Gdańsk: poniedziałek, 16 czerwca 2025
AKTUALNOŚCI

80 Migawek #32 - Legendy Lechii - Zdzisław Puszkarz

27 kwietnia 2025

Z jednej strony wzór wierności Biało-Zielonym barwom, z drugiej przez przywiązanie do jednego klubu nie wykorzystał w pełni swojego potencjału piłkarskiego, który - zdaniem wielu - był na miarę chociażby Kazimierza Deyny. Zdzisław Puszkarz, bo - to o nim mowa - na przełomie lat 70. i 80. miał status „lokalnego celebryty” w Trójmieście.

Zdzisław Puszkarz swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w nieistniejącym już klubie Stocznia Północna. W 1964 roku po wygranym – w dość dużych rozmiarach – sparingu z Lechią Gdańsk i dobrej grze pomocnika pojawiła się propozycja przejścia Biało-Zielonych. Bardzo chciał mieć tego zawodnika w swojej ekipie ówczesny trener Roman Rogocz. Na tą ofertę bez wahania przystał ojciec Puszkarza – Tadeusz, który był zagorzałym fanem drużyny z Trójmiasta.

4 lata spędzone na szczeblu młodzieżowym „Dziadek” może uznać za całkiem udanie – dwukrotnie z drużyną zajmował 4.miejsca Mistrzostwach Polski Juniorów (1968,1970). O sile ekipy stanowili piłkarzy tj. Ferdynand Wierzba, Krzysztof Słabik, Janusz Makowski (wraz z nim wcześniej występował w stoczniowym klubie), Józef Gładysz, Andrzej Głownia, Tadeusz Jahn czy Jerzy Jastrzębowski.

Choć w starciach o medale tychże rozgrywek występował „gościnne”, ponieważ Puszkarz właściwie był już wtedy pełnoprawnym zawodnikiem pierwszej drużyny - zadebiutował w niej 11 maja 1968 r. w przegranym starciu z Arkonią Szczecin (1:2).

- Na dobrą sprawę tylko najmłodszy zawodnik na boisku Puszkarz grał w napadzie gdańskim poprawnie – pisała lokalna prasa

Pierwszą bramkę w barwach Lechii zdobył dokładnie rok później w wygranym starciu z Włókniarzem Starogard Gdański (2:0), a następnie trafiał do siatki w spotkaniach z Gryfem Słupsk (1:1), Bałtykiem Gdynia (1:0).

Należy wspomnieć, że w końcówce lat 60., jak i na początku kolejnej dekady Lechia nieskutecznie walczyła o awans do II Ligi. Choć można było narzekać na postawę Biało-Zielonych, to w najmniejszym stopniu należało winić za niepowodzenia drużyny Puskarza, który stał się liderem drugiej linii Lechii (1969/70 – 3 gole, 1970/1971 – 7 goli).

Aż wreszcie nadeszła kampania 1971/72 – wówczas 25-letni zawodnik walnie przyczynił się do awansu drużyny na wyższy szczebel zdobywając w 29 spotkaniach 6 bramek, a „wisienką na torcie” w jego wykonaniu był dublet w starciu z Czarnymi Szczecin (5:0), przypieczętowujący sukces gdańszczan.

Z każdym kolejnym dniem popularność pomocnika w Gdańsku rosła, o czym świadczył fakt, że został w 1972 roku wybrano go Najpopularniejszym Piłkarzem Wybrzeża w plebiscycie „Głosu Wybrzeża” - to osiągnięcie powtórzył jeszcze trzykrotnie (1975, 1978 i 1982).

- Przekładając to na dzisiejszą nomenklaturę stał się on gdańskim celebrytą. Znać, czy też spotkać Puszkarza, to było wydarzenie, którym z powodzeniem można było się pochwalić. W tym okresie swój początek miał osobliwy obyczaj kibiców Lechii, aby po kolejnych meczach przejść w kilkusetosobowej grupie z wrzeszczańskiego stadionu, aż na ulicę Ogarną, gdzie wówczas z rodzicami mieszkał idol gdańskich fanów. Jak wspomina on, pierwsze tego typu wydarzenie przestraszyło jego mamę, która była zdumiona słysząc własne nazwisko skandowane przez licznie przybyłych wielbicieli talentu jej syna. Do tej pory nie zdawała sobie ona sprawy jak ważną i popularną postacią dla tysięcy gdańszczan jest jej syn. Opowiadania męża o zachwytach kibiców po kolejnych zagraniach Zdzisia traktowała wcześniej z przymrużeniem oka. Z czasem przywykła, podobnie jak niezadowoleni początkowo sąsiedzi państwa Puszkarz, do tych cyklicznych wizyt kibiców Lechii na podwórku kamienicy przy Ogarnej. - pisał w swoim felietonie na naszych łamach w 2010 roku Marcin Gałek

