Lechia ponownie bez drużyny rezerw?

Najprawdopodobniej zmiana ta, umotywowana zostanie awansem drużyny juniorskiej do Centralnej Ligi Juniorów, tak samo, jak miało to miejsce przed sezonem 2016/17. Wówczas, trener Piotr Nowak komentował sytuację w następujących słowach:

"Bezpośrednim zapleczem pierwszego zespołu będzie w nadchodzącym sezonie drużyna występująca w Centralnej Lidze Juniorów. Chcielibyśmy dać szansę najbardziej uzdolnionym młodym zawodnikom, którzy w większej liczbie będą na co dzień trenowali z pierwszym zespołem".

Wówczas decyzja o wycofaniu drużyny spotkała się z dużym niezadowoleniem wśród kibiców gdańskiej Lechii. Z inicjatywy fanów powstał fanpage na Facebooku, mający na celu wywarcie zmiany decyzji na właścicielach Lechii. Niezadowolenia nie kryli również fani na naszym forum.

Klub zapewniał również, że decyzja o nieprzystąpieniu drugiej drużyny do rozgrywek ligowych nie oznacza, że w przyszłości nie nastąpi reaktywacja drużyny. Priorytetem Lechii miało być położenie większego nacisku na szkolenie młodzieży i rozwój akademii. Przyszłość brutalnie zweryfikowała te plany. Drużyna Lechii występująca w Centralnej Lidze Juniorów, nie utrzymała się w niej w wyniku reformy powiększającej ligę, pomimo wsparcia zawodników pierwszego zespołu takich jak Rafał Kobryń, Mateusz Żukowski, Adam Chrzanowski czy Przemysław Macierzyński. Nie mając zespołu rezerw, drużyna Lechii pozostała bez jakiegokolwiek zaplecza.

W poprzednich sezonach Lechia wykorzystywała drużynę rezerw również jako możliwość do gry dla zawodników pierwszego zespołu, z różnych względów niedostających swoich szans. Gdyby nie rezerwy, najpewniej Mario Maloca nie dostałby drugiej szansy, Egy Maulana Vikri nie ekscytowałby rodaków swoją grą, a Bassekou Diabate trudniej byłoby się przebić do wyjściowego składu.

Czy historia zatoczy koło i klub znów nie wystąpi o licencje dla zespołu rezerw? Czy skupienie się na młodzieży w Centralnej Lidze Juniorów może być odpowiednim ruchem? Zachęcamy do dzielenia się opiniami w sekcji komentarzy. Całość artykułu dostępna jest na stronie Dziennika Bałtyckiego.