P. Kapsa: Nie zasłużyłem na "czerwień"
6 kwietnia 2008
Paweł Kapsa już w piątej minucie spotkania z Odrą w Opolu został ukarany czerwoną kartką.
Mimo osłabienia Biało-Zieloni nie załamali się i wygrali 3:2, choć przegrywali już 0:2.
Wygrana w Opolu jest dla was tym cenniejsza, gdyż praktycznie przez cały mecz graliście w osłabieniu, a w dodatku przegrywaliście już 0:2?
- Na pewno. Szkoda, że dostałem tę kartkę i osłabiłem zespół. Jednak koledzy nie załamali się, pokazali charakter i wygrali spotkanie, dokonując rzeczy praktycznie niemożliwej.
Najbardziej cieszy chyba to, że mimo niesprzyjających okoliczności zespół się nie poddał i wygrał to spotkanie. Zgadzasz się?
- Zdecydowanie tak. Bardzo się z tego cieszę. Pokazaliśmy, że mamy naprawdę bardzo dobry zespół, który nigdy się nie poddaje i zawsze walczy do końca.
Co zadecydowało o zwycięstwie w tym spotkaniu?
- Charakter, mądrość w grze oraz ambicja, walka do samego końca i chęć zwycięstwa. Graliśmy cały czas do przodu, a nie jak zespół z Opola - wszerz boiska. Nawet grając w osłabieniu nie byliśmy gorsi od gospodarzy. Momentami byliśmy nawet lepsi.
- Pokazaliśmy też, że mamy wyrównaną kadrę, na co dowodem było wejście na boisko Roberta Speichlera, który wszedł i zdobył gola.
Jak oceniasz sytuację, w której dostałeś kartkę?
- Według mnie kartka była niesłuszna. Uważam, że sędzia podjął decyzję zbyt pochopnie. Piłkarz Odry najpierw kopnął piłkę i teatralnie się przewrócił nabierając sędziego. Myślę, że faulu nie było, jeżeli już jednak był, to na pewno nie zasłużyłem na czerwoną kartkę.
Co myślałeś w chwili, kiedy dostałeś kartkę?
- W pierwszym momencie, kiedy arbiter podchodził do mnie byłem przekonany, że pokaże żółtą kartkę napastnikowi Odry. Dopiero później pomyślałem sobie: "Jezu muszę zejść z boiska, przez co osłabię zespół". Powtarzam jednak, że według mnie kartka była niesłuszna.
Czy koledzy i trenerzy mieli do ciebie żal?
- Nie, nikt nie miał do mnie pretensji. Wiadomo, to jest piłka, a w tej dyscyplinie takie rzeczy się zdarzają.
Czy wobec tych wszystkich okoliczności wierzyłeś w zwycięstwo?
- Szczerze: kiedy straciliśmy gola na 2:0, ta wiara była mniejsza. Kiedy po strzale Buzały złapaliśmy kontakt, uwierzyłem, że możemy zdobyć punkt, ale nie wygrać. Jednak chłopcy wygrali.
- Dokonaliśmy naprawdę wielkiej rzeczy. Ta wygrana na pewno podbuduje nas psychicznie w perspektywie naszych najbliższych meczów.
Rywale gubią punkty, wy je zdobywacie, więc do I ligi coraz bliżej niż dalej?
- Na pewno. Jednak do końca zostało dziesięć spotkań. Myślę, że wystarczy wygrać, pięć lub sześć meczów i już niedługo będziemy się mogli cieszyć z awansu.
- Mamy przewagę w tabeli nad rywalami i mamy komfort psychiczny. W razie ewentualnej straty punktowej będziemy mieli przewagę, bo rywale podzielą między sobą punkty.
REKLAMA