Gdańsk: sobota, 26 lipca 2025

Tygodnik lechia.gda.pl nr 56 (19/2006)

9 maja 2006

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

WIELKA REFORMA W LECHII GDAŃSK

Ajax Amsterdam na Traugutta

Wprawdzie praca z młodzieżą uchodzi w Lechii za bardzo dobrą lub nawet wzorową, ale w tym banale coraz więcej legendy, a coraz mniej prawdy. Być może zmieni się to za sprawą decyzji o rozpoczęciu jednej z najpoważniejszych reform w historii klubu. Nie ma jednak rewolucji bez kontrowersji i ofiar.

MICHAŁ JERZYK
Gdańsk

Prezes Lechii, Jarosław Czarniecki, w trakcie zimowych miesięcy parokrotnie wymienił wywalczenie mistrzostwa Polski juniorów młodszych w 2004 roku jako sukcesu jego kadencji. Rzeczywiście jest to osiągnięcie, które trzeba zapisać grubszą czcionką na kartach klubowej historii, tyle że w istocie hasło jest puste. Połowa złotych medalistów nie gra już w piłkę, a z pozostałych wyraźne postępy robi tylko ten, który Lechię opuścił, czyli występujący w Cracovii Łukasz Uszalewski.

Sporo do myślenia dał także blamaż, jaki stał się w ubiegłym roku udziałem juniorów starszych. Mistrzowie Pomorza pojechali na mecz z mistrzami Mazowsza i wrócili rozgromieni 1:8. Juniorskie rozstrzygnięcia bywają co prawda nieobliczalne, ale mimo wszystko takie wyniki na szczeblu ogólnopolskim to coś niespotykanego.

Listę można uzupełnić o szereg innych symptomów choroby, która nie sieje może wielkiego i gwałtownego spustoszenia w klubowym organizmie, ale czyni go niedołężnym. Wśród wychowanków Lechii, którzy ukończyli w ostatnich latach wiek juniora, całe roczniki straszą brakiem nazwisk, o których można by powiedzieć, że istnieją w poważnej piłce seniorskiej. Rocznik 1986 - brak nazwisk, rocznik 1985 - Paweł Żuk, rocznik 1984 - brak nazwisk, rocznik 1983 - brak nazwisk, rocznik 1982 - brak nazwisk, rocznik 1981 - Krzysztof Brede i Krzysztof Rusinek, rocznik 1980 - brak nazwisk. Za kilka tygodni juniorami przestaną być zawodnicy urodzeni w roku 1987 i niestety znów trzeba będzie chyba napisać: brak nazwisk.

Ciekawe, że kilku trenerów zwróciło uwagę na ten problem dopiero wtedy, gdy wskazaliśmy na niego palcem. Mało kto zauważył w ferworze codziennych zajęć, że szkolenie młodzieży przy Traugutta znajduje się w autentycznym kryzysie.

Jak było i jak ma być?

Obecny system szkolenia ma stosunkowo prostą konstrukcję. Wygląda tak: klub podejmuje decyzję o powołaniu do życia kolejnego rocznika i wybiera trenera, który go poprowadzi. Szkoleniowiec dokonuje selekcji młodzieży, z którą pokonuje kolejne etapy futbolowej edukacji. Zazwyczaj pracuje sam lub z pomocą asystenta. Współpraca danego trenera z wychowankami kończy się zwykle na etapie wieku juniorskiego (16-19 lat).

Nowy model jest dużo bardziej skomplikowany. Szkolenie zawodnika podzielone jest na etapy, którymi zajmują się różni trenerzy. Niczym w szkole, gdzie matematyki kto inny uczy w szkole podstawowej, kto inny w gimnazjum, a jeszcze kto inny w liceum. W wiek seniora piłkarz wkracza ukształtowany zawsze przez kilku szkoleniowców, specjalistów od określonych etapów piłkarskiego rozwoju.

Zmianę systemu planowano wprowadzić w OSP Lechia już cztery lata temu. Zaproponowała go Rada Trenerów w składzie: Michał Globisz, Krzysztof Słabik i Józef Gładysz. Ten ostatni dość szybko zmienił jednak zdanie, a reszta szkoleniowców ośrodka wystosowała list, w którym sprzeciwiła się reformie. Pomysłodawcy zostali na lodzie, mimo że z pomocą Piotra Wojdakowskiego opracowano już nawet szczegółowy projekt nowego układu. Michał Globisz poczuł się dotknięty postawą młodszych kolegów.

- Zbuntowaliśmy się, bo chcieliśmy sprawdzić się doprowadzając swoje roczniki do końca - przyznaje dziś jeden z sygnatariuszy tamtego listu. - To były inne czasy - opowiada kolejny. - Roczniki były państwem w państwie, bo trener był odpowiedzialny za wszystko, włącznie ze zdobywaniem środków. Dziś część roboty wziął na swoje barki klub, więc może teraz dyktować warunki. Wymagać od nas, trenerów, odpowiedniego ukierunkowania.