Nie udało się niestety pomocnikowi wywalczyć z drużyną promocji do elity – w ciągu dziesięciu kolejnych lat (do 1982) zdobył 33 gole, a w sezonach 1974/75 (8 bramek) oraz 1979/80 (5 bramek) był najlepszym strzelcem Biało-Zielonych.

Mimo jedynie występów w II lidze znalazł się w kręgu zainteresowań Kazimierza Górskiego. 20 maja 1975 r. selekcjoner powołał „Dziadka” do kadry na mecz towarzyski z NRD. O wyjątkowości temu wydarzeniu dodawał fakt, że obok uznanych sław światowej piłki - Deyny, Gadochy, Laty, Szarmacha czy Tomaszewskiego - pojawił się piłkarz, który nie rozegrał do tej pory nawet minuty na boiskach polskiej ekstraklasy (!).

„Dziadek” wspomina niezwykle ciepłe przyjęcie ze strony utytułowanych kolegów oraz opiekę jaką otoczyli go król strzelców Mundialu’74 Grzegorz Lato oraz wywodzący się z Gdańska Andrzej Szarmach. - pisał spiker w swoim tekście

Pomocnik rozegrał 45 minut w spotkaniu rozgrywanym w Halle. W przerwie zmienił go Józef Kwiatkowski. Do historii przeszły słowa komentującego to spotkanie Jana Ciszewskiego: "Wegrzy maja swojego Puskasa, a my wcale nie gorszego Puszkarza...!"

Ponadto, pan Zdzisław wziął udział w zgrupowaniu reprezentacji, które miało miejsce w Hiszpanii w lutym 1976 roku - zagrał on w dwóch nieoficjalnych spotkaniach reprezentacji Polski (Betis Sevilla - Polska 1:4 – 90 minuty, Malaga - Polska 1:2 - 45 minut).

- Takiej lewej nogi, jaką miał Puszkarz, nie ma żaden z dzisiejszych piłkarzy. Gwarantuję. Miał taki talent, że powinien dziś mieć nie mieszkanie na Morenie, a wieżowiec na Manhattanie. - mówił trener Bogusław Kaczmarek na łamach portalu lechiahistoria.pl

Miłość do Trójmiasta jednak robiła swoje, nawet sam Górski postawił ultimatum dla zawodnika: jeżeli nie przeniesie się do jakiegoś klubu z ekstraklasy, może pożegnać się z występami w kadrze. O jego względy zabiegały wówczas m.in. Polonia Bytom oraz ŁKS Łódź.

- Prezes powiedział: „Widzew ma Bońka, ja chcę mieć Puszkarza, ma pan carte blanche, powie milion, dać mu, dwa miliony też”. Kazali mi Zdzicha ściągnąć, pojechałem do niego na Tatrzańską, wszystko załatwiłem. Rano przyjeżdżam, moim dużym fiatem miałem ich zabrać do Łodzi, a tam w drzwiach kartka: „Trenerze, przepraszam, nie mogłem, Oficjalski (prezes Lechii) obiecał 80 tysięcy” - wspomina Marian Geszek, ówczesny trener ŁKS-u

Arka również „czaiła się” na zawodnika, proponując luksusowe mieszkanie w Gdyni, ale - podobnie jak w przypadku innych „adoratorów” – Puszkarz zgrywał „niedostępnego”, przez co – bądźmy szczerzy - sam sobie nie dał szansy na rozwój kariery piłkarskiej, a w kolejnych latach było coraz gorzej, niż lepiej.

