klimat, piłka nożna, to wygląda kompletnie inaczej niż w Brazylii. Oni nie wiedzieli, czy Brazylijczyk przyjedzie i będzie tęsknił za swoją dziewczyną, rodziną i będzie chciał wrócić do kraju, czy będzie grał dobrze. Ja powiedziałem: Dajcie mi szansę i dam z siebie wszystko. I prezes powiedział, że dadzą mi szansę. Przyjeżdżając do Polski, nie znałem polskiego, nie znałem angielskiego, a klub nie miał tłumacza. Miałem szczęście, że kapitan jest Portugalczykiem, bo bardzo mi pomógł. Nie mógł być zawsze tam, gdzie byłem ja, więc w pół roku musiałem nauczyć się angielskiego na tyle dobrze, żeby móc prowadzić przynajmniej podstawowe rozmowy.
Mieszkam tu sam, bez rodziny, więc żyję piłką. O piłce zapominam jedynie w trakcie wakacji. Klub jest moim domem, więc na początku próbowałem zaprzyjaźnić się z Polakami. Zostało mi powiedziane, że ludzie z północy mają bardzo mocne osobowości. Nie mówią zbyt wiele, twoje życie prywatne nie jest dla nich ważne. Trenują, a gdy trening jest skończony, to nie ma żadnej rozmowy i idą do domu. Na początku próbowałem zagadać do nowych kolegów, poznać się z nimi za pomocą smalltalku, ale Flavio Paixao od razu powiedział: Nie, nie, nie, nie tutaj. Tutaj to tak nie działa. W porządku - powiedziałem. Próbowałem więc budować swoją relację z nimi powoli, bo jestem w ich kraju, więc szanuję ich styl i to zadziałało. Sztab był dla mnie bardzo dużym wsparciem, wykazali się też dużą cierpliwością, bo na początku nie umiałem się komunikować. Oni pomagali mi, a ja odwdzięczałem się na boisku. Tym sposobem szybko się zaadaptowałem, a moja gra pomogła mi zadomowić się w Polsce. Najtrudniejszą rzeczą dla Brazylijczyka przyjeżdżającego do Europy jest zaznaczenie swojej obecności w lokalnym futbolu.
Rozmawiałem z Luquinhasem, jednym z lepiej znanych w Brazylii zawodników, który gra w Polsce dla lokalnej potęgi i musi być pod bardzo wysoką presją, gdy spojrzy się na to, jak źle Legia radzi sobie w lidze.
- Luquinhas z Legii przyciąga tutaj dużo uwagi ze względu na swoje umiejętności techniczne.
Niewysoki, dobrze wyszkolony, a ponieważ takich zawodników w Ekstraklasie nie ma zbyt wielu, to przyciąga uwagę. Ty też radzisz sobie bardzo dobrze w drużynie, która obecnie znajduje się w doskonałej formie! Spodziewałeś się, że będziecie tak mocni?
- Mamy bardzo dobrych zawodników, ale cierpieliśmy... Mogę to teraz powiedzieć, bo rozmawiam z Brazylijczykiem, gdybym rozmawiał z Polakiem, to bym tego nie powiedział, ale cierpieliśmy z poprzednim trenerem. Trenerem z bardzo staroświeckim podejściem do zawodu, ale ostatnio trener się zmienił. Przyszedł szkoleniowiec polsko-niemiecki i gramy dobrze. Można powiedzieć, że przemienił wodę w wino. Oczywiście Ekstraklasa to liga bardzo konkurencyjna i dzisiaj możemy grać bardzo dobrze, a jutro możemy mieć kryzys, ale na ten moment radzimy sobie bardzo dobrze.
Czyli nie doszło do dużych zmian w składzie, ale raczej do zmiany trenera i wynikającej z tego zmiany mentalności? Myślę, że można tak powiedzieć, bo wyniki ewidentnie na to wskazują. Twoja drużyna gra teraz świetnie.
- Sytuacja w futbolu potrafi się zmieniać bardzo szybko na dobre i na złe. Musimy zachować regularność i dalej się starać. Widziałem mecz Palmeiras - Flamengo. Bruno Lopes, z którym mieszkałem i grałem, wygrywa takie rozgrywki dwa lata z rzędu. Kilka lat temu marzyliśmy o grze dla lepszych klubów, a teraz jego sytuacja w futbolu zmieniła się bardzo szybko na lepsze, ale może się zmienić też na gorsze. Jako piłkarze zawsze musimy być na to gotowi, to jest prawdziwy roller-coaster.
Zmiana naszych wyników i naszego stylu gry była szokiem dla mnie i dla wszystkich w klubie. Czasami jak nie idzie, to można krytykować zawodników, czasem trenera, a czasem wszystkich. W tym wypadku byliśmy zaskoczeni, bo nikt z drużyny nie odszedł, nikt nowy do niej nie przyszedł. Jedyne co się zmieniło to trener, a my wtedy przemieniliśmy się niczym woda w wino.
Ciężko w takim wypadku nie zdiagnozować, kto był problemem.
- Tak (śmiech).
Innymi słowy, największym zaskoczeniem w waszej obecnej drużynie jest różnica między trenerem, który odszedł, a który zajął jego miejsce?
- Tak.
Musiało być dla wielu osób niespodzianką, że teraz radzicie sobie tak dobrze?
- Czasami trener spędza dużo czasu w jednym klubie. Drużyna staje się zmęczona. On tu był od bardzo długiego czasu, więc czasem zmiana jest potrzebna, by dać klubowi impuls.
W podobnej sytuacji był zawodnik, z którym wcześniej rozmawiałem. Gra w Kostaryce, w drużynie, która obchodzi swoje stulecie, ale grali źle. Zmienili jedynie trenera. Zmierzają po mistrzostwo. Musieli się wspinać w tabeli, ale jasno widać, gdzie potrzebowali zmiany. Lubię w Ekstraklasie, w Pucharze Polski, że te rozgrywki ciągle zaskakują. Mecz jest zawsze wyrównany, a rezultat może zależeć od jednego zawodnika. Duża część gry toczy się w powietrzu, piłka lata tam i z powrotem... Więc trener, który przyniesie choćby małą zmianę, już robi dużą różnicę.
- Tak, to robi różnicę. W Polsce może się mierzyć drużyna z ostatniego miejsca z tą z drugiego i wygrać. W Brazylii mecze są dużo bardziej przewidywalne niż tutaj. Gra w Polsce jest też dużo bardziej intensywna, więc zawodnik, który robi różnicę, gra trochę innym stylem od razu staje się tu widoczny. Jak już wspomniany Luquinhas z Legii od lat przyciąga uwagę, bo ze swoimi umiejętnościami technicznymi widać, że jest zawodnikiem, który na boisku myśli trochę więcej. Polska jest dalej trochę zamkniętym krajem na zawodników z Ameryki Południowej, z Hiszpanii, Włoch. Ciężko tutaj znaleźć zawodników z tych państw. Dużo jest piłkarzy z północy, Ukrainy, Słowacji.
Trudno się przeciw nim gra, to wielcy, silni zawodnicy, którzy grają podobnie do Polaków, prawda?
- Tak, ale to się powoli zmienia i Polska otwiera swoje drzwi na zawodników z innych państw.
Ciąg dalszy nastąpi...
Tłumaczył: Thiago Machado
Autor: Bartoni
REKLAMA