Wyjazd do Warszawy pokazał jak można traktować kibiców
5 listopada 2008
Poniżej przedstawiamy relację z wyjazdu kibiców gdańskiej Lechii do Warszawy zamieszczoną na stronie Stowarzyszenia Kibiców Lechii Gdańsk - Lwy Północy:
Na dzień zaduszny przypadł wyjazd do Warszawy na mecz z Legią. Zapewne ten świąteczny termin, jak również nieciekawa sytuacja na Legii związana z nieakceptowanym właścicielem spowodowały, że mecz ten nie cieszył się wśród kibiców Lechii należytym zainteresowaniem.
Na ten mecz Stowarzyszenie „Lwy Północy” zorganizowało pierwszy w tym sezonie pociąg specjalny. Początkowo sprzedaż biletów na pociąg szła całkiem nieźle, ale po jakimś czasie okazało się, że na pewno Lechiści nie wykorzystają całej puli 681 biletów przyznanych przez klub z Warszawy. Ostatecznie ruszamy w kierunku Stolicy czterema nabitymi wagonami dalekobieżnymi.
Przy wejściu na stadion okazuje się, że problemy z ochroną na stadionie przy Łazienkowskiej to nie są bajki – ochroniarze z firmy „Zubrzycki” ok. 60 uczestnikom wyjazdu odmówili wpuszczenia na stadion z powodu nietrzeźwości. Należy przy tym przyznać, że pomimo ostrzeżeń, by nie pić na umór w pierwszą stronę znowu kilkadziesiąt osób przyjechało na mecz pijanych. Jednakże w zatrzymanej grupie znaczną część stanowiły osoby zupełnie trzeźwe, którym alkomat wykazywał niezmiennie 0,0- ochroniarze powoływali się w takich przypadkach na… Regulamin ITI.
Okazało się, że alkomaty były zupełnie niesprawne i dopiero na stanowcze żądanie kibiców zostały sprowadzone kolejne urządzenia, które również okazały się wadliwe. Dopiero trzecia dostawa alkomatów dała prawidłowe rezultaty. Fanom, których zakwalifikowano w wyniku błędnych pomiarów jako „pijanych” lub „pachnących alkoholem” zabierano bilety wstępu na mecz i pomimo wielu nalegań nie chciano ich zwrócić. Szef ochrony odmówił też okazania odpowiednich dokumentów urzędowych potwierdzających legalizację alkomatów.
Ostatecznie po długich pertraktacjach z ochroną przedstawicieli „Lwów Północy” i interwencji dyrektora naszego klubu udało się wpuścić zatrzymaną grupę i tylko kilkunastu naprawdę pijanych musiało pozostać w „sektorze leśnym”.
Przy wejściu czekała na nas jeszcze inna niespodzianka, ze strony delegata PZPN osławionego swoimi absurdalnymi decyzjami imć Tomaszewskiego. Ten człowiek stwierdził, że na stadionie nie mogą się znaleźć flagi „Bastion Polskiej Prawicy” i jeszcze inna z motywem antykomunistycznym oraz flaga… Pomezanii Malbork „Kałdowo”. Delegat stwierdził, że nie ma takiego klubu jak Pomezania, a nawet jeżeli jest, to nie ma takiego herbu jak na fladze. Dopiero, kiedy została mu pokazana w internecie oficjalna strona Pomezanii to flagę udało się wnieść na stadion. Co do obu flag antykomunistycznych, to delegat oświadczył, że czasy się zmieniły i teraz takich flag nie można wieszać… Tym samym pokazał, że w istocie cenzura ma się dobrze, a nadal są ludzie, którym przeszkadza orzeł w koronie naszego godła państwowego.
Ostatecznie na sektorze gości zameldowało się ok. 400 osób, w tym licznie reprezentowana grupa Czarnych Słupsk i delegacje fanklubów m.in. z Malborka, Mławy, Starogardu, Tczewa, Kościerzyny, Dzierzgonia i Lęborka. Na sektor weszli także pojedynczy przedstawiciele zgód z Wrocławia i Krakowa.
Na płocie zawisły flagi: „Szyk i Elegancja”, „Malborscy Lechiści”, „Czarni Słupsk” i „Mława” oraz wspomniana wcześniej Pomezanii.
Doping na meczu po obu stronach był mierny, my szczególnie w pierwszej połowie trochę krzyczymy, m.in. „ITI spier…”, „Precz z komuną” co wywołało oklaski na Żylecie, ale nie zabrakło także wzajemnych wyzwisk i dopingu „anty”. Generalnie atmosfera przy Łazienkowskiej jest cały czas naznaczona konfliktem na trybunach, ale coraz głośniejszy jest głos łamistrajków spod znaku ITI.
Wyjazd, o dziwo okazał się, pomimo wyjątkowo słabej postawy piłkarzy, ciekawy i można tylko ubolewać, że na mecz nie pojechała większa grupa Lechistów. Na pewno jednak ci, którzy nie pojechali mają czego żałować.
REKLAMA