Czarę goryczy przelał sezon 1981/1982. Latem doszło do gruntowanego przemeblowania składu, a pomocnik na tle nowych piłkarzy był już po prostu… stary (miał wtedy 31 lat). Nadal chciał grać przy Traugutta i wierzył, że uda się wreszcie wywalczyć awans do elity. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna - drużyna zaczęła ciułać punkty i już po rundzie jesiennej marzenia o wysokiej lokacie w lidze prysły jak bańka mydlana.

Lider Biało-Zielonych nie mógł pogodzić się z takim stanem rzeczy - 10 października 1981 roku podczas starcia ze Stilonem Gorzów (0:0) otrzymał dwie żółte kartki - pierwszą za faul na przeciwniku, a drugą po słownym znieważeniu sędziego Marka Dardasa. Władze PZPN-u były bezlitosne dla zawodnika i zawiesiły go na… 9 miesięcy!

Kara dotyczyła jednak tylko spotkań II Ligi, stąd sprytem wykazał się Bałtyk Gdynia na czele z trenerem Geszke (tym samym, którzy chciał go sprowadzić do Łodzi) i wykorzystał ten fakt, sprowadzając zawodnika do pierwszoligowego zespołu.

Ironią losu jest to, że przez transfer do nowego klubu Puszkarzowi przemknął największy sukces Lechii w latach 80., czyli zdobycie Pucharu Polski (1983), a także wywalczenie awansu do elity rok później.

Tymczasem w ciągu dwóch lat (1982-1984) w Bałtyku wystąpił w 67 meczach, zdobywając 10 goli, walnie przyczyniając się do utrzymania zespołu zza miedzy w elicie. W wieku 34 lat postanowił po raz pierwszy wyjechać zagranicę - przeniósł się do niemieckiego Holstein Kiel.

Po ponad dwóch latach jednak wrócił do Polski i zgłosił akces do zespołu MOSiR Gdańsk skupiającego w swoich szeregach gdańskich oldbojów.

Podczas zimowej przerwy, w trakcie sezonu 1986/87, w meczu towarzyskim zmierzyły się zespoły MOSiR-u i grającej w ekstraklasie Lechii. Pokłosiem tego spotkania była złożona Puszkarzowi, przez ówczesnego szkoleniowca Biało-Zielonych Marian Geszke (znowu on!), propozycja gry w Lechii.

Marzenie, które wydawało się już nieosiągalne dla Puszkarza, spełniło się, a stało to się dokładnie 28 marca 1987 r. - „Zdzichu” zagrał w przegranym przez Lechię 0:1 wyjazdowym meczu przeciwko Widzewowi, a przypomnijmy że skończył już wtedy 37.rok życia.

- Były dwie sytuacje, kiedy biało-zieloni byli bliscy szczęścia. Raz – po strzale głową Chocieja – piłka trafiła w poprzeczkę, w drugim przypadku – po dalekim, silnym strzale Puszkarza – poszybowała nieznacznie nad poprzeczką! – relacjonowała lokalna prasa

Swoją debiutancką bramkę dla Lechii w Ekstraklasie zdobył podczas barażowego starcia o utrzymanie z Ruchem Chorzów (2:1).

- Gospodarze chaotycznie atakowali, co pozwalało lechistom łatwo rozbijać te próby, a sami też nie rezygnowali z kontrataków. I właśnie po jednym z nich Puskarz strzelił drugiego gola, co nastąpiło po podaniu piłki przez Kupcewicza w 67.minucie

Warto wspomnieć, że w dwumeczu lepsi byli gdańszczanie, przez co zostali w elicie na kolejny rok. Włodarze, widząc niemały wkład zawodnika w poczynaniach drużyny, postanowili z nim przedłużyć umowę.

Ten odwdzięczał się niezwykłą wręcz zadziornością na boisku zawstydzając swoimi umiejętnościami technicznymi młodszych niekiedy o dwie dekady przeciwników. W sezonie 1987/1988 też wpisał się na listę strzelców – 12 marca 1988 roku podczas starcia z Lechem Poznań u siebie zdobył wyrównującą bramkę (1:1).