Trenerzy nie rządzą

Jeszcze kilka lat temu faktyczną władzę w Lechii sprawowali trenerzy i prawie nic nie mogło odbyć się bez ich przyzwolenia. W ostatnich latach nowe władze klubu wzięły się jednak za niszczenie pewnych układów i przyzwyczajeń. Zaczęto od wyczyszczenia finansowej samowolki grup młodzieżowych. Choć wydawało się to nierealne, dzisiaj wszystkie pieniądze ze składek nie płyną bokiem, tylko przez klub. W kroku kolejnej reformy jeszcze dobitniej pokazano trenerom miejsce w szeregu.

- Byliśmy tylko pytani, czy nowy system nam pasuje, czy nie pasuje w kontekście dalszej pracy w klubie - stwierdza z goryczą jeden. Inny wyraża żal, że nikt nie skonsultował tych planów z klubowym ciałem trenerskim. Nie podajemy nazwisk, bo krytycy wolą mimo wszystko zacisnąć zęby, niż wdawać się w otwarte spory, w których stoją na straconej pozycji. Szkoleniowcy byli indywidualnie zapoznawani ze wstępnym projektem i rolą, którą mają w nim odgrywać. Żaden jak do tej pory nie odmówił.

Dyrektor Błażej Jenek twierdzi, że pomysł narodził się długi czas temu. - Plan projektu reformy systemu szkolenia to pokłosie wielu rozmów i wielu opinii. Krytycznie nastawionych trenerów zapraszam do konstruktywnej dyskusji - oświadcza i wylicza najważniejsze zalety: ograniczenie tzw. "zmęczenia materiału", zerwanie zależności miedzy trenerami a rodzicami oraz sponsorami drużyn, możliwość skorygowania ewentualnych błędów popełnionych przez jednego szkoleniowca.

Przykład? - Grając długi czas u mojego trenera nie miałem miejsca w składzie - opowiada jeden z grających w Lechii nastolatków. - Wydawało mi się, że w końcu będę miał dobrą formę i miejsce się znajdzie. Ale nie znalazło się, aż do czasu zmiany trenera... U nowego z czasem wywalczyłem sobie skład, a i atmosfera była o wiele lepsza. Wtedy zrozumiałem, że problem nie leżał tylko we mnie, ale i w trenerze.

Kolejna rzecz, że za jednym zamachem można dzięki reformie ukrócić istnienie "prywatnych" drużyn. Tak silnie związanych z określonym trenerem, że gdyby ten wyniósł się z Lechii na przykład do gdańskiej Polonii lub utworzył prywatną szkółkę, wielu młodych zawodników poszłoby razem z nim. W takim układzie klub w pewnym sensie staje się zakładnikiem szkoleniowców.

Holandia na Traugutta

Nowy system składał się będzie z czterech 3-letnich etapów szkolenia. Do każdego poziomu przypisanych zostało po trzech trenerów, którzy będą zmieniać się rotacyjnie. Jeżeli któryś nie wypali w swojej roli, może zostać przesunięty do innej albo całkowicie pożegnany. Granice etapów będą idealnie pokrywać się z granicami edukacji szkolnej. Docelowo ma to zostać przesunięte, żeby młodzież nie miała w jednym momencie na głowie zarówno zmiany szkoły, jak i zmiany klubowego trenera.

Przed tymi etapami dokonywał się będzie nabór, za który odpowiadać ma Tomasz Mazur, aktualnie drugi trener roczników 1990 i 1996, zachwalany jako dobry i perspektywiczny pedagog. Dla odmiany na szczycie piramidy będzie rotacja między funkcjami trenera juniorów młodszych i starszych oraz drużyny rezerw. Te miejsca przewidziane zostały dla aktualnie topowych w uznaniu Lechii szkoleniowców, czyli Tomasza Borkowskiego, Marka Szutowicza i Józefa Gładysza.

- Z tego, co się orientuję, jest to typowy Ajax Amsterdam - stwierdza zwolennik reformy wśród trenerów Lechii. Jego kolega denerwuje się: - O czym my mówimy, jaki Ajax? Trenerzy w Lechii zarabiają grosze i na dodatek te grosze pochodzą z kieszeni rodziców. Może jeszcze porównajmy z Ajaxem infrastrukturę sportową?

