Misiura: Nie będę komentował tego, co działo się na boisku
26 lutego 2024
Trener gospodarzy na gorąco skomentował przebieg niedzielnej potyczki pomiędzy Zniczem Pruszków a Lechii Gdańsk.
Szkoleniowiec na samym początku bronił swoich zawodników.
- Nie będę dzisiaj komentował tego, co się działo na boisku, bo mogę sobie sam zaszkodzić, a mam duży szacunek do swoich piłkarzy. Gratuluje zasłużonego zwycięstwa drużynie przeciwnej. Jedyne na co chciałbym zwrócić uwagę to fakt, że mimo gry w „10”, zespół pokazał ogromny charakter. Jestem dumny z tego, że pracuje z niesamowitą grupą ludzi. Przepraszam kibiców za tą porażkę. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby te punkty, które straciliśmy w tym spotkaniu, odrobić w kolejnym.
Następnie pokusił się o analizę straconej pierwszej bramki.
- Narzucając dwie struktury zespołu, naszą 1-4-3-3 oraz przeciwników 1-3-5-2, świadomie odsuwaliśmy pewne fragmenty boiska, głównie boczny sektor przy linii środkowej. Mamy tam sztywne zasady, kto ma pierwszy „pressować” bocznego obrońcę. Największy żal przy pierwszej bramce mam do naszej „10”, że trzy, cztery sekundy zajęło mu interpretowanie sytuacji, że to on musi wyskoczyć do bocznego obrońcy, gdzie w ostatnich miesiącach robił to zamkniętymi oczami i potrzebował na to maksymalnie sekundy. Spóźnił się, świetna zmiana strony. Wydawało się, że sytuacja jest pod kontrolą. Mieliśmy trzech zawodników Znicza na jednego drużyny przeciwnej. Druga nasza „10” nie zamyka linii podania Kapicia, który z gracją podaje piłkę w pole karne i jest stracona bramka.
Znicz kończył pierwszą połowę bez Nagamatsu. Japończyk otrzymał czerwoną kartkę za faul na Dominiku Pile.
- Ten sam zawodnik, który potrzebował czterech sekund, żeby doskoczyć do bocznego obrońcy, w kolejnej akcji robi to samo, ale bez wyhamowania i dostaje czerwoną kartkę. Kończymy pierwszą połowę z utraconą bramką i grą w osłabieniu.
Misiura próbował szukać pozytywów w grze swojego zespołu, argumentując że w pewnych momentach meczu zespół nie był wcale gorszy od Lechistów.
- Mimo tego, że przeciwnik kontrolował posiadanie piłki, to z tego ataku pozycyjnego niewiele wynikało. Uważam, że mieliśmy pod kontrolą przestrzeń przed naszym polem karnym. Często odbieraliśmy tam piłki, a większy problem mieliśmy z utrzymaniem się przy piłce. Trzeba oddać, że Lechia wykonała ogromny progres w fazach przejściowych, odbiorach piłek. W drugiej połowie ryzykowaliśmy momentami, zostawialiśmy krycie jeden na jeden, momentami nawet dwa na trzech. Przełożyło się to na sytuacje dla nas, ale nie byliśmy w stanie zrobić coś więcej. Zgodzę się, że przeciwnik miał kontrolę z piłką przy nodze, ale do pierwszej straconej bramki czy z perspektywy całego meczu, my bez piłki też mieliśmy kontrolę w tych momentach. Niestety, popełniliśmy dwa błędy i to zaważyło na losach spotkania.
REKLAMA