- Stało to w najmniej oczekiwanym momencie. Daleki, z ostrego kąta lob autorstwa Puszkarza całkowicie zaskoczył Jankowskiego. Piłka zatoczyła wysoki łuk i nagle – tuż za plecami bramkarza Lecha – wylądowała w siatce - pisała prasa

Dorobek strzelecki zawodnika mógł być większy, ale w ostatnim jego meczu w karierze (z GKS-em Katowice 11 czerwca 1988 roku) sędzia nie uznał bramki zdobytej głową przez Puszkarza w 73.minucie przy stanie 1:2 dla rywali.

- Oszust z gwizdkiem, aby podkreślić, że to on rządzi na boisku, ukarał strzelca bramki żółtą kartką! - pieklił się w swoim tekście Gałek

Pożegnalny mecz Zdzisława Puszkarza odbył się 4 listopada 1989 roku na stadionie przy ulicy Olimpijskiej w Gdyni. Tego dnia po raz pierwszy piłkarze grali na tym obiekcie przy sztucznym oświetleniu. Po ligowym pojedynku piłkarzy Bałtyku na boisku pojawili się trójmiejscy oldboje, którzy zagrali na cześć jednego z najwybitniejszych piłkarzy naszego regionu.

Choć włodarze Lechii nieco zapomnieli o legendzie Klubu (do dziś może dziwić, dlaczego takie wydarzenie odbyło się u „sąsiadów”, a nie w stolicy Trójmiasta…), to kibice Biało-Zielonych postanowili po latach wziąć sprawy w swoje ręce i 26 maja 2002 roku zorganizowano na stadionie przy ul. Traugutta Benefis Zdzisława Puszkarza.

W jego ramach wmurowano w Alei Gwiazd tablice na cześć bohatera oraz Romana Korynta. Odbył się także mecz pomiędzy dawnymi gwiazdami Lechii, a wychowankami klubu grającymi w polskich klubach.

Potem Puszkarz został pracował w Lechii jako m.in. trener młodzieży bądź asystent szkoleniowca rezerw drużyny), ucząc adeptów piłkarskiego rzemiosła często w duecie ze swym przyjacielem, Józefem Gładyszem. Wspólnie doprowadzili gdańskich juniorów m.in. do wicemistrzostwa Polski w roku 2008.

- Mimo szóstego krzyżyka na karku nie przypominam sobie, by choć raz wszedł do środka grając z nami „w dziadka”. Miał jakąś czarodziejską moc, piłka zawsze trafiała tam gdzie chciał. - wspominał Paweł Rosiński, jeden z wychowanków Biało-Zielonych na łamach lechiahistoria.pl

W 2011 roku został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, w 2015 (wspólnie z Romanem Koryntem) został wybrany najlepszym piłkarzem 70-lecia Lechii.

Dwa lata później na ścianie bloku przy ul. Warneńskiej 12 powstał mural na jego cześć. To malowidło powstało dzięki współpracy klubu z LWSM "Morena", a jego autorami byli kibice Lechii ze Stowarzyszenia "Lwy Północy". Środki na wykonanie tego dzieła (50 tysięcy złotych) zostały zebrane podczas akcji crowdfundingowej "Biało-Zielony Gdańsk”.

Przedstawia on młodego mężczyznę o blond włosach z kruczoczarnym wąsem ubranego w strój piłkarski (koszulka biała z zielonymi paskami, spodenki i długie skarpety). Mężczyzna został uchwycony w ruchu, a jego spojrzenie sięga w dal.

- Zdzichu zaprzeczał prawom fizyki, wrzucając piłkę z prawej strony lewą nogą. Dziś to zagranie nieudolnie próbował naśladować Angel Di Maria. Naklejka z jego podobizną widnieje na centralnym miejscu w seniorskiej szatni stadionu przy ulicy Traugutta, żeby każdy wiedział do kogo ma równać. - mówi trener Kaczmarek

Nie da się lepiej podsumować piłkarskiego rzemiosła żywej legendy Biało-Zielonych.

Zdzisław Puszkarz

Data ur: 18.02.1950
Pozycja: pomocnik
Debiut w Lechii: 11.05.1968
Debiut w Lechii w ekstraklasie: 28 marca 1987, Widzew – Lechia 1:0
Lata gry w Lechii: 1968-1981, 1987-1988
Liczba występów i bramek: 340-60
(Cieszyn / lechia.gda.pl) 27 kwietnia 2025, 13:04
REKLAMA
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2025. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.025