Faktem jednak jest, że "De Toekomst", czyli słynna szkółka piłkarska amsterdamskiego Ajaxu, funkcjonuje na podobnych zasadach. Szkolenie młodzieży podzielone jest na etapy, w których zawodnikami zajmują się kolejni fachowcy. Jedni są świetnymi specjalistami od pracy z dziećmi do 10 lat, inni najlepiej radzą sobie ze starszą młodzieżą. Jedni doskonale znają się na nauczaniu techniki gry, inni znakomicie potrafią wpoić zagadnienia taktyczne. I tak dalej.

W Ajaxie opiekę nad całym systemem sprawuje trener koordynator, który narzuca nowe rozwiązania, a zarazem pilnuje, czy wszystkie grupy stosują się do odgórnie przyjętych założeń, na przykład czy grają jednolitym systemem. W Lechii szkoleniowcy zwracają uwagę na brak takiej funkcji, co może komplikować sprawne zarządzanie całym przedsięwzięciem. Ale podobno klub szuka już odpowiedniego kandydata do tej roli.

Niebezpieczeństwa

Jakie podstawowe zagrożenia i problemy będą czaiły się w nowym systemie szkolenia? Przede wszystkim poczucie niedocenienia wśród trenerów. Już teraz, w niepowołanym jeszcze do życia modelu, rysuje się linia podziału trenerskich nastrojów. Z grubsza wygląda to tak, że im niższa kategoria wiekowa, tym jakby większy poziom niezadowolenia. Tymczasem każdy trener powinien być przygotowany do swojej roli, wykonywać ją z zaangażowaniem i świadomością, że ma do spełnienia ważną dla całego procesu misję.

Być może niezadowolonych będzie w stanie pocieszyć i zmobilizować specjalny regulamin promowania, który będzie określał, w jakich sytuacjach trenerom będą przysługiwały określone gratyfikacje. Może tak się stać na przykład wtedy, gdy wychowanek zadebiutuje lub rozegra kilka spotkań w barwach pierwszej drużyny. Każdy trener, który prowadził danego chłopaka, skorzysta wówczas finansowo.

Jednak Lechia winna położyć nacisk na zmianę mentalności szkoleniowców, których oporowi często nawet trudno się dziwić. Są oni osadzeni w określonych realiach, które obowiązywały od dziesięcioleci i na bazie których od zawsze budowano drużyny. Jak mówi Marek Szutowicz, w nowym systemie nie ma już miejsca dla takich wyrażeń, jak: moja drużyna czy mój wychowanek. Już nie: mój, ale: nasz. Kto tego nie zrozumie, ten będzie miał problem z przystosowaniem się do nowej rzeczywistości.

Klub nie powinien też rezygnować z dialogu, bo część szkoleniowców ma pretensje przede wszystkim o to, że zostali postawieni przed faktem dokonanym, że konsultowano temat z fachowcami z zewnątrz, a ich opinię zupełnie pominięto. Reformatorzy mają przecież po swojej stronie część trenerów, co można wykorzystać do tego, by konflikt nie eskalował. Dowiedzieliśmy się, że wkrótce działacze planują grupowo omówić z trenerami sporne kwestie.

Potrzeba również wspomnianego wcześniej koordynatora, jak i szczegółowego opracowania modelu pracy na wszystkich etapach wiekowych. W tym systemie wszystko, każde ogniwo musi działać perfekcyjnie, jak w szwajcarskim zegarku. Bez tego efekty mogą nie być zgodne z oczekiwaniami.

Czas rewolucji

- Jeszcze nie przekazałem tej informacji rodzicom, ale na pewno bardzo się zdziwią i nie będą zadowoleni. Zabieram się do tego i nie wiem, jak się zabrać. Inni koledzy też mówią, że jeszcze nie przekazywali. Trzeba to zrobić i na pewno niedługo to zrobię, ale wielu mówi: nie, jeszcze poczekam, może to umrze śmiercią naturalną, może coś się pozmienia w tym klubie - łudzi się jeden ze szkoleniowców Lechii.

Ale rewolucja jest już nieunikniona, przynajmniej według deklaracji włodarzy klubu. Zarząd przegłosuje ją na jednym z najbliższych posiedzeń. Od przyszłego sezonu mają zacząć obowiązywać pierwsze zaplanowane zmiany. Czy wyciągnie to z dołka fabrykę piłkarskich talentów, za jaką cały czas uchodzi Lechia Gdańsk, czas pokaże. Założenia wydają się iść w dobrym kierunku, ale teraz trzeba będzie zadbać o jak najlepsze wykonanie.

Wstępny plan reformy szkolenia w Lechii
Nabór: Tomasz Mazur.

8-10 lat: Roman Kaczorek, Tadeusz Małolepszy, Jarosław Pajor.

10-12 lat: Dominik Czajka, Robert Jędrzejczak.

13-15 lat: Radosław Gac, Jarosław Pajor, Marek Szutowicz.

16-19 lat: Tomasz Borkowski, Józef Gładysz, Marek Szutowicz.
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2025. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.026