80 Migawek #30 - Historyczne zgody Lechii
16 kwietnia 2025
Scena kibicowska, na której Lechia jest obecna, ciągle się przeobraża. Zgody, kosy, układy. Pewnie nie sposób przybliżyć wszystkich zgód Lechii, które odeszły do historii, ale postaramy się przybliżyć choć kilka.
A, i ważny disclaimer — nie jesteśmy w stanie wymienić wszystkich historycznych zgód Lechii. To pewnie temat na małą monografię. Nie wymienimy tutaj też zgody z Wisłą Kraków, bo to wszyscy z Biało-Zieloną krwią pamiętają dość dobrze — to sprawa stosunkowo świeża.
Zgoda z Legią Warszawa
Co ciekawe, najstarszą zgodą Legii była ta ze Śląskiem, zawiązana na początku lat 70. W tamtych latach ociepliło się także w relacjach Lechia-Legia.
Tak o początkach zgody Legii z Lechią wspomina jeden z kibiców Lechii, cytowany na portalu żyleta.info:
W latach 70. mieliśmy w klubie kibica (Legii) księgę wpisów Pamiętam wpis chłopaków z Legii z wyrazami szacunku dla „braci z Gdańska”. Mocne słowa, ale tak to było. To były lata 1977-78. Początek zgody miał miejsce nieco wcześniej. Wszystko zaczęło się w 1976 roku. W Wielką Sobotę Lechia grała w Warszawie z Polonią, ale nie na Konwiktorskiej, tylko na Marymoncie. Około półtoratysięczna grupa kibiców z Gdańska dojechawszy na miejsce ujrzała sporą liczbę kibiców Legii. Szykowali się już na ostrą wymianę zdań, a zamiast tego? Znaleźli z napotkanymi warszawiakami wspólny język. Tak zaczęła się zgoda Legii z Lechią.
Mecz odbywał się w sobotę, a dzień później, również w Warszawie, Lechia grała z Ursusem. Kibice Lechii pojechali do stolicy dzień wcześniej, tym samym pociągiem, co Arka. To był niezły widok! Połowa pociągu do Warsa biało-zielona, a w drugiej śledzie. Nie muszę dodawać, co działo się w Warsie... W trakcie samego meczu kibice Lechii siedzieli wraz z legionistami na „Żylecie”, zaś zwycięstwo (2:1) należało do Legii. W tych czasach w ciągu wakacji połowa kibiców Legii siedziała w Gdańsku, ja z kolei jeździłem do Warszawy do „Czaszki”, „Hiszpana”. Stosunki Legii z Pogonią uległy w pewien czas ochłodzeniu, a poszło właśnie o naszą zgodę. Z drugiej strony my mieliśmy zgody z Legią i Śląskiem naraz, istniał nawet niepisany pakt o nieagresji między tymi dwoma klubami. Wkrótce jednak nasze stosunki zaczęły się psuć. Nie chodzi nawet o nas, starszych, bo ja do dziś wspaniale wspominam tamte czasy i mam do Legii sentyment i szacunek.
Wyraźnie dało się odczuć negatywny stosunek gdańszczan do legionistów opowiadających się za 'opcją szczecińską – wspomina legionista „Kajtek”. „Pół roku później zgoda ostatecznie przestała istnieć. Byłem przy tym gdy to się stało, choć dla mnie zawsze jest zgoda. Wtedy jechaliśmy z Warszawy na Arkę. W tamtych czasach był zwyczaj, że jak Legia grała w Trójmieście, to wcześniej do Warszawy przyjeżdżali koledzy z Gdańska i jechali z nami spowrotem. Konflikt rozbił się o kibiców ze Szczecina. Na ten wyjazd jechało z Warszawy więcej zwolenników Pogoni i jak przyszło do określenia się z kim my, legioniści, wolimy trzymać, to wyszło, że z Pogonią. Chłopaki z Gdańska postąpili bardzo elegancko. Powiedzieli, że ostatni raz jesteśmy w Gdańsku bez awantury z ich strony.
Zgoda Lechii z Widzewem
Początki tej zgody są datowane na lato 1983 roku, kiedy to grupa kibiców Widzewa wybrała się na finałowe spotkanie Pucharu Polski w Piotrkowie Trybunalskim gdzie trzecioligowa Lechia pokonała Piasta Gliwice (22 czerwiec 1983).
Tak początki zgody wspomina jeden z kibiców Widzewa:
Zaczęło się od naszego wyjazdu do Gdańska. Lechia grała bardzo ważny mecz w Pucharze Polski. Pojechaliśmy we dwójkę i oczywiście w barwach. Lechia była, jest i będzie potężna jeśli chodzi o ekipę kibicowską. Na dzień dobry chcieli nas obić, ale w końcu zostawili w spokoju. Prawdziwa zgoda rozpoczęła się od finału Pucharu Polski z Piastem Gliwice w Piotrkowie. Pojechaliśmy w kilka osób z Widzewa. Podziwiałem wtedy Piasta-było ich 20-50 osób a Lechii przynajmniej 500 chłopa. Podchodzi chłopak z Gliwic i mówi „będziemy się nap…..ać czy nie ? Po tym meczu było poukładane. My jeździliśmy do Gdańska, a oni przyjeżdżali do nas.
Zgoda przetrwała kilka lat, do 1987 roku. Lechia miała (trwającą do dzisiaj) zgodę ze Śląskiem, który miał zgodę z ŁKS-em, co kibicom Widzewa niespecjalnie się podobało.
Zgoda z Ruchem Chorzów
To, zważywszy na dzisiejsze układy na scenie kibicowskiej, zabrzmi dość sensacyjnie, ale w latach 80. Lechia wraz z Ruchem, Wisłą i Śląskiem tworzyła bardzo mocny kwartet kibicowski. W Polsce nikt praktycznie nie był w stanie mu zagrozić.
Kibice Ruchu mieli już wówczas kilkunastoletnią zgodę z Wisłą, a relacje z Lechią były drugą najdłuższą zgodą.
Zgoda Lechii z Ruchem, upadła podczas barażów w 1987 roku. Ruch wtedy grał o utrzymanie w I-lidze z Lechią i po tych barażach po raz pierwszy w historii klubu spadł do II ligi. Te baraże przeszły do historii nie tylko ze względu na zerwanie zgody Ruchu z Lechią, ale także ze względu na bramkę, jaka wtedy padła. Do dziś tego wyczynu nie udało się powtórzyć żadnemu bramkarzowi w meczu o taką stawkę.
Rozpoczynający wtedy karierę Janusz Jojko wyrzucając piłkę ręką, wrzucił ją do własnej bramki... W obu rozegranych wtedy meczach barażowych atmosfera była mało przyjacielska. Pikanterii temu pojedynkowi dodawała obecność w sektorze Lechii fanatyków Śląska Wrocław, z którymi chorzowianie nie tak dawno zerwali zgodę... Gdańszczanie w pewnym momencie zorientowali się, że na ich płocie po stronie Ruchu brak jest flagi, którą deklarowali się chorzowianie wywiesić. Po szybkiej interwencji (m.in. Ś.P. "Dufo") flaga wróciła na stronę sektora przyjezdnych, lecz równało się to odebranie flagi z końcem zgody.
Źródło: Żyleta.info, Stadionowi Oprawcy, forum Lechia.gda.pl, Lechia.net
REKLAMA